| Koszykówka / Rozgrywki ligowe
Zakończyliśmy mecz po 15 minutach. Mentalnie odlecieliśmy i to nie jest pierwszy raz, kiedy jesteśmy myślami na innej planecie – powiedział po niespodziewanej porażce 78:87 w Gdyni, w spotkaniu ekstraklasy z GTK Gliwice, trener koszykarzy Arki Przemysław Frasunkiewicz.
Pod koniec pierwszej kwarty zawodnicy Arki prowadzili 23:13, ale na przerwę zeszli przy stanie 36:34 dla rywali. W 34. minucie, po "trójce" 20-letniego Mateusza Szlachetki, goście wygrywali 69:61 i do końca kontrolowali przebieg rywalizacji.
– Zakończyliśmy mecz po 15 minutach. Mentalnie odlecieliśmy i to nie jest pierwszy raz, kiedy jesteśmy myślami na innej planecie. Niektórzy z naszych zawodników, a najgorzej, że są to gracze doświadczeni, niepoważnie traktują rozgrywki ligowe. Mamy już pomysł jak to zmienić, bo tak nie może być. Nie powiem, walczyliśmy i staraliśmy się, ale nie podchodzimy do gry na 100 procent – zauważył Frasunkiewicz.
40-letni szkoleniowiec nie ukrywał, że jego zespół miał prawo być zmęczony po środowej konfrontacji Pucharu Europy z Unicają Malaga.
– Za nami prawdziwa bitwa, która zbliżona była do rugby. Żadne zmęczenie nie tłumaczy jednak tego, żeby nie móc rozpoznać, która ręka jest lewa, a która prawa. Żadne zmęczenie nie tłumaczy tego, że jeśli mam siłę oddać rzut, to nie mogę wykonać normalnego podania. Zresztą o skrajnym zmęczeniu nie mogło być mowy. Mogliśmy mieć wolniejsze nogi i wolniejszą reakcję, ale głównym powodem naszej porażki było to, że podejmowaliśmy głupie decyzje – dodał.
Trener Arki nie zamierzał umniejszać sukcesu drużynie gości, która według niego zagrała bardzo dobry mecz.
– Rywale grali agresywnie i zamiast odpowiedzieć im tym samym, przyglądamy się i płaczemy, bo piłka nie wpadła nam do kosza. Zachowujemy się jakbyśmy mieli po 12 lat. Zapewniam, że bardzo szybko się to zmieni – podkreślił.
Gliwiczanie nieznacznie przegrali we własnej hali dwa wcześniejsze ligowe mecze - 102:105 po dwóch dogrywkach z MKS Dąbrowa Górnicza oraz 79:81 z Kingiem Szczecin.
– W tym kontekście zwycięstwo w Gdyni bardzo cieszy. Arka to marka sama w sobie, ale przed tym spotkaniem byliśmy niesłychanie zmobilizowani. Nasza determinacja i świetna obrona sprawiła, że gospodarze mieli problem ze zdobywaniem punktów. Mamy teraz trudny terminarz, bo w kolejnych sześciu meczach pięć razy przyjdzie nam rywalizować na wyjeździe, ale wierzę, że to zwycięstwo wpłynie pozytywnie na nasze morale i będziemy groźni dla każdego – skomentował trener przyjezdnych Paweł Turkiewicz.
W ekipie GTK najskuteczniejsi byli Payton Henson i Dawid Słupiński. Amerykanin zdobył 19, a drugi z nich 18 punktów (obaj trafili siedem na osiem rzutów z gry). W dwóch pierwszych spotkaniach Polak nie zdobył punktu, a w Gdyni ustanowił swój rekord ekstraklasy.
– Zaufałem Dawidowi i zostawiłem go na następny sezon. Mam nadzieję, że będzie tak grał przez cały czas. Nie można jednak rozpatrywać czyjejś postawy tylko przez pryzmat zdobytych punktów. Diduszko rzucił zaledwie dwa "oczka", zatem niby zagrał słaby mecz. Nic bardziej mylnego. Gość rzuca się na każdą piłkę i wyskakuje z własnych skarpetek. To jest prawdziwy charakter, którym Łukasz zaraża innych – podsumował szkoleniowiec gliwickiej drużyny.
85 - 67
WKS Śląsk Wrocław
104 - 109
Trefl Sopot
85 - 92
MKS Dąbrowa Górnicza
73 - 70
King Szczecin
84 - 92
Anwil Włocławek
97 - 82
Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz
73 - 102
BM Stal Ostrów Wielkopolski
81 - 104
Grupa Sierleccy Czarni Słupsk
84 - 86
Polski Cukier Pszczółka Start Lublin
58 - 62
Anwil Włocławek