Od 2010 roku Stany Zjednoczone utrzymują się na szczycie światowej koszykówki. W Chinach chętnych do zrzucenia z tronu Amerykanów będzie kilku, ale rzeczywistą szansę na walkę o złoto będą mieć nieliczni. Na najpoważniejszego kandydata wyrastają Serbowie, których liderem będzie przedstawiciel zupełnie nowego gatunku wśród centrów – Nikola Jokić.
"Nigdy nie będzie bliżej do złota" – mogą pomyśleć Serbowie przed nadchodzącym mundialem. Nie chodzi tylko o Amerykanów, choć w Państwie Środka zamelduje się już nawet nie drugi, ale trzeci garnitur Stanów Zjednoczonych. Osłabione są także inne zamorskie zespoły z medalowymi ambicjami – Kanada jedzie na turniej bez Andrew Wigginsa, Jamala Murraya, Coreya Josepha czy R.J. Barretta, a Australia bez Bena Simmonsa i Dante Exuma.
Stawki dopełniają stabilne, mocne europejskie drużyny z Hiszpanią i jej żelaznym rdzeniem (Marc Gasol, Ricky Rubio, Rudy Fernandez i Sergio Llull). Zabraknie za to Słowenii, która pokonała Serbów w finale Eurobasketu w 2017 roku. Rozpocząć trzeba będzie jednak od Włochów z ich liderem Danilo Gallinarim na czele. Tyle, że Orły też nie są bez skaz, a najważniejszą zmianę na Aleksandarze Dordeviciu wymogła sytuacja...
Nowe oblicze Serbów
Na początku sierpnia kadrę Serbii obiegła bardzo zła informacja – wieloletni lider reprezentacji Milos Teodosić doznał kontuzji i nie pojedzie na mundial. Rozgrywający ponownie uszkodził powięź w stopie, a Djordević stanął przed trudnym zadaniem szybkiej reorganizacji zespołu.
Powód zmian jest dość oczywisty – większość akcji Serbów przechodziła przez dłonie Teodosicia, bez niego tę funkcję będzie musiał przejąć ktoś inny. "Papierowymi" zastępcami rozgrywającego Virtusu Bolonia w kadrze będą Stefan Jović z Chimki Moskwa i Vasilije Micić z Anadolu Efes.
Djordeviciowi pozostaje jednak trzecie, najbardziej racjonalne "zastępstwo" – przeniesienie punktu ciężkości w rozegraniu bliżej kosza. W praktyce selekcjoner Serbów jest jedynym z trenerów w Chinach, którzy będą mogli skorzystać z takiej opcji. Tylko u niego gra zawodnik, który potrafi grać w taki sposób – Jokić.
Lider Denver Nuggets to koszykarz jedyny w swoim rodzaju. Po raz pierwszy w historii NBA liczący się zespół opiera rozegranie o centra – większość akcji drużyna z Kolorado inicjuje oczywiście zza łuku, ale kiedy piłka trafi do Serba, nikt nie wie, co zdarzy się dalej.
Styl gry Jokicia stwarza nowe możliwości ofensywne, ale żeby "to grało" muszą mu towarzyszyć ruchliwi zawodnicy z ofensywnym z dobrym rzutem. I takich dostanie w Serbii – na obwodzie będą występować Jović (40 procent skuteczności rzutów za trzy w ostatnim sezonie), Marko Gurdurić (47 procent), Micić (37 procent), a dalej Marko Simonović (39 procent) i duet z Sacramento Kings, czyli Nemanja Bjelica (40 procent) i Bogdan Bogdanović (36 procent).
Przy takim zestawie Serbowie będą mogli "uderzyć" niemal z każdego miejsca na parkiecie, bo Jokić w przeciwieństwie do klasycznych jedynek nie potrzebuje wiele miejsca, aby znienacka stworzyć dobrą pozycję rzutową koledze. W przypadku niego wystarczy po prostu stać i ruchem nadgarstka posłać piłkę w zamierzony punkt.
Potęga dobrego wyboru
Jokić trafił do NBA w 2015 roku, ale został wybrany w drafcie rok wcześniej. Z 41. numerem sięgnęli po niego Nuggets – po latach nikt nie ma wątpliwości, że to największa "kradzież" w najnowszych dziejach draftu. Po pięciu latach Serb jest nie tylko dobrym zawodnikiem, jest najlepszym obok Joela Embiida centrem na świecie.
Jak to się stało, że koszykarz, który dziś należy do ścisłej światowej czołówki, szczególnie wśród graczy młodych, został pominięty przez resztę klubów w NBA? Odpowiedź jest prosta – to Nuggets zobaczyli w nim coś, czego nie potrafili dostrzec inni, ale zadbali także o to, żeby konkurencja przespała okazję.
Young Nikola Jokić didn't promise strong NBA start, but not an bball career as well. pic.twitter.com/XLqShIscax
— NBA Serbia (@NBASrbija) November 27, 2015
Za pozyskaniem Serba przez Nuggets stał polski skaut – Rafał Juć. Przed draftem otoczenia zawodnika wraz z pracownikiem Denver robiło wszystko, aby reszta nie dowiedziała się o jego talencie. Korzystano z negatywnych rzeczy, które w przeszłości kojarzyły się z Jokiciem.
I tak młody center miał problemy z nadwagą, w mniejszym stopniu ma z nią zresztą kłopoty do teraz, głównie z powodu złych nawyków żywieniowych. – Prawda jest taka, że piłem około trzech litrów coli dziennie. W każdym razie sporo. Nigdy nie robiłem tego rano, ale po treningu szła szklanka za szklanką. Nie potrafiłem się powstrzymać – wspominał zawodnik w 2017 roku w wywiadzie dla CBS.
