| Lekkoatletyka

"Tata jest tylko jeden". Zawodnicy wspominają trenera Wiesława Czapiewskiego

Trener Czapiewski i Paweł Wojciechowski (fot. PAP)
Trener Czapiewski i Paweł Wojciechowski (fot. PAP)
Dawid Brilowski

W sobotę, 19 października, do wieczności odszedł Wiesław Czapiewski. Trener podczas bogatej kariery wychował lekkoatletycznych mistrzów – Sebastiana Chmarę czy Artura Kohutka. Obecnie pod opieką miał m.in. Pawła Wojciechowskiego i Adriannę Sułek, a w planach kolejne wielkie sukcesy. Był stanowczy, zdecydowany, a przy tym uśmiechnięty. Zawodników darzył szczególną opieką, będąc dla nich niczym ojciec…

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

– W takich chwilach trudno o jakieś mądre myśli. Pierwsza jaka się nasuwa to, że mimo choroby chyba nikt z nas się tego nie spodziewał. Wiesiek miał 59 lat. W takim wieku się nie umiera… – zaczyna Chmara. Był pierwszym zawodnikiem, którego trener Czapiewski poprowadził do mistrzostwa.

"Trening to kwestia doboru. Narzędzia są znane, a sztuką jest je odpowiednio dobrać. On tę sztukę miał…"

– Jak mam wspominać Wieśka, to zawsze konkretny i zawsze zamknięty – taki był. Niezwykle przygotowany. Wszystko miał ponotowane, zaplanowane – charakteryzuje ekspert TVP Sport. – Karierę zaczynałem, gdy był jeszcze zawodnikiem. Trenowaliśmy u Eugeniusza Szczerkowskiego, w grupie dziesięcioboistów. Nasz trener wyjechał do Stanów Zjednoczonych – za pieniędzmi, takie czasy były. Wiesiek skończył karierę i został moim trenerem – wspomina.

– Ja byłem jego pierwszym zawodnikiem. Właściwie to razem trochę się na sobie uczyliśmy – ja jako młody zawodnik, on jako młody trener. Miał już wówczas swoje pomysły. Był bardzo precyzyjny, spokojny. Miał spisane plany, wszystko było ułożone i realizowane. Dużo poszukiwał. Trening to kwestia doboru – narzędzia są znane, a sztuką jest je odpowiednio dobrać. On tę sztukę miał – dodaje.

Chmarę zaprowadził na sam szczyt. Po mistrzostwo Europy w Walencji, a rok później mistrzostwo świata w Maebashi. – Były imprezy, w których był przy mnie obecny i były też takie, gdzie go nie było. Ale sam start to wisienka na torcie. Najważniejsze jest to, co dzieje się przed. A my przed mistrzostwami świata w Japonii spędziliśmy 6-7 tygodni razem w RPA, zdani na swoje chimery. Spędzaliśmy ze sobą więcej czasu niż w domach. Tak to wtedy było, że jechało się ze zgrupowania na zgrupowanie, a do domu wpadało na chwilę, żeby przeprać rzeczy – wspomina były siedmioboista.

– Po takich sukcesach zawsze się świętuje. Choć pamiętam, że wtedy było na to mało czasu. Po mistrzostwach świata byłem jeden dzień w domu i pojechałem na obóz do Spały, gdzie Wiesiek już był z resztą grupy, bo trzeba było trenować do sezonu. Po mistrzostwach Europy w Walencji było podobnie – mówi.

Sebastian Chmara podczas rywalizacji (fot. PAP)
Sebastian Chmara podczas rywalizacji (fot. PAP)

"Był takim trenerem–opiekunem…"

– Zawsze były dyskusje, analizy. Nawet jak był duży sukces, przyjmował wszystko na spokojnie – analiza, podsumowanie, znalezienie słabych punktów i jedziemy dalej – kontynuuje Chmara. Tak było też po zdobyciu mistrzostwa świata. – Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej – on też miał taką dewizę. Wspólnie staraliśmy się te słabe punkty niwelować – dodaje.

– Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek krzyknął. Zawsze był stonowany. Wielu trenerom zdarzały się emocje, ale nie jemu. Przejmował się, ale nie pokazywał tego po sobie – trawił to wewnątrz – charakteryzuje.

– Był takim trenerem-opiekunem, bo oprócz tego, że prowadził nas sportowo, był z nami blisko też na innych płaszczyznach. Wszyscy się znaliśmy. Pamiętam jak urodził mu się pierwszy syn, Szymon. Jak przyjeżdżał z wózkiem. Później drugi syn, później ja miałem ślub, córkę – to tak wszystko się przenikało. Cały czas w Bydgoszczy, na Zawiszy…

"Cały czas był, dbał. To było jego życie, pasja, cały świat…"

– Nawet po zakończeniu kariery sportowej nasze drogi cały czas się przecinały. Wiesiek pracował w Bydgoszczy jako trener, ja zacząłem zarządzać. Później zostałem prezesem naszego lekkoatletycznego klubu, on był członkiem zarządu. Cały czas, non stop, byliśmy w stałym kontakcie. Nawet gdy zachorował i przyjmował chemię, cały czas pojawiał się na treningach. Cały czas był, dbał, nie potrafił z tego zrezygnować – to było jego życie, pasja, cały świat – kontynuuje Chmara, a w głosie można wyczuć nutę wzruszenia.

