Przejdź do pełnej wersji artykułu

Wolna sobota. Smętne wyliczanki

/ Mateusz Polski (fot. PAP/Piotr Nowak) Mateusz Polski (fot. PAP/Piotr Nowak)

16 lat polski boks olimpijski czeka na medal mistrzostw świata. Kolejna okazja na przełamanie impasu była w Jekaterynburgu podczas czempionatu trwającego w Rosji. Niestety nasi opuścili bal jeszcze przed przystawką, odpadając w eliminacjach. Bilans jest przykry, sześć porażek przy tylko jednym zwycięstwie. Pięści opadają…

Mistrzostwa świata nigdy nam nie służyły, nawet w czasach, gdy biało-czerwona flaga jednoznacznie kojarzyła się z potęgą szermierki na pięści. Jedynym złotem medalistą MŚ był śp. Henryk Średnicki, który triumfował w pamiętnych zawodach w Belgradzie w 1978 roku. Ostatni medal wywalczył za to Aleksy Kuziemski w Bangkoku.

Teraz jesteśmy na peryferiach olimpijskiego boksu mężczyzn (o kobietach to inna opowieść, pozytywna), tylko sporadycznie migocząc na mapie. W Polskim Związku Bokserskim nastąpiły radykalne roszady, włącznie ze zmianą prezesa, ale światła w tunelu wciąż nie widać. Ukraiński trener Iwan Juszczenko zalicza już drugie podejście do roli selekcjonera w przeciągu kilkunastu miesięcy. W tym szaleństwie nie było metody.

Nasi pięściarze mieli zintensyfikowany plan przygotowań, ale na nic się to zdało. Winy za niepowodzenie nie należy zrzucać na ich barki. Nie spodziewałem się spektakularnego sukcesu, ale takiej serii porażek również nie brałem pod uwagę. Do Rosji poleciało sześciu naszych kadrowiczów – Jarosław Iwanow, Mateusz Polski, Filip Wąchała, Bartosz Gołębiewski, Mateusz Goiński i Michał Soczyński. Jedyny "plusik" zanotował Wąchała, który w pierwszej fazie eliminacji odprawił Koreańczyka, by następnie polec z reprezentantem Dominikany Rohanem Polanco. Sposób na nas znaleźli nawet Hindusi czy wyblakli już Turcy.

Filip Wąchała (fot. instagram.com/boxerbeau_98) Filip Wąchała (fot. instagram.com/boxerbeau_98)

Boksu do piłki nożnej, z wielu względów, nie należy porównywać, ale występ w Rosji kojarzy mi się z grą naszych drużyn w europejskich pucharach. Jesteśmy weryfikowani w różnych zakątkach kontynentu. I nie tyle sądzić tych, którzy w Jekaterynburgu polegli, a poważnie pomyśleć o tym, co będzie w przyszłości. Boks potrzebuje nowych iskier, powinniśmy chuchać i dmuchać na uzdolnionych nastolatków.

Bez genialnego konia pociągowego trudno będzie pchnąć ten wóz. Można czekać na objawienie, lub śladem Brytyjczyków – choć skali finansowej i koniunkturalnej nie ma co równać – zbudować głęboki system szkolenia, bokserskie "mini-miasteczko", w którym skoszarowani najlepsi zawodnicy przez cztery lata przygotowywali się do igrzysk 2012 w Londynie. Efekt? Pięć medali (w tym złoty Anthony’ego Joshuy). My na jakikolwiek olimpijski akcent medalowy czekamy, aż trudno w to uwierzyć, 27 lat.

Przez pryzmat tego turnieju z tym większym podziwem patrzę na nasz boks w formule zawodowej. Pomimo mizerii w sferze fundamentów, mamy kilku pięściarzy z których jesteśmy dumni w skali globalnej, a liderów stara się gonić grupa młodych gniewnych. I w proces ten zaangażowanych jest kilku promotorów. Doświadczeni profesjonaliści muszą jeszcze przez kilka lat świecić przykładem, a ich klasa powinna zostać odpowiednio zagospodarowana na płaszczyznach promocyjnych i edukacyjnych. Wszystko po to, by zakończyć smutne wyliczanki.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także