Wiadomości o śmierci Anthoine Huberta na torze Spa obiegły cały sportowy świat. Dwudziestodwuletni Francuz dołączył do listy kierowców, którzy stracili życie zdecydowanie zbyt wcześnie. Zbyt długiej listy. Śmierć była obecna od narodzin sportów motorowych. Zdarzało się, że przychodziła w dniu, który miał być dniem chwały i zwycięstwa. Tak niestety było w przypadku poniższej historii.
NA PRZEKÓR SZLACHECTWU
4 maja 1928 roku, Kolonia. W hrabiowskiej rodzinie von Trips panuje radość. Czy może być ku temu lepsza okazja niż narodziny jedynego potomka Tessy i Eduarda? Młody Wolfgang wychowywał się w zamku Hemmersbach w Nordfalii - Westfalii. Od dzieciństwa borykał się z problemami zdrowotnymi, przechodząc chorobę Heinego - Medina oraz zapalenie opon mózgowo - rdzeniowych. Edukację zdobywał w jednej ze szkół waldorfskich, które cechowały się indywidualnym podejściem do każdego z uczniów, stawiając na własny program nauczania. Nauka szła mu dobrze, ale porzucił karierę szlachecką i obecność na salonach na rzecz swojej pasji. Postawił na odradzającą się dziedzinę, która w powojennych Niemczech zdobywała coraz większą popularność. Na sporty motorowe.
Już przed wojną regularnie jeździł ze swoim ojcem na wyścigi na tor Nürburgring. Jego ulubieńcem był Bernd Rosemeyer. Kierowca zespołu Auto Union odnosił liczne sukcesy nie tylko na rodzimych torach, jego sława sięgała nawet Stanów Zjednoczonych. Triumfy Rosemeyera były wykorzystywane przez niemiecką propagandę. Ówczesne media z zaciekawieniem śledziły jego małżeństwo ze słynną pilotką, Elly Beinhorn. Dziesięć tygodni po narodzinach ich dziecka doszło do tragedii. Rosemeyer zginął na autostradzie pod Frankfurtem, próbując pobić rekord prędkości.
Von Trips rozpoczął przygodę z motocyklami od przejażdżek i podróży swoim BMW. W ciągu niespełna dwóch lat dokonał takiego postępu w jeździe, że niedługo mógł się poszczycić pierwszym sukcesem; zwycięstwem w wyścigu górskim Siebengebirgsfahrt. Rodzice starali się odwieść swojego jedynego syna od sportowej kariery, jednak żadne argumenty nie były w stanie go przekonać. Problem rozwiązał w inny sposób. Wolfgang Alexander Albert Eduard Maximilian zrezygnował ze swoich licznych imion i startował pod fałszywym nazwiskiem „Axel Linther”. Szybko okazało się też, że motocykle zamieni na szybsze pojazdy. Kupionym z oszczędności Porsche wygrał w swojej klasie wyścig mistrzostw Niemiec na torze AVUS. Żeby wziąć udział w zawodach, musiał prosić swoją uczelnię o dzień wolny od studiowania i pogłebiania wiedzy na temat rolnictwa. Nie przeszkodziło mu to jednak w zaliczeniu egzaminów z wyróżnieniem.
NIEBEZPIECZNE EUROPEJSKIE SZOSY
Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego stulecia popularnością cieszyły się wyścigi długodystansowe takie jak Le Mans, Isle of Man TT, Targa Florio, RAC Tourist Trophy czy Mille Miglia. Zawody często odbywały się na drogach publicznych, a środki bezpieczeństwa były nieporównywalnie mniejsze od dzisiejszych. O ryzyku, jakie podejmowali kierowcy, może świadczyć historia Hansa Hermanna. Podczas Mille Miglia w 1954 roku przed jego Porsche w ostatniej chwili zaczęły się zamykać szlabany przejazdu kolejowego. Nie było miejsca i czasu na hamowanie. Hermann przemknął przed nadjeżdżającym pociągiem, robiąc unik. W tym samym wyścigu swoje pierwsze laury za kierownicą zdobywał von Trips, wygrywając zawody w swojej klasie. Młody hrabia zaczął być coraz bardziej zauważalny w środowisku, szczególnie że wszędzie jeździł z kamerą, nagrywając swoje przygotowania do startów.
