Tata pracował w niemieckim klubie. Na korcie krzątały się jego córki. Jedna niewiele wyższa od siatki, druga przeszłaby pod taśmą. Starsza wyrosła na wiceliderkę rankingu WTA, wicemistrzynię Wimbledonu i mistrzynię Mastersa. Relacja z benefisu krakowianki w piątek (24 maja) od godz. 20:35 w TVP1, aplikacji mobilnej i TVPSPORT.PL.
– Tenis to było całe moje życie. Wszystko, co teraz mam, wszystko, co przeżyłam, wszędzie, gdzie byłam, czego doświadczyłam. To wszystko przez tenis. Tak otworzyła film dokumentalny Rad – wań – ska, mój mecz wyemitowany w TVP Sport tytułowa bohaterka. Wychowywała się na korcie, dorastała na nim, rodzinne relacje związała z tenisem, jej mężczyzną życia jest trener, najwspanialszych chwil doświadczała na korcie, a na świat i jego różnorodność patrzyła, przemieszczając się z turnieju na turniej. I tak podróż po karierze przeszła w podróż po jej życiu.
Kraków. Dom, dziadek i Kossak na ścianie
Pierwsze lata życia spędziła w Niemczech, ale urodziła się w Krakowie. Rocznik 1989, całkiem symboliczny. Kraków to rodzinne miasto. Tutaj toczyło się sportowe życie ojca Agnieszki, tenisisty KS Nadwiślan i łyżwiarza KS Krakowianki, wcześniej dziadka – hokeisty i trenera Cracovii, nauczyciela wychowania fizycznego, wychowawcy młodzieży.
Ojciec Agnieszki od kilku lat organizuje memoriał jej dziadka. Raz pokrywał się z finałem Rolanda Garrosa. Radwańska nie pudrowała, wolałaby jeszcze przebywać w Paryżu, a nie na kortach Wawelu. Wzięła wtedy dziką kartę do turnieju w Birmingham. Miała już jechać do Warszawy przygotowywać się do sezonu na kortach trawiastych i szybko pozbyć się z pamięci nieudanego występu we Francji. Ale opóźniła wyjazd. Nie mogłaby zawieść dziadka, nie poświęcić czasu, by wraz z ojcem krzewić o nim pamięć. Tak jak on kiedyś poświęcał czas jej, budząc się po nocach i oglądając mecze w Stanach Zjednoczonych, Australii. Wszędzie tam, gdzie zegarek wskazywał godzinę wyraźnie inną niż w rodzinnym Krakowie.
Miał dwa oczka w głowie. Dwie wnuczki, Agnieszkę i młodszą o półtora roku Urszulę. Obie na korcie, tylko kort powoli pochłaniał coraz większe sumy. Konieczne były drastyczne kroki, rozstanie z częścią majątku. – Zbierałem obrazy. Były tam różne Kossaki i płótna innych autorów. Zrobiliśmy rodzinną burzę mózgów i ustaliliśmy, że zbiory trzeba będzie trochę uszczuplić, żeby dziewczyny nadal mogły trenować i grać. Nigdy nie żałowałem – opowiadał niegdyś na łamach "Dziennika Polska". Ponoć, kiedy ściągał ze ściany obrazy, żeby sfinansować wyjazd wnuczek, mówił "kiedyś kupią sobie lepszy, cenniejszy".
Rodzice z Agnieszką i Urszulą jeździli po Europie Oplem Corsą dziadka. Na bilety lotnicze, co wyznała mama tenisistek, nie starczyło funduszy. W rozwoju kariery pomógł nie tylko Władysław Radwański. Cegiełkę – do budowy silnej pozycji Agnieszki w światowym tenisie, ale także Łukasza Kubota – dołożyli Ryszard Krauze i jego Prokom.
