Polscy siatkarze ograli Holandię 3:0 w drugim meczu mistrzostw Europy. Gra wyglądała zdecydowanie lepiej niż w inauguracyjnej potyczce z Estonią (3:1), ale biało-czerwoni wciąż widzą sporo mankamentów. – Nie był to jeszcze mecz na miarę finału tego turnieju – ocenił w rozmowie z Filipem Czyszanowskim Maciej Muzaj.
Mecz z Holendrami, współgospodarzami turnieju, miał być dla Polaków najtrudniejszym w fazie grupowej. Trener Vital Heynen wystawił więc praktycznie najmocniejszą "szóstkę", a na boisku pojawił się m.in. Wilfredo Leon, który odpoczywał w spotkaniu z Estonią. To właśnie pochodzący z Kuby przyjmujący był najskuteczniejszym graczem mistrzów świata.
– To mój debiut w mistrzostwach Europy i jestem dumny, że zagraliśmy taki mecz. Na pewno czeka nas jeszcze sporo pracy, ale ten turniej jest bardzo długi i powinniśmy grać coraz lepiej – przyznał Leon, który w niedzielę zapisał na swoim koncie dwanaście punktów, w tym jeden z zagrywki i trzy blokiem.
To właśnie blok okazał się największą bronią biało-czerwonych. W sumie mieli ich aż jedenaście, przy czterech rywali. Po meczu z Estonią wiele zastrzeżeń do tego elementu miał Heynen, zwracając uwagę na znaczną liczbę błędów. Najlepiej blokującym okazał się Maciej Muzaj, który na pozycji atakującego zastąpił Dawida Konarskiego. – Gra blokiem wyglądała dużo lepiej. Fajnie nas trafiali, piłka się do nas kleiła. Nie wiem jednak, czy trener był zadowolony. Po mojej skutecznej "czapie" dostałem "opierdziel" od Vitala – żartował Muzaj.
Zawodnik, który w najbliższym sezonie będzie występował w rosyjskim Gazprom-Jugra Surgut, zwrócił uwagę na równy rozkład ataku w polskim zespole oraz na słabość rywali, którzy swoją grę opierali wyłącznie na Nimirze Abdelu-Azizie, który zapisał na swoim koncie dziewiętnaście punktów. – Byliśmy lepsi jako komplet. W Holandii była jedna gwiazda, a reszta zagrała słabiej. Siatkówka to sport drużynowy i trzeba mieć sześciu dobrych graczy na boisku. Wiemy jaki jest nasz cel i docelowa forma. Nie był to jeszcze mecz na miarę finału mistrzostw Europy. Wszystko na razie układa się bardzo dobrze, ale ciągle pracujemy, żeby grać coraz lepiej – dodał.
Słabszym elementem biało-czerwonych okazała się zagrywka, w której popełnili trzynaście błędów. Jeszcze gorzej spisywali się Holendrzy, oddając Polakom dwadzieścia punktów z serwisu. –
Dalej nie jesteśmy w formie, bo nie da się jej ani zbudować, ani stracić w dwa dni. Mam nadzieję, że w każdym meczu będziemy grać coraz lepiej. Dzisiaj brakowało regularnej zagrywki, popełnialiśmy sporo błędów. To po części spowodowane jest tym, że z Estonią graliśmy w nieco innym składzie. Nie mieliśmy w tej hali też zbyt wielu treningów i musimy ją poczuć. To właśnie zagrywka jest papierkiem lakmusowym formy – zauważył Fabian Drzyzga.
Mecz z Holendrami był istotny dla Heynena, który pochodzi z Belgii, ale mieszka niedaleko belgijsko-holenderskiej granicy. – Do najwyższej dyspozycji droga jest jeszcze daleka. Forma będzie powoli rosła i najwyższa ma być w najważniejszej części turnieju. Trener postawił nam za cel zwycięstwo. Bardzo nie chciał przegrać. Widocznie spora część jego rodziny przyjechała do Rotterdamu – żartował Piotr Nowakowski.
Następne