08 wrze 2019 | Siatkówka / Reprezentacja

ME: sukces i niedosyt siatkarek. "Zabrakło charakteru i serducha..."

Trener Jacek Nawrocki i reprezentacja siatkarek (fot. CEV)

Mateusz Górecki

Polskim siatkarkom nie udało się stanąć na podium mistrzostw Europy. W meczu o brąz biało-czerwone uległy Włoszkom (0:3), ale i tak osiągnęły najlepszy od dziesięciu lat wynik w imprezie tej rangi. – Może to dziwnie zabrzmi, bo przegraliśmy walkę o trzecie miejsce, ale to był bardzo udany sezon – stwierdził po spotkaniu Jacek Nawrocki, selekcjoner Polek.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Powtórki nie było. Polki bez medalu, ale najlepiej od dekady

Czytaj też

Powtórki nie było. Polki bez medalu, ale najlepiej od dekady

Przed startem turnieju typowano, że współgospodynie mistrzostw przy korzystnym układzie fazy grupowej mogą pokusić się o awans do ćwierćfinału. Polki zaskoczyły jednak kibiców i dotarły do najlepszej "czwórki". W fazie finałowej nie udało im się jednak nawiązać walki z Turczykami oraz Włoszkami i uplasowały się tuż za podium.

– Doświadczenie na pewno miało znaczenie. Dziewczyny przegrały jednak za dużo piłek sytuacyjnych. Tego nie da się wytrenować. Wpadło nam też kilka głupich piłek. Gdyby zamienić połowę z nich na punkty, wynik byłby inny – ocenił Nawrocki w rozmowie z Filipem Czyszanowskim z TVP Sport.

Rozczarowania brakiem medalu nie ukrywała Martyna Grajber. Przyjmująca pojawiła się na boisku w trzeciej partii, w której Polki miały nawet piłkę setową. – Pod względem sportowym osiągnęłyśmy najlepszy wynik od wielu lat. Boli mnie jednak to, że w meczu o brąz nie pokazałyśmy charakteru i "serducha". Wydaje mi się, że nie zostawiłyśmy maksa na boisku. Trochę zabrakło walki, ale nie ma co tłumaczyć tego zmęczeniem – stwierdziła.

Czwarte miejsce to najlepszy rezultat biało-czerwonych od dziesięciu lat. W 2009 roku w Łodzi sięgnęły po brązowe medale. Był to zresztą ostatni sukces kadry, która nie potrafiła zakwalifikować na mistrzostwa świata, a w mistrzostwach Europy kończyła rywalizację na ćwierćfinałach (2011, 2015) lub 1/8 finału (2013, 2017).

– Musimy nauczyć się wygrywać mecze o medale. Włoszki to potrafią, w końcu są wicemistrzyniami świata. Po przegraniu takiego spotkania jesteśmy wkurzone, bo Włoszki nie zagrały super. Oczywiście były łzy, tym bardziej, że to ostatni turniej w sezonie. Teraz wszystkie pojedziemy do domów i pewnie trudno będzie się z tym pogodzić – skomentowała porażkę Malwina Smarzek-Godek.

Powtórki nie było. Polki bez medalu, ale najlepiej od dekady

Czytaj też

Powtórki nie było. Polki bez medalu, ale najlepiej od dekady

Joanna Wołosz (fot. CEV)

Czwarte miejsce to najlepszy rezultat biało-czerwonych od dziesięciu lat. W 2009 roku w Łodzi sięgnęły po brązowe medale. Był to zresztą ostatni sukces kadry, która nie potrafiła zakwalifikować na mistrzostwa świata, a w mistrzostwach Europy kończyła rywalizację na ćwierćfinałach (2011, 2015) lub 1/8 finału (2013, 2017).

– Przegraliśmy mecz o brąz, ale to był bardzo udany sezon. Wygrana w Montreux, awans do Final Six Ligi Narodów, dobra gra w kwalifikacjach do igrzysk i teraz mistrzostwa Europy. Tego dawno nie było i myślę, że mogę pogratulować dziewczynom walki i postawy. Ta reprezentacja robi krok do przodu – dodał Nawrocki.

W podobnym tonie okres gry w reprezentacji podsumowała Grajber. – Gdyby ktoś zapytał mnie o takie wyniki przed sezonem, powiedziałabym, że faktycznie może się udać. Ciągle robimy postępy. Apetyty były większe. Fajnie byłoby przywieźć jakiś medal, albo ograć Serbki w kwalifikacjach do igrzysk. Życie uczy jednak pokory i mamy po tym sezonie trochę niedosytu, bo za każdym razem niewiele brakowało do sukcesu.

Biało-czerwone mistrzostwami Europy zakończyły sezon kadrowy. Teraz czeka je chwila odpoczynku, a następnie treningi przed grą w klubach. W reprezentacji spotkają się w styczniu, podczas europejskich kwalifikacji olimpijskich. – Mam nadzieję, że każda z dziewczyn będzie grała w swoim zespole. To jest podstawa, żeby w styczniu osiągnąć sukces. Nie ma zbyt wiele czasu i każdy będzie musiał zadbać o siebie sam. Oby była petarda! – zakończyła Smarzek-Godek.

Następne