23 wrze 2019 | Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

EkstraRaport nr 3. Samotność Moskala

Rzadko który trener w PKO Ekstraklasie dostał taki kredyt. Kazimierz Moskal nadal trenerem ŁKS Łódź (fot. PAP)

Siedem przegranych z rzędu. Porażka 1:4 z Arką Gdynia na własnym stadionie. Takie serie kończą żywot niemal każdego trenera. A jednak Kazimierz Moskal nadal jest szkoleniowcem ŁKS Łódź i pięknie byłoby, gdyby nim pozostał. I wyprowadził zespół z kryzysu.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

WIEMY, CO ZE ZDROWIEM BROŻKA. WISŁA MA KŁOPOTY

Wiosna i lato w Łodzi były piękne. ŁKS w świetnym stylu wywalczył awans do PKO Ekstraklasy, a potem udanie się z nią przywitał. Zaczęło się od obiecującego remisu z Lechią Gdańsk, a potem drużyna Moskala dała pokaz gry na stadionie Cracovii. Słońce mocno jeszcze grzało, gdy wszystkim wydawało się, że ŁKS z marszu weźmie Ekstraklasę, będzie grać w niej tak samo odważnie jak na jej zapleczu i przy okazji skutecznie punktować. Oj grzało, grzało...

Nim skończyło się lato było wiadomo, że takie proste to nie będzie. Sześć porażek z rzędu to już musiało boleć. Siedem? To już ten moment, gdy nie robi to wielkiej różnicy, ale zegar bije nieubłaganie. Jeśli z tego poślizgu nie uda się wyjść w odpowiednim momencie, ŁKS może wypaść z trasy i wpaść w przepaść. Teraz każdy zadaje sobie pytanie. Trener Moskal bije się z myślami, czy nadal próbować grać pięknie, czy to jednak czas, by zacząć grać brzydko, ale skuteczniej. Dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła pyta sam siebie, czy zrobił wszystko, by drużyna była w stanie skutecznie walczyć o punkty w PKO Ekstraklasie. A prezes Tomasz Salski zastanawia się, czy ta dwójka wyprowadzi zespół z kryzysu. Jak na razie zapewnia, że wątpliwości nie ma.

Gotową receptę na sukces przedstawił jeden z łódzkich dziennikarzy. W ″Dzienniku Łódzkim″ czytamy: ″Prezes Tomasz Salski powinien w kwestii trenera wziąć przykład z Antoniego Ptaka. Miliarder ze Rzgowa w czasach, kiedy jeszcze chciał się bawić w piłkę, żonglował nie futbolówką, tylko trenerami. Raz pierwszy był Marek Dziuba, po jakimś czasie był przenoszony na stanowisko asystenta, a pierwszym zostawał Ryszard Polak. Po kolejnych meczach następowała kolejna zmiana. Dobra. Polak był pierwszy, Dziuba asystentem. Jaki wynik osiągnął Antoni Ptak?″. Nie, to nie żart. Dziennikarz namawia prezesa do żonglowania trenerami nie zdając sobie sprawy z faktu, że Ptak zapewne osiągnąłby ze swoim ŁKS znacznie więcej, gdyby miał w sobie choć odrobinę cierpliwości.

�� Czy to będzie przełomowy tydzień? Głęboko wierzymy, że TAK!

�� v @zaglebie_eu | CZW �� 20:30
⚔️ v @ZaglebieLubin | PON �� 18:00

�� fot. Artur Kraszewski pic.twitter.com/UeXUaCdBQs
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) September 23, 2019

Na szczęście ŁKS nie rządzą tacy dziennikarze, a prezes Tomasz Salski. – Nic u nas się nie zmienia i ja naprawdę nie uprawiam tu żadnej dyplomacji. Fakt, że tracimy bramki w bardzo prost sposób, ale mam pełne przekonanie do moich decyzji i nie wierzę, że zmiana trenera miałaby zbawienny wpływ na naszą grę – mówi nam Salski. – Uważam, że w wielu aspektach każdy mężczyzna powinien zaczynać od siebie i tak samo jest z tą szatnią – oni muszą się sami podnieść. Słyszałem sugestie byśmy np. zatrudnili psychologa. No, nie, oni muszą sami przez to wszystko przejść – dodaje prezes ŁKS, który prowadzi firmę pogrzebową. I sam przyznaje, że w tej chwili pozostał mu tylko... spokój grabarza.

Trener ŁKS ma wsparcie ale ze swoimi problemami musi poradzić sobie sam. Czy kogoś to dziwi, że Moskal w Polsce czasem czuje się samotny? "Bo w tym kraju lepiej być Polakiem" – śpiewa Alosza Awdiejew.

*

W meczu z Cracovią Luquinhas zanotował pierwszą asystę w PKO Ekstraklasie. Piłkę do Waleriana Gwilii podał nie prawą nogą, nie lewą, nie głową czy klatką piersiową, a... tyłkiem. No zadkiem. Nietypowe zagranie Portugalczyka można zobaczyć na poniższym nagraniu. Bramka, o której mowa padła w 47. minucie.