Otoczenie Jokicia, które było dogadane z Denver już przed draftem, zaczęło więc wypuszczać w świat informacje o złym prowadzeniu się koszykarza. W 2014 roku nie pił już litrów coli, ale nadal jego waga była zbyt duża, a działacze reszty klubów dali się nabrać.
Nic w tym zresztą dziwnego. Działacze klubów z NBA od lat są zafiksowani na punkcie dwóch rzeczy – potencjału i atletyczności. Młody koszykarz może być "surowy" pod kątem umiejętności, o ile jest szybki, duży i wysoko skacze. W ostatnich latach ta tendencja się zmienia, bo zmiana stylu gry na szybszy, bardziej techniczny i uzależniony od wysokiej skuteczności zza łuku, wyniosła przed szereg siłę umiejętności danego koszykarza.
– Nie ma w nim nic wyjątkowego fizycznie poza samym wzrostem i zasięgiem – mówił przed kilkoma miesiącami w ESPN Richard Jefferson. I ma rację, bo Jokić nie jest atletą, od zwykłego amatora sportu różni się tylko tym, że na świat patrzy z wysokości 213 centymetrów, a efektowne wsady nie są jego domeną. W zeszłym sezonie zdobywał punkty z góry tylko jedenastokrotnie, uwzględniając mecz gwiazd i play-offy.
Poprawa nastąpiła dopiero w Stanach Zjednoczonych. – Nie piłem coli od lat. Po raz ostatni jej kosztowałem, kiedy leciałem do Denver Nuggets – mówił Jokić w 2017 roku. Stał się zwinniejszy, szybszy, chudszy, ale nadal nie chudy. I tyle wystarczy, bo nadal widać w nim przeszłość, a w tej jak opisał to kiedyś Mike Malone "był grubym rozgrywającym".
Już teraz jest supergwiazdą, ale żeby udanie walczyć o statuetkę MVP, także na mundialu w Chinach, potrzebuje jeszcze jednej cechy – agresywności. Obecnie jest koszykarzem, który może skończyć mecz z dziesięcioma, trzydziestoma czy pięćdziesięcioma punktami na koncie, ale będzie mu wszystko jedno, tak zwany boxscore nie gra dla niego roli. Dzieli się grą, to dobrze, tyle że czasem trzeba też wziąć ją w swoje ręce... Wtedy nie może mieć wątpliwości – podać czy rzucić.
I bez tego jest najlepszym obok Giannisa Antetokounmpo koszykarzem, który pojedzie do Chin. W klipie promocyjnym mundialu uwzględniono obie dwie europejskie gwiazdy, ale na pierwszym planie znalazł się Amerykanin – Kemba Walker. Niesłusznie, rzeczywista pozycja obu zawodników jest odległa, a Jokiciowi znacznie bliżej do obecnego MVP NBA niż rozgrywającemu Celtics do Serba. Jeśli w ciągu następnej dekady piekło nie zamarznie, "Joker" zostanie najlepiej podającym wysokim w historii.
Mocne wsparcie i dobry zastępca
W koszykówce realne mistrzowskie aspiracje nie istnieją, jeśli jedyną rzeczą, którą ma do zaoferowania dany zespół jest jej gwiazda. Serbowie oprócz Jokicia zabierają na mundial kilku innych uznanych światowo zawodników.
Najważniejszym z nich Bogdanović. Rzucający obrońca Kings, który może występować także na pozycji niskiego skrzydłowego, to uniwersalny zawodnik ofensywny – rzuca, podaje, kreuje, ale nigdy jako "pierwsza opcja". W drużynie narodowej jego rola będzie podobna, a do tego dokłada także solidną defensywę. Kiedy rywale rzucą się na Jokicia, jego gra, a przede wszystkim skuteczność, będzie dla Serbów kluczowa.
Drugi z amerykańskiej grupy wsparcia to Bjelicia, który trafił do NBA już jako ukształtowany zawodnik, MVP Euroligi z 2015 roku. W ciągu kilku lat nie zrobił furory na amerykańskich parkietach, ale stale się poprawia, a pomogły mu przenosiny z Minnesota Timberwolves do Kings. W systemie kalifornijskiej drużyny skrzydłowy stał się bardziej efektywny, przede wszystkim zza łuku.
Trzeci element z NBA odegra z pozoru mniejszą rolę, drugoplanową, najprawdopodobniej będzie wchodzić z ławki... "Z pozoru", bo to Boban Marjanović mierzący 226 centymetrów będzie zmieniać i zastępować Jokicia. Center Dallas Mavericks nie dorównuje młodszemu koledze w kreacji, ale nadal jest bardzo wysokim podającym, który kiedy zejdzie Jokić, będzie mógł przynajmniej częściowo wejść w jego buty. Innymi słowy Djordjević nie będzie musiał zmieniać systemu gry, kiedy jego lider zejdzie odpoczywać.
Poważne granie w Chinach Serbowie powinni zacząć dopiero 4 września, od trzeciego meczu w grupie, w którym zmierzą się z Włochami. Wcześniej zagrają z Angolą i Filipinami, ale nie powinni mieć z tymi zespołami większych problemów. W drugiej rundzie najpoważniejszym rywalem powinni być Hiszpanie z grupy C, a potem? Walka o medale.
Jej skuteczność będzie zależeć przede wszystkim od skutecznego zastąpienia osoby Teodosicia i wkładu w grę Jokicia. Młody center po raz pierwszy w karierze będzie liderem kadry (nie zagrał na Eurobaskecie w 2017 roku), od razu jako jedna z największych gwiazd na turnieju. Jeśli udźwignie presję... "Sky is the limit".