Gronau. Pierwsze dotknięcie i pokazowy powrót
Przed finałem Wimbledonu w 2012 roku gazeta "Westfälische Nachrichten" podawała, że Gronau trzyma kciuki za Agnieszkę Radwańską. Tam, w kilkudziesięciotysięcznym mieście w kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia, tenis na dobre ją pochłonął. Ojciec sióstr zabrał rodzinę, wyjechał do Niemiec i na przełomie lat 80. i 90. pracował jako trener w lokalnym klubie. Urszula nawet przyszła na świat za zachodnią granicą Polski. Córki od małego towarzyszyły ojcu na korcie. Wrócili do ojczyzny w 1995 roku. Zmieniło się otoczenie, trener pozostał ten sam.
Agnieszka wciąż marzyła o ataku na Top 10, kiedy jako nastolatka pojechała ponownie do Gronau. Wspomnienia odżywały. – Ula była wtedy niższa niż siatka na korcie, a Agnieszka ledwo ją przewyższała. Dostaliśmy zaproszenie, by zagrać pokazówkę, bo klub obchodzi właśnie swoje pięćdziesięciolecie. Mamy tam wielu przyjaciół i kibiców, więc zgodziliśmy się od razu – mówił w 2007 roku na łamach Sport.pl ojciec sióstr. Pokazowe spotkanie rozegrała z Angelique Kerber. W następnym sezonie osiągnęła pierwszy ćwierćfinał turnieju wielkoszlemowego.
Silny charakter taty wyznaczał pierwsze lata kariery. W tym samym filmie dokumentalnym Rad – wań – ska, mój mecz przywoływał wymowną anegdotę. Padał deszcz, kortowy kazał schodzić. Robert Radwański się sprzeciwił. Kiedy zdjęli siatkę, żeby siłą wypędzić jego i dziewczęta, wyciągnął swoją z bagażnika. Mówili, że to nie trenerka tylko treserka. Za upór i niezłomność w nagrodę 20-krotnie oglądał córkę wznoszącą trofea za wygrane turnieje w WTA. Za karę za taki charakter: rozstali się na drodze trenerskiej. Dwie silne osobowości, różnice zdań, coraz częstsze kłótnie. Wtedy, w 2012 roku, ojca zastąpił Tomasz Wiktorowski. W jego sztabie znalazł się Dawid Celt, dzisiaj mąż.
Warszawa. Pierwszy tytuł i drugi dom
Do stolicy Radwańska przeprowadziła się kilka lat temu. Na Mokotów. Na Ursynowie, między blokami, chowa się Szkoła Tenisa Tie Break. Na jej kortach 16-letnia Agnieszka w czerwcu 2005 roku wygrała pierwszy zawodowy turniej. Z pulą nagród 10 tys. dolarów. Przeskakując w drabince ze szczebla na szczebel bez kompleksów i bez straty seta. Turniej organizował Bernard Rejniak, a w domku klubowym zwanym "Ignasiówką" do dziś trzymają pamiątkowe tablice z drabinkami. Zdjęciami też się chwalą – zarówno Agnieszki, jak i Urszuli.
Pierwszy tytuł Radwańskiej obserwowało na żywo niemało dziennikarzy, co opisuje w swoich kronikach Tie Break. Ale o jej sukcesie, nikłym w porównaniu z późniejszymi wyczynami, nie było tak głośno jak o przyszłorocznym J&S Cup na Warszawiance. 17-latka, już z nazwiskiem rozsławionym juniorskim mistrzostwem Wimbledonu, dostała dziką kartę. I w pierwszej rundzie bez skrępowania wyrzuciła mistrzynię Rolanda Garrosa, rozstawioną z numerem szóstym Rosjankę Anastazję Myskinę. Doszła do ćwierćfinału.
Później Warszawę miała za port komunikacyjny. Ze światem i z mediami przy okazji konferencji prasowych. W stolicy wylądowała jako mistrzyni WTA Finals w Singapurze. Ale po Wimbledonie, tym najlepszym i najdłuższym, poleciała na Balice.
Londyn. Ukochany i bolesny Wimbledon
Czerwone truskawki z bitą śmietaną, nieskazitelna biel stroju i zieleń kortów trawiastych. Te kolory wielbicielce damskich torebek od początku przypadły do gustu. Co najważniejsze w jej karierze, wyjmując Singapur i Miami, działo się na Wimbledonie. Jako 16-latka, młodsza o dwa lata od niektórych w stawce, wygrała juniorski turniej. To było kilka tygodni po pierwszym zawodowym triumfie na Ursynowie. Rok później wróciła do Londynu już na seniorskie rozdanie. Debiutantka przedarła się do czwartej rudny. Zostało szesnaście najlepszych, a przegrana dopiero z Kim Clijsters, późniejszą półfinalistką, robiła za najlepszą rekomendację.