Sezon 1955 był dla von Tripsa przełomowy. Porsche 356 zamienił na Mercedesa 300SLR. W kultowej „Srebrnej Strzale”, zdobył trzecie miejsce podczas RAC Tourist Trophy, wyścigu rozgrywanego w brytyjskim Dundrod. Niemiecki zespół zdominował podium zawodów. Podobnie rzecz miała się w Formule 1, do której przymierzano również von Tripsa. Niestety ta szczęśliwa passa skończyła się w tragiczny sposób.
W czerwcu 1955 Mercedes debiutował w wyścigu Le Mans, od razu dołączając do grona faworytów. Początkowy etap zmagań został zdominowany przez walkę Mike’a Hawthorne’a, reprezentującego Jaguara i ówczesnego mistrza świata Formuły 1, Argentyńczyka Juana Manuela Fangio za kierownicą Mercedesa. W wyniku zderzenia na 33 okrążeniu, Mercedes prowadzony przez Francuza Pierre’a Levegh’a wyleciał z toru, uderzając w wał obok trybun. Odłamki pojazdu trafiły w widzów, zabijając 83 osoby, w tym samego kierowcę, a ponad 120 osób zostało rannych. Ze względu na zapobiegnięcie panice i niską przepustowość dróg dojazdowych do toru postanowiono nie przerywać wyścigu, jednak Mercedes wycofał z niego swoje samochody. Niemiecka firma opuściła rywalizację w sportach motorowych na ponad trzydzieści lat. Wiele europejskich państw zakazało organizowania wyścigów samochodowych.
RED IS THE NEW SILVER
Wolfgang von Trips musiał wrócić do Porsche, gdzie odnosił zwycięstwa klasowe w wyścigach długodystansowych. Triumfy odnosił również poza Europą; wyjechał na krótki czas do Stanów Zjednoczonych. Jako pierwszy Niemiec w historii stał się kierowcą zespołu Ferrari. Jego debiut w Formule 1 miał przypaść na Grand Prix Włoch, rodzimy wyścig stajni i zarazem ostatni w sezonie 1956. Pech chciał, że podczas ostatniego treningu bolid prowadzony przez von Tripsa wypadł z toru. Niemiec złamał rękę, przez co nie mógł wystąpić w głównych zawodach. Na pocieszenie pozostał fakt, że przez następny rok, 1957, 29-letni kierowca miał już występować we wszystkich wyścigach Formuły 1 oprócz Indy 500, na którym kierowcy z Europy zwykle się nie pojawiali. Pierwsze jego dwa starty skończyły się szóstym miejscem oraz nieukończeniem GP Monako, ówczesny system punktacji uwzględniał jedynie pięciu najlepszych kierowców. Niemiec, który zyskał przydomek „Taffy” ze względu na walijską urodę, występował również w innych seriach wyścigowych. W ówczesnych czasach takie zachowanie było powszechne wśród kierowców Formuły 1. W ramach sezonu odbywało się zaledwie osiem wyścigów, zatem konieczne było wypełnienie pozostałego wolnego czasu.
Podczas przygotowań do wyścigu Mistrzostw Świata Samochodów Sportowych (znanych obecnie pod nazwą World Endurance Championship) na torze Nürburgring von Trips pomylił pedał gazu z pedałem hamulca. Stosunkowo kuriozalny błąd spowodowany był innym układem pedałów w sportowym samochodzie Ferrari niż w bolidzie Formuły 1. Wypadnięcie z trasy skończyło się wstrząśnieniem mózgu, uszkodzeniem kręgosłupa i złamaniem nosa. Długa rekonwalescencja sprawiła, że do bolidu wrócił dopiero na ostatni wyścig sezonu. Tym razem Grand Prix Włoch okazało się dla niego szczęśliwe. Startując z ósmego pola, wykorzystywał błędy i usterki rywali, pnąc się coraz wyżej w klasyfikacji. Skończył ostatecznie na trzecim miejscu, ratując honor Ferrari. Zaledwie cztery punkty na koncie i czternasta lokata w klasyfikacji generalnej nie odzwierciedlały w pełni możliwości Niemca.
