| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Przed nami wielka przebudowa drużyny. Straciliśmy serce zespołu – mówi trener Górnika Zabrze Marcin Brosz w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Na początku czerwca prezes Górnika Bartosz Sarnowski poinformował, że jesteście dogadani w sprawie pańskiego kontraktu, a jednak kibice potem musieli czekać do końca miesiąca na oficjalne potwierdzenie. Zrobiło się trochę nerwowo.
Marcin Brosz: – Z właścicielem już pod koniec maja rozmawialiśmy na temat tego, jak ten klub ma wyglądać w kolejnych latach. Większość rzeczy mieliśmy dogadanych, ale rozmawialiśmy jeszcze o tym, jak rozwiążemy pewne sprawy wewnątrz klubu. Chodziło o Górnika na dziś i wizji na następne miesiące, lata. To jest ważne, by mieć pomysł, plan rozwoju. Nie chodzi tylko o pierwszy zespół, ale też o drugą drużynę, zespół w grający w CLJ, ale też grupy młodzieżowe, o odpowiednią infrastrukturę.
– Na czym panu najbardziej zależało? Właśnie na rozwoju infrastruktury treningowej?
– To były bardzo ogólne rozmowy. Kibic widzi tylko mecz i oczekuje widowiska, a najlepiej, żeby punkty zostały na Roosevelta. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że aby znaleźć Żurkowskich, Kurzawów itd. to nasza praca musi być bardziej złożona. Górnik od dawna znany jest ze szkolenia i musimy to akcentować, a dodatkowo poszerzać wachlarz możliwości.
– Jest szansa, że już tej zimy będziecie trenować na boisku podgrzewanym przy stadionie czy aż tak szybko się to nie potoczy?
– Dużo rzeczy chcemy. W piłce cały czas jest nam wszystkim mało. Specyfika sportowca jest taka, że wygrywając jeden mecz już myślisz o następnym, jednak po tych trzech latach jest to też dobry moment, by się zatrzymać i zobaczyć, ile rzeczy się wydarzyło. Patrząc dziś na Górnika z perspektywy tego okresu możemy być dumni z wielu rzeczy. Pokazaliśmy klub w innym świetle, niż był kojarzony wcześniej. Gdy mówimy o Górniku to pojawia się uśmiech, radość. Graliśmy sparing we Wronkach i zostaliśmy bardzo mile powitani. Ludzie doceniają naszą pracę z ostatnich lat, ale i wspominają wielką historię Górnika. Co do planów – wolę mówić o nowych rzeczach, gdy już będą wykonane. Słowa to wiatr.
– Sympatię zyskaliście m.in. dzięki stawianiu na młodych Polaków.
– Cieszę się niezmiernie, bo jak przychodziłem do Górnika to mieliśmy jednego reprezentanta kraju i to nie naszego wychowanka. Teraz na mecze reprezentacji – pierwszych drużyn i młodzieżowych – jeździ regularnie po siedmiu, ośmiu zawodników. To ogromny sukces. Fakt, że ostatnie pół roku było dla nas inne. Najważniejszym celem było utrzymanie w ekstraklasie, dlatego zmieniliśmy strategię i ściągnęliśmy piłkarzy gotowych. Ale to nie jest tak, że zeszliśmy ze swojej drogi. Cały czas chcemy wprowadzać młodych zawodników, ale też tamto pół roku pokazało nam, że zbyt szybkie wprowadzanie zawodnika nie jest z korzyścią ani dla niego, ani dla klubu. Z tego powodu bardzo ważny jest dla nas zespół rezerw – ma ułatwiać aklimatyzację w Ekstraklasie. Grając młodym składem zajęliśmy w III lidze szóste miejsce i wygraliśmy Pro Junior System. Chcemy ten skład jeszcze odmłodzić, wzmocnić skład szkoleniowy. Wchodząc do Ekstraklasy nikt nie patrzy na wiek, każdy oczekuje wyników.
– Jak ktoś patrzy na Górnika z boku to sobie myśli, ale szczęściarze. W poprzednim roku dostali od magistratu 34 miliony złotych. Tak wynika z danych prezentowanych w oficjalnym zestawieniu.
– Proszę mnie o to nie pytać, ja nie znam tych spraw. Jesteśmy spółką, więc każdy odpowiada za swoją działkę, ja odpowiadam za pion sportowy.
– Rok temu dopiero zimą załataliście duże ubytki kadrowe do których doszło przed sezonem. Jesień była dla was bardzo trudna.
