| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn
Środowy wyjazdowy mecz z Kosowem może w dużym stopniu przybliżyć polskich piłkarzy ręcznych do awansu na mistrzostwa Europy 2020. Biało-czerwoni będą zdecydowanym faworytem starcia. Trudno jednak, by było inaczej, skoro kosowską reprezentację tworzą amatorzy. – Z gry żyje u nas dwóch zawodników. Reszta łączy treningi z pracą – wyjaśnia trener Taip Ramadani. Wśród rywali znajdziemy kelnera, dziennikarza i pracowników biurowych i fizycznych. Transmisja w TVP Sport, na TVPSPORT.PL i w aplikacji od godz. 19:50.
Sam Ramadani szuka na co dzień graczy z kosowskimi korzeniami i próbuje namówić ich do gry w drużynie. W taki sposób ściągnął do reprezentacji choćby Endrita Abdullahiego, który w styczniu zeszłego roku podczas turnieju kwalifikacyjnego do mistrzostw świata rzucił Polakom sześć goli.
Sytuacja bez wyjścia
Każdy pozyskany zawodnik jest dla Ramadaniego bezcenny. W Kosowie funkcjonuje zaledwie 18 klubów piłki ręcznej. To daje około 300 graczy, spośród których tworzone są reprezentacje – ta seniorów oraz młodzieżowe i juniorskie. Gdy któregoś z zawodników z gry wyłączą problemy zdrowotne lub terminy spotkań kadr pokryją się, selekcjonerzy mają niemały ból głowy.
Tak było w październiku zeszłego roku przy okazji meczu z Polską w Ostrowcu Świętokrzyskim. Ramadani nie mógł wtedy skorzystać z graczy z reprezentacji U20 i U18, bo ci rozgrywali spotkania w swoich kategoriach wiekowych. Skończyło się wynikiem 13:37.
– Dla tak małego kraju jak nasz to sytuacja bez wyjścia. Przepraszam polskich kibiców, że nie zapewniliśmy im emocjonującego spotkania. Nie pokazaliśmy tego, na co nas stać. Nie chcę nic odbierać Polakom, bo zagrali świetny taktycznie mecz i doskonale wykorzystali nasze problemy. My, by rzucić te 13 bramek, musieliśmy się bardzo napracować – mówił.
Dla Polaków oba wspomniane spotkania z Kosowem również były trudnym czasem, bo kadra uczyła się nowej rzeczywistości, w której brakowało liderów sprzed lat – Karola Bieleckiego, Krzysztofa Lijewskiego czy Michała Jureckiego. Ówczesny selekcjoner Piotr Przybecki budował drużynę od podstaw. Mimo to wciąż nie dało się porównać tego do problemów, z którymi zmaga się Ramadani.
– Wiem, że jesteście w trakcie wymiany pokoleniowej i straciliście wiele gwiazd, ale wciąż macie ludzi, którzy mogą grać w kadrze. U nas nie ma takich możliwości. W Ostrowcu w drugiej linii musiałem wystawić skrzydłowych i kołowego. Dlaczego? Bo nie mamy żadnych, ale to żadnych rezerw – tłumaczył.
Z pracy na trening
To realia kosowskiej piłki ręcznej. Ramadani od podjął się pracy z kadrą napotyka problemy na każdym kroku. – Nasz zespół to tak naprawdę to, co zastaliśmy na miejscu po powstaniu kraju. Brakuje nam odpowiedniej infrastruktury. Ta, która jest, jest całkowicie przestarzała. Z takim zapleczem nie można walczyć nawet ze średniakami – opowiadał.
Brak odpowiednich warunków to nie jedyna przeszkoda. Kolejną jest brak funduszy, który zmusza zawodników do łączenia gry z regularną pracą.