Kierowca odniósł sukces w wyścigu Mille Miglia, zajmując drugie miejsce w ogólnej klasyfikacji. Niestety okoliczności nie sprzyjały świętowaniu. Na trasie zmagań hiszpański kierowca Alfonso de Portago, startujący również w wyścigach Formuły 1, wypadł z trasy, uderzając w stojących na poboczu drogi kibiców. Niebezpieczne również okazały się kawałki betonu wyrwane przez auto. W wyniku zdarzenia zginął kierowca, jego pilot oraz dziewięciu widzów, w tym piątka dzieci. Śledztwo wykazało, że wypadek spowodowało zbytnie zużycie opony w aucie, a jej producent został pozwany do sądu. Włoski rząd zdecydował się na wprowadzenie zakazu przeprowadzania wyścigów samochodowych na drogach publicznych, co oznaczało koniec Mille Miglia w dotychczasowej formie.
ŚMIERĆ, PECH, AWARIE
Następny sezon na stałe zapisał się w historii sportów motorowych. Skrócono dystanse wyścigów do około 300 kilometrów, ta długość pozostała do dzisiaj. Oprócz tego zrezygnowano zużywania mieszanek paliwowych na rzecz powszechnie używanej benzyny. Po raz pierwszy w wyścigu Formuły 1 wystartowała kobieta. Maria Teresa de Filipis wzięła udział w trzech weekendach wyścigowych. Jej wyniki nie należały do najlepszych, ale ważniejsze było co innego - pokazanie tego, że kobiety mogą uczestniczyć i rywalizować z mężczyznami na równi w sportach motorowych. Włoszce udało się wystąpić w jednym wyścigu, Grand Prix Belgii 1958, do którego dopuszczono wszystkich kierowców. Zajęła ostatnie miejsce. Usłyszała uwagi od innych kierowców, ale dotyczyły one… zbyt szybkiej i ryzykownej jazdy.
Rok 1958 został również zapamiętany z tragicznych wydarzeń. Podczas czterech wyścigów zginęło czterech kierowców. Śmiertelny wypadek Brytyjczyka Petera Collinsa na torze Nürburgring sprawił, że jego rodak i przyjaciel, Mike Hawthorn, po zdobyciu tytułu mistrzowskiego wycofał się z wyścigów. Człowiek, który jeździł podczas najbardziej niebezpiecznej ery w historii Formuły 1 zginął trzy miesiące po zakończeniu kariery w wypadku na autostradzie.
Tymczasem Wolfgang von Trips poświęcił się bardziej wyścigom samochodów sportowych. Jego wyniki stanowiły sinusoidę. Pasmo podiów i zwycięstw przedzielały usterki i wypadki. Podobnie było w Formule 1. Po raz drugi startował w Le Mans, ten występ również nie obył się bez przygód. Podczas nocnej części wyścigu Niemca zastał nieprzyjemny widok. Na poboczu drogi zauważył palący się wrak auta i leżącego nieopodal kierowcę. Von Trips zatrzymał się, wyszedł z samochodu i odciągnął nieprzytomnego Jeana Héberta od ognia, zostając z Francuzem do momentu przybycia porządkowych. Na szczęście obrażenia kierowcy Alfy Romeo okazały się niegroźne, a Niemiec kontynuował jazdę. Jego załoga nie ukończyła wyścigu po tym, jak rodak von Tripsa zaliczył poślizg. Ferrari wypadło z toru i utknęło w błocie, grzebiąc nadzieje na miejsce na podium zawodów.
