| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Łukasz Surma: piłka jest jak nałóg. Nie mogę bez niej żyć

Łukasz Surma w barwach Ruchu Chorzów (fot. PAP)
Łukasz Surma w barwach Ruchu Chorzów (fot. PAP)

Kariera piłkarska Łukasza Surmy skończyła się w 2018 roku – ostatnie spotkania pomocnik rozegrał dla Watry Białka Tatrzańska. Teraz krakowianin skupia się na ścieżce trenerskiej. – Sam dopiero poznaję siebie w tej roli – przyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Zaraz po zakończeniu kariery wyglądał pan na nieco zagubionego i nie wiedział, co ze sobą począć. Teraz ma pan za sobą pracę w roli trenera w dwóch klubach i właśnie przejął drużynę Garbarni. Jest już pan pewien, że chce zostać trenerem na dobre?
Łukasz Surma:
– Tak, trochę się to wykrystalizowało. Początkowo byłem nieco zdezorientowany, bo w jednej chwili wszystko uciekło. Musiałem się połapać, o co w tym wszystkim chodzi. Piłka była całym moim życiem i bardzo za nią tęskniłem, ale z drugiej strony byłem już nią zmęczony i miałem jej dość. Dałem sobie pół roku, by to wszystko przemyśleć i okazało się, że... tęsknota jest za silna. Wylądowałem w IV lidze, jako grający trener Watry Białka Tatrzańska. Zauważyłem, że bez piłki żyć nie mogę. I tyle.

– W trakcie kariery piłkarz żyje pod kloszem, wszystko podstawia mu się pod nos. Choć może nie w Ruchu, gdzie pan kończył.
– Tak, to zły przykład.

– Nagle jednak kończysz i trzeba sobie samemu radzić.
– Tak jest. Rytm treningu, stałej pensji sprawiają, że człowiek jest w równowadze. Nie myślisz, tylko działasz jak automat. Potem się to zmienia. Oczywiście, ktoś cię od czasu do czasu rozpozna i jest to bardzo miłe. Ale równocześnie następuje weryfikacja. Musisz praktycznie zacząć od początku. Co z tego, że ktoś cię rozpoznaje, skoro nagle znajdujesz się w zupełnie nowej sytuacji? Ja zdecydowanie oddzielam karierę piłkarską od trenerskiej. Musisz zacząć od zera. To brutalne, ale tak jest.

– Przed podjęciem pracy w Watrze miał pan pomysły, by spróbować sił w zupełnie innym zawodzie?
– Zahaczyłem się w tej trenerce, rozwijam się i sprawia mi to radość, ale dopiero zaczynam. Nie jestem taki pewny siebie, hura-bura i do przodu.

– Czyli nadal jest pan w okresie przejściowym?
– Tak i nie ukrywam tego. Garbarnia to dla mnie wielki klub, a wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dwa lata temu byłem w czwartej lidze i się tego nie wstydzę. To się dopiero wszystko klaruje, umysł staje się jaśniejszy. Bardzo się z tego cieszę, bo jeszcze niedawno bałem się, co będzie dalej.

– Co jeśli nie piłka? Szykował pan sobie jakieś wyjście awaryjne?
– Jak każdy chłopak, który kończy granie myślałem o szkółce sportowej, piłkarskiej. Nigdy nie myślałem na przykład o komentowaniu meczów. Brat Filip wystarczy, robi swoje. Ale szkółka – tak, to przechodziło mi przez myśl. Siedząc na kanapie i oglądając mecze Ekstraklasy czułem tęsknotę. Z drugiej strony miałem dość. To taki paradoks. Ciężko sobie z tym poradzić.

– Brzmi jakby próbował pan wyjść z nałogu.
– Bo tak było. Piłka była dla mnie w tym momencie jak wyniszczający nałóg, który okazał się silniejszy ode mnie.

– Czyli nie pójdzie pan na odwyk?
– Boję się tego, ale tak to wygląda na razie.

– Jak zachowuje się trener Łukasz Surma w trakcie meczów?
– Sam się dopiero poznaję. Pewne moje reakcje mocno mnie zaskoczyły. Myślałem, że będę siedział na ławce jak trener Walery Łobanowski. Jego Dynamo Kijów wygrywało na Barcelonie 4:0, a on sobie drzemał na ławce. Geniusz. Jak to zrobić? To nie jest takie proste. Człowiek odkrywa swoje nieznane emocje i sam siebie zaskakuje. Czasami się wstydziłem swoich zachowań. Coś kopnąłem i potem było mi głupio.

