Debiut we wrześniowym meczu eliminacji mistrzostw Europy 2020 ze Słowenią otworzył mu drogę do kadry. – Mój menadżer powiedział mi, że jestem w kręgu zainteresowań trenera Brzęczka, dlatego powołanie nie było dla mnie niczym niesamowitym – wspomniał Krystian Bielik w rozmowie z Jackiem Kurowskim w cyklu "Oko w oko".
W ostatnich miesiącach kariera młodego piłkarza nabrała dużego rozpędu. W maju wraz z Charltonem awansował do Championship. Na czerwcowych mistrzostwach Europy U21 był jedną z najważniejszych postaci w kadrze Czesława Michniewicza i strzelił dwa gole w trzech meczach. Mimo, że Polacy nie awansowali do półfinału rozgrywek, drużyna była chwalona za grę z mocnymi ekipami Belgów i Włochów.
Świetne ostatnie miesiące nie uszły uwadze Jerzemu Brzęczkowi, który powołał go do seniorskiej kadry na mecze ze Słowenią i Austrią. Chociaż Polacy spisali się w nich poniżej oczekiwań, 21-latek w większości zebrał pozytywne oceny i znów znalazł się na liście powołanych na spotkania z Łotwą i Macedonią Północną.
– Za małolata nigdy bym nie powiedział, że będziemy siedzieć i przeprowadzać ten wywiad na zgrupowaniu kadry – przyznał Bielik, zapytany czy uważa, że osiągnął dużo jak na swój wiek. – Powoli wspinam się do góry i myślę, że jeśli zdrowie pozwoli, w najbliższym czasie wespnę się na wyższy poziom. Zawsze mogłoby być lepiej – dodał.
Pomocnik przyznał, że jeszcze nie tak dawno nie był przekonany, czy jego kariera zmierza w odpowiednim kierunku. – Niektórzy komentowali moje przejście do Charltonu do League One, mówili że się skończyłem. Zrobiłem dwa kroki w tył. Jak podpisałem kontrakt z tym klubem, nie byłem co do tego przekonany. Zadawałem sobie pytanie: "co ja zrobiłem?". Ale właśnie dzięki tamtemu ruchowi trafiłem do reprezentacji U21. Choroba Pawła Bochniewicza przed meczem z Portugalią sprawiła, że wskoczyłem do składu, wystąpiłem w barażach, a później ustabilizowałem swoją pozycję i zagrałem dwa dobre mecze na Euro U21 – wspomina.
Zawodnik stwierdził, że miał trochę szczęścia, wskakując do składu w miejsce wspomnianego Bochniewicza. – Byłem przygotowany, bo grałem na tej pozycji w klubie. Trzeba mieć trochę szczęścia – w ostatnich latach często mi go brakowało, gdy przytrafiały mi się urazy. Nie pękłem i wykorzystałem szansę – podkreślił.
Zapytany przez Jacka Kurowskiego o to, czy był zaskoczony powołaniem do dorosłej kadry, Bielik zasugerował, że się tego spodziewał. – To był w moim wykonaniu bardzo udany sezon. Usłyszałem troszkę wcześniej od mojego menadżera, że jestem w kręgu zainteresowań pierwszej reprezentacji. Wiedziałem też, że trener Brzęczek był na naszym meczu na mistrzostwach Europy U21... chyba z Włochami, gdzie też udało mi się też nieźle pokazać. Dostawałem sygnały, że mogę zostać powołany. Zadzwonił do mnie trener Brzęczek. Powiedział, że jest w Anglii i chce się spotkać, więc wiedziałem, co się święci – przyznał.