Oprócz wyścigów na trasach i torach, kierowcy zaczęli podbijać nowe tereny. Góry. Wyścigi górskie cechowały się pojedynczymi startami. Jedynym rywalem pozostawał czas, a konkretnie pokonanie krętego odcinka jak najszybciej. W 1957 roku po raz pierwszy po II wojnie światowej pod patronatem FIA zorganizowano serię wyścigów górskich. Zawody zyskały miano Mistrzostw Europy. Poszukujący wyzwań von Trips wziął udział w drugiej edycji cyklu. Za kierownicą Porsche 718 RSK okazał się najlepszy. Tyle szczęścia nie miał podczas Grand Prix Włoch. Jego ekipa liczyła na sukces, dlatego na starcie wyścigu stanęły aż cztery samochody Ferrari. Niemiec zderzył się z bolidem marki BRM prowadzonym przez Harry’ego Schella. Pierwszy Amerykanin w Formule 1 uniknął obrażeń, a von Trips wypadł z auta, łamiąc nogę, przez co musiał opuścić ostatni wyścig sezonu w Sebring.
FORMUŁA 1 KONTRA FORMUŁA 2
Okazało się, że cierpliwość szefostwa włoskiej ekipy zaczęła się powoli wyczerpywać. Enzo Ferrari zaproponował von Tripsowi starty wyłącznie za kierownicą samochodów sportowych. „Taffy” chciał koniecznie wrócić do bolidu Formuły 1. Powrót na szczyt miał umożliwić dobry występ w aucie słabszej kategorii. Formuły 2. Ówczesne przepisy pozwalały na udział samochodów Formuły 1 i Formuły 2 w jednym wyścigu, co współcześnie byłoby niemożliwe ze względów bezpieczeństwa. Różnica prędkości między dwiema kategoriami stwarzałaby niezwykłe zagrożenie. Do pierwszego wyścigu w sezonie 1959 Niemiec miał wystartować w ekipie Porsche, a jego koleżanką zespołową była wspominana wcześniej de Filipis. Włoszce nie udało się ostatecznie awansować do wyścigu o GP Monako. W kwalifikacjach zajęła 21. miejsce na dwudziestu czterech uczestników, tracąc trzy sekundy do szesnastego kierowcy, który jako ostatni stanął na starcie zmagań. Był to ostatni start de Filipis w zawodach Formuły 1. Bardzo dobry i obiecujący występ zaliczył z kolei von Trips, nie robiąc sobie nic z posiadania gorszego samochodu. Sam wyścig nie poszedł mu tak dobrze. Wziął udział w wypadku już na pierwszym okrążeniu.
Porsche postanowiło spróbować swoich sił jeszcze raz. Osiem miesięcy po nieudanym występie w Monako, Wolfgang von Trips miał wystartować w Grand Prix Niemiec. Po raz pierwszy i jedyny, wyścig miał się odbyć na torze AVUS. Podberlińska trasa była jedną z ulubionych Niemca. To tam zdobywał pierwsze triumfy. Niebezpieczna nitka liczyła około dziewięciu kilometrów. Składały się na nią dwie długie proste, ostry nawrót i banda pod nachyleniem prawie 45 stopni. Sprzyjało to uzyskiwaniu bardzo dużych prędkości. Północna część toru była nazywana przez kierowców ścianą śmierci ze względu na brak jakichkolwiek zabezpieczeń uniemożliwiających wypadnięcie z trasy. Wyścig w 1959 tylko to potwierdził.
Los po raz kolejny upomniał się o swoją ofiarę. Tam, gdzie wszyscy czuli strach, doszło do tragedii. W wyścigu pobocznym przed zawodami Formuły 1 Porsche prowadzone przez Jeana Behra wyleciało z bandy. Francuz wypadł z auta i uderzył głową o maszt od flagi. Śmierć kierowcy Porsche sprawiła, że reprezentujący tą markę von Trips wycofał się ze startu w tym dniu. Formuła 1 na AVUS już nie wróciła. Starano się poprawić bezpieczeństwo na torze poprzez dodanie szykan, ale nie udało się zmniejszyć liczby wypadków śmiertelnych. Ostatni wyścig pod Berlinem odbył się w 1999 roku. Trybuny wokół toru zostały zachowane jako świadek historii. Niestety tej smutnej.