– Czeka nas znowu bardzo trudny okres, bo zespół trzeba nie przebudować, a zbudować niemal od nowa. Sytuacja jest podobna jak rok temu. Odeszło od nas dwóch kluczowych pomocników – serce naszej drużyny. Gwilia i Żurkowski to piłkarze, którzy decydowali o naszej grze, wprowadzali arytmię, rozgrywali piłkę. Teraz się zastanawiamy – jak to przebudować w jak najkrótszym czasie? Dzięki poprzedniemu sezonowi mamy już doświadczenie. Wiemy, że wprowadzenie do zespołu nawet gotowego piłkarza nie jest proste. Trzeba przygotować go wydolnościowo, ale też pod nasze nawyki, które mamy jako zespół. Mamy pewien pomysł i chcemy ten zespół zbudować nieco inaczej niż do tej pory i na tym się teraz skupiamy.
– Pan się spełnia w budowaniu co roku od początku? W Polsce wielu trenerów zmaga się z tym problemem.
– Chcielibyśmy mieć gotowy zespół, ale wiemy w jakich realiach pracujemy. Jesteśmy pełni optymizmu, chęci tworzenia. Już zaczynam widzieć, że z tej grupy powstaje zespół. To piłkarze, którzy wiedzą, po co tu chcą. Powoli do nich dochodzi jakie są nasze oczekiwania, ale wiemy też, że ten zespół nie jest skończony.
– Filip Bainović ma być następcą Szymona Żurkowskiego. Można ich porównać do siebie?
– Nie. Szymon to Szymon. Specyficzny zawodnik. Ta jego siła, moc, rajdy, strzały… Nie łudźmy się – zastąpienie go nie będzie proste. Nie dziwię się, że walczyło o niego tyle klubów i ostatecznie trafił do Fiorentiny. Filip za to jest piłkarzem, który pokazuje nieco inne oblicze Górnika. Ma już ponad 60 meczów w serbskiej ekstraklasie, ale to chłopak 23-letni, który jest na dorobku. Dla niego Górnik jest ogromną szansą. Przyszedł już w miarę przygotowany, ma możliwości, które zauważyliśmy podczas jego gry w FK Rad, ale jest wiele rzeczy, które musi rozwijać. Chce pracować i jest to bardzo ważne. Filip bardzo chciał przyjść do Górnika, bo widzi, że to kolejny krok w jego karierze.
– Paweł Bochniewicz przydałby się panu także w kolejnym sezonie, prawda?
– Oczywiście. Jest to piłkarz nietuzinkowy, który stanowił o sile nie tylko defensywy ale i całego Górnika.
– Kiedy podejmiecie decyzję w sprawie zawodników testowanych?
– Po meczu z AEK podejmiemy decyzje. Te mecze są dla nas bardzo ważne. Po niedzieli będziemy o krok dalej w ocenie tych piłkarzy.
Zobaczcie jak wyglądał poranek na obozie i jaką przyszłość widzi przed sobą Kamil Zapolnik 😉https://t.co/fvpJWk59wu
— Górnik Zabrze (@GornikZabrzeSSA) July 3, 2019
– Erik Janża może was zabezpieczyć z lewej strony?
– To gotowy piłkarz, a jeszcze nie stary. Ma nam dać spokój z lewej strony, ale też ją uaktywnić. Jesus Jimenez potrzebuje wsparcia. Szukaliśmy piłkarza o profilu innym niż Adrian Gryszkiewicz. On bardzo dobrze czuje się w zadaniach defensywnych, ale musi się rozwijać jeśli chodzi o grę do przodu. Erik jest piłkarzem, który na boisku pokaże mu pewne rozwiązania. Bardzo liczymy, że przy boku Erika Adrian i Bartłomiej Eizenchart pójdą do przodu.
– Część trenerów w Polsce narzeka, że bardzo trudno znaleźć młodego polskiego piłkarza w przyzwoitej cenie. Przepis o młodzieżowcu pewnie te ceny jeszcze wywinduje.
– My bardziej staramy się wychowywać. Na zgrupowanie wzięliśmy 19-letniego Daniela Ściślaka, który jest naszym wychowankiem, a ma za sobą bardzo dobrą rundę. Jest z nami Eizenchart z rocznika 2001. Mamy Adriana Gryszkiewicza, którego ja już nawet nie traktuję jako młodzieżowca, to piłkarz gotowy. Do tego Krzysztof Kubica, który gra w reprezentacjach młodzieżowych. Czy się przebiją? Górnik daje szansę. Szkolimy, pokazujemy, ale to oni muszą chcieć. Dobre przykłady to Szymon Żurkowski czy teraz Przemek Wiśniewski, który od pół roku jest podstawowym zawodnikiem. Albo Adrian Gryszkiewicz. Oni wykorzystują szansę, ale muszą iść dalej, bo starsi koledzy na nich naciskają, a gra ten który jest w danym momencie w najlepszej dyspozycji. Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz lub trening. Rozliczamy się wedle tej zasady.
– Lubicie stawiać na młodzież, ale od nowego sezonu trzeba pamiętać, że ten jeden młodzieżowiec musi jednak być na boisku cały czas.
