Przejdź do pełnej wersji artykułu

Dziesięć lat temu polscy siatkarze zdobyli mistrzostwo Europy. Mogli odpaść w eliminacjach

Piotr Gruszka, Jakub Jarosz, Bartosz Kurek, Zbigniew Bartman (fot. PAP) Piotr Gruszka, Jakub Jarosz, Bartosz Kurek, Zbigniew Bartman (fot. PAP)

13 września, w dzień meczu z Estonią, minie dokładnie dziesięć od pierwszego i jak do tej pory ostatniego w historii tytułu mistrzostw Europy wywalczonego przez polskich siatkarzy. Turniej w Turcji był popisem biało-czerwonych, choć niewiele brakowało, a... wcale by w nim nie zagrali.

Kibice doskonale pamiętają triumf siatkarzy w Ankarze. We wspomnieniach niewielu przetrwał jednak fakt, że biało-czerwoni mogli wcale nie pojechać na mistrzostwa Europy w 2009 roku. Z uwagi na słaby wynik dwa lata wcześniej (jedenaste miejsce), musieli wziąć udział w eliminacjach. Niewiele brakowało, a odpadliby na tym etapie w stawce europejskich przeciętniaków.

W drugiej rundzie kwalifikacji trafili do grupy z Estonią, Czarnogórą i Węgrami. Pierwszy turniej, rozegrany w Olsztynie, wyszedł kadrze Raula Lozano koncertowo. Trzy zwycięstwa bez straty seta ustawiły Polaków w komfortowej sytuacji przed rewanżami w Tallinie. Tam było fatalnie. Porażki 2:3 z Estonią i Czarnogórą sprawiły, że biało-czerwoni nie wywalczyli bezpośredniej kwalifikacji i musieli rozegrać dodatkowy baraż z Belgami. Oba mecze skończyły się w pięciu setach – w Antwerpii triumfowali Polacy, a w Kędzierzynie-Koźlu rywale. Ostatecznie z awansu mogła cieszyć się kadra Lozano, który po eliminacjach pożegnał się ze stanowiskiem.

Kto zastąpi liderów?

W styczniu reprezentację przejął inny Argentyńczyk, Daniel Castellani. Przed mistrzostwami miał jednak sporo zmartwień. Kontuzja wykluczyła z gry Mariusza Wlazłego. Do Turcji nie poleciał też Michał Winiarski, a tuż przed rozpoczęciem turnieju Sebastian Świderski w 99-procentach zerwał ścięgno Achillesa i musiał poddać się operacji. Wszyscy zastanawiali się, jak kadra poradzi sobie bez największych gwiazd. Powodów do optymizmu nie było, bo Polacy słabo spisali się z Lidze Światowej, zajmując jedenaste miejsce, a w grupie przegrywając m.in. z Finlandią.

W meczu towarzyskim z Bułgarią Sebastian Świderski zerwał ścięgno Achillesa (fot. PAP) W meczu towarzyskim z Bułgarią Sebastian Świderski zerwał ścięgno Achillesa (fot. PAP)

W finałach mistrzostw Europy biało-czerwoni spisywali się jednak kapitalnie. W pierwszej fazie grupowej stracili jedynie dwa sety – po jednym w meczach z Francją i Niemcami. Na zakończenie 3:0 ograli Turcję i z dużym komfortem mogli rozpocząć drugi etap mistrzostw. Tam tak kolorowo już nie było. Opór Polakom postawili broniący tytułu Hiszpanie. Zespół słynnego Julio Velasco, w którym jedną z pierwszoplanowych postaci był znany z PGE Skry Bełchatów Miguel Falaska, dopiero po emocjonującym tie-breaku (15:17) musiał uznać wyższość rywali. Wymęczone zwycięstwo nad Słowakami (3:2) i pokonanie Greków (3:0) zapewniło Polakom awans do półfinału, pierwszego od 1985 roku. Apetyty rosły jednak w miarę jedzenia...

