20 paź 2019 | Łyżwiarstwo

Najtrudniejszy sezon w karierze Ireen Wust. "Pobiłam rekord i rozpadłam się na milion kawałków"

Dawid Brilowski

W ubiegłym sezonie Ireen Wust, czterokrotna indywidualna mistrzyni olimpijska i ośmiokrotna mistrzyni świata w łyżwiarstwie szybkim, straciła najbliższą przyjaciółkę. Mimo osobistego dramatu zdołała pobić rekord kraju i wywalczyć złoto najważniejszej imprezy. I choć przyznaje, że za nią najgorszy rok w życiu, czuje się gotowa na kolejne wyzwania.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Znamy skład reprezentacji Polski na pierwsze Puchary Świata w short tracku

Dla jednej z najbardziej rozpoznawalnych łyżwiarek świata ostatni czas był pełen sprzecznych emocji. Podczas rywalizacji musiała radzić sobie także z dramatami, od których nie mogła uciec. Po kilku miesiącach od tych wydarzeń zdecydowała się opowiedzieć o nich dziennikarzom.

– Już na początku sezonu dowiedziałam się jak wygląda sytuacja z Paulien. Wszystko szybko się pogarszało i wyglądało to tak, jak w jakimś koszmarnym filmie – mówi w rozmowie z schaatsen.nl. Wspomniana przyjaciółka to Paulien van Deutekom – mistrzyni świata w wieloboju z Berlina (2008). Latem 2018 roku zdiagnozowano u niej raka płuc. Choć na początku były nadzieje na wygranie z chorobą, ta postępowała bardzo szybko.

– Podczas każdego Pucharu Świata rozgrywanego za granicą miałam bilet powrotny. Mogłam wrócić w każdej chwili – przyznaje Wust. – Bardzo emocjonalnie było w Heerenveen. Przed swoim startem usłyszałam, że sytuacja jest bardzo zła i nie spałam całą noc. Następnego dnia wygrałam na 1500 metrów. Pobiłam rekord toru i rozpadłam się na milion kawałków. To było dla Paulien i bardzo cieszyłam się, że widziała ten przejazd – wspomina.

Puchar Świata w Heerenveen został rozegrany w grudniu. Był ostatnim, podczas którego przyjaciółka dopingowała Wust. Przegrała z chorobą 2 stycznia 2019. – Moje życie nagle się zatrzymało – mówi mistrzyni. – Straciłam najlepszą przyjaciółkę. Nie wiedziałam, że coś może tak bardzo boleć. To najgorsza rzecz, jakiej doświadczyłam w życiu. To otwarta rana, która kiedyś się zamknie, ale blizna zostanie na zawsze – dodaje.

Ireen Wust podczas mistrzostw Europy w Collalbo (fot. Getty Images)

W hołdzie przyjaźni

To Paulien była jedną z osób, które zachęcały Wust do kontynuowania kariery, dalszej walki o najwyższe cele i czerpania radości z jazdy na łyżwach. Mimo bólu, mistrzyni stwierdziła, że chce osiągnąć jeszcze parę rzeczy w hołdzie przyjaciółce.

– Godzinę po pogrzebie leciałam już prywatnym samolotem na mistrzostwa Europy do Collalbo. Niewiele z nich pamiętam. Chciałam złożyć hołd Paulien – przyznaje. – Zrobiłam to dopiero w lutym. Zostałam mistrzynią świata na 1500 metrów. 10 lutego – dokładnie 11 lat po tym, jak Paulien zdobyła mistrzostwo w wieloboju – opowiada.

Jeszcze jeden cel…

– Po mistrzostwach świata byłam wykończona. Wycisnęłam z siebie wszystko, ale poleciałam jeszcze na mistrzostwa świata w wieloboju do Calgary. Zajęłam tylko piąte miejsce i miałam wątpliwości, czy powinnam jechać do Salt Lake City. Na szczęście to zrobiłam, bo udało mi się pobić rekord Holandii na 1500 metrów. Dało mi to poczucie, że mogę jeszcze spełnić mój cel i poprawić rekord świata – stwierdziła 33-latka.

Zapowiedziała, że postara się to zrobić podczas najbliższych mistrzostw świata, które zostaną rozegrane na amerykańskim torze. – Lubię, gdy jest zacięta rywalizacja. Gdy jest jeden dominator, rekordy rzadko padają. Teraz mamy kilka osób, które mogą pobić rekord świata. To świetne dla tej dyscypliny – przyznała.

Obecnie rekordzistką świata na 1500 metrów jest Miho Takagi, która właśnie podczas wspomnianego Pucharu Świata w Salt Lake City w marcu 2019 przejechała ten dystans w 1:49,84. Ona również będzie z pewnością znakomicie przygotowana do zawodów. Zapowiadają się więc niezwykle emocjonujące mistrzostwa świata.