IDOL MAS I DLA MAS
Tymczasem von Trips stawał się coraz bardziej popularny w swoim kraju. Trzydziestojednoletni kierowca odebrał od prezydenta RFN „Srebrny Liść Laurowy”, najwyższe niemieckie odznaczenie przysługujące wybitnym sportowcom. Zaledwie piętnaście lat po zakończeniu drugiej wojny światowej niemieccy zawodnicy zachwycali świat swoimi osiągnięciami i zdobywali sympatię kibiców na całym świecie. Piłkarze z RFN zdobyli tytuł mistrzów świata w 1954 roku, a połączona reprezentacja olimpijska, złożona ze sportowców z obu państw niemieckich, zdobyła dwadzieścia sześć medali na igrzyskach w Melbourne oraz 43 cztery lata później w Rzymie. „Taffy” idealnie wpisywał się w ten obraz. Był przystojny, pochodził z arystokratycznej rodziny, mówił po angielsku z amerykańskim akcentem. Stał się twarzą reklamową Lufthansy oraz reprezentantem niemieckich firm na licznych targach motoryzacyjnych.
Jedyny Graf na torze chciał wykorzystać swoją pozycję do rozwoju sportów motorowych w Niemczech i pomocy młodym talentom. Podczas jednej z podróży do Stanów Zjednoczonych zobaczył nowy wynalazek umożliwiający szkolenie oraz doskonalenie techniki jazdy wyścigowej. Gokarty były małymi pojazdami, nieosiągającymi zbyt dużej prędkości, ale oddającymi wrażenia towarzyszące kierowcom. Von Trips ściągnął dwie sztuki do Niemiec Zachodnich, zakładając organizację zrzeszającą kierowców wyścigowych. Nad Renem zaczęło się pojawiać coraz więcej gokartów, a sam kierowca uczestniczył w projekcie i budowie toru kartingowego w Kerpen. Tam pierwsze kroki w ściganiu postawił pierwszy niemiecki mistrz świata Formuły 1, jednak warto o tym opowiedzieć później.
Wpływ Niemca na szkolenie przyszłych gwiazd sportu motorowego nie ograniczał się wyłącznie do gokartów. Pomyślał również o późniejszym etapie edukacji w tym kierunku. Wraz z włoskimi projektantami i inżynierami stworzył bolid Formuły Junior. Pojazd pod marką TCA (Trips-Colotti-Auto-Union) miał być przystępny cenowo dla młodych ludzi, jednak nie wytrzymał konkurencji z angielskimi maszynami tego typu. Powstało ledwie kilka egzemplarzy dzieła von Tripsa. Nie zaprzestał jednak misji kształcenia wyścigowej jazdy, jednym z jego uczniów był wielki fan motoryzacji i późniejszy król Hiszpanii, Juan Carlos.
TEN ROK
Występy w Formule 2, chociaż nieudane, zakończyły się dla Niemca powrotem do Ferrari. Cztery miesiące po wydarzeniach na AVUS wystartował w Grand Prix Stanów Zjednoczonych, zajmując szóste miejsce, pierwsze z niepunktowanych. W roku 1960 ani razu nie był na podium wyścigu Formuły 1, ale stabilne występy zapewniły mu zdobycie siódmego miejsca w klasyfikacji generalnej. W tym sezonie bolidy Ferrari nie miały szans na rywalizację z brytyjskimi Cooperami. Niedługo jednak miało się to zmienić.
Sezon 1961 cechował się dużą liczbą zmian regulaminowych w najszybszej serii wyścigowej. Wszystkie zespoły zmieniły położenie silnika w swoich autach z przodu bolidu na jego środek, a pojemność jednostki napędowej zmniejszono z 2,5 do 1,5 litra. Do zmian najlepiej przygotowana była włoska stajnia, a bolidy z czarnym koniem zdominowały stawkę w takim samym stopniu jak Mercedes w obecnej erze hybrydowej. Ferrari 156 z tak zwanym „rekinim nosem” z przodu było samochodem, w którym von Trips miał pokazać pełnię swego geniuszu. Okazało się jednak czymś jeszcze.