– Serce pękało. Wiedzieliśmy przecież, że jest chory – że od dłuższego czasu walczy z nowotworem. Człowiek zawsze naiwnie myśli, że się uda – że on będzie tym, który wygra – mówi.

"U Czapiewskiego to było powtarzalne. Wychowywał zawodników na światowym poziomie…"

Trener Czapiewski nie był szkoleniowcem jednego sukcesu. – Często jest tak, że mamy zawodnika-trenera. Czasem trafia jeden na drugiego i coś im wychodzi, a potem trudno to powtórzyć. U Czapiewskiego to było powtarzalne – zaznacza siedmiobojowy mistrz świata z 1999 roku.

– Jak ja skończyłem karierę, dochodzili inni. To był trener, który na każdym etapie kariery zawodowej miał jakąś perełkę. Najpierw to byłem ja, później Artur Kohutek, teraz Paweł Wojciechowski czy Adrianna Sułek. Wielu zawodników przewinęło się przez jego ręce. To trener, który miał nosa i potrafił kogoś pozyskać, wychować. Umiał godzić ten wielki sport wyczynowy z pracą u podstaw w lekkoatletyce. Teraz została jakaś pustka – mówi.

Czapiewski wiele lat był trenerem wieloboju, prowadził też płotkarzy. – Był gwarantem sukcesów. Na przełomie kilkudziesięciu lat wychowywał zawodników na światowym poziomie. Nawet ten ostatni etap i aktualni zawodnicy – Paweł Wojciechowski czy Adrianna Sułek. Adrianna jest jeszcze bardzo młoda, ale to dziewczyna, która w moim przekonaniu jest jedną z najzdolniejszych wieloboistek w polskiej historii – przekonuje Chmara.

Adrianna Sułek (fot. PAP)
Adrianna Sułek (fot. PAP)

"Był dla mnie jak tata…"

– Byłam siatkarką przez siedem lat. Miałam predyspozycje trochę biegowe, trochę skocznościowe. Mój świętej pamięci trener Ryszard Tomaszewski od początku powtarzał mi, że na Zawiszy jest fachowiec i specjalista, z którym osiągnę w życiu bardzo wiele. Ale byłam za młoda, by podjąć decyzję o rzuceniu którejś z dyscyplin – opowiada Sułek.

– Przez kilka lat ciągnęłam obie i jak wiedziałam już, że predyspozycje i parametry wzrostowe w siatkówce mnie przekreślają, przeszłam na trening lekkoatletyczny do trenera Czapiewskiego. Wtedy nie wiedziałam, co to wielobój, nie byłam kształtowana pod konkretną konkurencję. Aż trener mnie poinformował, że wystartuję w pierwszym wieloboju – 14 sierpnia 2015 roku – wspomina.

– Od początku wykazywał stuprocentowe zaangażowanie. A ja byłam osobą, która przekraczała kolejne granice i myślę, że sama doprowadziłam do tego, że trener stał mi się tak bliski. Był dla mnie jak tata i traktował mnie jak córkę. To nie była surowa relacja. Nadzorował mnie przez 24 godziny na dobę i kontakt mieliśmy ciągle – tłumaczy.

"Trening odbywał się jakby gdzieś w tle…"

Jak wyglądał trening u Czapiewskiego? – Najpierw pytał co u mnie, co robiłam. Zazwyczaj pytał też o szkołę, czy byłam na zajęciach. To nigdy nie był taki schemat, że przychodziłam, dostawałam polecenie: "Ada, robisz to, to i to". Nie – to były luźne rozmowy. Trener w trakcie rozgrzewki potrafił podejść, powiedzieć: "Ada, na tablecie mi się coś zawiesiło". Albo: "Ada, chciałbym założyć instagrama, żeby móc was obserwować". Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i trening odbywał się jakby gdzieś w tle. Chyba dlatego też tyle u niego osiągnęliśmy – mówi Sułek.

– Był konkretny, stanowczy. Nie zmieniał zdania. A jednocześnie był niezwykle ciepły i dbał o atmosferę, bo zawsze na treningu było przyjemnie i z poczuciem humoru. To najwspanialsza osoba, jaką w życiu poznałam – dodaje łamiącym się głosem.

"To nie była taka typowa relacja…"

– Wspomnień jest mnóstwo. Na obozach chodziliśmy razem na kawę – z Pawłem (Wojciechowskim – przyp. red.) i trenerem, oglądaliśmy razem transmisje z różnych zawodów, wymienialiśmy się zdjęciami z wakacji. To nie była taka typowa relacja jak trener z zawodniczką, a bardziej jak ojciec z córką – przyznaje siedmioboistka.