Zapytany o swoją karierę piłkarz przyznał, że dopiero przejście do Legii Warszawa uznaje za jej początek. – Wcześniej, w Lechu Poznań to była tylko przygoda. Poważna piłka zaczęła się w Legii, gdy zadebiutowałem w Ekstraklasie, udało się fajnie zagrać i zostać wybranym zawodnikiem spotkania. Kiedy zaraz po tym meczu pojechałem na Puchar Syrenki U17, zaczęły rozlegać się telefony od dziennikarzy. Zrobił się szum i poczułem, że coś zaczęło się dziać – wspomina. – Piłka to coś co kocham, co robię na fajnym poziomie. Wierzę, że mogę grać na najwyższym poziomie, ale najbliższe lata to zweryfikują. Mam 21 lat, to jest przełomowy wiek, w którym wiele się wyjaśni – albo zrobisz wielką karierę, albo zrobisz karierę... "ok".
Co w takim razie może osiągnąć? – Chciałbym zrobić podobną karierę do Roberta Lewandowskiego, który jest wzorem. Marzeniem każdego piłkarza jest to, żeby co roku grać w Lidze Mistrzów i walczyć o najwyższe cele. Musiałem odejść z Arsenalu, ale mam nadzieję, że niebawem trafię do drużyny dużego kalibru. Może nie za rok czy dwa, ale trafić do klubu, który będzie o najwyższe cele walczył.
Wątkowi Arsenalu, do którego Bielik trafił w wieku 17 lat, Kurowski i jego rozmówca poświęcili dłuższą chwilę. – Ciężko przebić się w takim klubie. Wiele treningów było takich, gdzie wyglądałem lepiej od zawodników na mojej pozycji. Ale nic mi to nie dawało. Myślę, że trener Wenger nie chciał popełnić błędu, który odbiłby się na mnie. Wydaje mi się że uważał, że nie jestem gotowy, by dostać szansę w Arsenalu. Wierzę w to, że gdyby Wenger był dalej w Arsenalu, teraz bym ją dostał – wspomina swoje lata na Emirates.
– Aklimatyzacja w Arsenalu zajęła mi praktycznie dwa lata. Początkowo mój język angielski nie stał na najwyższym poziomie i miałem problemy z relacjami z kolegami poza boiskiem. Zajęło mi trochę czasu, żeby zacząć wychodzić z nimi na kolacje, więcej rozmawiać. Ale na pewno nie rozwinąłbym się tak, gdybym został w Polsce. Być może potoczyłoby się to inaczej, ale chcę budować swoje dobre nazwisko na rynku angielskim – podkreślił.
Być może droga Bielika ułożyła by się lepiej, a rozwój nastąpiłby jeszcze szybciej, gdyby nie urazy, których mimo młodego wieku było już kilka, nad czym zastanawia się zawodnik. – Menedżer mówi mi, żebym nie wspominał o tych kontuzjach, że to nie jest najlepsza rzecz. Nie chcę się bronić i mówić, że byłoby inaczej, gdyby nie urazy, ale niestety – taka jest prawda. Tak naprawdę w jednym sezonie zagrałem tylko cztery mecze w lidze U23. I wtedy straciłem swoją pozycję w klubie, gdzie w Birmingham czułem, że była ona całkiem mocna. Przez ten czas nabrałem pokory – stwierdził.
Pokora nie równa się bojaźni. Bielik przyznał, że jadąc na swoje pierwsze zgrupowanie nie odczuwał treny. – Gdy jechaliśmy do hotelu, mój tata zapytał, czy się stresuję. Ale ja przecież w reprezentacji grałem od kadry U16 i wspinałem sie po tych szczebelkach. Wiedziałem, że spotkanie z nową kadrą to poznanie nowego sztabu, piłkarzy, których dotychczas znałem tylko z z telewizji... ale nie wiązało się to z żadną blokadą.
– Bardzo pozytywne wrażenie zrobił na mnie Kuba Błaszczykowski. Podszedłem do niego, żeby się przywitać i przedstawić, bo uważałem, że tak wypada. Kuba odpowiedział: "nie musisz się przedstawiać. Przecież ja ciebie znam, wiem kim jesteś". To było bardzo miłe. Uważam, że w reprezentacji panuje bardzo dobra atmosfera i nie spotkał mnie żaden "chrzest", chociaż byłem na to przygotowany – dodał.