Łukasz Surma w barwach Lechii Gdańsk (fot. PAP)
Łukasz Surma w barwach Lechii Gdańsk (fot. PAP)

– Czyli kamery miałyby co pokazywać?
– Będę musiał się pilnować. Z natury nie jestem agresywnym człowiekiem, ale bardzo mi zależy na wszystkim i pewnie z tego się to bierze. Orest Lenczyk też był takim trenerem, który siedział spokojnie na ławce, a na boisku jego drużyny były jak sprawnie działające maszynki. To jest mistrzostwo. To znaczy, że wszystko zostało wcześniej dograne na ostatni guzik.

– Uważa pan, że takie wybuchy trener przy ławce czasem pomagają drużynie?
– Nie. Na chwilę może tak, ale w dłuższej perspektywie chyba nie. Nie chcę jednak filozofować, bo nie mam tego jeszcze sprecyzowanego.

– Co jest pańskim konikiem? Co pana najbardziej pociąga w tej pracy?
– Sięgamy tematów, na które jeszcze nie będę się wypowiadał. Ciężko jest, naprawdę. Wciąż szukam drogi, wypracowuje swój styl. Do tego potrzebne są lata pracy, muszę skończyć kurs UEFA Pro i na podstawie tego wypracować pewne schematy działań. Dziś mogę powiedzieć, że autorytetem jest dla mnie Orest Lenczyk, bo pracował przez ponad 20 lat w Ekstraklasie. Trenerzy, którzy przez wiele lat potrafili się utrzymać na takim poziomie, wzbudzają mój wielki podziw. Kiedyś moimi idolami byli piłkarze, teraz trenerzy. To chyba dowód na to, że ciągnie mnie do tej pracy.

– Zdradził pan w pewnym wywiadzie, że nie jest fanem nowoczesnych technologii. Oswoi się pan z wymogami współczesnego futbolu?
– Coraz lepiej mi to idzie. Dostałem się na kurs UEFA Pro, gdzie jest sporo technologii i pomału się z tym oswajam. Za moich czasów tablica z magnesami to było już coś. Często musiała wystarczyć kartka papieru, a czasami trener mówił tylko i też musiał jakoś dotrzeć do zawodników. W dzisiejszych czasach zawodnicy oczekują odpowiednich prezentacji, a ja muszę się do tego dostosować.

– Więc nie ucieka pan na widok laptopa?
– Nie. Ja w tym wywiadzie też przesadziłem. Ludzie ocenili, że nie potrafię zrobić nic na komputerze. Gdy mówisz o emocjach, to nieco koloryzujesz, a potem w wywiadzie wygląda to nieco inaczej. W domu się śmiejemy, bo jak żona ma problem z jakimś programem to idzie do syna. Ale gdy syn ma problem z matematyką, to przychodzi do mnie. Pewne rzeczy są niezmienne i nie wiem, co jest ważniejsze.

– Z kim siedzi pan w ławce na kursie UEFA Pro?
– Z Markiem Gołębiowskim, trenerem Escola Barcelona. Jest tam kilka fajnych postaci – Wojtek Grzyb, Marek Saganowski, Mariusz Jop czy Piotr Mosór, z którym się w Ruchu minęliśmy. Do tej pory mieliśmy jedno spotkanie, ale widzieliśmy się też podczas meczów mistrzostw Świata U20 w Polsce. Gdy się widzimy, to dochodzi do prawdziwej burzy mózgów, wymiana myśli trenerskiej ma się bardzo dobrze.

– Kurs otwiera panu oczy?
– Uważam, że zrobiłem krok do przodu już podczas kursu UEFA A. Przejście na drugą stronę, od roli piłkarza do trenera wcale nie jest takie proste.

