Druga (niepełna) kolejka Speedway Ekstraligi nie dostarczyła nam tym razem ulubionych niespodzianek, ale możemy być zadowoleni z formy jaką prezentują polscy żużlowcy. A start Grand Prix tuż, tuż..
1. Nawet Crump nie wytrzymał
PGE Marma Rzeszów jechała do Leszna z nadziejami na niespodziankę, przyznajemy bez bicia, my też jej po cichu wypatrywaliśmy. Tym bardziej, że do zespołu beniaminka dołączył Lee Richardson, który nie mógł dołożyć swojej ciegiełki w inauguracyjne zwycięstwo nad Caelum Stalą Gorzów. Byki zafundowały jednak Żurawiom zimny prysznic. Taki wręcz arktyczny.
Zdumiewała porywająca jazda Juricy Pavlica, pewnością imponował
Jarosław Hampel, a jak rozkręcili się na dobre Janusz Kołodziej z Damianem Baliński, to "nie było co zbierać". Nawet Jason Crump, mimo świetnego początku (trzy trójki), nie zdołał powstrzymać takiej szarży i sam aż trzykrotnie oglądał plecy obu rywali z ekipy aktualnych mistrzów Polski.
– Warunki torowe były trudne, ale należy jednak pochwalić
drużynę gospodarzy, która stanęła na wysokości zadania i zwyciężyła zasłużenie – nie szukał usprawiedliwień Chris Harris. Anglik wierzy, że owal na "Smoczyku" będzie mu sprzyjać 30 kwietnia, gdy ruszy machina Grand Prix. My z kolei mamy nadzieję, że wtedy Polacy będą równie często jak minionej niedzieli mijać linię mety jako pierwsi. Transparent kibiców Byków "sprawa jest prosta, chcemy obrony mistrzostwa" nie dotyczy również rywalizacji o indywidualne mistrzostwo świata.
2. Myszka Miki robi wyniki
W poprzednim sezonie zielonogórzanie rozpoczęli rozgrywki od
wysokiej porażki w Tarnowie, ale nic dwa razy się nie zdarza.
Przynajmniej tak często. Aktualni wicemistrzowie Polski byli tym razem doskonale przygotowani na wszelkie niespodzianki, jakie rywalom może zgotować tor w Mościcach. Mało tego, twarda
nawierzchnia bardziej odpowiadała podopiecznym Marka Cieślaka aniżeli gospodarzom. Ale "kto sam dołki kopie, ten..." wiadomo co :-)
Tylko Sebastian Ułamek z nieznacznym wsparciem Martina Vaculika
potrafili walczyć z powodzeniem o zwycięstwa z drużyną z Grodu
Bachusa, w szeregach której perefkcyjnie spisywał się niepokonany tego dnia Greg Hancock. Kibice Stelmetu Falubazu mogą liczyć nie tylko na byłego mistrza świata, który w wieku 41 lat nadal zachwyca formą, ale na cały zespół, jaki ma do dyspozycji selekcjoner reprezentacji. Andreas Jonsson, Piotr Protasiewicz czy Rafał Dobrucki także wygrywają biegi i to jest kluczem do zwycięstw, zwłaszcza tych wyjazdowych. To dobrze wróży przed najbliższymi wizytami w Częstochowie (zapraszamy do TVP Sport i na SPORT.TVP.PL już w najbliższą niedzielę!) oraz we Wrocławiu.
3. Lwy nie zepsuły święta, nie pozwolił Gollob
To było wspaniałe sportowe święto, godne ligowego otwarcia takiej areny, jaką teraz może pochwalić się Gorzów Wielkopolski. Kto wie, gdyby nie doskonała postawa Tomasza Golloba, mogło być naprawdę gorąco. To nasz indywidualny mistrza świata jako jedyny trzymał poziom w "dream teamie" prezesa Władysława Komarnickiego w starciu Goliata z Dawidem, bowiem w takiej roli przyjechali w lubuskie strony zawodnicy z Lwem na plastronie.
Kibice w Gorzowie z rozterką przecierali oczy, gdy bracia Artiom i Grigorij Łagutowie przywieźli na 5:1 żużlowy "Danske Dynamite", czyli parę Nicki Pedersen - Hans Andersen. Zwłaszcza postawa tego drugiego martwi trenera Czesława Czernickiego i poddenerwowanego sternika klubu. My podpowiadamy, że nie ma co się złościć, tylko w kolejce na swoją szansę czeka przecież Artur Mroczka. Na cztery punkty w czterech startach na pewno go stać. Nawet w wielkanocnej konfrontacji z Unią Leszno, na którą oczywiście serdecznie zapraszamy do TVP Sport i serwisu SPORT.TVP.PL!
Zobacz także: Mistrz bezlitosny dla beniaminka