W sobotę piłkarze Manchesteru City i Watfordu zmierzą się na Wembley w finale Pucharu Anglii. Mecz będzie najpewniej ostatnim występem w karierze Heurelho Gomesa. 38-letni były reprezentant Brazylii ma już plan na to, co będzie robił po zakończeniu przygody z futbolem. Chce zostać... pastorem.
– Otrzymałem powołanie od Boga i to pragnienie staje się coraz silniejsze w moim sercu – wyjaśnia Gomes w rozmowie z "Daily Mail". – Kiedy zaczynasz odczuwać coś takiego wiesz, że nadszedł twój czas – dodaje.
– Wiara zawsze była dla mnie ważna. Ma miejsce w moim sercu i moim życiu, ale nigdy wcześniej nie myślałem o niej tak dużo jak teraz. Wiem już, że to właśnie to czym chcę się zajmować po zakończeniu kariery – opowiada.
Po zakończeniu obecnego sezonu Gomes powróci do Brazylii, choć jak sam przyznaje, będzie podróżował po świecie i głosił ewangelię. – Bóg powie mi gdzie mam się udać. Najpierw jednak wrócę do Brazylii, bo chcę pobyć znów w "domu". Odwiedzę jednak różne kraje, bo chcę pomagać ludziom – przekonuje.
Brazylijczyk i jego Watford są sensacją obecnej edycji Pucharu Anglii. W finale grali tylko raz – w 1984 roku. W sobotę staną przed szansą na pierwsze w historii klubu trofeum.
Dla Gomesa, w przeszłości zawodnika Cruzeiro, PSV Eindhoven, Tottenhamu i Hoffenheim, finałowe starcie będzie ostatnim w karierze. – Tak na 99,9 procent – dodaje. – Mam oferty z kilku europejskich drużyn, ale nadszedł czas, by skończyć z grą – mówi.
Nie wiadomo jednak czy w sobotę... w ogóle zagra. Dotychczas to on bronił bramki Watfordu w meczach Pucharu Anglii, ale niewykluczone, że trener Javi Garcia postawi na pierwszego bramkarza "Szerszeni" Bena Fostera, który regularnie występował w meczach Premier League.
Początek sobotniego spotkania o godz. 18:00. Jeśli City wygra, zdobędzie czwarte po Tarczy Wspólnoty, Pucharze Ligi i mistrzostwie Anglii trofeum w sezonie.