Na przestrzeni niespełna 14 miesięcy Jerzy Brzęczek przyjrzał się 40 zawodnikom, przetestował cztery ustawienia zespołu i choć biało-czerwoni są liderem grupy G, to praca selekcjonera wzbudza więcej wątpliwości i rozczarowania niż optymizmu i radości. W poniedziałek Polacy zremisowali bezbramkowo z Austrią, ale wyglądali na tle rywala na kompletnie pogubionych.
Zatrudnienie Brzęczka spolaryzowało polskich kibiców. Jedni kiwali głową z niedowierzania, bo przecież w przeszłości 48-latek kiepsko radził sobie w piłce klubowej – zawiódł w Częstochowie, w Gdańsku i w Katowicach i właściwie tylko roczny epizod w Płocku mógł wspominać z satysfakcją. Z drugiej strony ryzykownym było jednak podważać ten wybór, bo przecież kilka lat wcześniej powołanie na to stanowisko Adama Nawałki również wzbudzało gdzieniegdzie uśmiechy politowania, a efekt był taki, że kadra odzyskała twarz, tożsamość, zagrała na dwóch wielkich turniejach i na jednym z nich otarła się o półfinał. Dlaczego więc miało nie udać się Brzęczkowi?
Selekcjoner otrzymał spory kredyt zaufania i jeszcze więcej czasu na to, by zbudować jedenastkę potrafiącą przejść przez kwalifikacje do ME w stylu godnym drużyny reprezentującej 40-milionowy kraj. Stanowisko objął w lipcu, pierwszy mecz czekał go we wrześniu, a zanim zaczął walczyć o awans na Euro 2020, mógł spotkać się z piłkarzami na trzech zgrupowaniach, poprowadzić ich łącznie w sześciu meczach (cztery Ligi Narodów i dwa towarzyskie) i spokojnie przygotować się na trwający od marca do listopada bój eliminacyjny. Zdobytych dotychczas punktów nikt mu nie ma zamiaru odbierać, wygranych spotkań nikt z pamięci nie będzie wymazywał, ale jeśli chcieć podsumować minione 14 miesięcy, wyłania się obraz drużyny, która... niewiele potrafi.
SELEKCJA
Brzęczek przebywał z kadrą na sześciu zgrupowaniach, łącznie przyjrzał się w ich trakcie 40 piłkarzom. Sprawdził czterech bramkarzy, tylu samo napastników, 15 obrońców i 17 pomocników. Proces selekcji nie jest oczywiście ograniczony czasowo, na przestrzeni tych kilkunastu miesięcy jedni piłkarze grali coraz lepiej, inni obniżali loty, trafiali się też tacy, którzy tracili miejsce w drużynach klubowych, więc i reprezentacji stawali się nieprzydatni. Tak czy owak po trwającym dość długo przesiewie wciąż jest sporo znaków zapytania.
Nie wiadomo, kto może występować na lewej stronie defensywy i dlaczego akurat ustawiany jest tam prawonożny Bartosz Bereszyński. Niestabilny jest środek pola, którego elementy często są też wymieniane. Piotr Zieliński przerzucany jest raz z lewego skrzydła na prawe, raz z prawego na lewe, a wszystko po to, by po chwili zagrać w środku – czasami jednak za napastnikami, czasami głębiej. Dopiero po 14 miesiącach selekcjoner zaczyna odważniej stawiać na młodych zawodników, choć trudno uciec wrażeniu, że robi to nieco przygnieciony presją medialną.
– Jestem zadowolony z młodych piłkarzy, bo wnieśli powiew świeżości i jakości – powiedział po meczu Brzęczek. Dziwna wypowiedź, szczególnie po takiej konfrontacji. Dawid Kownacki zagrał bardzo słabe spotkanie, co zresztą przyznał sam po meczu. Wkład Sebastiana Szymańskiego w ten mecz był znikomy. Na pewno cieszą szybkie postępy Krystiana Bielika, ale za ten wieczór trudno chwalić defensywnych pomocników, skoro przed naszą linią defensywy ciągle było sporo wolnych przestrzeni, z których rywale potrafili korzystać.
Co wiąże się z rotacjami personalnymi, to brak klarownego planu na grę. W 12 dotychczasowych spotkaniach biało-czerwoni grali w czterech różnych ustawieniach: od 4-4-1-1 z odwróconymi skrzydłowi, przez 4-4-2 dwoma klasycznymi dziewiątkami i 4-3-1-2 bez skrzydłowych, aż po 4-2-3-1 z "dziesiątką" za plecami Lewandowskiego. Elastyczność taktyczna jest dobra, płynne zmiany ustawienia to w dzisiejszych czasach domena nowoczesnych trenerów, ale w tym przypadku wynika to raczej z braku wizji niż zaawansowania taktycznego. Polacy próbowali już tylu różnych wariantów, że trudno się dziwić ich zagubieniu i dezorganizacji na boisku – co chwilę wypełniają inne zadania, przemieszczają się w innych obszarach i mają wokół siebie innych partnerów – a to nie pomaga w złapaniu zgrania, zwłaszcza w reprezentacji, której zawodnicy widzą się sporadycznie. Czasu na treningi nie jest za wiele, zgrupowania są krótkie, dynamiczne i nie sprzyjają kombinacjom taktycznym – sens ciągłych zmian jest więc wątpliwy.
