Przed kilkoma laty zapowiadał się na jednego z najbardziej zdolnych koszykarzy w Polsce. Piotr Niedźwiedzki zdobył wicemistrzostwo świata U-17, zakasował mecz gwiazd młodych talentów organizowany przez NBA i… zniknął. Walcząc z wadą serca, dorabiając w roli taksówkarza, wrócił po 1,5 roku do koszykówki. Będąc dzisiaj reprezentantem Polski w grze trzech na trzech i grając dla WKK we Wrocławiu, historycznej stolicy basketu.
Maciej Piasecki, SPORT.TVP.PL: – W którym miejscu sportowo dzisiaj jesteś?
Piotr Niedźwiedzki: – Trochę taki człowiek po przejściach ze mnie. Jednak 1,5 roku nie grałem w basket z powodu problemów z sercem, o którym wiedzą chyba wszyscy, którzy o mnie słyszeli. Dostałem kopa od życia. Udało się jednak z tego wyjść i teraz jestem w WKK, jako drugi najstarszy w drużynie. To też ciekawe, inne doświadczenie dla mnie.
– W życiu podobno nic nie dzieje się bez przyczyny. Sporo się nauczyłeś podczas tej przerwy?
– Przekonałem się, jak ważna jest dla mnie koszykówka, za którą po 1,5 roku przerwy bardzo tęskniłem. Wróciłem i zacząłem nie tylko odbudowywać samego siebie, ale dodatkowo szkolić to, co było wcześniej kiepskie. Poukładałem też życie poza koszykówką. Sądzę, że jestem bardziej świadomym człowiekiem.
– Słyszałem, że pracowałeś jako taksówkarz. Szukałeś sobie miejsca poza halą sportową?
– Tak. Pracowałem jako taksówkarz, byłem też kurierem. Pełniłem też funkcję dyspozytora w jednej z firm w Świdnicy, koło rodzinnego Wałbrzycha. Trochę zawodów zaliczyłem w krótkim czasie. To była lekcja pokory. Po diagnozie odnośnie serca, nie było czasu na to, żeby przeżywać, że już więcej nie będę mógł grać w koszykówkę. Nie chciałem się też załamać. Musiałem szybko poukładać sobie na nowo życie i zastanowić się, co zrobić, żeby cokolwiek zarabiać. Wszystkie zabiegi i leki, jakie musiałem w tym czasie w siebie ładować, kosztowały sporo. To nie pozwalało mi na życiowe załamanie. Trzeba było zakasać rękawy i znaleźć pomysł na życie w takiej nowej sytuacji.
– Wada serca przez którą musiałeś przerwać granie mogła wziąć się od przeciążenia? Podobno w czasach młodzieżowych regularnie grałeś praktycznie 11 lat z rzędu.
– Mogło tak być. Organizm mógł się zacząć zbuntować po takiej dawce. Trenerzy w drużynach seniorskich chcieli, żebym prosto z kadr młodzieżowych przyjeżdżał na przygotowania zespołów. Brakowało tej przerwy na odpoczynek dla młodego chłopaka. Chociaż teraz wracam ponownie do tego systemu. Po sezonie klubowym ruszam na kadrę Polski koszykówki 3x3 i też jest to mocna dawka. Zmieniłem jednak podejście.
– Co się zmieniło?
– Działam bardziej z głową. Wiadomo, że człowiek siedzi w hali ile się da, to jasne. Jeśli jednak kończy się sezon, nie ruszam od razu na reprezentacyjny szlak. Robię sobie 2-3 tygodnie luzu i dzięki temu nabieram siły do działania.
– Koszykówka w wersji trzech na trzech to nowy, lepszy świat?
– To jest zupełnie inny sport od grania 5x5. Myślę, że przede wszystkim bardziej fizyczna odmiana koszykówki. Powoli zaczynam się odnajdywać w baskecie w takiej konfiguracji. Nazywam to swoim drugim życiem. W przypadku grania trzech na trzech wszystko dzieje się dużo szybciej. Chociażby ma się tylko 12 sekund na akcję, a nie 24, jak w przypadku koszykówki 5x5. Nie można za dużo rozpamiętywać, trzeba po prostu grać. Pod względem fizycznym też jest inaczej. Niektórych fauli w przypadku 3x3 się nie gwiżdże, w przeciwieństwie do 5x5.
– Łatwo się później przekalibrować na granie pięciu na pięciu?