Jacek Zieliński, Marcin Surma i Marcin Mięciel podczas treningu reprezentacji Polski w 2002 roku (fot. PAP)
Jacek Zieliński, Marcin Surma i Marcin Mięciel podczas treningu reprezentacji Polski w 2002 roku (fot. PAP)

– Jako trener Soły Oświęcim utrzymał pan drużynę w III lidze, ale mieliście trudne momenty. To była dla pana dobra lekcja?
– To było dla mnie bardzo ważne, żeby dociągnąć ten projekt do końca. Wziąłem drużynę na ostatnim miejscu w tabeli i wiedziałem, na co się piszę. To nie było tak, że uznałem, że jak spadniemy, to nie będzie na mnie. Nie. Wziąłem całkowitą odpowiedzialność i bardzo mi zależało, by drużyna się utrzymała. Zrobiliśmy to w ostatniej kolejce i byłem bardzo szczęśliwy. Gdy przyszedłem do Soły, to piłka była dla tych chłopaków tylko dodatkiem. Chciałem to zmienić i uważam, że mi się udało. Oni mają dopiero po 21-22 lat. W III lidze jest wielu chłopaków, którzy postawili na sobie krzyżyk – "Będę grał i pracował, ale nic w piłce już nie osiągnę". A ja jestem innego zdania. Jak poświęcisz się przez rok, zaciśniesz zęby i wytrzymasz, to być może ktoś cię zauważy. W polskich warunkach nie jest to proste, bo możemy ściągać piłkarzy z całego świata i to niekoniecznie za duże pieniądze. Ale wierzę, że to się zmieni. Wcześniej w Sole trenowali po 3-4 razy tygodniowo, my zaczęliśmy ćwiczyć codziennie. Udało mi się sprawić, że poświęcili się piłce. Zmieniłem nieco tych chłopaków i to uważam za mój największy sukces. Taktyka, strategia to była dalsza część. Najważniejsza była zmiana nastawienia.

– Potrafi pan uciec od problemów trenerskich czy przynosi je do domu?
– Załatwiam to z bratem Filipem. Mnóstwo czasu spędzamy na telefonie i żona ma spokój. Filip był drugim trenerem, więc zna temat. Tematów do obgadania jest mnóstwo.

– O pieniądzach z Ruchu Chorzów już pan zapomniał?
– Tak się składa, że odzyskałem całość. Założyliśmy sprawę w sądzie, inaczej bym tych pieniędzy nie odzyskał. Gdybym nie dostał, Ruch nie dostałby licencji na pierwszą ligę czy potem na drugą. Wszyscy piłkarze, którzy grali w Ruchu w Ekstraklasie, odzyskali swoje pieniądze. Dobrze, że ten podręcznik licencyjny funkcjonuje, jest komisja, która przyznaje licencje. Gdyby taka instytucja nie powstała to nie sądzę, by ktoś z własnej woli zapłacił piłkarzom.

– Ale teraz sytuacja Ruchu jest dramatyczna...
– Niedawno słyszałem taką opinię, że to największy upadek w polskiej piłce. Niesłychane. Boli mnie to strasznie. Ruch ma oddanych kibiców, w Chorzowie jest wielkie zapotrzebowanie na piłkę. W Ruchu pracują bardzo życzliwi ludzie. Mówię o tych z dołu – pani magazynierka, pan co kosi trawę itd. Byliśmy jedną wielką rodziną. Ruch ma czternaście mistrzostw i nie brało się to z wielkich pieniędzy, bo ich nie było. To musi być coś w tym klubie. Jak pan pójdzie tam na dół to ci ludzie są zawsze życzliwie nastawieni.

– A jak pan pójdzie do góry?
– To po prostu dwa różne światy. Do tej pory, jak był spadek z ligi, to pojawiała się jakaś refleksja, następowała wymiana ludzi, a klub się odbudowywał. Teraz był spadek po spadku i nie nastąpiła żadna refleksja. To mnie zastanawia. Nic się nie zmieniało. "Gramy o awans, bo my jesteśmy Ruch Chorzów". Żadnej budowy od podstaw. Nie znam dokładnie całej sytuacji, ale tak to wyglądało z boku.

Łukasz Surma w Legii Warszawa (fot. PAP)
Łukasz Surma w Legii Warszawa (fot. PAP)

– W lipcu zeszłego roku został pan trenerem CLJ w Wiśle, ale szybko zrezygnował po tym, jak kibice wyrazili się negatywnie na temat tej decyzji. Dziś nie żałuje pan, że zrezygnował?
– Wolałbym nie odpowiadać na to pytanie.