– Trzy lata jestem w Górniku i trzy lata punktowaliśmy w Pro Junior System.
– Wy już chyba wtedy w każdym meczu spełnialiście przepis o młodzieżowcu?
– Od trzech lat na pewno.
– Podoba się panu ten pomysł?
– Wszystkie instrumenty, które mają jakiś wpływ na szkolenie uważam za pozytywne. Życie zweryfikuje wszystko, ale każdy pomysł, który ma w zamyśle dawanie szansy młodym chłopakom jest warty rozważenia.
– Jako trener lubi pan szukać nowości. Zaskoczył pan czymś zawodników po powrocie z letnich urlopów?
– Nowość jest taka, że myślimy nad zmianą systemu, a to nie jest proste. Chcemy móc grac w różnych ustawieniach Wydaje się, że są to podobne systemy, ale każdy z nich wymaga innych zachowań. Głowa musi mocno pracować. W ciągu najbliższych dni wybierzemy dominujący wariant.
– Mówi się, że polski piłkarz nie jest taktycznie elastyczny. 4-4-2, 4-5-1 i na tym – generalnie – koniec. A największy problem zaczyna się wtedy, gdy trener próbuje grać trójką z tyłu.
– Jak się popatrzy na kluby Ekstraklasy to mamy chyba wszystkie możliwe. My patrzymy też na to, w jakim systemie nasi zawodnicy grali w poprzednich klubach, by teraz mieli największy komfort gry. Wtedy mogą dać zespołowi najwięcej.
– Był pan na stażach u Mourinho, Kloppa, Beniteza czy Rodgersa. Czyich myśli i pomysłów zostało panu najwięcej w głowie?
– Staż niejedno ma imię. Niekiedy ten pobyt trwał tylko cztery dni, innym razem miesiąc. Chciałem zobaczyć, jak trenerzy z pierwszych stron gazet rozwiązują dany problem. To są ważne obserwacje, ale często nie doceniamy pracy polskich trenerów. Niedawno rozmawiałem z jednym z starszych polskich szkoleniowców i byłem pod wrażeniem jego pędu do wiedzy i nowinek taktycznych. Uważam, że wciąż powinniśmy czerpać wiedzę także od nich.
– Panu wciąż marzy się praca zagranicą?
– Musimy stawiać sobie nowe wyzwani, każdy z nas ma swoje chęci, dojrzenia. Pozytywna energia musi w nas być.
– Co musiałby zrobić polski trener z Ekstraklasy, by zostać dostrzeżonym na zewnątrz?
– Mamy teraz przykład trenera Ajaksu. Po rewelacyjnej postawie w Lidze Mistrzów teraz chce go cała Europa. To jest jedyna droga.
– Polscy trenerzy zaskakują się nawzajem? Często widzi pan, że rywal pana rozpracował?
– Bardzo często. Jest np. 10 minuta meczu i ewidentnie widać, że grają na jednego, dwóch moich zawodników. Widzą, jak zachować się przy stałych fragmentach gry. To nie jest nic nowego. Oczywiście nasza drużyna zawsze jest najważniejsza, ale im więcej wiesz o przeciwniku tym łatwiej ci zaplanować strategię.
– Z jakimi uczuciami żegnał pan ostatni sezon?
– To był dla nas bardzo trudny sezon. Szczególnie druga runda. Każdy mecz był dla nas walką o przetrwanie. Do tej pory czasem o tym myślę, bo nawet spotkania, które wygrywaliśmy mogły się różnie skończyć. Zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego teraz chcemy zbudować silniejszy. Zespół. Każda bramka, każdy punkt zdobyty szczególnie na początku będzie dla nas bardzo cenny. Widzimy co się dzieje w Ekstraklasie – wiele klubów kupuje zawodników już gotowych. O punkty nie będzie łatwiej niż rok temu.
– Bał się pan zimą, że ta misja się nie uda? Były niespokojne noce?
– Nie chodziło o to, by się bać. Widzieliśmy po prostu, że musimy mieć silniejszy zespół. Musieliśmy dokonać dobrych wyborów, zwiększyć rywalizację. Na tym się koncentrowaliśmy i myślę, że nam się udało, choć i tak mieliśmy poczucie niedosytu, bo kilka spotkań mogło się lepiej skończyć.
– Z Górnikiem ciężko będzie pokazać się w Europie. Jakie są cele na nowy sezon? Udana przebudowa i bezpieczne miejsce czy jednak krok do przodu?
– Nie patrzymy tak daleko do przodu. Skupiamy się na trzech pierwszych meczach i o nich myślimy budując zespół. Przy tak dużych zmianach w zespole nie ma innego wyjścia. Cel to zdobywanie punktów i pozytywne emocje w każdym kolejnym meczu.