Retro TVP Sport: Polska – ZSRR (siatkówka, finał IO 1976 w Montrealu)

:"Jeśli to sen, to nas nie budź". Oni nie zwykli przegrywać finałów

Siatkarze i Szeremeta walczą o złoto! Sprawdź terminarz IO na sobotę!

Czytaj też

Siatkarze i Szeremeta walczą o złoto! Sprawdź terminarz IO na sobotę!

Choć finałowa batalia w Montrealu rozpoczęła się o godz. 2:30 czasu polskiego, w kraju niewielu było takich, którzy nie śledzili transmisji. Biało-czerwoni skazywani byli na porażkę, mimo że do Kanady lecieli przecież w glorii mistrzów świata z rozegranego ledwie dwa lata wcześniej turnieju w Meksyku. Co więcej, w finale tamtego turnieju pokonali właśnie ZSRR, który teraz, w Montrealu, miał wziąć na drużynie Huberta Jerzego Wagnera srogi rewanż. Naród wierzył jednak w ulubieńców.

Sportowo to rywale byli podczas igrzysk w lepszej formie. Do finału dotarli bez większego wysiłku, w trzech grupowych spotkaniach i półfinałowym meczu z Kubą nie tracąc choćby seta. W sumie, na zapewnienie sobie medalu, potrzebowali niewiele ponad pięć godzin, podczas gdy Polakom, którzy w fazie grupowej musieli rozegrać o jedno spotkanie więcej, zajęło to... ponad jedenaście. Różnica, która niejednemu odebrałaby siły, nie mogła jednak skruszyć zaprawionych katorżniczymi treningami chłopców "Kata".

Obietnica Wagnera

Droga biało-czerwonych do olimpijskiego finału była wyboista. Wszystko zaczęło się jeszcze przed wylotem do Montrealu, gdy mający wśród dziennikarzy opinię ekscentryka Wagner zapowiedział, że jego zespół powróci do kraju ze złotem. Obietnica młodego, bo ledwie 34-letniego trenera, odebrana została za bufonadę, lecz Wagner wiedział, co robi.

Siatkarze i Szeremeta walczą o złoto! Sprawdź terminarz IO na sobotę!

Czytaj też

Siatkarze i Szeremeta walczą o złoto! Sprawdź terminarz IO na sobotę!

Bagaż oczekiwań, który zarzucił w ten sposób na plecy swoich zawodników, nie mógł ich przytłoczyć. To była świetnie zgrana grupa, która w pełni akceptowała styl, w jakim Wagner nią dowodził. Nikt nie zdecydowałby się na kwestionowanie jego decyzji, tak jak nikt nie narzekał na metody treningowe. A przed igrzyskami Polacy trenowali niemal bez przerwy od marca, sporą część czasu spędzając na górskich szlakach.

To zaprocentowało w Montrealu, bo choć biało-czerwoni nie grali najlepszej siatkówki, to w każdym ze spotkań grupowych, jak i półfinałowym boju z Japonią, byli w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swą korzyść. Ale szło im jak po grudzie. Spośród pięciu spotkań, które zaprowadziły ich do finału, w aż czterech przegrywali premierową partię. Trzy razy do zwycięstwa potrzebowali z kolei aż pięciu setów, dzięki czemu okrzyknięto ich "mistrzami" tej partii. Bezcenna była tu górska "zaprawa". – Zabijaliśmy wszystkich kondycją, ale trudno się temu dziwić, skoro Wagner aplikował nam dawkę treningową godną Herkulesa. I kiedy przychodziło do piątego seta, nikt nam nie mógł podskoczyć – wspominał przed trzema laty na łamach "Przeglądu Sportowego" Zbigniew Zarzycki.

1038 sposobów ataku

W finale również doszło do "pięciosetówki". Niemal standardowo pierwszy set padł łupem rywali (15:11). W drugiej partii Polacy wygrali do 13, lecz w kolejnej znów górą byli rywale (15:12). Największych emocji miał dostarczyć czwarty set. ZSRR dwukrotnie mógł "zamknąć" mecz, przy stanie 15:14 i 16:15 miał meczbole, ale biało-czerwoni dzielnie się bronili. Po dwóch autowych zagraniach genialnego atakującego Władimira Czernyszowa, set padł łupem Polaków do 17.

Tuż przed spotkaniem, Wagner nakazał swoim zawodnikom, by przez całe zawody uparcie grali na Czernyszowa. – Chcieliśmy go zmęczyć. W końcu musiało to przynieść efekt – tłumaczył później selekcjoner. Jego syn, Grzegorz, wyznał po latach, że ojciec doskonale wiedział, że z biegiem meczu, już od rozpoczęcia trzeciego seta, skuteczność radzieckiego atakującego spada o kilkadziesiąt procent. Jego grę znał tak dobrze, że w notatkach miał rozpisane... 1038 sposobów jego ataku.

Gra na Czernyszowa rzeczywiście przyniosła oczekiwany przez Wagnera rezultat. Choć piąty set rywale rozpoczęli od prowadzenia 4:0, to Polacy szybko ich dogonili. Od stanu 7:7 już tylko biało-czerwoni punktowali, aż w końcu komentator TVP Wojciech Zieliński mógł wykrzyczeć: "Uwaga Czernyszow! I aut! Aut, nie było bloku!"...

Teraz liczymy na równie wielkie emocje!

Skład Polaków: Włodzimierz Stefański, Bronisław Bebel, Lech Łasko, Edward Skorek, Tomasz Wójtowicz, Wiesław Gawłowski, Mirosław Rybaczewski, Zbigniew Lubiejewski, Ryszard Bosek, Włodzimierz Sadalski, Zbigniew Zarzycki, Marek Karbarz.