– Ciągle mieszka pan w Krakowie. Czy kiedykolwiek spotkał się pan z przejawami niechęci?
– Rzadko. Może kiedyś, chyba najczęściej wtedy, gdy grałem w Legii. Ale ludzie wiedzą, że jestem z Krakowa i tutaj do 19 roku życia przeszedłem wszystkie szczeble szlifu piłkarskiego. Teraz nawet jest tak, że jak mam w drużynie wychowanka Wisły to staram się mu pomóc. Może widzę w nich siebie.

– A w Garbarni widzi pan młodych Surmów. Takich zaciętych?
– Są. Chodzi o to, by to z nich wydobyć. Nie wierzę, że młodzież przez te lata się zmieniła. Oczywiście, świat jest inny, dziś młodym ludziom może wydawać się, że wszystko jest łatwe, dostępne. Ale nie wierzę że charakter człowieka potrafi się tak szybko zmienić. Każdy z nas jest ambitny tylko musi mieć szansę, by to pokazać.

– Znalazł się pan ostatnio w galerii sław Ekstraklasy. Wszedł pan do tego grona równocześnie z Grzegorzem Lato, Stanisławem Oślizło, Kazimierzem Deyną i Włodzimierzem Smolarkiem.
– To było bardzo miłe. Zadzwonili do mnie i zaprosili na galę Ekstraklasy, ale nie powiedzieli, że stanę na scenie u boku takich sław. Trochę ich poniosło, choć z drugiej strony faktycznie tyle meczów zagrałem, że mam być z czego dumny. Ja się wychowałem bardziej na Bońku, ale jak powiedziałem wówczas na scenie – u mnie w domu tematem numer jeden jest piłka – i my wszyscy znamy tych piłkarzy, na nich się wychowaliśmy. Gdybym grał w obronie to tata porównywałby mnie do Oślizły, a w pomocy miałbym grać jak Kasperczak. Te nazwiska często pojawiały się u mnie w domu, a teraz ja staję z nimi na jednej scenie. To było dla mnie duże przeżycie.

– Pańska rodzina, wujek Henryk Surma, który był kapelanem Cracovii wszyscy byliby dumni widząc pana w roli trenera Garbarni. To przecież klub z wielką historią.
– Tak. To bardzo zasłużony klub i ja też jestem dumny, że tu jestem. Ostatnio jeden zawodnik spóźnił się na trening, za karę na drugi dzień musiał opowiedzieć w szatni historię klubu. Przecież to mistrz Polski, na mecze Garbarni, jeszcze na starym stadionie, chodziło po kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Przede mną wielkie wyzwanie i jest troszkę stresu. Czy wujek byłby dumny? Myślę, że tak. Garbarnia zawsze była takim klubem neutralnym. Jak się poszło do Cracovii to od razu były pytania czemu nie do Wisły? Ja poszedłem do Wisły to mieli pretensje do ojca, dlaczego nie Cracovia. Tata grał w Pasach i potem całe życie mu wypominali na stadionie Cracovii, że syna do Wisły posłał. Wujek Henryk na pewno byłby dumny, ale on też z Cracovią był strasznie. Pamiętam jak przed meczem mówił do piłkarzy: "W imię ojca i syna i ducha świętego... No idźcie już grać". Nie wierzył specjalnie w trenerkę i tak dalej, wszystko powierzał Bogu. Pytałem go: "Wujek, ale czy Bóg jest za Cracovią? Przecież rywal też się może modlić". Ale wujek wierzył, że Bóg jest za Cracovią. To wszystko oczywiście pół żartem.

– Stadion Garbarni ma niezwykły, nietypowy klimat.
– Fajnie, że wracamy na Rydlówkę, bo gra na Wiśle była jak gra na wyjazdach. Zawsze lepiej dostać burę od swoich kibiców niż oglądać puste krzesełka..

– Garbarnia jest po spadku z I ligi. Jakie cele stawiacie sobie na nowy sezon?
– Nie są jeszcze sprecyzowane, bo klub jest po spadku. To zawsze cios dla klubu. Musimy się jak najszybciej odnaleźć, złapać równowagę. Drużyna straciła pewność siebie, morale zespołu spadło. Trzeba pokornie podejść do sprawy.