– Pieniądze, które dostają za grę w klubach są tak marne, że nie byliby za nie w stanie wyżyć. Dlatego pracują. Mamy w zespole kelnera, dziennikarza czy pracowników biurowych. Są też ci pracujący fizycznie. Rano idą do pracy, wykonują ciężkie zawody, a wieczorem przychodzą na trening reprezentacji – zmęczeni i nieskoncentrowani na zajęciach. Przez to nie są też tak dobrze przygotowani fizycznie. Wszyscy mogli zobaczyć jak bardzo odstawaliśmy od Polaków – podkreślał w październiku.
Nadzieja w emigracji
W jego drużynie tylko dwóch graczy to zawodowcy. Obaj występują za granicą i obaj po raz pierwszy w życiu przyjechali do Kosowa... na zgrupowanie kadry. To zresztą norma. W zespole nie brakuje zawodników, którzy urodzili się i wychowali w Niemczech czy Szwecji. Sam Ramadani większość życia spędził w Australii. Tam w latach 70. wyemigrowali jego rodzice. Z reprezentacją Kangurów grał później m.in. na igrzyskach w Sydney.
Jesienią opowiadał o tym, że marzy, by młodzi kosowscy szczypiorniści decydowali się na jak najszybszy wyjazd do zagranicznych klubów. Dla reprezentacji byłaby to bowiem szansa na rozwój i dogonienie europejskich średniaków. – Ci chłopcy mają niemały talent, ale muszą jak najwięcej grać z silnymi rywalami, bo tylko w ten sposób podniosą swój poziom. Wtedy wychodząc na mecz z takim rywalem jak Polska nie będą przestraszeni – mówił. – Jeśli w czerwcu nie będziemy mieli kontuzji, to wierzę, że w domu przy wsparciu kibiców przyciśniemy was i może nawet pokusimy się o zwycięstwo – dodawał.
Izraelskie przestrogi
Od tamtego spotkania minęło ponad siedem miesięcy, a Kosowianie rozegrali jeszcze trzy mecze w eliminacjach Euro 2020. Kilka dni po meczu w Polsce przegrali u siebie z Niemcami 14:30, ale w kwietniu niespodziewanie pokonali na własnym gruncie Izrael, który przecież jesienią sensacyjnie wygrał z biało-czerwonymi w Tel Awiwie.
– To powinna być dla nas przestroga, że nie można nikogo lekceważyć. Taką przestrogą było już zresztą spotkanie w Izraelu. Każde, choćby małe odpuszczenie w kwestii mentalnej przynosi później opłakane skutki. Nie możemy się koncentrować na tym, z kim gramy, ale na tym, o co gramy. Naszym celem jest zwycięstwo i awans na mistrzostwa Europy – podkreślał w rozmowie z TVPSPORT.PL selekcjoner polskiej kadry Patryk Rombel.
Trener biało-czerwonych z dużym szacunkiem wypowiada się zresztą na temat środowych rywali. Za przestrogę dla swych zawodników wykorzystuje nie tylko przykład wspomnianego już meczu w Tel Awiwie, ale też "wyczyny" krajowych futbolistów w europejskich rozgrywkach.
– Jechanie na mecz z myślą, że czekają na nas amatorzy, mija się z celem. To nie ma nic wspólnego ze sportem. W ostatnich latach mieliśmy przykłady w piłce nożnej, gdzie nasze czołowe drużyny odpadały właśnie z amatorami w europejskich pucharach. Musimy okazać szacunek reprezentantom Kosowa, zwłaszcza, że zagramy na ich terenie. W żadnym momencie nie możemy do siebie dopuścić myśli, że to jest zespół słabszy czy gorszy. Grają w eliminacjach ME, mają dwa punkty, czyli tyle samo, co my – dodał.
Jego zespół w środę o godz. 20:00 spróbuje wykonać kolejny krok w kierunku awansu na Euro 2020. Transmisja meczu od godz. 19:50 w TVP Sport, na TVPSPORT.PL i w aplikacji mobilnej.
33 - 27
Polska
29 - 26
Izrael
29 - 29
Rumunia
36 - 36
Portugalia
36 - 23
Izrael
27 - 28
Polska
37 - 30
Rumunia
32 - 32
Izrael
15:00
Polska
16:00
Portugalia
15:00
Portugalia
16:00
Rumunia