26 wrze 2019

Liga nowej prędkości

Bramkarz Pogoni Anton Terekhof próbuje zatrzymać rzut rozgrywającego Wybrzeża Kamila Adamczyka (fot. PAP / Jan Dzban)

Lepsze jest wrogiem dobrego? Nie zawsze. W przypadku PGNiG Superligi wystarczyło kilka tygodni, by polski kibic przypomniał sobie, że piłka ręczna potrafi dać emocje i jest to znakomity sport do oglądania nie tylko na żywo, ale i w telewizji.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Gdy TVP Sport nabyło prawa do naszej najlepszej klubowej piłki ręcznej kilka miesięcy temu, towarzyszyła temu nadzieja, którą przedstawiciele klubów wyrażali głośno: niech nas znowu zobaczą. Cóż bowiem z tego, że liga pokazywana była w bardzo wysokiej jakości, skoro zamknięta za murem wysokich abonamentów miesięcznych zaczęła się dusić we własnym sosie. Absolutnie nie zamierzam krytykować pomysłu sprzedaży praw kodowanej stacji, taka była strategia, jako produkt był odpowiedniej jakości, ale czas pokazał, że kierunek był błędny. Trzy lata temu prognozując zainteresowanie można jeszcze było liczyć na lokomotywę w postaci reprezentacji, dziś PGNiG Superliga musi obronić się sama.

Czy to możliwe? Jak najbardziej. Sam należałem do ludzi, którzy w planie transmisyjnym przede wszystkim widzieliby tuzów z Kielc i Płocka, ale kilka podróży po kraju zmieniło moją optykę. Entuzjazm i poświęcenie, jakie widać nie tylko na boisku, ale także wśród wszystkich, którzy pracują na rzecz klubów i rozgrywek, jest zaraźliwy. Gdy nagle okazało się, że w każdym polskim domu może gościć i Piotrkowianin, i Gwardia, i MMTS, pojawiła się u nich dodatkowa motywacja. Zawodnicy mówią o tym sami.

Dotąd jako komentator znałem piłkę ręczną z największych imprez i eliminacji. Mistrzostwa Europy, świata, Igrzyska Olimpijskie. Zapewne mecz Torus Wybrzeża z Sandra Spa Pogonią nie stoi na poziomie Ligi Mistrzów, ale wczorajszemu widowisku nie brakowało niczego. Piękne gole, fantastyczne popisy indywidualne, odważne decyzje sędziowskie, spektakularne interwencje bramkarskie, a także coś, czego oglądać chcemy jak najmniej – kontuzje i wykluczenia. To był czas prawdziwej, twardej, ale zorganizowanej walki. Warto spoglądać nie tylko na szczyty tabeli, ale pokazać naszym widzom młode talenty. To one w przyszłości mogą odbudować siłę naszej reprezentacji, ale już dziś dają nam show, a przecież telewizja sportowa jest przede wszystkim rozrywką. Jeśli jeszcze nie daliście Państwo szansy PGNiG Superlidze, to gorąco zachęcam. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę zapewnić, że będzie co oglądać.

Następne