Michał Kwiatkowski nie pojedzie w kolarskich mistrzostwach świata. Z jednej strony smutno, bo pagórki w Yorkshire dla Michała stworzone. Z drugiej – od kiedy porozmawialiśmy po Tour de France, byłem prawie pewny, że tak się to właśnie skończy.
Rozmawiałem wtedy z bardzo zmęczonym człowiekiem. Który kiepsko śpi, który mało je, który tematy kolarskie zbywa jednym zdaniem. Który nie reaguje na słowa: wyzwania, cele. Był zmęczony już na starcie największego wyścigu sezonu. Ba, nie miał świeżości znacznie wcześniej, podczas wiosennych klasyków. Może przesadził, startując rok wcześniej w dwóch wielkich tourach – po raz pierwszy w karierze. Może za mocno trenował, goniąc ten swój wymarzony sukces w jednym z trzytygodniowych wyścigów. To wie tylko on.
Na pewno było potrzebne ostre cięcie. Trzeba było wycofać się z Tour de Pologne i postawić całą resztę sezonu pod dużym znakiem zapytania. W takich chwilach chodzi tyleż o nogi, co o głowę. Ten sezon pokazuje, że jeśli nie wierzysz w stu procentach, jeśli nie ryzykujesz szaleńczo na zjazdach, jeśli w górach nie przegryziesz języka jak Julian Alaphilippe, to nic nie wygrasz. Trzeba walczyć na 105 procent. Michał nie miał nawet 100.
Tymczasem młodzi weszli szeroką ławą. Genialny Holender Mathieu van der Poel, nieobliczalny Belg Remco Evenpoel mogą być Saganem i Kwiatkowskim kolejnej dekady. W górach też sezon premier. Pierwszy Wenezuelczyk wygrał Giro. Najmłodszy Kolumbijczyk wziął Tour. Słoweńskie podium na Vuelcie, pierwsze takie. To jest zmiana warty, bez dwóch zdań.
I to jest trudny sezon dla tych ciut starszych gwiazd. Marcel Kittel dwa lata temu był najlepszym sprinterem świata, teraz najpierw zawiesił, a potem skończył karierę. Peter Sagan dopiero w Kalifornii odnalazł odrobinę spokoju i sił, by jeszcze w tym roku walczyć. Romain Bardet już w sierpniu ogłosił wakacje. Wypalenie dotknąć może każdego, klucz to się do niego przyznać odpowiednio wcześnie. A nie pogłębiać dół, wciąż odpowiadając na to samo pytanie: Znów pan nie wygrał, co się dzieje?
Nic. Czasami zapominamy, że zwycięstwa mają być wyjątkowe. A nie obowiązkowe.