Zmagania kierowców w tym roku zaczęły się dość późno. 14 maja na ulicznym torze w Monako laur zwycięzcy przypadł Brytyjczykowi Stirlingowi Mossowi za kierownicą Lotusa. Trzej kierowcy Ferrari, Amerykanie Richie Ginter i Phil Hill oraz Wolfgang von Trips zajęli miejsce tuż za liderem. Przewagę włoskich samochodów w pełni ujrzano tydzień później w holenderskim Zandvoort. W kwalifikacjach zajęli pierwsze trzy miejsca. Prowadzenie na starcie wyścigu objął startujący z drugiego pola von Trips. Nie oddał go aż do mety, stając się pierwszym niemieckim kierowcą, który wygrał Grand Prix w ramach mistrzostw Formuły 1. Grand Prix Holandii 1961 zostało zapamiętane jeszcze pod jednym względem. Wszyscy kierowcy biorący udział w wyścigu ukończyli wyścig, nie zjeżdżając przy tym ani razu do pit-stopu. Taka sytuacja na pewno nie będzie miała miejsca w 2020, gdy Formuła 1 powróci na holenderski tor po trzydziestu pięciu latach przerwy. Współczesny regulamin wymaga od kierowcy chociaż jednego zjazdu po wymianę opon na inną mieszankę.
Miesiąc po swoim zwycięstwie, von Trips zajął drugie miejsce w Grand Prix Belgii na torze Spa - Francorchamps. Po zaciętej walce stracił zaledwie 0,7 sekundy do Hilla. Ówczesna nitka toru różniła się sporo od dzisiejszej. Kierowcy przez około 90% długości liczącego 14 kilometrów okrążenia jechali z wciśniętym głęboko pedałem gazu. Nie może więc dziwić, że na najszybszej trasie w kalendarzu Formuły 1 cztery pierwsze miejsca przypadły kierowcom Ferrari. Powoli też zaczęła się klarować sytuacja w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata, w której pierwszy był Hill z zaledwie punktem przewagi nad swoim niemieckim kolegą z zespołu. Walka o mistrzowski tytuł miała się rozstrzygnąć między tą dwójką.
LATO NADZIEI
Rywalizacja Hilla z von Tripsem była jedną z pierwszych wielkich rywalizacji w Formule 1. Walka na miarę Laudy z Huntem czy Senny z Prostem w późniejszych latach toczona była w przyjacielski sposób. Obaj kierowcy mimo różnic darzyli siebie nawzajem wielką sympatią. Wystartowali w jednej załodze podczas Le Mans 1960, jednak pomyłki mechaników w obliczeniu ilości benzyny koniecznej do ukończenia wyścigu sprawiły, że swój start zakończyli już na dwudziestym drugim okrążeniu. Phil Hill podchodził do jazdy spokojnie. Amerykanin starał się unikać ryzyka, nie przydarzały mu się awarie czy wypadki. Karierę w sportach motorowych zaczął w roli mechanika, cechował się szczupłą sylwetką. Von Trips z kolei ze względu na cukrzycę miał problemy z fizycznym wytrzymaniem wyścigów. Szybkie tempo skutkowało zwiększoną liczbą wypadków. Sukcesy Niemca zwiększyły zainteresowanie jego rodaków Formułą 1.
W kwalifikacjach do Grand Prix Francji na torze Rouen całe podium po raz kolejny przypadło Ferrari. W wyścigu również zwyciężył pojazd tej marki, lecz za jego kierownicą nie siedzieli ani Hill ani von Trips. Pierwszy na metę przyjechał debiutant Giancarlo Baghetti, startujący prywatnym samochodem. Nikomu do tej pory nie udało się powtórzyć wyczynu dwudziestosiedmiolatka. Faworyci wrócili do gry na angielskim torze Aintree. Von Trips, Hill, Ginther - takie podium nie dziwiło nikogo. Ferrari zapewniło sobie zwycięstwo w klasyfikacji konstruktorów.
Rodzime Grand Prix von Tripsa było jednocześnie setnym wyścigiem w historii mistrzostw świata Formuły 1. Okrągła liczba okazała się szczęśliwa dla Stirlinga Mossa. Było to ostatnie zwycięstwo w karierze brytyjskiego kierowcy, uważanego przez wielu ekspertów za najlepszego kierowcę spośród tych, którzy nie zdobyli tytułu mistrzowskiego. Za Mossem przyjechał faworyt publiczności. Tym samym Wolfgang von Trips umocnił się na pozycji lidera klasyfikacji kierowców, mając cztery punkty przewagi nad Philem Hillem. W systemie, w którym liczyło się pięć najlepszych startów, Niemiec był na dobrej drodze do zostania mistrzem świata Anno Domini 1961. Wystarczył tylko jeszcze jeden dobry występ w następnym wyścigu.
