Przejdź do pełnej wersji artykułu

Pożegnanie legendy. "Nikt nie będzie Was kochał bardziej..."

Daniele de Rossi (Fot. Getty) Daniele de Rossi (Fot. Getty)

"Dlaczego jesteś szczęśliwy? Bo mam koszulkę Romy". W niedzielę Daniele De Rossi założy ją po raz 616. Czyli po raz ostatni w karierze. Pożegnanie z kibicami zaczął już w sobotę od listu z podziękowaniami.

Z awansem do LM, ale bez brody? Dwa cele Piątka

Nie wygrał Ligi Mistrzów, nie został nawet mistrzem swojego kraju, o Złotej Piłce nie ma mowy. Trwał w drużynie, która o finał europejskich rozgrywek grała dopiero w zeszłym roku. Kiedy było mu dużo bliżej do końca rzymskiej przygody. A teraz z Rzymem się żegna. Wzruszony dziękuje, choć to jemu kibice AS Romy będą dozgonnie wdzięczni.

I chyba nikt kariery De Rossiego nie opisze lepiej niż on sam. Pomijając wszystkie liczby poza jedną – występów w koszulce, o której założeniu marzył od dziecka. Taka jest definicja jego piłkarskiego życia, które jeszcze się nie kończy tylko gaśnie. Od dziecka Roma – najpierw w marzeniach, potem na murawie. Żeby te marzenia zrealizować, harował w juniorskich czasach w Ostii Mare. Aż w wieku 17 lat wypatrzyli go I Giallorossi. I już został na 19 długich lat w ukochanym klubie.

Nie przyszłoby mu do głowy, kiedy przywdział pierwszy raz koszulkę Romy, że zostanie jej legendą. Że zagra ponad 600 spotkań. Że to nikt inny tylko on przejmie kapitańską schedę po Francesco Tottim. Że któregoś dnia zastąpi go na boisku w finale mistrzostw świata, a potem wykorzysta jedną z pięciu jedenastek. Że numer "16" za jego sprawę zacznie symbolizować wojownika, gladiatora, piłkarza, który gryzie trawę.

Daniele de Rossi (fot. Getty) Daniele de Rossi (fot. Getty)

Pożegnalny list Daniele De Rossiego:

Dlaczego się cieszysz gościu?
Bo jestem szczęśliwy!
Ale dlaczego jesteś szczęśliwy?
Bo mam koszulkę Romy!
Ale nie jest podróbką?
Nie! I moja ciocia wyszyła cyfry!
A co, jeśli powiedziałbym ci, że wyrośniesz i założysz tę koszulkę więcej niż 600 razy?
Powiedziałbym, że nawet raz to będzie więcej niż wystarczająco!

Kiedy patrzę na to moje zdjęcie, kiedy byłem chłopcem, na zdjęcie, który każdy dobrze już zna, uświadamiam sobie, jak wielkie miałem szczęście. Szczęście, którego nigdy nie przyjmowałem za pewnik. I wreszcie szczęście, za które nigdy nie będę wystarczająco wdzięczny. Za mną długa podróż, intensywna i pełna zdarzeń, ale zawsze podszyta miłością, którą darzę ten klub.

Nie chcę jednak pozostawić tej wdzięczności bez słów. Kiedy piszę "dziękuję" to nie są abstrakcyjne uczucia i emocje, które przychodzą mi na myśl. To konkretne twarze i głosy tych wszystkich, których spotykałem na swojej drodze.

Proszę, pozwólcie mi podziękować każdemu, kogo poznałem w Romie.

Rodzinie Sensich i Prezesowi Pallottcie.

Wszystkim kobietom i mężczyznom, z którymi pracowałem i pracuję w Trigorii.

Trenerom, którzy mnie ukształtowali. Wszyscy, bez wyjątku, nauczyli mnie czegoś ważnego.