– Myślałem, że będzie nawet trudniej. Niektórzy koledzy z boiska po graniu 3x3 wracają do klubu, grają pierwszy mecz, szybkie 5 fauli i po 10 minutach gry trafiasz do bazy. Jednak odpychanie i kilka innych sztuczek już w lidze nie przejdzie, sędziowie są czujni. Dochodzi do zabawnych sytuacji. Ale 3x3 w Polsce się rozwija. Priorytetem w tym roku jest turniej kwalifikacyjny do igrzysk. Awans do Tokio mógłby mocno wypromować taką formę koszykówki. We Wrocławiu odbył się duży turniej na Stadionie Olimpijskim, do tego w przyszłym roku planowana jest liga od marca do czerwca. Dzieje się.
– Działo się też podczas All-Stars Game robionym pod egidą NBA w Hiszpanii, w którym wziąłeś udział – wtedy u szczytu sukcesów młodzieżowych. Sporo zdolnych chłopaków, ale byłeś tym, który się wyjątkowo wyróżniał...
– Rzeczywiście było tam było 75 zawodników z Europy. Przez trzy dni trenowaliśmy pod okiem trenerów z NBA. Na koniec zrobili mecz gwiazd, wybrali 24 chłopaków. Zostałem MVP meczu, Mateusz Ponitka został za to MVP całego campu. Był jeszcze Przemek Karnowski i wszyscy Polacy się załapali do wąskiego składu. A później zgarnęliśmy wszystko co się dało. Pamiętam, że trenerem drużyny w której grałem był Paul Gasol. To było super przeżycie dla mnie. Statuetka MVP stoi gdzieś w domu w Wałbrzychu.
– Nie dzwonili z NBA? Nie chcieli wziąć "Niedźwiedzia" z Polski?
– Byłem w Śląsku, który teoretycznie miał drugi rok grać w ekstraklasie. Skończyło się na braku licencji dla wrocławskiego klubu i wylądowałem w Kotwicy Kołobrzeg. Później problemy z sercem, przerwa i zaczęła się równia pochyła w dół… Podobno z USA były jakieś kontakty. Ja jednak miałem profesjonalny kontrakt w Polsce i to zamykało pewne rzeczy. Tak się skończyło. Nie ma co do tego wracać.
– Kiedy przyjechałeś za koszykówką z Wałbrzycha do Wrocławia?
– Miałem 13 lat. Przyjeżdżałem do internatu, żeby pokazać się trenerom. Mieliśmy mocny rocznik, po przyjeździe szybko zobaczyłem, że odstawałem umiejętnościami, byli też wyżsi ode mnie. Wtedy nie domyślałem się, że jest aż taki nacisk na koszykówkę we Wrocławiu. Pierwszy swój turniej zagrałem u Marka Olesiewicza w Śląsku. Później powstał projekt WKK. Ogrywaliśmy się w niższych ligach, graliśmy też ze starszymi, bo w naszym roczniku wygrywaliśmy z rówieśnikami łatwo i bezboleśnie.
– Później ekstraklasa w barwach Śląska. I przy okazji drugi "etat", granie w II lidze w WKK.
– Obciążeń było sporo. Trzeba było połączyć to jeszcze ze szkołą, akurat był to rok maturalny. A treningi u trenera Rajkovicia w Śląsku były takie, że niezbyt chętnie puszczał nas na lekcje. Do tego faktycznie, łączyliśmy to z pojawianiem się na meczach II ligi. To wszystko trzeba było pogodzić, na szczęście w szkole poszli nam na rękę, bo nie wiem, jakby to się skończyło…
– Do tego miałeś na swoim koncie srebro mistrzostw świata U-17 z 2010 roku. Czuję, że woda sodowa była gdzieś pod ręką. Można było odfrunąć?
– W Śląsku byli Adam Wójcik, Robert Skibniewski, Bartek Diduszko. To był taki skład, że jak nam coś zaczynało odbijać, to chłopaki troszeczkę sprowadzali na ziemię.
– Adam Wójcik. Jakim był kolegą z drużyny?
– Na pewno dużo chciał nam pomagać. Wiedział, że musi nas trochę podszkolić, bo niedługo będzie odchodził na emeryturę. Zawsze mogliśmy na niego liczyć. Można było przyjść do niego i po prostu, pomagał. A przecież wcale nie musiał. Wiekowo mógłby być moim ojcem. Ja miałem 18 a Adam 42 lata, więc różnica była znaczna. Pierwszy raz spotkaliśmy się w WKK jeszcze w II lidze. Pamiętam, jaki szok przeżyłem, widząc pierwszą poważną kontuzję Adama Wójcika. Zerwał więzadła na meczu w Gliwicach, to było coś niezwykłego. Człowiek, który nigdy nie miał żadnej kontuzji, nagle ma rok przerwy od koszykówki. Adam bardzo nam też pomagał na poziomie ekstraklasy. Byłem ja, Kuba Koelner i Jasiu Grzeliński. Byliśmy mocno wspomagani przez Roberta Skibniewskiego i właśnie przez Adama.
