Po efektownym zwycięstwie nad byłym mistrzem UFC wagi średniej, Lukiem Rockholdem, Jan Błachowicz znacząco przybliżył się do starcia o pas dywizji półciężkiej. – Chcę stoczyć jeszcze jedną walkę w tym roku. Listopad byłby idealny. Ale czy przeciwnikiem będzie Jones, to się okaże – stwierdził w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Patryk Prokulski, TVPSPORT.PL: – Przed wylotem do Las Vegas zapowiadałeś, że ewentualne zwycięstwo z Rockholdem da ci dużo zarówno pod względem sportowym, jak i marketingowym. Zdążyłeś już odczuć pierwsze tego oznaki?
Jan Błachowicz, zawodnik wagi półciężkiej UFC: – Mam wielu nowych sympatyków. Gdy po gali zostaliśmy w Stanach na dwa tygodnie wakacji, byłem miło zaskoczony tym, jak wielu Amerykanów rozpoznawało mnie na ulicy. Medialnie również sporo zyskałem – już przed walką zainteresowanie dziennikarzy było naprawdę duże, a moje zwycięstwo odbiło się szerokim echem. Stało się dokładnie tak, jak zapowiadałem przed walką.
– Potrzebowałeś dużo czasu, żeby ochłonąć po wygranej?
– Przez pierwsze dni wakacji powoli to do mnie docierało… a gdy wylądowałem w Polsce i nasze media raz jeszcze mnie "zaatakowały", zacząłem przeżywać to na nowo. Co oczywiście zupełnie mi nie przeszkadza!
– Gdzie dokładnie spędziliście wakacje?
– Z Las Vegas pojechaliśmy do Los Angeles, zahaczając o Dolinę Śmierci. Tam spędziliśmy tydzień, skąd polecieliśmy do Miami.
– Planowaliście te dwa tygodnie niezależnie od rezultatu walki, czy spontanicznie postanowiliście tak świętować zwycięstwo?
– Mieliśmy to w planach już dużo wcześniej. Jedyne, co mogło popsuć wakacje… wiadomo, gdyby walka była "w plecy", to też humory byłyby zupełnie inne. Więc dużo milej spędzało się czas w Stanach po zwycięstwie. Dobrze, że nie przytrafiła mi się żadna kontuzja, bo wtedy trzeba by te plany zmieniać. Na szczęście wszystko ułożyło się po mojej myśli.
– Rockhold jest mało lubianą postacią i obserwując reakcje na Twitterze, większość fanów UFC ucieszyła się z tego, że go znokautowałeś. Zdarzyło ci się kiedyś wcześniej, że na obcym terenie trybuny tak mocno z tobą sympatyzowały?
– Mógłbym to porównać tylko z galą w Pradze w lutym, ale wiadomo – tam czułem się niemal jak w domu. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się, żebym walczył na terenie rywala i był tak wspierany. Ale spodziewałem się tego już przed walką. Dostałem mnóstwo wiadomości od zagranicznych fanów i przeczuwałem, że trybuny w Las Vegas mogą być po mojej stronie.
– Co w tym zwycięstwie ma dla ciebie największe znaczenie – nazwisko rywala, sposób w jaki go pokonałeś czy fakt, że stało się to na karcie głównej mocno obsadzonej gali w Las Vegas?
– Wszystkie te czynniki. To była duża gala, z bardzo mocną kartą walk. Naprzeciwko mocny zawodnik, były mistrz świata z medialnym nazwiskiem. Nokaut, który musiał zrobić wrażenie. A dodatkowo wszystko smakowało jeszcze lepiej przez otoczkę, którą Rockhold wytworzył, lekceważąc mnie przez cały czas w tygodniach poprzedzających UFC 239. To wszystko przełożyło się na ten sukces.
– W walce wieczoru Jon Jones obronił mistrzowski pas, pokonując niejednogłośną decyzją Thiago Santosa. Nie ukrywałeś, że trzymałeś kciuki za Brazylijczyka. Z czego to wynikało?