ZAKRĘT ŚMIERCI
Tor Monza z początków Formuły 1 w dużej części przypominał trasę, po której obecnie rywalizują kierowcy. Była tylko jedna zauważalna różnica. Po przejechaniu znanej fanom Formuły 1 pętli, samochody wjeżdżały na ponad czterokilometrowy owal. Okrążenie toru liczyło dokładnie 10 kilometrów. Każdy z nich ma w sobie jakąś historię. Historię osoby, która na nim straciła życie. Wśród ofiar była również dwójka kierowców pochodzących z Polski. W 1924 roku hrabia Louis Zborowski, reprezentujący Wielką Brytanię, zginął w czasie Grand Prix Włoch po uderzeniu samochodem w drzewo rosnące koło toru. Dziewięć lat później, również szczycący się tytułem hrabiowskim kierowca, Stanisław Czaykowski, w wyniku zderzenia z dwoma włoskimi zawodnikami podczas sesji kwalifikacyjnej, odniósł śmierć na miejscu.
Von Trips miał mieszane uczucia na temat włoskiego toru. Jego dotychczasowe występy na Monzie były odzwierciedleniem jego kariery: sukcesy przeplatane wypadkami. Kwalifikacje pokazały, że jest szansa na to pierwsze. Niemiec po raz pierwszy w swojej karierze miał startować do wyścigu z pole position. Jedynie o jedną dziesiątą sekundy wolniejszy od niego był Ricardo Rodriguez. Meksykanin w momencie osiągnięcia tego wyczynu liczył sobie niespełna dwadzieścia lat. Do dziś jest najmłodszym kierowcą, który jeździł w zespole Ferrari.
10 września. Mimo startu z pierwszego pola Niemiec stracił pięć pozycji na początku wyścigu. Prowadzenie objął Phil Hill. Von Trips ruszył odrabiać straty. Na drugim okrążeniu, przed zakrętem Parabolica, próbował wyprzedzić Jima Clarka w bolidzie Lotusa. Wtedy doszło do tragedii. Niemiec nie zauważył, jak blisko za nim znajduje się Brytyjczyk. Przy prędkości około 230 kilometrów na godzinę jego tylne koło zahaczyło o przednie Clarka. Kierowca Ferrari stracił kontrolę nad samochodem, który trafił w płot, za którym stali widzowie. Trzydziestotrzyletni kierowca wypadł z pojazdu, złamał kark w wyniku uderzenia i odniósł śmierć na miejscu. Jedenastu kibiców zginęło w wyniku uderzenia, czterech w późniejszych dniach w szpitalach. Blisko 60 osób rannych. Formuła 1 nigdy nie widziała takiej katastrofy. Zawody jednak nie zostały przerwane.
Nieświadomy tego, co wydarzyło się na trasie, Phil Hill wygrał wyścig, zostając pierwszym i jak na tą porę jedynym amerykańskim mistrzem świata Formuły 1. Ferrari wycofało się z udziału w ostatnim wyścigu sezonu, czyli Grand Prix Stanów Zjednoczonych na torze Watkins Glen. Cztery dni po śmiertelnym wypadku w Kerpen odbył się pogrzeb Wolfganga Alexandra Reichsgraf Berghe von Tripsa. Kolegę po fachu żegnali najlepsi kierowcy świata, w tym Hill. Niemiec pośmiertnie zdobył tytuł sportowca roku 1961 w swoim kraju.
PRZEKORNY LOS
Śmierć von Tripsa nie zatrzymała licznika ofiar wyścigów Formuły 1. Rok po wypadku na Monzie Ricardo Rodriguez wziął udział w wyścigu w swoim kraju, niezaliczanym do mistrzostw świata. Ferrari nie chciało się zgodzić na jego występ. W tym wypadku dwudziestoletni Meksykanin usiadł za kierownicą Lotusa 24. Wypadek podczas pierwszego dnia treningów okazał się śmiertelny. Rodrigueza opłakiwał cały kraj; w Meksyku ogłoszono żałobę narodową.