Służbie medycznej, która zawsze o mnie dbała. I Damiano, bez którego na pewno zaliczyłbym o kilka mniej spotkań dla tego klubu.

Moim kolegom z drużyny – to część tej pracy, która zawsze sprawiała mi największą przyjemność – oni są moją rodziną. Te codzienne rytuały, te chwile w szatni w Trigorii, tego będzie mi brakowało najbardziej.

Bruno, który dostrzegł we mnie coś wyjątkowego i wprowadził mnie do fantastycznej akademii klubu. To było wtedy, pewnego ranka w sierpniu, kiedy pierwszy raz poznałem Simone i Mancio. Od tej chwili zostaliśmy przyjaciółmi i zostaniemy nimi do końca życia.

Dziękuję ci, Davide, wiem, że będziesz przy mnie także do końca mojego życia.

Daniele de Rossi i Niccolo Zaniolo (fot. Getty)

Dziękuję ci, Francesco. Opaskę kapitańską, którą zakładałem, odziedziczyłem po bracie, po wielkim kapitanie i najbardziej niezwykłym piłkarzu, jaki kiedykolwiek na moich oczach założył tę koszulkę. Nie każdy może grać u boku idola przez 16 lat. A teraz, z szacunkiem, przekazuję tę opaskę Alessandro. Kolejnemu bratu, który wiem, że jest równie godny tego wyróżnienia.

Dziękuję wam, mamo i tato, że przekazaliście mi dwie wartości, które wyznawałem każdego dnia: nigdy nie rób innym tego, czego nie chciałbyś, żeby zrobili tobie. I zawsze podaj pomocną dłoń tym, którzy znajdą się w tarapatach.

Dziękuję Ostii. Jej ludziom i wybrzeżu. Pomogłaś wychować mnie, kiedy byłem dzieckiem, dałaś mi kopa, kiedy byłem nastolatkiem, i powitałaś mnie z powrotem, kiedy jestem dorosły.

Dziękuję także tym, którzy mnie wspierali i cierpieli ze mną w murach naszego domu: bez Gai, Olivii, Noah, a przede wszystkim Sary byłbym dzisiaj połową tego człowieka, którym jestem.

Dziękuję każdemu z kibiców Romy, moi kibice. Przynajmniej dzisiaj pozwolę sobie nazwać was "moimi fanami", ponieważ byłem jednym z was tam, na murawie, a miłość, którą zawsze mi okazywaliście, pomogła mi kroczyć dalej. Jesteście powodem, dla którego wybrałem to miasto, to życie raz po raz. W niedzielę po raz 616. dokonam tego wyboru, słusznego wyboru.

Kilka lat temu, 26 maja stał się dniem, w którym pomyśleliśmy, że już nigdy nie będziemy mogli się uśmiechnąć. Myślałem tak samo, aż zobaczyłem u jednego z fanów wytatuowane słowa "27 maja 2013, a wiatr wciąż wieje". Nie znam właściciela tego tatuażu, ale wiem, że wiatr wciąż będzie wiał tego 27 maja. Nigdy nie czułem waszej miłości tak jak w ostatnich dniach. Przytłoczyła mnie i dotknęła. Nigdy nie widziałem was tak bardzo zjednoczonych jak z tego powodu. Ale teraz najpiękniejszy prezent, jaki możecie mi podarować, to wyzbyć się tego bólu i złości wobec jednej ze stron, i na nowo zacząć w pełni wspierać sprawę, na której wszystkim nam zależy, sprawę, która jest ważniejsza od kogokolwiek i czegokolwiek – Romę.

Nikt nigdy będzie Was bardziej kochać niż ja.

Do zobaczenia wkrótce,
Daniele De Rossi

Nigdy nie był mistrzem kraju. Puchar Włoch zdobył dwukrotnie. Za cenę medali, jakie oferowały inne zespoły, zdobył to, o czym nie śmiał marzyć w dzieciństwie. Został legendą klubu, w którym chciał zagrać choćby jeden mecz.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także