– Raz, że razem trenowaliśmy w ostatnim tygodniu, pomagając sobie nawzajem w przygotowaniach. Dwa, że Jones jest kontrowersyjnym mistrzem przez te wszystkie jego pozasportowe wpadki. A trzy, że fajnie jakby wreszcie coś się zmieniło i ktoś mógłby przerwać jego dominację. Chociaż może teraz to będę ja. Thiago postawił mistrzowi naprawdę trudne warunki i było widać, że Jones miał z nim problemy. Niektórzy twierdzili, że sędziowie powinni wypunktować zwycięstwo Santosa, ale ja się z tym nie zgadzam. Pojedynek był wyrównany, ale Jon wygrał i nie ma co się doszukiwać, że Thiago został oszukany.
– Po tej walce pojawiły się głosy, że mistrz od powrotu do UFC po zawieszeniu wygląda słabiej niż zwykle. Oczywiście wygrywa, ale już nie dominuje w oktagonie. Z czego to wynika?
– Wydaje mi się, że wynika to z faktu, że ludzie zaczynają go rozgryzać. Na UFC 239 był bardziej przewidywalny niż zwykle. Zawodnicy znają go i jego styl nie jest już tak zaskakujący. Dlatego powoli zaczyna być doganiany przez innych.
– Nie martwiło cię to, że gdyby Jones przegrał, zapewne od razu dostałby szansę rewanżu, co opóźniłoby twoją drogę do walki o mistrzostwo?
– Skupiam się tylko i wyłącznie na sobie. Po wygranej oglądałem ich pojedynek, ale wciąż cieszyłem się po moim występie i nie analizowałem za bardzo sytuacji. Teraz wszystko zaczyna się powoli układać i zobaczymy, co z tego wyjdzie – czy dostanę od razu walkę o pas… Wydaje mi się, że będę musiał odnieść wcześniej jeszcze jedno zwycięstwo. Ale nigdy nie wiadomo. Czekamy na rozwój wydarzeń.
– Jones wcześniej zapowiadał, że do kolejnej obrony będzie chciał podejść w grudniu, ale teraz zmienił zdanie i zasugerował, że w grę wchodzi listopadowa gala UFC 244 w Madison Square Garden.
– Mi pasuje! Ja się dostosuję. Chcę stoczyć jeszcze jedną walkę w tym roku. Listopad byłby idealny. Ale czy przeciwnikiem będzie Jones, to się okaże.
Hey, @JonnyBones My calendar says that's a very good option. Let's make it happen. You're down for that? ����
— Jan Blachowicz (@JanBlachowicz) July 24, 2019
– Gdybyś faktycznie musiał odnieść jeszcze jedno zwycięstwo przed walką o pas, kto wydaje się najbardziej prawdopodobnym rywalem?
– W grę wchodzą przede wszystkim dwa nazwiska – Anthony Smith i Dominick Reyes…
– Reyes ma walczyć z Chrisem Weidmanem, który przenosi się z wagi średniej do wyższej kategorii.
– No to w takim razie zostaje albo Jones, albo Smith.
– Na Twitterze mocne "podchody" pod Jonesa robi Corey Anderson, który stara się przyciągnąć jego uwagę. Fani zarzucili mu, że nie zasłużył na walkę o mistrzostwo. W odpowiedzi Reyes wypunktował kilku rywali, w tym i ciebie. Podobno Reyes niedawno odmówił mu walki, a ty po porażce w 2015 roku miałeś powiedzieć mu, że był dla ciebie koszmarem i wątpi, żebyś chciał się z nim jeszcze zmierzyć. Taka rozmowa miała miejsce?
– Oczywiście przegrałem tamten pojedynek i to w strasznym stylu. Powiem tak – przyjdzie czas, że stanę z nim do rewanżu i zdziwi się, gdy zobaczy, jak łatwo poszło mu wtedy, a jakie warunki postawię mu za drugim razem. A co do jego słów… Anderson dużo mówi, a w pewnym momencie zastanawiałem, czy on jeszcze walczy. Z tego co wiem, to on wszystkim w ostatnim czasie odmawia. Swoją drogą to fajne, że ktoś, kto ze mną wygrał, teraz sam mówi o rewanżu. W tym momencie jestem jednak w nieco innym miejscu i patrzę nieco wyżej, ale przyjdzie czas, gdy odbiorę mu to, co mi zabrał.
