W 2012 roku Andrew Robertson zdecydował się na niezwykły krok. Za pośrednictwem Twittera poinformował świat, że nie ma pieniędzy i szuka pracy. Wczoraj z Liverpoolem wygrał Ligę Mistrzów.
Życie różnie plecie i tak było w przypadku Robertsona. Szkot jest wychowankiem Celtiku Glasgow, ale w wieku 15 lat został na lodzie. W Celtiku uznano, że nie zrobi kariery i nie zaproponowano mu dalszej współpracy.
Robertson trafił do amatorskiego klubu Queens Park i powoli zaczął godzić się z tym, że nigdy nie zostanie profesjonalnym piłkarzem. W wieku 18 lat był już mocno sfrustrowany swoją sytuacją i desperacko szukał pracy. Nie miał zamiaru kryć się ze swoimi problemami i napisał o tym na Twitterze.
life at this age is rubbish with no money #needajob
— Andrew Robertson (@andrewrobertso5) 18 sierpnia 2012
W wolnym tłumaczeniu moglibyśmy przyjąć, że oznacza to: "W tym wieku życie nie ma sensu jeśli nie masz kasy. Potrzebuję pracy". Jeśli masz 18 lat i grasz w amatorskim klubie to normalne, że zaczynasz szukać pracy dzięki której będziesz mógł się usamodzielnić. Robertson nie mógł wtedy narzekać na nadmiar wolnego czasu, bo równocześnie studiował, a futbol powoli schodził na dalszy plan.
W sezonie 2012/13 coś się jednak zmieniło. Robertson awansował jednak do pierwszej drużyny Queens Park. Rozegrał 40 meczów i pomógł drużynie w wywalczeniu trzeciego miejsca w trzeciej lidze szkockiej. I wtedy się zaczęło. Co ciekawe, Robertsonowi pomógł... Lech Poznań.
Dundee United szukało tego lata nowego lewego obrońcy, bo Szkoci właśnie stracili Barry’ego Douglasa, który podpisał dwuletni kontrakt z Kolejorzem. Długo nie szukali, a poszli w wypracowanym kierunku. W 2010 Douglas trafił do Dundee z Queens Park, więc i tym razem powtórzono ten manewr. Przy okazji między klubami doszło do sporych waśni, bo Dundee próbowało wykręcić się od opłat solidarnościowych wobec Queens Park powołując się na amatorski status tego klubu.
Ostatecznie obie strony doszły do porozumienia w kwestii obu transferów, a Queens Park później zarabiało na kolejnych transferach Robertsona, gdy ten szedł coraz wyżej.
Teraz jest na szczycie, a jego wpis z 2012 roku to dobry przykład na to, że nigdy nie warto się poddawać. Marzenia są po to, by je spełniać, a w futbolu... wszystko jest możliwe.