W piątek Real Madryt zakontraktował oficjalnie Takefusę Kubo uznawanego za największy japoński talent. Początkowo mówiło się, że Królewscy zapłacą za tego zawodnika FC Tokyo dwa miliony euro. Według "Marki" ostatecznie klub ściągnął jednak tego zawodnika za darmo...
Według "Marki" Real pozyskał Kubo, bo działał najszybciej z zainteresowanych i wykorzystał błąd najpoważniejszej konkurencja w walce o Japończyka w Barcelony i Paris Saint-Germain. O wszystkim zdecydował wygasający kontrakt zawodnika.
Zdaniem dziennikarzy gazety Real jako jedyny z klubów zainteresowanych pozyskaniem Kubo zdawał sobie sprawę, że jego kontrakt z FC Tokyo wygasał 1 czerwca 2019 roku. PSG i Barcelona miały być przekonane, że umowa Japończyka wygaśnie dopiero w lutym 2020 roku, a to oznaczałoby konieczność negocjowania jego transferu z zespołem ze stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni.
To wykorzystali Królewscy, którzy zdawali sobie sprawę, że wystarczy dogadać się z zawodnikiem. Real zaoferował Kubo wysokie zarobki (1,2 miliona euro netto i pięcioletni kontrakt), a to skusiło piłkarza do przenosin do Madrytu. W przeszłości Kubo reprezentował barwy młodzieżowych zespołów Barcelony, ale musiał wrócić do ojczyzny z powodu zakazu transferowego FIFA w związku ze ściąganiem niepełnoletnich piłkarzy (między innymi samego Japończyka).