– Przed twoim wylotem do Las Vegas rozmawialiśmy na temat trash talku, który czasami może pomóc w przyciągnięciu uwagi i doprowadzeniu do zakontraktowania pojedynku. Czy po UFC 239 coś się w twoim podejściu zmieniło?
– Wolę przemawiać w oktagonie. W social mediach wolę odpowiadać niż zaczepiać. Tak miało to miejsce w przypadku Rockholda, który raz mnie sprowokował. Zripostowałem i przynajmniej w social mediach jego zaczepki się skończyły. Nie do końca to czuję, ale wiem, że to jest potrzebne i może będę to zmieniał. Nie zadeklaruję, że nie będę tego robił, ale troszkę gryzie się to z moim charakterem. Na ten moment podchodzę do tego z pozycji kontrującej – nie będę siedział cicho, gdy ktoś zechce wbić mi szpilkę. Ale jeśli ktoś traktuje mnie z szacunkiem, może spodziewać się tego samego.
I'm not a Twitter keyboard warrior, don't have 1mln Insta fans, I don't drive a sports car with a gold chain around my neck...but I AM one of the TOP guys in my div. and thru my honest & hard work I'VE EARNED a TS. I guarantee you a show worthy of #UFC #JonnyBones - Here and NOW!
— Jan Blachowicz (@JanBlachowicz) July 28, 2019
– Skoro już mówimy o szacunku – w ciepłych słowach wypowiadał się pod twoim adresem Jones. Najpierw jeszcze na samej gali, a potem na Twitterze, gdzie stwierdził, że będzie musiał zacząć powoli rozpracowywać ciebie i Reyesa.
– Jeśli dominator naszej kategorii wagowej wypowiada się w ten sposób… To, że ja chcę z nim walczyć, to jedno. To, czego chce UFC, to drugie. Ale on będąc mistrzem jest w takiej pozycji, że może sobie pozwolić na wybieranie przeciwników i ma w tym wiele do powiedzenia. Jeśli znalazłem się na jego radarze, zacznie mnie powoli "rozkminiać" – to znaczy, że ta walka jest coraz bliżej.
– Fani najbardziej obstają chyba przy Johnnym Walkerze, który przebojem wdarł się do UFC, i to jego chcieliby zobaczyć naprzeciwko mistrza. Jones odpowiada, że nie walczył jeszcze z nikim z pierwszej dziesiątki rankingu. Co o nim sądzisz?
– To młody, bardzo głodny sukcesu zawodnik. Ale tak jak powiedział Jon – Walker dominuje, ale przeciwko słabszym rywalom. Musi jeszcze zmierzyć się z kimś z czołówki, żeby zasłużyć na walkę o pas.
– Duże znaczenie dla układu w wadze półciężkiej będzie miał pojedynek o mistrzostwo… wagi ciężkiej pomiędzy Danielem Cormierem a Stipe Miociciem, który odbędzie się 17 sierpnia. Między Jonesem a Cormierem jest mnóstwo złej krwi, walczyli już dwukrotnie i mówi się, że może dojść do trzeciej walki. Obawiasz się, że to spowolni twoją drogę do starcia o mistrzostwo?
– Sam jestem ciekaw, jak to się potoczy. Może wydarzyć się absolutnie wszystko – DC w przypadku wygranej może zbić wagę i automatycznie zostać pierwszym pretendentem w dywizji półśredniej. Jones może uznać, że chce zawalczyć w wadze ciężkiej, o czym mówi się od dawna. Ale z tego, co mówi, chce jeszcze przez jakiś czas zostać w obecnej kategorii.
– Czy gdyby Cormier zdecydował się na powrót do niższej dywizji, zdążyłby według ciebie zejść do limitu wagowego do listopada?
– Nie wiem, ile teraz waży. Ale jeżeli nie zapuścił się za bardzo w wadze ciężkiej, myślę że wystarczyłby mu jeden zwykły obóz przygotowawczy. Nie wydaje mi się jednak, żeby jego walka z Jonesem w listopadzie w wadze półciężkiej była realna.