| Motorowe / Formuła 1

Niki Lauda. Ubezpieczenie na życie

Niki Lauda (fot. PAP)
Niki Lauda (fot. PAP)

Szczęście uważał za wroga człowieka, darł koty z dziadkiem i nie chciał być jak inne Laudy. Ze śmiercią ścigał się od 1976 roku. Dwa lata temu, 20 maja 2019 go dogoniła. Razem z Jamesem Huntem wspólnie ogląda zmagania w nowym sezonie. Drugim zupełnie bez jego udziału.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Hunt, crash (wypadek) i "Rush". Trzy słowa, melodyjna zbitka, która w angielskim streszcza życiorys Laudy. Oddają sedno sezonu 1976, grubej kreski, jaka przedzieliła karierę i życie Austriaka. Blizny odtąd nierozerwalnie przypominały: na to, co przed Nuerburgringiem i na to, co po Nuerburgringu. Wypadek, rywalizacja z brytyjskim zawadiaką i opowiadający o tym film, w Polsce znany pod tytułem "Wyścig" (org. Rush). A potem dwa przeszczepy nerek, przeszczep płuc i piekło większe niż Nuerburgring.

Chciał być nie-Laudą



Dziadek Hans Lauda był wiedeńskim magnatem, prawnikiem, pomagał odbudować kraj po II wojnie światowej. Ojciec Peter Lauda majątku dorobił się na papierach wartościowych. Niki rodzinnych tradycji nie zamierzał podtrzymywać. Prawił o nich wręcz z obrzydzeniem. – Bardzo szybko koncentrowałem się, żeby zostać nie-Laudą. A ten sport dla idiotów był najlepszą do tego drogą – przyznał. Zamiast zarabiać, pożyczał. Szedł do fortuny, ale na przekór rodzinie.

Dziadkowi nie krępował się w wieku 12 lat wygarnąć, że przyjął order od znielubionego burmistrza Wiednia, socjalisty Felixa Slavika. Oskarżył go w liście o podwójne standardy, a dziadek ten list odczytał na rodzinnej uroczystości. Ze szkołą Nikiemu też było nie po drodze. Za zdanie egzaminu z angielskiego dziadek obiecał mu mały samochód. Niki zdał, tylko nagroda nie dojechała.

Żeby jeździć, zapożyczył się. – Dołączyłem wtedy do Marcha i Maxa Mosley'a. Byłem nieznanym kierowcą, który mógł podreperować ich budżet. Sponsorował mnie austriacki bank. Dotarło to do rady nadzorczej, a mój głupi dziadek doprowadził do zaniechania tego! Więc poszedłem do innego banku, a on wtedy powiedział "co się stanie, jeśli zginiesz?" No to zabezpieczyłem pożyczkę ubezpieczeniem na życie. Umieściłem logo ubezpieczyciela na kasku i tak wybrnąłem z bałaganu, w który wplątał mnie dziadek – charakteryzował trudne relacje.

Tak nie wolno, to Ferrari!



Do czerwonego bolidu Ferrari wsiadł w 1974 roku. Przez trzy poprzednie sezony punkty zdobył raz. Jeździł w Marlboro-BRM i powtarzał wszystkim w małym biurze w Salzburgu "tylko nie zapomnijcie mi powiedzieć, gdyby zadzwonili z Ferrari". Pewnego wtorku wszedł, a sekretarka przywitała go słowami "zadzwonili z Ferrari". Posądzał ją o żarty. Nie żartowała. Oddzwonił, pojechał do Maranello i zapytał, dlaczego go chcą. "Ponieważ wyprzedzasz Ickxa, jesteś nieznany i nikt nie wie, dlaczego jesteś taki szybki" – usłyszał od samego il Commendatore, wielkiego Enzo Ferrari.

Wszedł do stajni buńczucznie. Czarny rumak w logo w ogóle go nie krygował. Bolid uznał za słaby, to wypalił prosto z mostu, że są zbyt wolni. – Pamiętam, bolid z 1974 roku nie był konkurencyjny. (...) Powiedziałem Piero Ferrariemu "ten samochód jest gówniany, podsterowny". Odpowiedział: "tak nie wolno, to Ferrari!" "Powiedz Staremu Człowiekowi (przyp. –Old Man), że moim zdaniem ten samochód nie jest dobry, źle skręca, nie ma balansu". Z Syberii wrócił Forghieri (przyp. – dyrektor techniczny). Uznaliśmy, że można pojechać pół sekundy szybciej. Piero skomentował "to bardzo odważne. Jeśli tak mówisz, to teraz to zrób". Forghieri naprawił geometrię, ja pojechałem 0,8 sekundy szybciej – opisywał.

