Nie było widać po nim zmęczenia. Kropli potu na twarzy. Obciążenia na układzie ruchu. Wyglądał tak, jakby przebiegł 10 kilometrów – mówił Henryk Szost, rekordzista Polski w maratonie, po wyczynie Eliuda Kipchoge, który przebiegł 42 195 m poniżej dwóch godzin (1:59,40.2).
Filip Kołodziejski (TVPSPORT.PL): – Wynik Kipchoge nie mieści się w głowie.
Henryk Szost (rekordzista Polski w maratonie): – Wielkie wydarzenie. Komercyjne, ale chodziło o zejście poniżej dwóch godzin. Udało się. Fenomenalny wynik. Wprawdzie to nie rekord świata, ale nadal robi wrażenie. Warunki, które były dla niego stworzone można określić jako laboratoryjne. Byli pacemakerzy, wymieniający pozycje. Jechał specjalny samochód, utrzymujący tempo. Laserowa linia wyznaczała odpowiedni czas i tempo. Nie zmienia to jednak faktu, że zawodnik musiał być przygotowany na ogromny wysiłek. Tak jak przy wcześniejszej próbie nie byłem pewny czy da radę, tak po pobiciu rekordu świata w tym roku wiedziałem, że mu się uda. Nie, że byłem pewny, ale wiedziałem, iż może dać radę.
– Na mecie wyglądał rześko.
– Jak przystało na biegacza światowego formatu. Z wynikami w ostatnich miesiącach "dociągnął" do niego Kenenisa Bekele. Jakby jednak nie patrzeć Kipchoge to zawodnik, który już raz podejmował taką próbę. Spieszył się, by powtórzyć taki maraton. Lata uciekają. Miał świadomość, że jak nie teraz, to nigdy. Miał zapewnione najlepsze warunki, o jakich tylko mógł pomyśleć. Było wiadomo, że jeśli wszystko się zgra – warunki atmosferyczne, dobry bieg pomocników – będzie w stanie pobiec poniżej dwóch godzin. Jesteśmy świadkami wydarzenia na nieprecedensową skalę. Trudno to opisać słowami. Historyczna chwila. Nadal mówimy jednak o złamaniu bariery dwóch godzin, nie pobiciu rekordu świata. Jeżeli chodzi o to drugie, jeszcze długo się to nie uda.
– Dlaczego?
– Z prostego powodu. IAAF nie zezwala, by pacemakerzy prowadzili dalej niż do 35 kilometra. W Wiedniu Eliuda prowadzono do samej mety. Miał stworzony korytarz. Osłaniał go przed lekkim wiatrem i innymi niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Przed nim cały czas biegło pięciu zawodników, którzy się zmieniali. Rarytas. Na klasycznym maratonie jeszcze mu się to nie uda. Świetnie, że "złamał" tę granicę, ale dużo przed nim. To nie jest tak, że kilku maratończyków zejdzie w kolejnych miesiącach poniżej dwóch godzin. Kipchoge to fenomen, nie tylko na dystansie maratonu. Znakomicie biegał półmaratony, 10 km, 5 km. W skrócie: doskonały zawodnik.
– Ktoś mu zagrozi?
– Wspomniany Bekele. Też jest w stanie biegać w takim czasie. Nie będzie jednak tym wyjątkowym. Wszyscy będą pamiętać Kipchoge, jako tego pierwszego. Po ustanowieniu rekordu świata – 2:01:39 – zapewne myślał tylko o tym, by złamać dwie godziny.
– Kolejny rekord w Tokio?
– Raczej wystąpi w igrzyskach. W tym momencie zdobył już wszystko, co było do zdobycia. Na pewno będzie biegał dalej i próbował bić rekordy w normalnych maratonach. Będzie głównym faworytem do złota.
– Europejczycy będą mogli tylko patrzeć na rozwój sytuacji?
– Tak. Bardzo prosty powód. Biologia i fizjologia afrykańskich biegaczy jest ich plusem. Rodzą się na wysokości 2400 m.n.p.m.. Wychowują się tam. Dorastają. Organizm jest inaczej ukształtowany. Maratończyków z Afryki można porównać na przykład z Kanadyjczykami. Grają dobrze w hokeja, bo mają do tego idealne warunki. Wracając do Kenijczyków, są bardzo szczupli. Biegi długie to ich domena, sport narodowy. Ich organizmy są zdecydowanie bardziej wydolne niż Europejczyków. Są zawodnicy, którzy przenoszą się do Kenii czy do Etiopii. Żyją tam na co dzień, ale to nigdy nie będzie to. Trzeba ciężko pracować od dziecka. Czynników klimatycznych się nie oszuka. Ważne jest także odżywianie i dieta. Afrykańska jest dużo zdrowsza niż nasza. Na Starym Kontynencie pojawia się wiele przetworzonych produktów, z różnymi konserwantami. To nas osłabia, a nawet nie zdajemy sobie sprawy. Kilka razy byłem w Kenii, widziałem na własne oczy. Kurczak jest kurczakiem. Nie podróbką, papierowym mięsem, naszprycowanym antybiotykami i sterydami. Podobnie z warzywami. Marchewka nie ma dwudziestu centymetrów, tam maks to dziesięć centymetrów. Bazują na naturze. Są efekty.
– Można próbować się dostosować?
