Divock Origi, Georginio Wijnaldum i Lucas Moura – to ich gole w rewanżach zapewniły awans do finału Liverpoolowi i Tottenhamowi. Umówmy się – przed sezonem mało kto postawiłby właśnie na nich jako bohaterów półfinałów Champions League. Gdyby nie kontuzje kolegów, być może nie zaczęliby nawet rewanżów w pierwszych składach.
W przypadku Origiego możemy być tego pewni – Belg wyszedł na mecz z Barceloną w pierwszym składzie tylko dlatego, że kontuzjowani byli Mohamed Salah i Roberto Firmino. Origi bynajmniej nie jest kluczowym piłkarzem u Juergena Kloppa. Ale ma zmysł do strzelania kluczowych goli.
Zanim napoczął, a potem wykończył Barcelonę po fantastycznym rozegraniu rzutu rożnego przez Trenta Alexandra-Arnolda (i swoim świetnym wykończeniu), rozegrał w tym sezonie niecałe 600 minut. To równowartość ok. 6,5 meczu. Dla porównania Salah i Mane mają już w nogach po 4100 minut.
Ale wychowanek Genku już w weekend poprzedzający rewanż z Barceloną pokazał, że można na niego liczyć. W wyjazdowym meczu z Newcastle wszedł w 73. minucie za kontuzjowanego Salaha (przy stanie 2:2) i na cztery minuty przed końcem strzelił zwycięskiego gola, który utrzymał The Reds w wyścigu po tytuł.
Równie ważną bramkę zdobył na początku grudnia. W derbach z Evertonem pojawił się na murawie w 84. minucie, a w 96. wykorzystał wielki błąd Jordana Pickforda i wpakował piłkę do siatki. Tak padły dwa z jego trzech ligowych goli w tym sezonie.
Nie zawsze jednak było mu po drodze z Kloppem. Nie jest jego człowiekiem, to nie on go sprowadzał. W zeszył sezonie Niemiec wolał stawiać na Dominica Solanke i Danny'ego Ingsa, a Origiego wysłał na wypożyczenie do Wolfsburga. Rok temu 24-latek walczył o utrzymanie w Bundeslidze. Teraz powalczy o Ligę Mistrzów. Choć pewnie znów z ławki...
Divock Origi rok temu ( 21.05.18 r. ) - grał sobie w meczu barażowym o Bundesligę z Holstein Kiel. 1 czerwca 2019 roku zagra w finale Ligi Mistrzów.
— Radek Misiura (@Radek_Misiura) 8 maja 2019
Lucas Moura rok temu - nie otrzymywał powołania na mecze z Amiens czy Dijón. 1 czerwca 2019 roku zagra w finale Ligi Mistrzów. pic.twitter.com/x6JPPqDAOO
Wijnaldum to bohater mniej niespodziewany, choć dwa gole w jednym meczu strzelił ostatnio cztery lata temu. Wpakował wtedy aż cztery bramki Norwich, ale to było jeszcze w Newcastle, gdzie grał wyżej, blisko ataku. U Kloppa z każdym sezonem gra coraz głębiej i strzela coraz mniej goli. Ale nie zatracił swojego ofensywnego zmysłu, co pokazał we wtorek.
A przecież gdyby nie kontuzja Andy'ego Robertsona, Holender mógłby dużo później pojawić się na boisku. Zaczął rewanż z Barceloną na ławce, bo tym razem trener postawił w środku pola na trójkę Milner-Henderson-Fabinho. Wobec urazu Szkota przesunął jednak Milnera na lewą obronę, a "Giniemu" polecił grać jak najwyżej. To był genialny manewr.
O ile dublet Holendra jest zaskoczeniem nawet dla kibiców Liverpoolu, o tyle nikt nie umniejsza jego znaczenia dla drużyny Kloppa w ostatnich latach. To pomocnik niemal kompletny, a do tego jeden z dobrych duchów zespołu. Regularnie wymieniany wśród najbardziej niedocenianych piłkarzy nie tylko w Anglii, ale w całej Europie.
Wyróżniał się już we wspomnianym Newcastle. W sezonie 2015/15 Sroki spadły z Premier League, ale dwaj piłkarze indywidualnie mogli być z siebie zadowoleni. To Wijnaldum i Sissoko. Latem pierwszy odszedł za 27,5 mln euro do Liverpoolu, a drugi za 35 mln do Tottenhamu. Teraz spotkają się w Madrycie...
Co ciekawe, Wijnaldum strzelał gole w 54. i 56. minucie – dokładnie w tych samych minutach Steven Gerrard i Vladimir Smicer zaczęli odrabianie strat 14 lat temu, w finale Ligi Mistrzów w Stambule.
Jeszcze 10 lat temu Georginio Wijnaldum uczył się futbolu od Lecha Poznań, a zmieniał go na boisku Michał Janota. Teraz kręci ogórkami z Barcelony. Pięknie się ułożyła jego kariera. pic.twitter.com/ovKUbEmT2D
— Paweł Mogielnicki (@mogiel90) 7 maja 2019
Lucas Moura dobrze pamięta początki "katarskiego projektu" w Paryżu. Był jednym z pierwszych piłkarzy ściągniętych do nowego PSG. Sao Paulo dostało za niego aż 40 milionów euro. Z każdym rokiem grał coraz lepiej, w sezonie 2016/17 był gwiazdą. Ale latem 2017 z misją wygrania Ligi Mistrzów przyszli Neymar i Kylian Mbappe. I dla Lucasa zabrakło miejsca, czasami nawet na ławce.
– Miałem za sobą świetny sezon, byłem po Cavanim drugim najlepszym strzelcem, należałem do liderów ekipy. I nagle wyleciałem z kadry. Niewiele z tego rozumiałem. Ostatnie siedem miesięcy w Paryżu to był koszmar, najgorszy czas w moim życiu. Jedynym prezentem od życia były wtedy narodziny syna. W Spurs chcę udowodnić, że nadal coś potrafię – mówił po transferze do Tottenhamu. Kosztował niecałe 30 mln euro.
W Londynie odżył, ale też nie od razu. Błyszczy dopiero w tym sezonie, zwłaszcza pod nieobecność kontuzjowanego Harry'ego Kane'a. Pierwszego hat-tricka strzelił w kwietniowym meczu z Huddersfield. Ale ten drugi jest bez porównania ważniejszy. Przed Brazylijczykiem trzy gole w jednym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów strzelali tylko Alessandro del Piero, Ivica Olić, Robert Lewandowski i Cristiano Ronaldo.
Historia Moury w Tottenhamie ma jeszcze jeden kluczowy moment. W grudniu, w ostatniej kolejce fazy grupowej Spurs grali na wyjeździe z Barceloną. Długo przegrywali 0:1, ale w 71. minucie z ławki wszedł Lucas, a kwadrans później strzelił gola na 1:1. Gdyby nie ta bramka, Tottenham miałby punkt mniej od Interu Mediolan i nie wyszedłby w ogóle z grupy...
A Lucas Moura to taki piłkarz, którego sobie powinno kupić PSG na ważne momenty
— Paweł Wilkowicz (@wilkowicz) 8 maja 2019
2️⃣7️⃣ pic.twitter.com/L24KCBcTt8
— B/R Football (@brfootball) 8 maja 2019
19:00
Paris Saint-Germain/Aston Villa
19:00
Bayern Monachium/Inter Mediolan
19:00
Arsenal/Real Madrid
19:00
Barcelona/Borussia Dortmund
19:00
Zwycięzca SF 2