Jim Clark, kierowca, który zderzył się z von Tripsem, do końca kariery jeździł w Lotusie. Ten koniec przyszedł niestety zbyt wcześnie. Brytyjczyk, który zdobył dwa tytuły mistrzowskie z maksymalną możliwą liczbą punktów i wygrał 25 wyścigów, zginął podczas wyścigu Formuły 2 na torze Hockenheim w wieku 32 lat. Przez wielu ekspertów jest uznawany za najwybitniejszego kierowcę w historii Formuły 1.
Włoski tor pokazał swoje najgorsze oblicze po raz kolejny w roku 1970. Jochen Rindt zginął, wypadając z trasy na zakręcie Parabolica podczas sesji treningowej. Austriak dzięki przewadze nad konkurentami zdobytej w poprzednich wyścigach został pośmiertnym mistrzem świata. Oby na zawsze jedynym.
Ostatnie śmiertelne wypadki w Formule 1 miały miejsce w roku 1994 oraz dwadzieścia lat później. Na torze Imola zginął legendarny Brazylijczyk Ayrton Senna, a w Grand Prix Japonii 2014 na Suzuce szans na przeżycie zderzenia z dźwigiem nie miała wschodząca gwiazda, Francuz Jules Bianchi. Nowoczesne środki bezpieczeństwa stosowane w sportach motorowych sprawiły, że liczba ofiar śmiertelnych została znacznie ograniczona. Niestety, niebezpieczeństwa nie da się całkowicie wyeliminować, co pokazał wypadek w wyścigu Formuły 2 w Belgii.
DZIEDZICTWO
Niemcy ostatecznie doczekali się swojego mistrza świata. W 1994 roku Michael Schumacher zdobył tytuł za kierownicą Benettona. Jak się okazało, pierwszy z siedmiu, z czego pięć dla Ferrari. Kto wie, czy do tego by doszło, gdyby nie tor w rodzimej miejscowości Schumachera, który został wybudowany dzięki pomocy von Tripsa oraz wspieranie przyszłego mistrza przez rodziców Grafa. Po erze Schumachera nasi zachodni sąsiedzi zyskali kolejnych bohaterów: Sebastiana Vettela, czterokrotnego mistrza świata oraz zdobywcę tytułu mistrzowskiego w sezonie 2016, Nico Rosberga.
Pamięć o Wolfgangu von Tripsie cały czas była obecna tam, gdzie mieszkał, czyli w zamku Hemmersbach. Zmieniali się właściciele tego miejsca, ale od 2000 roku znajdowało się tam muzeum poświęcone pamięci niemieckiego kierowcy. Mogliśmy tam konstruowane przez niego bolidy, liczne trofea oraz pamiątki po jego rodzicach. Placówka została zamknięta z powodów finansowych w zeszłym roku, nie wiadomo, jaka będzie jej przyszłość. Przed Villa Trips wystawiony jest pomnik kierowcy. Oprócz muzeum Niemiec doczekał się upamiętnienia w formie filmu. „La Passione” z 1996 roku reżyserii Chrisa Rea przedstawia historię dziesięcioletniego chłopca zafascynowanego postacią von Tripsa. Kłótnie między reżyserem a wytwórnią doprowadziły do dużych zmian w scenariuszu dzieła.
W 2008 roku Wolfgang von Trips trafił do galerii sław niemieckiego sportu. Coraz mniej osób pamięta jego występy. Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte w Formule 1 stały się zamierzchłą oraz zakurzoną historią. Podobnie jak ryzyko, że możemy pójść na wyścig i zginąć na trybunach trafieni odłamkami auta bądź uderzeni przez samochód. Przynajmniej w tej kwestii osiągnięto pełne bezpieczeństwo.
Sebastian Muraszewski
Źródła:
● “The Limit: Life and Death on the 1961 Grand Prix Circuit”, Michael Cannell, 2012
● “Wolfgang Graf Berghe von Trips”, Reinold Louis, 1989
● “The Cruel Sport: Grand Prix Racing 1959-1967”, Robert Daley, 2005