Skończyli tak, jak zaczęli

Kadrę od złotego medalu dzieliły już tylko dwa zwycięstwa. Nic dziwnego, że w kraju zapanowała siatkarska gorączka, a kibice z wielkimi nadziejami czekali na kolejne spotkania. Półfinał to starcie z Bułgarami, których Polacy dwa lata wcześniej ograli 3:1 w półfinale mistrzostw świata. W Turcji zwycięstwo przyszło łatwiej, bo rywale nie zdołali wygrać nawet seta.

Finał urósł do miana święta narodowego. Nawet ci, którzy na co dzień nie śledzili siatkówki, zasiedli przed telewizorami albo zebrali się na rynkach czterech wielkich miast – Krakowa, Warszawy, Poznania i Wrocławia, aby śledzić mecz na telebimach i wspólnie trzymać kciuki za kadrę. Ta o złoto musiała zmierzyć się z Francuzami. Turniej został zatem spięty wyjątkową klamrą. Biało-czerwoni rozpoczęli go od pokonania rywali 3:1 i w dokładnie taki sam sposób go zakończyli, sięgając po pierwszy i jak do tej pory jedyny tytuł mistrzów Europy.

Polscy siatkarze cieszący się z mistrzostwa Europy (Fot. PAP)

– Myślę, że dwa miesiące temu, nikt by nie postawił na nas złamanego grosza. Większość nas skreśliła, bo wiedziała, co nas dopadło jako zespół. Cieszymy się teraz i mamy satysfakcję, że w takim zestawieniu osiągnęliśmy bardzo dużo, a może być jeszcze więcej – mówił po finale Michał Bąkiewicz w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

32-letni lider, 21-letnia niespodzianka

Sukces był dziełem całej kadry, ale największy udział miały w nim dwie osoby. Pierwsza to Piotr Gruszka, który w wyniku absencji Wlazłego musiał wziąć na siebie ciężar gry w ataku. Wcześniej występował głównie jako przyjmujący, ale Castellani widział 32-letniego siatkarza na innej pozycji. Roszada okazała się strzałem w dziesiątkę, bo Gruszka był nie tylko liderem polskiej kadry, ale też największą gwiazdą turnieju, co potwierdza tytuł MVP.

Mistrzostwa Europy okazały się jednym z najważniejszych turniejów w karierze Bartosza Kurka. 21-letni zawodnik, grający wtedy jeszcze jako przyjmujący, w sezonie ligowym "grzał ławę" w Skrze Bełchatów i niewielu widziało w nim potencjał na ważnego gracza reprezentacji. Kurek wygrał jednak walkę o miejsce w pierwszym składzie ze Zbigniewem Bartmanem i rozegrał znakomity turniej. – Musiałem na każdym kroku udowadniać, że jestem lepszy niż Zbyszek, a to przecież on po lidze miał znacznie wyższe notowania. Po prostu podjąłem walkę. Tylko ja wiem, ile zdrowia mnie to kosztowało, ile musiałem trenować, by móc z nim rywalizować jak równy z równym – mówił w "Przeglądzie Sportowym".

Podczas ceremonii medalowej poza Gruszką wyróżniony został też Paweł Zagumny, wybrany najlepszym rozgrywającym turnieju. Na podium nieoczekiwanie pojawił się w koszulce z numerem "13", którą zwyczajowo nosił Świderski, największy nieobecny ME.

Kadra Polaków na ME 2009:
Piotr Nowakowski, Piotr Gruszka, Daniel Pliński, Paweł Zagumny, Bartosz Kurek, Jakub Jarosz, Zbigniew Bartman, Marcel Gromadowski, Paweł Woicki, Michał Ruciak, Piotr Gacek, Krzysztof Ignaczak, Michał Bąkiewicz, Marcin Możdżonek. Trener: Daniel Castellani

Źródło: TVPSport.pl
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także