| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe
Kolumbijczyk Fernendo Gaviria (UAE-Team Emirates), ogłoszony zwycięzcą trzeciego etapu kolarskiego Giro d'Italia po dyskwalifikacji Wocha Elii Vivianiego, który pierwszy minął linię mety, nie czuje się triumfatorem etapu. – Byłem drugi – oświadczył w wywiadzie udzielonym po zakończeniu etapu.
– Tak to jest. Kto pierwszy przekroczy linię, jest zwycięzcą – wyjaśnił Kolumbijczyk, zwycięzca etapu kończącego się w Orbetello decyzją jury. Sędziowie uznali bowiem, że Viviani na ostatnich metrach zajechał drogę swemu rodakowi Matteo Moschettiemu (zajął ostatecznie czwarte miejsce) utrudniając mu finisz i przesunęli mistrza Italii na 51. miejsce. ostatnie w czołowej grupie.
– Dziś finiszowałem lepiej nie wczoraj, ale byłem drugi – dodał Gaviria. Powiedział także, że wysłał wiadomość do Vivianiego, z którym jeździł w drużynie Quick-Step (obecnie Deceuninck) w poprzednim sezonie. – Napisałem mu, że to on wygrał na szosie. Jury zadecydowało inaczej i nic nie możemy na to poradzić. Mam nadzieję, że Elia szybko wygra etap, bo na to zasługuje. Jest moim przyjacielem i świetnym kolarzem.
Kolumbijczyk, który nie ścigał się od wyścigu we Flandrii (7 kwietnia), przyznał, że nie jest jeszcze w najwyższej formie. – Jestem trochę w cieniu, ale zamierzam się rozwijać – zadeklarował. W przerwie między startami trenował między innymi na torze w rodzinnym kraju.
Jak oświadczył, ma nadzieję na kolejne, tym razem już "prawdziwe" zwycięstwo w tegorocznym Giro. – Dzisiejszy etap był skomplikowany, byliśmy w stresie, wiedzieliśmy, że na finiszu jest wiatr, ale na szczęście my na trasie nie musieliśmy zbytnio się wysilać – przyznał.
Były mistrz świata na torze wygrał w Orbetello swój piąty etap Giro, a siódmy w wielkich tourach. W ubiegłym roku był najszybszy na dwóch etapach Tour de France w pierwszym tygodniu Wielkiej Pętli.