08 lip 2019 | Boks

Robert Gortat, sędzia walki Różański – Ugonoh: mając powtórki podjąłbym inną decyzję

Sędzia Robert Gortat i Izu Ugonoh (fot. PAP/Darek Delmanowicz)

W środowisku bokserskim wciąż nie milkną echa kontrowersyjnego zakończenia walki Łukasza Różańskiego z Izu Ugonohem. Pięściarz z Rzeszowa na gali KnockOut Boxing Night #7 był zdecydowanie lepszy od rywala, ale pojedynek zakończył się po ciosie zadanym w momencie, gdy przeciwnik klęczał. – To mój błąd, bo nie widziałem tego uderzenia – przyznał w rozmowie z naszym portalem Robert Gortat, który był sędzią ringowym w tym starciu.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

KONTROWERSJE W RZESZOWIE. "TO BYŁO NA GRANICY FAULU"

Różański od pierwszego gongu rzucił się na rywala i jego przewaga nie podlegała jakiejkolwiek dyskusji. W 4. rundzie Ugonoh po raz drugi zapoznał się z deskami ringu w Rzeszowie, ale tym razem został wyliczony przez sędziego Gortata do dziesięciu. Problem w tym, że decydujący cios został zadany w momencie, gdy Izu już klęczał.

W Internecie zawrzało. I słusznie. Jedni domagali się dyskwalifikacji, inni odjęcia punktu lub dwóch Rożańskiemu oraz przyznania Ugonohowi kilku minut na dojście do siebie. Sędzia Gortat nie dopatrzył się jednak przewinienia i pupil miejscowych kibiców mógł cieszyć się ze zwycięstwa przed czasem.

Sędzia Gortat po gali na spokojnie obejrzał powtórki i podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami.

– Po pierwsze takie sytuacje w boksie się zdarzają, po drugie nie do końca wszystko dobrze widziałem na żywo. Stałem za ich plecami i jedyne, co dostrzegłem, to że Izu przyklęknął, a Łukasz machnął ręką. Tego ciosu, który doszedł do Izu, nie widziałem i to jest mój błąd. Mały, ale jednak błąd. Skoro jednak na żywo tego nie widziałem, to musiałem podjąć decyzję o liczeniu. Izu nie miał do mnie pretensji, jego cały team też nie, wszyscy jak wychodzili ze stadionu podali mi rękę – zdradził Gortat.

Izu znokautowany. Uderzony, gdy klęczał na ringu... [WIDEO]

Arbiter nie ukrywa jednak, że gdyby tuż po tym ciosie miał możliwość zobaczenia powtórki w telewizji, to podjąłby inną decyzję.

– Łukasz zachował się nie fair, nie miał prawa uderzyć, gdy rywal klęczał. Odjąłbym mu dwa punkty i dał Ugonohowi maksimum pięć minut na dojście do siebie. Po walce rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy w przeszłości boksowali, czy sędziowali i oni zgodnie przyznawali, że o dyskwalifikacji nie było mowy. Gdyby ten cios był rzeczywiście tak znaczący, to Izu byłby mocno znokautowany, a on gestykulował i próbował ze mną rozmawiać. To w ogóle była dziwna walka, bo Ugonoh już w 3. rundzie przyklęknął, a tam nie było przecież ciosu. Podszedłem do niego, nie chciał wstać, to zgodnie z zasadami musiałem liczyć. Od początku wyglądał tak, jakby nie chciał podjąć walki – dodał.

Reasumując sędzia Gortat jest za tym, by sędziowie w trakcie walk mieli możliwość dostępu do powtórek.

– Boks to bardzo ruchliwy sport i naprawdę trudno wszystko dostrzec. Czasami jak punktujemy, to pięściarze akurat tak się odwrócą do jednego z trzech sędziów, że ten nie jest w stanie dostrzec dwóch, trzech celnych i ważnych ciosów. Powtórki na pewno by się przydały, ale trzeba by określić, w których sytuacjach z nich korzystać, ile czasu by to się zajęło, itd. – zakończył Gortat.