W czwartkowym starciu na Ibrox Legia Warszawa nieznacznie uległa Rangers FC 0:1 i pożegnała się z dalszą rywalizacją. Polskiego klubu od sezonu 2016/2017 nie było w fazie grupowej europejskich rozgrywek. Drugi raz z rzędu w Lidze Europy zagrają za to mistrzowie… Luksemburga. F91 Dudelange po rzutach karnych wyeliminowało Ararat-Armenię. Mecz-kuriozum miał miejsce na Stadionie Króla Baudouina w Brukseli, gdzie Royal Antwerp grając w dziewiątkę przegrał po dogrywce z AZ Alkmaar.
W pierwszych meczach ostatniej rundy eliminacji Ligi Europy doszło do kilku dużych niespodzianek. Po raz pierwszy w historii duże szanse na awans do fazy grupowej miały zespoły z Irlandii Północnej i Armenii. Linfield pokonało u siebie Karabach Agdam 3:2, a Ararat-Armenia wygrał z luksemburskim Dudelange 2:1. W czwartek jako pierwsi na boisko wybiegli właśnie wyspiarze, których zadaniem było utrzymanie korzystnego wyniku na stadionie imienia Tofika Bakhramowa. Plan taktyczny ekipy Davida Healy’ego runął już na samym początku, po tym jak gola zdobył Romero. Drużyna z Belfastu wciąż była w grze dzięki ofiarnej grze obrońców i bramkarza. Dopiero w 88. minucie gola na 2:0 dla mistrzów Azerbejdżanu zdobył Zoubir i stało się jasnym, że Irlandczycy nie napiszą nowego rozdziału w historii lokalnego futbolu. W doliczonym czasie gry bramkę na otarcie łez zdobył wypożyczony z Evertonu Shayne Lavery, ale było to za mało, by awansować. Gdyby w pierwszym meczu Linfield nie straciło gola w doliczonym czasie gry, po bramce Lavery’ego to goście świętowaliby na narodowym stadionie Azerbejdżanu.
Pogromca Piasta Gliwice, Ryga FC w pierwszym spotkaniu uległ znacznie bardziej utytułowanemu FC Kopenhaga 1:3. Wówczas w 94. minucie gola dla mistrza Danii zdobył urodzony w 2002 roku Mohammed Daramy. Bramka 17-latka okazała się kluczowa dla losów dwumeczu. W rewanżu to Łotysze byli stroną dominującą, ale 1:0 to było za mało, by doszło do niespodzianki sporego kalibru. Ekipa, która odprawiła gliwiczan w eliminacjach Ligi Mistrzów, BATE Borysów, pomimo zwycięstwa 2:0 z FC Astana pożegnało się z europejskimi pucharami. To dopiero trzeci raz w ostatnim dziesięcioleciu, gdy zespołu z Białorusi nie będzie w fazie grupowej zmagań na Starym Kontynencie. I co ciekawe, za każdym razem winni temu byli Kazachowie: w sezonie 2013/2014 BATE odpadło z Szachtiorem Karaganda, a trzy lata później z FC Astana.
Szalony mecz miał miejsce w Brukseli. Royal Antwerp na belgijskim stadionie narodowym zmierzył się z AZ Alkmaar. Belgowie, którzy w najwyższej klasie rozgrywkowej występują dopiero od sezonu 2017/2018 w poprzedniej rundzie odprawili Viktorię Pilzno, a w tej byli bardzo blisko pokonania bardziej znanych Holendrów. Tak by się zapewne stało, gdyby nie dwie kuriozalne czerwone kartki. Pierwszą, jeszcze przy stanie 0:0 otrzymał znany z angielskich boisk Dieumerci Mbokani. Były piłkarz Hull i Norwich najpierw zapaśniczym chwytem powalił Rona Vlaara, za co otrzymał żółtą kartkę, a niespełna dwie minuty później tego samego rywala potraktował ostrym wślizgiem. Sędzia Anastasios Sidiropoulos nie miał wyjścia i wyrzucił 33-latka z boiska. Jeszcze ciekawiej zrobiło się w 73. minucie. Po jednej z nielicznych kontr Royal Antwerp strzelił bramkę. Konkretnie uczynił to Didier Lamkel Ze, który do niedawna był odsunięty od pierwszego składu drużyny. Kameruńczyk w szale radości pobiegł do kibiców i wspiął się na ogrodzenie oddzielające boisko od trybun.
Po powrocie na plac gry 22-latka czekała niemiła niespodzianka – arbiter z drugą żółtą kartką. Nie mogący pogodzić się z decyzją Greka zdobywca bramki zdjął koszulkę i zaczął wymachiwać nią przed sędzią, sugerując, że dopiero takie zachowanie powinno było skutkować wykluczeniem z gry. Trener Belgów, Laszlo Boloni, szalał w najlepsze. Grek był nieubłagany i Royal Antwerp musiał grać w dziewiątkę. Dzięki świetnej postawie byłego bramkarza AZ, Sinana Bolata, Belgowie utrzymywali korzystny wynik. Aż do 90. minuty. Wtedy to gola na wagę dogrywki strzelił Calvin Stengs. W dodatkowych trzydziestu minutach osłabieni gospodarze nie mieli już szans i przegrali 1:4.
Co nie powiodło się Belgom, udało się… Luksemburczykom. Znane dobrze piłkarzom Legii Warszawa F91 Dudelange po raz kolejny zagra w fazie grupowej Ligi Europy. Mistrz malutkiego kraju z eliminacji Ligi Mistrzów został wyeliminowany już w pierwszej rundzie przez FC Vallettę z Malty, ale szczebel niżej poszło mu znacznie lepiej. Najpierw Luksemburczycy wyeliminowali Shkendiję Titowo, po meczu, w którym Macedończycy kończyli w ósemkę. Później na drodze niegdysiejszych pogromców Legii stanął mistrz Estonii, Nomme Kalju. W obu starciach górą byli piłkarze z Beneluksu. W decydującej rundzie Dudelange mierzyło się z Ararat-Armenią, istniejącym dwa lata triumfatorem ligi armeńskiej.
Na Kaukazie górą byli gospodarze, którzy wygrali 2:1. W rewanżu Ararat przypuścił frontalny atak na gospodarzy i o mało nie strzelił gola na samym początku. Piłkarzy F91 uratował słupek. Następnie karnego nie wykorzystał Anton Kobiałko. Dopiero trzecia próba gości przyniosła powodzenie i 24. minucie to Armeńczycy stali o krok od upragnionego awansu. Wtedy do głosu doszedł luksemburski supersnajper, Danel Sinani. 22-latek zdobył dwa gole, doprowadził do dogrywki, a gdy ta nie przyniosła zwycięzcy, wykorzystał jeden z rzutów karnych w serii jedenastek. Karne lepiej egzekwowali Luksemburczycy i to oni zagrają w fazie grupowej Ligi Europy. Polskiej ekipy tam nie spotkamy już trzeci sezon z rzędu.
2 - 2
Fenerbahce
5 - 2
FC Twente
19:00
Bodoe/Glimt/Lazio
19:00
Lyon/Manchester United
19:00
Tottenham Hotspur/Eintracht Frankfurt
19:00
Rangers/Athletic Bilbao
18:00
Zwycięzca SF 2