| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Choć Legia Warszawa ograła 1:0 KuPS Kuopio, to piłkarzy żegnały po meczu gwizdy. Aleksandar Vuković na konferencji prasowej emanował jednak humorem i spokojem, ale czy rzeczywiście ma do tego powody?
Piłkarze z Łazienkowskiej rozegrali w tym sezonie cztery spotkania: trzy w europejskich pucharach, jedno w Ekstraklasie. Wygrali dwa z nich, a pamiętać trzeba że w każdym przypadku mierzyli się z rywalami o potencjale mniejszym (Pogoń Szczecin, KuPS Kuopio), albo wręcz o wiele mniejszym (Europa FC). I choć trudno na narzekać pucharowe zwycięstwa, to jednak styl gry zespołu może budzić powody do niepokoju. – Nie jesteśmy ani w Iraku, ani w Afganistanie, by czegokolwiek się bać. Jesteśmy w procesie budowania formy sportowej, chcemy grać lepiej. To nie jest coś, co może stać się z dnia na dzień. Nie będę apelował o czas, ale on jest potrzebny. Ta drużyna zacznie grać lepiej – powiedział trener Legii w trakcie pomeczowej konferencji.
Spokój Vukovicia nie idzie jednak w parze z nastrojami kibiców. Fani domagają się tego, by klub wzmocniony latem kilkoma wartościowymi piłkarzami grał w końcu z pomysłem, a oglądanie poczynań piłkarzy sprawiało jakąkolwiek przyjemność. Na razie o to trudno, bo niezależnie czy rywalem była dobrze poukładana Pogoń czy grający w jednej z najgorszych lig europejskich Gibraltarczycy – Legia nie potrafiła skonstruować sensownego ataku pozycyjnego, bazowała na indywidualnych zrywach i przypadku. Jedyny gol w trakcie czwartkowego starcia z Finami padł po dośrodkowaniu z rzutu rożnego na głowę Mateusza Wieteski. Poza tym sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo.
Vuković, zapytany o to, kiedy można spodziewać się progresu, odpowiedział wymijająco. – Trudno powiedzieć dokładnie, kiedy zaczniemy grać dobrze w piłkę. Widząc tę drużynę, jej potencjał, mogę stwierdzić że będziemy prezentowali się dużo lepiej. Teraz jest początek sezonu, sztuką jest przejść przez ten okres budowania jak najmniejszymi stratami. Później nadejdzie moment, gdy łatwiej będzie o atrakcyjną piłkę – stwierdził.
O stabilizację nie będzie jednak łatwo, bo szkoleniowiec zdaje się dopiero szukać właściwego pomysłu na zespół. W każdym z dotychczasowych czterech meczów wystawił inną jedenastkę, a tylko trzech zawodników wystąpiło we wszystkich spotkaniach i to na tych samych pozycjach: to Radosław Majecki (bramkarz), Mateusz Wieteska (stoper) oraz Walerian Gwilia (środkowy pomocnik).
Tak wyglądał skład Legii w kolejnych meczach:
Majecki – Vesović, Wieteska, Remy, Jędrzejczyk – Gwilia, Martins – Novikovas, Carlitos, Nagy – Sanogo
Majecki – Vesović, Wieteska, Remy, Jędrzejczyk – Gwilia, Martins – Novikovas, Carlitos, Nagy – Kulenović
Majecki – Stolarski, Wieteska, Remy, Jędrzejczyk – Gwilla, Jodłowiec – Vesović, Praszelik, Luquinhas – Kulenović
Majecki – Vesović, Wieteska, Jędrzejczyk, Rocha – Gwilla, Martins – Novikovas, Carlitos, Nagy – Kulenović
Jak na razie piłkarzom trudno zatem o znalezienie wspólnego języka, przystosowanie się do schematów i zwyczajne zgranie się zgodnie z pomysłami Vukovicia. A i wcale nie jest powiedziane, że będzie łatwiej, bo trener po meczu Ligi Europy zapowiedział już, że w najbliższym meczu ligowym znów dokona zmian. Kiedy zatem można się spodziewać, że Legia zacznie grać na miarę potencjału, a kibice gwizdy i buczenie zamienią na oklaski i pochwały? Trudno powiedzieć, ale margines błędu i cierpliwości jest wyjątkowo wąski.
Następne