Od tego momentu Enzo Ferrari mu ufał. W pierwszym sezonie przywiózł dwa zwycięstwa i czwarte miejsce w klasyfikacji kierowców. W drugim przywrócił Ferrari dawny blask. Po 11 latach znów mieli mistrza świata. Trzeci sezon trwał jak marzenie (pięć zwycięstw w dziewięciu wyścigach). Do 1 sierpnia.

Niki Lauda w Ferrari w 1974 rok (fot. gettyimages)
Niki Lauda w Ferrari w 1974 rok (fot. gettyimages)
Verstappen na dłużej w Red Bullu. Kiedy wygasają umowy kierowców?

Czytaj też

Max Verstappen, Lewis Hamilton... jak wygląda sytuacja kontraktowa kierowców F1? (fot. Getty)

Verstappen na dłużej w Red Bullu. Kiedy wygasają umowy kierowców?

"Szczęście jest twoim wrogiem"

Jego słowa poparte bliznami mogły przyprawić o dreszcze. – Wielu ludzi krytykuje Formułę 1, że to zbędne ryzyko. Ale czym byłoby nasze życie, gdybyśmy robili tylko to co konieczne? – mówił. W filmie "Wyścig" z ust grającego go aktora padł drastyczny cytat "akceptuję to, że za każdym razem kiedy wsiadam do samochodu, mam 20 procent szansy, by zginąć".

Igrał ze śmiercią, wszyscy kierowcy wtedy igrali. Nie tak bardzo jak w scenariuszu. Ale niebezpieczeństwo było realne. Brytyjski profesor Kevin McConway z The Open University wyliczył: w tamtych dniach, kiedy ścigali się Lauda i Hunt, szansa śmierci w czasie weekendu Grand Prix wynosiła 0,35 procent. Przy pełnym roku wzrastała do 4,4 procent. Statystycznie, jeden na 23 nie powinien minąć mety sezonu...

W 1976 roku 22 kierowców przejechało przynajmniej 10 wyścigów (kalendarz zawierał 16 rund). Jeszcze 13 uczestniczyło w więcej niż jednym Grand Prix, w sumie na starcie stanęło ponad 50. "Szczęście jest twoim wrogiem" – upierał się Lauda. Ale on miał potworne szczęście. Za kierownicą bolidów życie tracił ktoś w 1973, 1974, 1975, 1977, 1978. Niekiedy świat F1 żałobę przeżywał dwukrotnie. Tylko w 1976 taniec śmierci nikogo nie porwał. Pytanie retoryczne, na kogo zastawił wtedy sidła.

Szczęście cię osłabia. Wprowadza do myśli zwątpienie. Nagle masz coś do stracenia – brzmi dalej cytat Laudy. On miał do stracenia najwięcej.

Jak Feniks... chcesz wrócić? Tak.



Już nigdy Nordschleife nie zabrzmiało tak samo. Ponad 22-kilometrowa pętla toru Nuerburgring otoczona aurą tajemniczości, grozy i lasami, za którymi widać zamek. 160 zakrętów. Zielone Piekło, cmentarz F1. Rok wcześniej Lauda jako jedyny w historii wykręcił tu czas kółka poniżej 7 minut. 1 sierpnia 1976 roku padał deszcz. Jechał właśnie drugie okrążenie Grand Prix Niemiec, nieco wcześniej zmienił opony. Wypadł z toru, uderzył w bandę, odbił się i wtoczył na tor. Bolid zaczął niknąć w płomieniach, on cierpiał uwięziony. Bez kasku, spadł, odsłaniając twarz. Trujące opary wtargnęły do płuc.

Pierwsi ratowali go kierowcy, na których drodze stanęła trawiona ogniem maszyna. A Lauda "siedział w środku ogniska. Przypuszczam, że zabrało nam około minuty, nim odpięliśmy pasy. W międzyczasie [Harald] Ertl wydobył skądś gaśnicę" – relacjonował Guy Edwards, jeden z tych, którzy porzucili myśl o wyniku, żeby ratować Austriaka. – Przez większość czasu był przytomny. Mówił: "wyciągnijcie mnie".

Z popaloną twarzą i rękoma, spalonym prawym uchem, zniszczonymi płucami, złamanym obojczykiem trafił do szpitala. Na oddział intensywnej terapii przyjechał ksiądz. Udzielił mu ostatniego namaszczenia. Lauda był tego świadom. I wcale nie pałał radością. – Powtarzałem sobie, skoro chce, niech będzie, ale ja nie kończę – zwierzył się Newsday, kiedy jako tako doszedł do siebie. Rekonstrukcje twarzy ograniczył do powiek. Resztę, w tym pozbawioną włosów prawą stronę głowy, maskowała czerwona czapeczka.