W 2012 roku grała tu mecz, który miał dać jej wszystko, przychylić tenisowego nieba. Pierwsze wielkoszlemowe mistrzostwo, numer jeden na świecie i jedyne (poza Pucharem Hopmana) zwycięstwo nad Sereną Williams. – To były najwspanialsze dwa tygodnie w mojej karierze, czekałam i ciężko pracowałam na nie całe życie. Myślę, że finał Wimbledonu jest marzeniem każdego tenisisty – powiedziała na konferencji prasowej. Ale łzy świadczyły, że chciała więcej. Zaczęła finałowy pojedynek podenerwowana. Potem wygrała seta. Jedynego w konfrontacjach z Sereną w turniejach Wielkiego Szlema bądź WTA.
Marzenie miało się ziścić za rok. Była od jego spełnienia może bliżej niż w sezonie 2012. Prowadziła 3:0 w trzecim secie półfinału z Sabine Lisicki, a w finale czekała Marion Bartoli, do tej pory wygodna rywalka (bilans 7-0). Nie wygrała. Musiała przejść nad tym do porządku dziennego. Radziła sobie z porażkami.
Singapur. Spakowana torba i wyłączony telewizor
Wimbledon był ostoją. W Ameryce Północnej mogło nie iść (przykład US Open), w orientalnej i arabskiej części touru, w Azji, potrafiła wygrywać. Często stawiać pozytywny akcent na zakończenie sezonu. Jedenaście z dwudziestu tytułów pochodzi stamtąd (licząc Stambuł), siedem z nich z ostatnich dwóch miesięcy turniejowego kalendarza. Najcenniejszy z pierwszego dnia listopada 2015 roku. Zdobyty w okolicznościach, które nadal wywołują ciarki. A wówczas wymagały matematycznej gimnastyki i pomocy Marii Szarapowej.
Po dwóch meczach i prawie całym secie trzeciego (musiała wygrać w dwóch setach z Simoną Halep) czuła, że może zbierać się do domu. A wtedy "ręka robi się luźniejsza, presja mniejsza", jak przyznała po latach. I smecz z bekhendu przedłużył wymianę przy 1-5 w tie breaku, zainicjował seryjne odrabianie strat. Jeszcze piłkę setową rozegrała kosmicznie. Ten fragment spotkania później sobie odtworzyła. Nie rejestrowała na bieżąco zdarzeń, po prostu grała. "Byłam w takim transie, że nie pamiętałam niektórych sytuacji". Poszłoby na marne, gdyby nie pomogła Maria Szarapowa.
Pod granatową sukienką udo owijał biały bandaż. Na nogi Radwańską stawiał fizjoterapeuta Jason Israelsohn. Przeprowadzał zabiegi dwa razy dziennie, takie zmęczenie sezonem odczuwała Agnieszka. A Tomasz Wiktorowski podczas coachingu w półfinałowym pojedynku z Garbine Muguruzą mówił: "sukces rodzi się w bólach".
Australijczyk nie zapomni tamtych dni do końca życia. Spakował już torbę, leżała w pokoju hotelowym. "Wystarczyło zasunąć zamek". Teraz wspomina: – Te sześć punktów to był jeden z najbardziej nadzwyczajnych pokazów tenisa, jaki widziałem podczas pracy z Agnieszką. Pamiętam jak po meczu upewniliśmy się, że wszystkie zaplanowane punkty związane z regeneracją zostały wykonane. Już w hotelu, kiedy poddawałem Agę zabiegom, postanowiliśmy włączyć mecz Szarapowa – Pennetta. Śmialiśmy się, że jak oglądamy, wynik robi się niekorzystny, i wyłączyliśmy telewizję. Zamiast oglądać, sprawdzaliśmy wynik na aplikacji WTA. Jestem pewny, że właśnie z tego powodu tak to się potoczyło, taki był rezultat – wraca do wydarzeń z Singapuru. Włączyli ponownie, żeby zobaczyć jak Masza wygrywa, a zwycięstwo nad Halep wreszcie oznacza awans.