– A czego "Oława" nauczył młodego Niedźwiedzkiego?
– Bycia dobrym człowiekiem. Adam Wójcik był zawsze kimś takim. Koszykarsko wyciągnąłem mnóstwo rzeczy przypatrując się i trenując. Obserwuję to po latach. Przyznaję, sporo rzeczy, które robię dzisiaj na boisku, nauczył mnie Adam. Pod tym względem miałem zresztą szczęście. W Zgorzelcu grałem z Filipem Dylewiczem. Kolejna okazja do nauki od kogoś wysokiego i doświadczonego.
– Srebro MŚ dobrze skonsumowaliście w seniorskim świecie?
– Każdy gdzieś gra i jest raczej znaczącą postacią w swoim zespole. I to nie tylko w Polsce, ale i Europie. Chociażby Mateusz Ponitka czy Tomek Gielo. Myślę, że trenerzy wyciągnęli z nas wszystko, co mogli. Do tego głównym trenerem był Jerzy Szambelan, a asystentem Tomasz Niedbalski, obaj pracujący w WKK Wrocław.
– W nowym sezonie grać będziesz w WKK. Śląsk awansował piętro wyżej. Dobrze się stało?
– Jasne. To będzie spora promocja dla koszykówki we Wrocławiu. Pytanie jednak, jakie są cele w Śląsku. Było długo mówione, że chcą awansować do elity. Sportowo nie wyszło, ale otworzyły się inne drzwi i osiągnęli swój cel. Co teraz? Pewnie docelowo chcą zdobyć ten 18 tytuł, ale w przypadku Śląska raczej nastawiałbym się na działanie zasadą krok po kroku. Nie ma co budować na hurra. W jeden sezon niczego nie da się zbudować mistrzostwa i zrobić przy tym czegoś trwałego. Istotne jest to, że Dolny Śląsk znowu ma w elicie drużynę. Po Turowie Zgorzelec zrobiła się dziura i teraz Wrocław będzie bronił honoru regionu w Polsce.
– Jeździłeś na mecze mistrzowskiego WKS?
– Pamiętam pierwszy mecz na którym byłem. Grali wówczas Radek Hyży, Adam Wójcik… Śląsk rywalizował z Maccabi w europejskich pucharach. Odbywał się turniej młodzieżowy, jakiś koszykarski krasnal i ja przyjechałem jako dzieciak z Górnikiem Wałbrzych. Śląsk grał w Hali Ludowej i tam oglądaliśmy ten mecz, przyznaję, robiło to ogromne wrażenie. Obyło się bez autografu i zdjęć. Raz, że koszykarze szybko uciekli po wygranej, dwa – rodzice chcieli, żebyśmy szybko wrócili do domu. A kawałek do Wałbrzycha był.
– Jest miejsce na ekstraklasę dla Śląska i WKK we Wrocławiu?
– Na pewno. Mamy dwa duże obiekty, gdzie można przyciągnąć ludzi i zrobić fajną promocję miasta. Na poziomie I ligi już było widać, że derby WKK ze Śląskiem przyciągnęły sporo osób na trybuny. Generalnie Dolny Śląsk i regiony nieopodal powodują, że większość wyjazdów zamyka się w jednym dniu. Kłodzko, Wałbrzych, Opole, Leszno, Poznań. Wszystko obok siebie. W innych częściach Polski nie ma aż tyle miejsc do zobaczenia koszykówki. Dlatego czemu nie we Wrocławiu pompować balonik na dwa zespoły, które mogą walczyć w elicie, rywalizując w derbach?
– Jestem podobnego zdania. Reprezentacja też ma swoje ambicje, dadzą radę na MŚ?
– Sam awans po ponad 50 latach to już jest spora rzecz. Gdyby do tego udało się powtórzyć sukces chłopaków z 3x3 i zdobyć medal, byłoby pięknie. Wtedy koszykówka ruszyłaby z miejsca. Myślę, że Ministerstwo Sportu może wtedy znajdzie większe środki, żeby nas promować i zrobimy coś w dobrą stronę. Chociaż PZKosz też musi do tego swoje dołożyć, zwłaszcza marketingowo. Wynik robi jednak największe zamieszanie. Przykładem od wielu lat są siatkarze. Za zwycięstwami reprezentacji poszło szkolenie, powstanie ośrodków pod patronatem ministerialnym. Trzeba zrobić zdrową konkurencję siatkarzom. Może kiedyś piłka nożna nie będzie sportem narodowym, a faktycznie, będzie większy wybór dla kibiców. Siatkówka, koszykówka – mają na to potencjał.