Verstappen na dłużej w Red Bullu. Kiedy wygasają umowy kierowców?

Czytaj też

Max Verstappen, Lewis Hamilton... jak wygląda sytuacja kontraktowa kierowców F1? (fot. Getty)

Verstappen na dłużej w Red Bullu. Kiedy wygasają umowy kierowców?

"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"

Czytaj też

6 lutego 2021 roku minęło 10 lat od wypadku w Ronde di Andora, w którym uczestniczył Robert Kubica (fot. Getty/PAP/EPA)

"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"

Kiedy podniósł się z łóżka, myślał o jednym. Sześć tygodni później już gnał bolidem. Tak na to patrzył z perspektywy czasu: – Pytałem siebie "chcesz wrócić?" Powiedziałem sobie "tak", wiedziałem, co robię. Znałem niebezpieczeństwo. I wtedy zacząłem się przygotowywać na Monzę. Było ciężko. W piątek nie byłem w stanie pojechać, nie potrafiłem przezwyciężyć strachu. Powracał do mnie wypadek. Wróciłem w sobotę. Wsiadałem do bolidu bardziej zrelaksowany. Pozwoliłem presji, żeby ze mnie zeszła. Znów wszystko zaczynało działać. Myślę, że pół roku później jeździłem już jak przed wypadkiem. Trochę czasu to zabrało.

Wrócił ścigać się z Jamesem Huntem i marzeniami o drugim tytule mistrza świata. Ale podczas ostatniego Grand Prix na Fuji też padało. Tak jak na Nuerburgringu. Lauda opamiętał się. Hunt pojechał i został mistrzem. O punkt. – To nie była trudna decyzja. Tor płynął. Tak bardzo padało, że nikt nie mógł jechać. Przez dwie godziny nic się nie działo. A potem przyszedł mały Japończyk i powiedział: zaczynamy wyścig, jest czas telewizyjny, a o szóstej robi się ciemno. Patrzę, tor pływa jak wcześniej. Czemu, do cholery, chcecie nas wysyłać do jazdy? Wtedy to była dla mnie kompletna głupota. Czterech innych ludzi razem ze mną nie pojechało. James pojechał i zdobył mistrzostwo, nie ma problemu – mówił Grahamowi Bensingerowi. Rok później po raz drugi był najlepszym kierowcą świata. Brytyjczyk w McLarenie piąty. Razem dotrwali do sezonu 1979 (Austriak wrócił jeszcze w sezonie 1982, a w 1984 sięgnął po trzecie mistrzostwo).

Hunt określił decyzję Laudy o wycofaniu jednoznacznie: akt odwagi.

Mozart i Sallieri Formuły 1



To była rywalizacja marzeń, taka jakiej pragnie każdy scenarzysta, pisarz. Ludzie z dwóch światów. Bawidamek (przez dwa tygodnie w Tokio miał przespać się z 33 stewardessami British Airways), zawadiaka, hedonista kontra do bólu praktyczny, rzeczowy, skoncentrowany na ściganiu. McLaren kontra Ferrari. Bożyszcze kobiet kontra brzydal. Po prostu James Hunt kontra Niki Lauda. Wizję ich relacji w popkulturze nakreślił film "Wyścig". Przerysowując, jak w Amadeuszu opowiadającym o rywalizacji kompozytorów Wolfganga Amadeusza Mozarta i Antonio Salieriego.

Nie było między nimi wrogości. – Mieliśmy miłe relacje, darzyliśmy się szacunkiem. Ufaliśmy sobie. Nie zepchnąłby cię z drogi, a wtedy to było ważne – nie tworzył mitycznych realiów Lauda. Po sezonie 1976 powiedział Huntowi "cieszę się, że to ty zostałeś mistrzem, a nie ktoś inny".

Kiedyś Austriak rzucił, że dzisiaj w F1 zarabia się 10 razy więcej, a nie występuje już takie ryzyko, jakie im towarzyszyło. Jechali po bandzie, także poza torem. Brytyjczyk stał się ikoną tego stylu. Różnili się z kierowcą Ferrari. A może uzupełniali. – Miał wspaniałą osobowość, był zabawny. Był człowiekiem, którego nigdy nie zapomnisz, jeśli go znałeś. Mawiam, że jest niewielu ludzi, którzy wciąż są żywi. Nawet jeśli odeszli wiele lat temu. O niektórych po prostu się zapomina, ale o takich jak Hunt, którzy stanowili cząstkę mojego życia... Dla mnie on wciąż żyje – wspominał rywala.

Raz nawet spędzili noc u Hunta. Mówiąc to Johnowi Hiscockowi, Lauda puścił oko: "Ale nie sami. Byliśmy we czworo".