Fizjoterapeuta był jak spowiednik. Czy to Israelsohn, czy Krzysztof Guzowski, który także wyciągał z tarapatów Radwańską. Wiedzieli o bólu każdego mięśnia, każdego ścięgna. Razem walczyli z czasem i anatomią, razem się śmiali. – Trudno wybrać jedną chwilę z tak długiej współpracy, która szczególnie utkwiła w pamięci. Doświadczaliśmy świetnych chwil przez większość dni, niewiele zdarzyło się kolacji, żebyśmy się nie śmiali do rozpuku. Ale gdybym musiał wybrać taki moment niezwiązany z tenisem, jeszcze długo nie zapomnę przyjazdu na wesele Agnieszki – odpowiada.
Jedno słowo, żeby opisać Radwańską? Według Israelsohna: – Pewna siebie.
Melbourne. Pod maską płonął ogień
Wimbledon był najbliższy sercu, Singapur najwznioślejszy, a Melbourne najregularniejsze. W Australii częściej niż w stolicy Wielkiej Brytanii osiągała przynajmniej etap ćwierćfinału. Czterokrotnie kończyła jako jedna z ośmiu najlepszych singlistek, dwukrotnie grała o finał.
W styczniu tego roku, na początku pierwszego sezonu bez Radwańskiej, Courtney Nguyen, udzieliła wywiadu TVP Sport. Przybliżała sylwetkę Agnieszki, takiej z dala od blasku fleszy i salki konferencyjnej. – Jest niesamowicie waleczna, lubi rywalizację. Karierę brała na poważnie. (…) Przez pokerową twarz na korcie czasami zapominałam, że pod maską wręcz płonie ogień – scharakteryzowała polską tenisistkę podczas Australian Open.
Naturę Radwańskiej potwierdzał słowami "Aga była taką tenisową introwertyczną" Wiktorowski w filmie dokumentalnym o swojej podopiecznej. Otoczyła się ludźmi, którym ufała. Zamknęła zespół, raz wpuściła do niego Martinę Navratilovą, ale nie na długo. Wymagała wiele od siebie i od sztabu. Nie tolerowała błędów. Swoich i otoczenia. Przez to stroniła od ryzyka.
– Nie chciała zepsuć piłki, nawet na treningu. Dlatego nie lubiła mocno, kiedy nie czuła, że może kontrolować uderzenie – umieściła esej na stronie WTA Navratilova niedługo po tym, jak Polka zakończyła karierę. Napisała coś jeszcze. – Na treningach nie robiła niczego wyjątkowego. (...) Zazwyczaj zawodnicy są najbardziej kreatywni, dysponują największą wyobraźnią na treningu. Wykonują wtedy zagrania, których nawet nie spróbowaliby w trakcie meczu. A Radwańska wręcz przeciwnie. W meczach posyłała uderzenia, których nigdy nie wykonała na treningu. Kiedy musiała, była najbardziej obdarzona wyobraźnią ze wszystkich tenisistek – dzieliła się spostrzeżeniami.
To, co błędnie można było brać za nudne, wyrażało powagę. Sposób, w jaki traktowała WTA i wynikające z uczestnictwa w tourze zobowiązania. – W życiu nie widziałam większej profesjonalistki. Kiedy o tym pomyślisz, oczywiście, hołubimy wielkoszlemowe mistrzynie, ale żeby sprzedać jako produkt marketingowy tour WTA, potrzebujemy takich postaci jak Aga, Caroline Wozniacki, Petra Kvitova. Na Adze zawsze mogliśmy polegać – dodała Nguyen.