– Co możemy osiągnąć w Chinach?
– Grupę mamy do przejścia. Naszym atutem jest zespołowość, zgranie. Taką naturalną chemią w drużynie Polacy mogą wyciągnąć kilka trudnych spotkań na MŚ. W trudnych momentach trzeba być razem, dzięki temu człowiek gra inaczej, głowa pracuje na sukces, niezależnie z kim się gra. Przerabiałem to w poprzednim sezonie w Wałbrzychu. Mało kto stawiał na Górnik Wałbrzych w poprzednim sezonie, a my dotarliśmy do play-off i utarliśmy nosa kilku faworytom.
– Kadra ma też minusy. Jakie największe?
– Brak doświadczenia w dużych imprezach. Do tego te sparingi przed turniejem, w większości nie poszły po naszej myśli. To nie może budować chłopaków przed rozpoczęciem MŚ. Ludzie mówią, że to nie ma większego znaczenia, w końcu to sparingi. Takie wyniki siedzą jednak w głowie. Na szczęście są też ludzie dla których kiepskie zaprezentowanie się przed turniejem, w sparingach, działa mobilizująco. Pamiętam, że przed medalem w Hamburgu w U-17 też sporo przegrywaliśmy. A skończyło się na finale i podium dla Polski.
– A Niedźwiedzki ma potencjał na miejsce w reprezentacji pięciu na pięciu? Marzysz?
– Może marzę? Na pewno fajnie by było. Nawet załapać się do kadry B i tam pokazać się z dobrej strony. Teraz mamy zespół 3x3 i podejrzewam, że selekcjonerzy to obserwują, kto gdzie jest. Gdyby jeszcze doszła kwalifikacja olimpijska, na co liczę, to dodatkowy bodziec, żeby próbować sił i dalej marzyć. Ta odmiana 3x3 wcale nie jest taka prosta, jak się niektórym może wydawać. Podejrzewam, że sporo koszykarzy z ekstraklasy mogłoby mieć problem. Nie wszyscy to lubią, ale bycie w kadrze Polski, możliwość rywalizacji w takiej odmianie basketu – mnie na teraz odpowiada. A co do 5x5, wydostać się z I ligi do reprezentacji nie jest łatwo.
– Jeden wychowanek wałbrzyskiego Górnika jest na MŚ. Aleksander Balcerowski, znacie się?
– Z Olkiem mijaliśmy się większość czasu na koszykarskim szlaku. Kiedy on zaczynał, ja wyjechałem, później wróciłem a jego już nie było. Prezydent Wałbrzycha kiedyś mocno naciskał na nasze wspólne pokazanie się na imprezie promującej miasto. Trzeba przyznać, że jest mocno za basketem. Tyle było naszego spotkania z Olkiem.
– Wałbrzych produkuje wielkich chłopów dla polskiego basketu. Ty, Balcerowski…
– Masz rację! Chociaż Olek jest jeszcze troszeczkę chudy… A tak już bez żartów, patrząc na historię, to rzeczywiście coś w tym jest. Mieczysław Młynarski, Stanisław Kiełbik, spoglądając na historię, do małych się nie zaliczali. Wszyscy się śmieją, że wyciągają nas z kopalni i tacy już jesteśmy.
Piotr Niedźwiedzki – polski koszykarz grający na pozycji silnego skrzydłowego/środkowego. Urodzony w Wałbrzychu (02.06.93), obdarzony bardzo dobrymi warunkami fizycznymi – 211 cm wzrostu. Wielokrotny reprezentant Polski w kadrach młodzieżowych (od U-16 do U-20, lata 2008-12). Wicemistrz świata U-17 z 2010 roku z reprezentacją Polski trenera Jerzego Szambelana. Uczestnik meczu gwiazd Europy w 2011 roku, gdzie został wybrany MVP spotkania. Dotychczasowe kluby: WKK Wrocław; WKS Śląsk Wrocław; Kotwica Kołobrzeg; Górnik Wałbrzych; Turów Zgorzelec; BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski; Siarka Tarnobrzeg; Górnik Wałbrzych; WKK Wrocław (od sezonu 2019/20).
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.