Trzykrotny mistrz świata pomagał przy pracach nad filmem. Musiał opowiedzieć to, co zapamiętał z sezonu 1976. Ekranizacja go nie zawiodła. – Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten film, powiedziałem: o cholera, to naprawdę ja! – docenił pracę reżysera Rona Howarda. Żałował jednego. Że "Wyścigu" nie obejrzał z Huntem. "Szkoda, że nie ma go tutaj. Chciałbym, żeby zobaczył ten film. Na pewno by mu się spodobał".

"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"

Czytaj też

6 lutego 2021 roku minęło 10 lat od wypadku w Ronde di Andora, w którym uczestniczył Robert Kubica (fot. Getty/PAP/EPA)

"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"

Niki Lauda (fot. Getty)
Niki Lauda (fot. Getty)
James Hunt i Niki Lauda. Rywale, ale nie wrogowie (fot. Gettyimages)
James Hunt i Niki Lauda. Rywale, ale nie wrogowie (fot. Gettyimages)
Zobacz też
F1 przenosi się za ocean. Kiedy i o której GP Kanady?
F1 przenosi się za ocean. Kiedy i o której GP Kanady? (fot. Getty)

F1 przenosi się za ocean. Kiedy i o której GP Kanady?

| Motorowe / Formuła 1 
Kiedy kolejny wyścig Formuły 1? Sprawdź terminarz sezonu 2025
Terminarz wyścigów F1 na 2025 rok. Kiedy wyścigi Formuły 1? Sprawdź kalendarz

Kiedy kolejny wyścig Formuły 1? Sprawdź terminarz sezonu 2025

| Motorowe / Formuła 1 
Piastri odjechał Norrisowi. Sprawdź klasyfikację F1 po GP Hiszpanii
F1: klasyfikacja generalna Formuły 1 w sezonie 2025 [AKTUALIZACJA]

Piastri odjechał Norrisowi. Sprawdź klasyfikację F1 po GP Hiszpanii

| Motorowe / Formuła 1 
Robert Lewandowski zakończył wyścig Formuły 1!
McLareny najlepsze, a Robert Lewandowski z ważną rolą podczas wyścigu (fot. Getty Images)

Robert Lewandowski zakończył wyścig Formuły 1!

| Motorowe / Formuła 1 
Czas na GP Hiszpanii 2025. Kiedy najbliższy wyścig F1?
Czas na GP Hiszpanii 2025. Kiedy najbliższy wyścig F1? (fot. Getty)

Czas na GP Hiszpanii 2025. Kiedy najbliższy wyścig F1?

| Motorowe / Formuła 1 
Polecane
Najnowsze
"Szpiedzy" z reprezentacją Polski, czyli "intelektualna rozrywka" piłkarzy
"Szpiedzy" z reprezentacją Polski, czyli "intelektualna rozrywka" piłkarzy
Robert Błoński
Robert Błoński
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Piłkarze reprezentacji Polski zmagali się z ciemnością (fot. Mateusz Miga).
Znamy szczegóły pożegnania Grosickiego. Będzie kapitanem!
Kamil Grosicki rozegra pożegnalny mecz w reprezentacji Polski przeciwko Mołdawii (fot: Getty)
nowe
Znamy szczegóły pożegnania Grosickiego. Będzie kapitanem!
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Pierwszy taki trening kadry! Probierz ma powody do radości
Reprezentacja Polski przygotowuje się w Katowicach do spotkań z Mołdawią oraz Finlandią (fot: PAP)
Pierwszy taki trening kadry! Probierz ma powody do radości
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Lazio i inne wielkie kluby zainteresowane gwiazdą Jagiellonii!
Pululu trafi do Serie A? (Fot. Getty Images)
polecamy
Lazio i inne wielkie kluby zainteresowane gwiazdą Jagiellonii!
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
Chelsea chce reprezententa! Ekstraklasowicz zrezygnuje z wielkiej kasy?!
Bright Ede może trafić do wielkiego klubu. Warunek jest jednak jeden (fot. PAP).
polecamy
Chelsea chce reprezententa! Ekstraklasowicz zrezygnuje z wielkiej kasy?!
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Zero minut kadrowiczki. Mamy pierwszą odpowiedź co do Euro?
Aleksandra Zaremba (fot. Getty Images)
Zero minut kadrowiczki. Mamy pierwszą odpowiedź co do Euro?
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Pożegnanie bez "Lewego". Grosicki odliczył 9 sekund, zanim zabrał głos
Wojciech Szczęsny, Kamil Grosicki i Robert Lewandowski (fot. PAP)
Pożegnanie bez "Lewego". Grosicki odliczył 9 sekund, zanim zabrał głos
fot. Tomasz Markowski
Mateusz Miga
Do góry