STYL (A RACZEJ JEGO BRAK)
Jedynie starsi kibice mogą pamiętać reprezentację Polski, która starała się grać widowiskowo i ofensywnie. Ci młodsi przywykli już do tego, że zamiast technicznych fajerwerków, kombinacyjnych akcji i efektownych klepek, biało-czerwoni bazować będą raczej na organizacji taktycznej i szybkich kontratakach skrzydłami. To całkiem nieźle udało się wypracować poprzedniemu selekcjonerowi, który mierzył siły na zamiary i trafnie ocenił potencjał zespołu. Nie opowiadał o ofensywnych schematach i koronkowych akcjach – celował w solidność, odpowiedzialność w defensywie, porządek. To długo zdawało egzamin i wydawało się, że naturalną koleją rzeczy będzie pójście tą drogą przez Brzęczka.
Były trener płockiej Wisły, zamiast jednak udoskonalać to, co sprawdzone, próbował zmian. A że stare porzekadło mówi, iż "lepsze jest wrogiem dobrego", to właściwie nie tylko nie nauczył piłkarzy niczego nowego, co... oduczył starych, zaufanych szablonów. W trakcie spotkania z Austrią drażniła już nie tylko ofensywna niemoc biało-czerwonych, ale i paraliż, jaki towarzyszył im w defensywie. Na boisku znajdowało się co prawda dwóch defensywnych pomocników, ale nie przeszkadzało to rywalom swobodnie wymieniać piłki na mniej więcej 20. metrze od naszej bramki. Były momenty, gdy za linią piłki znajdowało się nawet dziewięciu biało-czerwonych, ale nie potrafili oni przeszkodzić dwóm-trzem bawiącym się Austriakom.
Pressing stosowany przez piłkarzy Brzęczka był niski i niechlujny, a poza tym kończył się na dwa sposoby – albo Austriacy wpuszczani byli nieszczelnymi korytarzami, albo jakimś cudem udawało im się odebrać piłkę. Odebrać jednak tylko po to, by zaraz ją... stracić. Wydawać by się mogło, że piłka parzyła zawodników, którzy po wykonaniu kilku zagrań albo w akcie paniki oddawali ją rywalom, albo wykopywali na oślep. Goście grali wysoko, właściwie to wręcz nonszalancko atakowali większością zespołu pozostawiając w tyłach skromną liczbę obrońców. Teoretycznie stwarzało to idealne warunki do kontrataków, bo nie dość że miejsca było sporo, to i Grosicki, Kownacki i Lewandowski należą do piłkarzy dynamicznych. Niestety, tylko teoretycznie, bo okazja bramkowa wyszła z tego tylko jedna. Zresztą niewykorzystana. – Nawet przy wychodzeniu z kontrą coś szwankuje i przez to się męczymy sami z sobą – powiedział po meczu Lewandowski, co potwierdziło obawy wynikające z nieudolnych prób biało-czerwonych.
Obraz tego spotkania można by właściwie zawrzeć w sytuacji z pierwszej połowy, a wiedzieć trzeba, że była to nie pierwsza taka akcja, gdy Polacy dali się zamknąć w obrębie własnego pola karnego i bezsilnie przyglądali się przeciwnikom. Na przestrzeni prawie trzech minut Austriacy swobodnie wyprowadzili piłkę spod własnej bramki, bez problemu dostali się na połowę biało-czerwonych, a potem, z jeszcze większą łatwością, rozgrywali a to zbliżając się w stronę bramki, a to przerzucając ciężar gry na skrzydła. Wiele o postawie piłkarzy Brzęczka mówi to, jak wyglądały tamte minuty: 30 podań Austriaków, przechwyt Bielika, strata. Pięć podań Austriaków, dośrodkowanie, główka Glika. Znów dośrodkowanie, znów główka. Kilka podań, błąd rywala, ale wybicie Zielińskiego w trybuny. Panika, zupełna panika i bezradność. Szczęście w nieszczęściu, że goście nie mieli zbyt wielu pomysłów na to, jak finalizować swoje poczynania.
INDYWIDUALNOŚCI
Z perspektywy czasu przyznać trzeba, że Adam Nawałka miał trochę szczęścia. Gdy walczył o to, by awansować na europejski czempionat we Francji, powoływani przez niego zawodnicy zdobywali szczyty w piłce klubowej. Grzegorz Krychowiak prezentował się kapitalnie w Sevilli, z którą sięgał po Ligę Europy, Kamil Glik był kapitanem Torino i pracował na transfer do Monaco, Michał Pazdan nie bez kozery dorabiał się pseudonimu "Pazdannavaro", a przecież rewelacyjnie radzili też sobie Lewandowski, Milik czy Grosicki.
