07 wrze 2019 | Piłka nożna / Reprezentacja

Dlatego przegraliśmy ze Słowenią. Cztery główne powody

Miał być kolejny krok w kierunku awansu do EURO 2020, a tymczasem jest zimny prysznic. Dlaczego reprezentacja Polski przegrała w piątek ze Słowenią?

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

GROSICKI OKRADZIONY Z GOLA? "UROJENIA PANA SĘDZIEGO"

Dziura w środku pola

Mecze są wygrywane lub przegrywane w środku pola. To brzmi jak banał, ale jest bardzo prawdziwe. Jerzy Brzęczek postawił w piątek na grę dwoma napastnikami, ale oni przez cały mecz niemal umierali z głodu. Jedyny prawdziwy skrzydłowy w naszym zespole (Kamil Grosicki) nie miał miejsca, by się rozpędzić, a środkowi pomocnicy rozczarowywali. Bardzo słabo wypadł Mateusz Klich. Rywale łatwo go ogrywali. Niewiele lepiej wyglądał Grzegorz Krychowiak. Brakowało rozgrywania, żaden z tych piłkarzy nie próbował regulować tempa gry. Po niezłym początku daliśmy się wciągnąć Słoweńcom w niezbyt przemyślaną bieganinę i tak to wyglądało już do końca spotkania. Ten punkt wśród przyczyn porażki to także kamyczek do ogródka Piotra Zielińskiego. Jerzy Brzęczek wciąż nie potrafi odpowiednio wykorzystać tego zawodnika w zespole narodowym.

Patrząc na grę naszej drużyny, trudno było odgadnąć koncepcję na ten mecz. Co miało być kluczem do sukcesu?

Oblak: bardziej spociłem się rozmawiając z wami niż w meczu

Oblak: bardziej spociłem się rozmawiając z wami niż w meczu

Słaba forma Pazdana i Piątka

Ten mecz miał być wielkim powrotem Michała Pazdan do kadry, a zakończył się wielkim fiaskiem. Rok temu Pazdan był na zakręcie – Ricardo Sa Pinto nie widział dla niego miejsca w Legii, więc wypadł także z kadry. Na początku zeszłego roku przeniósł się do tureckiego klubu Ankaragucu, znów zaczął grać i wrócił też do reprezentacji. Ale występu w meczu ze Słowenią nie wpisze sobie do CV, kibice nie będą tym razem układali piosenek na jego cześć. Zdarzały mu się ewidentnie błędne decyzje, a przy akcji na 0:2 wyraźnie przegrał pojedynek biegowy z napastnikiem Slovanu Bratysława, Andrazem Sporarem.

Niestety na starcie sezonu zupełnie bez formy jest też Krzysztof Piątek, który nie przez przypadek stracił miejsce w AC Milan. Taki moment musiał przyjść i w Lublanie przełom nie nastąpił. Regularne występy pewnie pomogą Piątkowi w powrocie do optymalnej formy, ale mecze reprezentacji to nie jest dobry moment na trening. 24-letni napastnik długimi fragmentami pozostawał poza grą. To nie tylko jego wina, bo w przypadku Polaków trudno mówić o składnych akcjach, ale na boisku zdecydowanie bardziej pożyteczny były jeszcze jeden zawodnik ze środka pola w nieco wyższej formie. Choćby Krystian Bielik. Albo drugi klasyczny skrzydłowy.

Jerzy Brzęczek: boli to, że wiedzieliśmy co nas czeka...

Jerzy Brzęczek: boli to, że wiedzieliśmy co nas czeka...

We wrześniu łapie nas zadyszka

Trudno powiedzieć, z czego to wynika, ale na tym etapie kwalifikacji często łapie Polaków zadyszka. Do Lublany jechaliśmy w świetnych nastrojach, bo w dotychczasowych meczach nie straciliśmy punktu ani choćby bramki i to być może nas uśpiło. Pamiętacie ten etap kwalifikacji dwa lata temu? W Danii rozegraliśmy najsłabszy mecz od lat i gładko przegraliśmy 0:4. Na szczęście reakcja była pozytywna i trzy dni później pewnie ograliśmy Kazachstan 3:0. Rok wcześniej? W Kazachstanie tracimy prowadzenie 2:0 i kończy się 2:2, ale cztery dni później bardzo ważna wygrana z Danią 3:2.

Nie da się tego sensownie wytłumaczyć, ale jeśli we wrześniu gramy dwa mecze ten pierwszy zupełnie nam nie wychodzi. Na szczęście drugi jest już znacznie lepszy i oby tym razem było tak samo.

Jak Słoweńcy pokonali Polaków? Analiza akcji bramkowych

Jak Słoweńcy pokonali Polaków? Analiza akcji bramkowych

Paraliż selekcjonera

Czasem są mecze, które wymykają się spod kontroli nagle i dość niespodziewanie. Ale tym razem tak nie było. Po około 20 minutach widać było, że ten mecz nam się nie układa. Zaraz padła pierwsza bramka, w drugiej połowie druga. Jeszcze przy stanie 1:0 dla gospodarzy trener Słoweńców, Matjaż Kek dokonał pierwszej zmiany, Polacy ciągle grali w tym samym ustawieniu. Jerzy Brzęczek zaczął dokonywać zmian dopiero po stracie drugiego gola, a biorąc pod uwagę naszą piątkową dyspozycję, było już "po frytkach". Inna sprawa, że Krystian Bielik był gotowy do zmiany jeszcze przed drugim golem i stał już przy linii bocznej, gdy piłka wpadała do siatki. Nie zmienia to faktu, że było już ciut za późno.

Roszady nie wpłynęły pozytywnie na grę drużyny. Nieco jakości wniósł tylko Bielik i wysłał tym samym wyraźny sygnał, że warto brać go pod uwagę przy ustalaniu podstawowego składu. Dawid Kownacki generalnie w roli jokera rozczarowuje. Nie jest to piłkarz, który potrafi odwrócić losy spotkania i tak samo było w piątek. Wracając do meritum – zmian można było dokonać wcześniej, być może nawet już w przerwie. To dobry moment, by wstrząsnąć zespołem.

Bielik o radach Brzęczka: trener kazał nam... próbować