Okiem redakcji: transferowe lato w Ekstraklasie w pełni
Arvydas Novikovas, Mario Maloca i Jakub Holubek (fot. Getty Images/PAP)
Okiem redakcji: transferowe lato w Ekstraklasie w pełni

Zobacz też
Były trener Legii ma nową pracę! Przejął znany klub
Besnik Hasi wprowadził Legię Warszawa do Ligi Mistrzów, ale potem szybko stracił pracę przy Łazienkowskiej (fot: PAP)

Były trener Legii ma nową pracę! Przejął znany klub

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Ekstraklasa po litewsku. Stamtąd też przyjeżdżały gwiazdy
Novikovas, Mikulenas, Zubas - oni zapisali się w historii Ekstraklasy (fot. Getty)

Ekstraklasa po litewsku. Stamtąd też przyjeżdżały gwiazdy

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Od Athletiku do... "Żółtej Łodzi Podwodnej". 103. urodziny Lecha
Lech Poznań miał wiele powodów do radości w trakcie 103-letniej historii (fot. PAP)
polecamy

Od Athletiku do... "Żółtej Łodzi Podwodnej". 103. urodziny Lecha

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Zmarł jeden z trenerów Widzewa. Miał zaledwie 29 lat
Zmarł Maciej Grzegory (fot. Akademia Widzewa Łódź).

Zmarł jeden z trenerów Widzewa. Miał zaledwie 29 lat

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
"Lecimy do... Dubaju". Nietypowy pomysł polskiego klubu
Piłkarze Lechii (fot. Getty Images)

"Lecimy do... Dubaju". Nietypowy pomysł polskiego klubu

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
16 marca 2025
15 marca 2025
14 marca 2025
Piłka nożna
Terminarz
28 marca 2025
29 marca 2025
30 marca 2025
31 marca 2025
Tabela
PKO BP Ekstraklasa
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
3
25
26
50
4
25
13
43
5
25
13
40
6
25
7
40
7
25
5
38
8
25
-9
36
9
25
2
33
10
25
0
33
11
25
-7
33
12
25
-5
31
13
25
-11
30
15
25
-12
23
16
25
-17
23
17
25
-18
21
18
25
-14
18
Rozwiń
Najnowsze
Sprawiła niespodziankę w Miami. Teraz zagra z Linette
Sprawiła niespodziankę w Miami. Teraz zagra z Linette
| Tenis / WTA (kobiety) 
Linda Fruhvirtova (fot. Getty)
Szał radości w Panamie! Gola fetował sam... Thierry Henry [WIDEO]
Thierry Henry "wciągnięty" do cieszynki reprezentantów Panamy (fot. Getty Images)
Szał radości w Panamie! Gola fetował sam... Thierry Henry [WIDEO]
| Piłka nożna 
Lekkoatletyka, Halowe Mistrzostwa Świata, Nankin – dzień 1., sesja poranna [ZAPIS]
Lekkoatletyka, Halowe Mistrzostwa Świata, Nankin – dzień 1., sesja poranna. Transmisja online na żywo w TVP Sport (21.03.2025)
Lekkoatletyka, Halowe Mistrzostwa Świata, Nankin – dzień 1., sesja poranna [ZAPIS]
| Lekkoatletyka 
Afery z sędziowaniem? Nasze propozycje zmian są jasne i oczywiste
Im wcześniej PZPN podejmie odpowiednie decyzje, tym szybciej pojawią się szanse na poprawę poziomu sędziowania zarówno w Ekstraklasie, jak i w niższych ligach i klasach. (fot. Getty Images)
tylko u nas
Afery z sędziowaniem? Nasze propozycje zmian są jasne i oczywiste
Fot. TVP
Rafał Rostkowski
Vinicius uratował Brazylię w ostatniej chwili. Co za gol! [WIDEO]
Vinicius Junior (fot. Getty)
Vinicius uratował Brazylię w ostatniej chwili. Co za gol! [WIDEO]
| Piłka nożna 
Były reprezentant nie ma wątpliwości. "Probierz musi położyć swój stempel"
Robert Lewandowski i Michał Probierz (fot. Getty)
Były reprezentant nie ma wątpliwości. "Probierz musi położyć swój stempel"
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Zupełnie nowa rola legendarnego zawodnika MMA. Chce zostać prezydentem
Conor McGregor podczas wizyty w Białym Domu (fot. Getty)
Zupełnie nowa rola legendarnego zawodnika MMA. Chce zostać prezydentem
| Sporty walki / MMA 
Do góry