Legendarny Jan Nowicki w jednej ze scen "Wielkiego Szu" podkreśla jednak, że "szczęście trzeba umieć sobie zorganizować" i oddać trzeba byłemu selekcjonerowi, że miał do tego smykałkę. Był perfekcyjnie przygotowany merytorycznie, wszystkie siły poświęcał temu, by fortuna była po jego stronie i choć miał do dyspozycji wysokiej jakości element ludzki, to sam też potrafił wznosić piłkarzy na wyżyny. Wymyślił na przykład, że u boku Krychowiaka grał będzie Krzysztof Mączyński i tenże Mączyński osiągnął dzięki Nawałce życiową formę. Odrestaurował nawet Sebastiana Milę, który na moment został bohaterem eliminacji, choć przecież równie dobrze mógł się wówczas szykować do emerytury i zamiast świętować na Narodowym strzelonego Niemcom gola, mógł z wysokości fotela oglądać z uznaniem poczynania biało-czerwonych. I prawdopodobnie, gdyby trenerem był kto inny, Mila nie przeżyłby tak fantastycznej przygody.
Czy Brzęczek z któregokolwiek piłkarza wydobył nieznane wcześniej, ukryte głęboko możliwości? Może i próbował, ale bez efektu. Często wręcz przeciwnie – raczej temperował potencjał niż go wykorzystywał. Bereszyński jest cenionym na Półwyspie Apenińskim obrońcą, zaś w kadrze, ustawiany na lewej stronie obrony, nie radzi sobie zupełnie już w nie pierwszym meczu. Zieliński jest podstawowym wyborem Carlo Ancelottiego, a w kadrze wygląda jak ciało obce. Bez Mateusza Klicha nie potrafi obejść się sam Marcelo Bielsa w walczącym o awans do Premier League Leeds, a w drużynie narodowej ten sam piłkarz ma problem z wykonaniem celnego podania do przodu. Nawet Lewandowski, który w brawurowy sposób rozpoczął sezon w barwach Bayernu (sześć goli w trzech meczach), w biało-czerwonej koszulce wygląda często co najwyżej przeciętnie.
Jeżeli wstanie pewnego dnia i coś mu przeskoczy w głowie, to będziemy mieli zawodnika, którego będą nam zazdrościć wszyscy na świecie.
Wymowne są zresztą statystyki niektórych zawodników. Grosicki zagrał u Brzęczka 10 razy, w dorobku ma gola i zero asyst. Lewandowski zdobył dwie bramki i dorzucił do tego dwie asysty. Zieliński zagrał o jeden mecz więcej, ale też nie ma się czym chwalić (gol i asysta). Tylko gola z Irlandią strzelił Klich...
Trudno jednak oczekiwać, że coś się w tej materii zmieni, skoro sam Brzęczek zdaje się nie wierzyć w swoje moce i wpływ na formę zawodników. Po meczu z Austriakami wypowiadał bowiem zdania... co najmniej dziwne. – Jeżeli wstanie pewnego dnia i coś mu przeskoczy w głowie, to będziemy mieli zawodnika, którego będą nam zazdrościć wszyscy na świecie – powiedział o Zielińskim, choć oczekuje się raczej, że to on ten potencjał z zawodnika wydobędzie zamiast liczyć na to, że pomocnik wstanie akurat nie lewą, a prawą nogą z łózka.
– Kończyliśmy ten mecz trójką piłkarzy, którzy grają w Championship, czyli na zapleczu ligi angielskiej. Austriacy mają 18 zawodników w Bundeslidze, z tego 13 w Champions League – dodał, co raczej też nie zbudowało pewności siebie u zawodników. Pomijając już fakt, że Austriacy owszem, mają 18 zawodników w Bundeslidze – ale jeśli zsumujemy piłkarzy z niemieckiej Bundesligi z tymi z austriackiej, która nazywa się identycznie.
Summa summarum, jeśli spotkanie z Austriakami miało być podsumowaniem 14 miesięcy pracy selekcjonera, trudno powiedzieć, co udało mu się w tym czasie wypracować. Czy jakikolwiek styl gry? Określone dla reprezentacji ustawienie na boisku? Konkretną grupę piłkarzy, z którą można się identyfikować? Odpowiedzi na wszystkie te pytania są przeczące i choć pozycja lidera w grupie G cieszy, to o optymizm i spokój na finiszu eliminacji trudno.
2 - 1
Polska
8 - 0
Malta
0 - 2
Holandia
0 - 0
Litwa
2 - 0
Malta
2 - 2
Finlandia
0 - 1
Finlandia
1 - 0
Litwa
16:00
Malta
18:45
Polska
16:00
Holandia
18:45
Finlandia
16:00
Litwa
18:45
Holandia
16:00
Finlandia
18:45
Polska
17:00
Malta
19:45
Holandia
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.