Zielona Góra. Przedwczesne pożegnanie
Zakończyła karierę niespodziewanie. W środę po południu, 14 listopada. Bez hucznych zapowiedzi i zwołania konferencji prasowej. Dzieląc się informacją w pierwszej kolejności z kibicami. Byli jej wierni. Jej oficjalny fanklub nagrywał filmy, żeby przypomnieć: w czasie Australian Open nie ma spania. Organizował turnieje. Agnieszka doceniała ich starania, wyjazdy na rozgrywki. Po wspomnianym memoriale dziadka miała już wsiadać do samochodu, ale za cenę późniejszego przyjazdu do Warszawy przez kilkadziesiąt minut rozmawiała z członkami fanklubu.
Miała być niezbyt lubiana. Była tak bardzo, że kibice nieprzerwanie od 2011 do 2016 roku wybierali ją ulubioną tenisistką w WTA. Simonę Halep dwukrotnie, Marię Szarapową i Jelenę Dementiewą po jednym razie. Innych w 10-letniej historii plebiscytu takie wyróżnienie nie spotkało. Miała nie angażować się w meczach, gdzie na szali zamiast punktów i pieniędzy leżał sukces kraju. Tak bardzo, że od igrzysk w Londynie, za które jej się oberwało, w reprezentacji rozegrała tyle spotkań co siostry Williams razem wzięte. Tyle co Caroline Wozniacki, Maria Szarapowa i Wiktoria Azarenka po zsumowaniu.
Kiedy jedyny raz w historii Polki awansowały do 8-zespołowej elity Pucharu Federacji, z Hiszpankami zdobyła punkt w pierwszym pojedynku, w drugim i trzeci, decydujący razem z Alicją Rosolską w deblu. W reprezentacyjnych rozgrywkach brała udział przez dziesięć sezonów. Łącznie (w singlu i deblu) 42 zwycięstwa. Serena Williams: 16. Venus Williams: 25. Maria Szarapowa: 8.
Po raz ostatni w Zielonej Górze, w barażu o utrzymanie ze Szwajcarią. Bez świadomości, że to rozstanie z Pucharem Federacji. Później nie pozwalało zdrowie. Starała się pielęgnować i oszczędzać każdą część ciała. Bolały nie tylko poddane jeszcze na początku kariery operacjom dłoń i stopa. Bark, plecy – wszystko. Przyzwyczajała się do rezygnowania z udziału w turniejach. Przychodziło z coraz większą łatwością, a słuszność tych decyzji potwierdzał ból. Wyzwoliła się.
Kraków. Ten ostatni wtorek
Wtorki z rzadka bywają wyjątkowe w karierze tenisisty. Zwykle są dniem jeszcze pierwszych rund. Wyjątki zdarzają się cztery razy do roku, kiedy wypadają w drugim tygodniu turnieju wielkoszlemowego. Ale ten wtorek jest z goła inny niż wszystkie poprzednie Radwańskiej. Z rundą finałową. Ze zwycięstwem na oczach bratnich duszy, Caroline Wozniacki i Angelique Kerber. Bo przecież wygrała swoją karierę. A my możemy za to teraz ładnie podziękować.
Antoni Cichy
Następne
Holger Rune
1 - 2
R. Bautista Agut
Rebecca Sramkova
2 - 1
Linda Noskova
Amanda Anisimova
0 - 2
Ludmilla Samsonova
Carlos Alcaraz
2 - 0
Arthur Rinderknech
Tomas Etcheverry
0 - 2
Karen Khachanov
Mccartney Kessler
2 - 1
Katie Boulter
Aryna Sabalenka
2 - 1
Elena Rybakina
Alexander Bublik
2 - 0
Tomas Machac
Brandon Nakashima
1 - 2
Jack Draper
Magda Linette
2 - 0
Clara Tauson
Nishesh Basavareddy
9:00
B. Van De Zandschulp
Mariano Navone
9:00
Sebastian Ofner
Adam Walton
9:00
Brandon Holt
Veronika Kudermetova
9:00
Arantxa Rus
Caty McNally
9:00
Viktoria Azarenka
Jenson Brooksby
10:00
Kamil Majchrzak
Aleksandar Vukic
10:00
Jay Clarke
Hailey Baptiste
10:00
Yuan Yue
E. Cocciaretto
10:00
Emiliana Arango
Suzan Lamens
10:00
Hannah Klugman
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.