– Można, ale będzie trudno. Tam od urodzenia dzieci trenują. Potem przejmują je profesjonalne grupy. Nie wiem czy w Europie istnieją takie profesjonalne zespoły, gdzie biega 100-200 zawodników. Z tego grona wyłaniają się mistrzowie, którzy podbijają świat. W Polsce nie da się uzbierać nawet dziesięciu takich biegaczy. W Afryce duże grupy trenują się nawzajem. Zawsze wyłonią się mistrzowie. Tak musi być. Dlatego oglądamy Kipchoge, Bekele czy Haile Gebreselassiego. Wiele czynników na to wpływa.
– Świat dogania Afrykę na krótszych dystansach.
– W biegach średnich, gdzie liczy się końcówka ze sprintem, jak najbardziej. Gorzej, jeśli chodzi o wytrzymałość mięśniową. Wtedy nie ma już większych szans. Oczywiście, Kenijczycy czy Etiopczycy też mogą przeszarżować i się wypalić. To szansa dla nas, ale pojawia się bardzo rzadko. Jeśli biegną bez błędu kończą maraton z minutą albo dwiema powyżej dwóch godzin. Inna liga. Najmocniejsi Europejczycy biegają w granicach 2:05. Mo Farah też osiąga świetne wyniki, ale nie jest ze starego Kontynentu. Urodził się w Afryce. Reprezentuje tylko Wielką Brytanię.
– W sieci pojawił się filmik, gdzie kibice próbowali utrzymać tempo biegu Kipchoge. Większość była bez szans.
– To pokazuje jak kosmiczne tempo zastosowano. W sobotę biegli 2:50 na kilometr. Dla porównania, bijać rekord Polski biegłem 3:02. Dwanaście sekund różnicy – kosmos. Nie da się tego nawet logicznie porównać. Myślę, że Mo Farah też byłby bez szans. Może wytrzymałby 30 km w takim tempie. Mistrzowie muszą mieć potężny zapas już na dystansie półmaratonu, by potem zbliżać się do granicy dwóch godzin.
– Po 35 kilometrze jest najtrudniej?
– To normalne. Zawsze mówię, że maraton zaczyna się od 35 km. Biegacze żartują, że 30 km należy "przespać". Pokonywać metry tak, by tracić jak najmniej energii. Jeśli kryzysy, z powodu braku węglowodanów i cukrów pojawiają się przy 25 km jest już bardzo źle. Wtedy już wiadomo, że rezultat będzie słaby. Na poważnie, zmagania Kipchoge zacząłem obserwować od 36 km. Wiedziałem, że do tego momentu będzie sobie radził bez najmniejszych kłopotów. Potem zaczęła się walka. Zrobił to niemal perfekcyjnie. Było widać, że to osiągnie. Krok był równy. Zachowanie bardzo pewne. Bez grymasów bólu na twarzy. Trudnego oddychania. Klasa. Wszystko było wyliczone. Naukowcy i lekarze nad tym pracowali. Pomagały laptopy i inne aparatury. Obserwowano każdy ruch.
– Pan bił rekord kraju w Japonii (2:07:39). Trzeba odjąć od tamtego wyniku osiem minut, by zobaczyć osiągnięcie Kipchoge.
– Dokładnie! Warunki, w których rywalizowałem były zupełnie inne. Nie było 24-godzinnego okna pogodowego. Gdybym wtedy miał lepszą pogodę, nie biegł w deszczu, może urwałbym jeszcze kilkadziesiąt sekund. Organizm przy niższej temperaturze musiał dawać od siebie więcej. Dogrzewać się. Trasa nie była płaska. Od 30 km biegłem w pojedynkę. Nie da się tego porównać do rezultatu Kenijczyka.
– Ktoś kiedyś ich pokona?
– Trzeba trafić dobry dzień. Słabsi zawodnicy robią to na czuja. Nie mamy sztabu ludzi wokół, tak jak Kipchoge czy Bekele. Mają jeszcze fizjologów, lekarzy od tego i tamtego. Fizjoterapeuci na bieżąco monitorują ich życie. My, Europejczycy, trenujemy, sami organizujemy sobie fizjo. Opieki lekarskiej nie ma praktycznie w ogóle. Brakuje też dietetyków. Patrząc na to, jak pracują w Kenii jestem pod wrażeniem. Europejczycy stają się przy nich amatorami. U nas nie ma świetnych trenerów. Wszyscy uciekają do Afryki. Płaci się im tam wielkie pieniądze. "Biały" maraton się kończy. Można próbować treningów w Kenii, ale niektórzy źle reagują na wysokie góry. Bardzo trudny temat. Niektórym odechciewa się rywalizować. Biegacze z Afryki wygrywają niemal wszystko. Potem my nie mamy pieniędzy z nagród. I tak to się nakręca. Jest jeszcze opcja naturalizacji. Niektórzy uciekają do Europy, bo są drugim garniturem na przykład w Etiopii. Wtedy trafiają do Belgii, Niemiec czy Holandii. Tam będą mogli dobrze zarabiać i biegać w pierwszym zespole.
– Wracając do Kipchoge… co dalej?
– Nie będzie łamania bariery godziny. Może w innej galaktyce.
– Chyba że na rowerze.
– No właśnie, haha. Kwestia czasu i nowych pokoleń, gdy obejrzymy rekord świata w normalnym maratonie poniżej dwóch godzin. Kipchoge? Może. Nie było widać po nim zmęczenia. Kropli potu na twarzy. Obciążenia na układzie ruchu. Wyglądał tak, jakby przebiegł 10 km.
– Oglądaliśmy kosmitę na trasie?
– Kosmitę naszych czasów.
HISTORY! pic.twitter.com/qjLfofhL5s
— Eliud Kipchoge (@EliudKipchoge) October 12, 2019
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1024 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (93 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.