Skocznie w Harrachovie po raz ostatni były areną zmagań najlepszych zawodników w mistrzostwach świata w lotach narciarskich w 2014 roku. Obiekty położone przy granicy polsko-czeskiej od tego czasu podupadały, by obecnie przypominać ruinę. W ubiegłym roku zamknięta została ostatnia ze skoczni – o punkcie konstrukcyjnym K70. W sierpniu w akcję ratowania włączyli się Adam Małysz i Jakub Janda. Do zrealizowania zakładanych celów droga jednak jeszcze daleka, ale pojawił się promyk nadziei.
By skocznie mogły przejść pierwszą fazę rewitalizacji, potrzeba około półtora miliona czeskich koron – czyli 250 tysięcy złotych. Jak dotąd zebrano zaledwie około 30 procent całej kwoty. Duża część pochodzi od polskich fanów, którzy zwykle tłumnie stawiali się pod Certakiem – górą, na której znajduje się cały kompleks.
"Bardzo liczymy na wsparcie kibiców z Polski. Jest ono da nas istotne, ponieważ chcemy znowu zaistnieć na mapie skoków narciarskich. Bez was z pewnością będzie to trudne" – zaapelował do naszych kibiców Stanislav Slavik, prezes Skiklubu Harrachov. Dlatego też na jednym z polskich portali crowdfundingowych została założona zbiórka pieniędzy, a każdy, kto wpłaci 30 złotych i więcej, uzyska nagrodę za udział w akcji. Są nimi między innymi karty z autografami czeskich skoczków narciarskich, czy spotkanie z zawodnikami, którzy zostali ambasadorami akcji.
Najbardziej znanym i pamiętanym z obiektów była skocznia mamucia K185, na której piętnastokrotnie rozegrano zawody Pucharu Świata. Cztery razy odbyły się na niej także mistrzostwa świata w lotach. I tylko raz, w 1983 roku zdołano przeprowadzić tam wszystkie cztery serie w czempionacie. Zwykle karty rozdawał wiatr, który torpedował plany organizatorów zawodów. W obecnej zbiórce chodzi jednak nie tylko o odbudowę mamuta, lecz całego kompleksu. A składa się na niego pięć skoczni, o punktach konstrukcyjnych: K40, K70, K90, K125 i K185.
Marzeniem organizatorów jest wyremontowanie najmniejszych skoczni jeszcze przed nastaniem zimy – tak, by mogli na nich trenować zawodnicy Skiklubu Harrachov. Zbiórka przeznaczona jest właśnie na ten cel. Zaangażowanie lokalnych działaczy zostało docenione również przez Czeski Komitet Olimpijski i Czeski Związek Narciarski. Niedawno podpisane zostało memorandum, na mocy którego na remont skoczni zostanie przekazane 5,5 miliona czeskich koron. Zgodnie z zapewnieniami czeskiego rządu, całkowite dofinansowanie może łącznie wynieść nawet 500 milionów koron. By jednak do tego doszło, potrzebne jest przygotowanie dokumentacji i szybka odbudowa najmniejszych skoczni narciarskich. I w tym przypadku organizatorzy liczą właśnie na fanów.
Pośrednio akcja ta ma też być ratunkiem dla czeskich skoków, które znajdują się w nienajlepszej kondycji. W poprzednim sezonie nasi południowi sąsiedzi zdobyli łącznie 606 punktów w indywidualnych konkursach. I to tylko dzięki Romanowi Koudelce, który zdobył 523 oczka. Zapaść, w jakiej znajdują się skoki w Czechach wynika między innymi ze względu na problemy z infrastrukturą. I to ostatni moment, by przerwać błędne koło, które doprowadzi do pogłębienia kryzysu. A że obiekty w Harrachovie położone są tylko trzy kilometry od granicy z Polską – być może skorzysta na tym również kadra Michala Doleżala.