Piłka nożna, PKO Ekstraklasa: Cracovia – Legia Warszawa [mecz]

Walerian Gwilia (fot. Marcin Szymczyk\400mm.pl)

Piłka nożna, PKO Ekstraklasa: Cracovia – Legia Warszawa [mecz]

Okazuje się, że Ekstraklasę przebiła liga czeska. W meczu Slavii ze Spartą w derbach Pragi samobójczego gola czterema literami – ku swojej rozpaczy – strzelił Michal Sacek. I to dopiera była efektowna bramka!

Co víc si o derby přát�� Pracovitost, klid a slávistické♥️
+David Hovorka, já ho žeru čím dál víc ��
+Koli ��
+Specialista na rudé Suk
+Výborný Ollie @peter_olayinka1
+Celý tým včetně trenérů za to, jak tenhle týden mentálně i fyzicky zvládli. #spaSLA #294derby #derbyjenase pic.twitter.com/g2ARIDBKGF
— Helena Smolíková (@HelenaSmolikova) September 22, 2019

*
Przeglądając stare zdjęcia stadionu Wisły Kraków natknąłem się na taką perełkę. Rok 2010 i jeszcze nikt nie wie, jakie dramaty zapowiada to scenografia. Na pierwszym planie Milan Jovanić. Sympatyczny chłopak, raczej słaby bramkarz, generalnie człowiek, który w Wiśle zagrał sześć meczów, a kosztował ją łącznie ponad cztery miliony złotych. Najpierw Biała Gwiazda z niewiadomego powodu zapłaciła za jego transfer aż 400 tysięcy euro, a potem przestała mu płacić. Serb wypowiedział kontrakt z winy klubu, a Wisła musiała wypłacić mu wszystkie zaległości.

Milan Jovanić na tle stadionu Wisły. Dwie nietrafione słomiane inwestycje (fot. PAP)

Na zdjęciu Jovanić pozuje z diabelskim uśmiechem, jakby wiedział, jak to się skończy. A stoi na tle budowanego stadionu. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że ten obiekt będzie bublem za 600 milionów złotych, kulą u nogi klubu w 2019 roku. Stadion jest drogi i do dziś niezagospodarowany. Pewien radny, który postanowił błysnąć (więc nie będę przytaczał jego nazwiska), zaproponował nawet, by obiekt… zburzyć.

*
Na zapleczu Ekstraklasy sensacja. Trenerem trzeciej drużyny Fortuna I Ligi został pan Ziemniak. Ten z Toy Story? No, niezupełnie, ale blisko. Trenerem Stali Mielec został Dariusz Marzec, który od zawsze miał w Krakowie ksywę ″Ziemniak″.

– Skąd ta ksywa? – pytam jednego z dobrych znajomych pana Marca.
– Nie wiem, a znam Darka od dzieciństwa. Po prostu zawsze był ziemniakiem, a ja nigdy go nie spytałem, dlaczego wszyscy tak na niego mówią.

Potem pytam innego znajomego i ta sama odpowiedź.

Pytanie, kto go do Stali wcisnął, bo do tej pory Marzec kariery w zawodzie nie zrobił. W przeszłości samodzielnie prowadził tylko trzecioligowy KKS Kalisz, a celem był awans do drugiej ligi. Z boku należy jego pracę ocenić pozytywnie. Co prawda w trakcie rundy wiosennej jego drużyna wpadła w lekką zadyszkę, ale gdy był zwalniany – do końca sezonu było jeszcze siedem kolejek, a Kalisz do lidera (rezerwy Lecha) tracił tylko trzy punkty.

Marzec ma dobre kontakty ze Zdzisławem Kapką czy Franciszkiem Smuda, dwa lata temu ściągnęli go do Górnika Łęczna. Czy i teraz to oni stoją za tą niespodziewaną nominacją? A może jednak faktycznie – jak twierdzi prezes Stali Jacek Orłowski – Marzec po prostu wpadł im w oko już jakiś czas temu. Do tej pory częściej pracował z młodzieżą.

Odpowiedzi na te pytania poznamy wkrótce (albo nigdy), tymczasem witamy w PKO Ekstraklasie Artura Skowronka. Jeszcze nie wiemy, w jakim klubie, ale to tylko kwestia czasu. Dlatego mieli go dość w Mielcu, bo on co rusz był przez kogoś kuszony. Z piłkarzami żegnał się już co najmniej dwa razy. No to wreszcie pożegnali go prezesi.

EkstraRaport to cykl nieco humorystycznych (i zarazem szalenie poważnych) tekstów publikowanych po każdej kolejce PKO Ekstraklasy.

Niezgoda: chcieliśmy zmazać plamę po meczu z Wisłą Płock