Jedno z najpiękniejszych wspomnień? – Wyprawili mi urodziny jak byliśmy na Teneryfie. To było chyba takie najprzyjemniejsze, bo wtedy trening był o 10. rano – bardzo krótki, ale intensywny. Potem cały dzień odpoczywaliśmy w słońcu. Zostałam też zaproszona na ciastko, zjedliśmy razem obiad, spędziliśmy czas w Siam Parku – wspomina.

– W ogóle często wspólnie podróżowaliśmy, gdy trener był na siłach. Na obozach sporo zwiedzaliśmy, chodziliśmy na wspólne spacery. Byliśmy w Barcelonie na całodniowej wycieczce. To też jedno z najpiękniejszych wspomnień. Pamiętam, ze robiłam wtedy zdjęcia trenerowi. I pamiętam, że jak wróciliśmy po całym dniu, to w restauracji w hotelu była orkiestra. Trener też chciał z nimi zdjęcie – dodaje.

Adrianna Sułek po biegu na 800 m na mistrzostwach Polski 2019 (fot. PAP)
Adrianna Sułek po biegu na 800 m na mistrzostwach Polski 2019 (fot. PAP)

"Lekarze zakazali mu jechać na te mistrzostwa. On podjął ryzyko…"

Największym dotychczas sukcesem Sułek jest wywalczenie brązowego medalu mistrzostw świata juniorów w Tampere. – Byliśmy świadomi tego, że jedziemy po złoty medal i na to byłam przygotowana. Niestety przed mistrzostwami złamałam nogę, zmęczeniowo. Wtedy zaczęło się wszystko sypać. Chcieliśmy robić treningi, ale ta noga miała taki niedowład. Na zawody jechaliśmy wiedząc, że medal jest w zasięgu ręki, ale liczyliśmy się z tym, że może to nie być złoto – opowiada.

– Byliśmy świadomi, że największym problemem będzie skok wzwyż. I tak się stało. Po płotkach byłam w czołówce, a na skoku wzwyż zaliczyłam tylko drugą wysokość – bodaj 20 centymetrów poniżej rekordu życiowego. Wtedy trener zwątpił, a ja nie. Myślę, że to był taki moment, w którym chyba mu zaimponowałam i uwierzył, że naprawdę wiele razem możemy – kontynuuje Sułek.

– Po skoku wzwyż razem wylewaliśmy łzy. Płakaliśmy, bo wiedzieliśmy, że nie zdobędziemy złota. Po godzinie przyszłam wypłakana z kartką, na której wypisałam zawodniczkami i rezultatami z tego sezonu i rekordami życiowymi. Wypisałam swoje możliwości i powiedziałam, że jest szansa, że mogę wywalczyć o ten medal. On tonował, starał się mnie uspokoić. Dopiero przed biegiem na 800 metrów odetchnął. Wydaje mi się, że wiedział wtedy, jak mnie do tego przygotował. Mimo, że to był piątek 13-go, czego się obawiałam, i mimo tego, że była ogromna ulewa, myślę, że czuł, że urwę potrzebne sekundy i wrócę z brązowym medalem – dodaje. Udało się. Po biegu mogła cieszyć się z brązu.

– Lekarze zakazali trenerowi jechać na te mistrzostwa świata. On podjął to ryzyko na moją ogromną prośbę. Chciał, żeby wszystko poszło dobrze. Powinien się mnie nie słuchać, bo jest trenerem, a w końcu się ugiął. Na całe szczęście wywalczyłam ten medal – kończy.

"Tata jest jeden…"

Trener Czapiewski potrafił tonować nastroje. – Zazwyczaj przed zawodami planowałam, co chcę osiągnąć. Z czasem, gdy jestem starsza, wiem, że to było niepotrzebne. Miałam na karteczce wypisane wyniki – coś na podstawie treningu, coś na podstawie tego jak się czułam, co bym chciała. I czasem nawet gdy było dobrze, ja byłam rozczarowana. Trener denerwował się na mnie – mówił, żebym nie rozpamiętywała. Często słyszałam: "Ada, weź się w garść. Przestań, to już było". A ja nadal płakałam, trener był zły. Kiedy trzeba było, odcinał się, bo wiedział, że i tak będę ryczała i nic nie zmieni – opowiada Sułek.

– Nie rozmawiał ze mną w trakcie zawodów o poprzednich konkurencjach. Przychodził w trakcie rozgrzewki – powiedział coś, przybił piątkę. Podsumowanie i wnioski były dopiero na koniec. Na chłodno – wspomina.

– Teraz w ogóle nie myślę o przyszłości. Najchętniej odłożyłabym wszystkie kolce do szafki i przestała trenować. To będzie dla mnie bardzo trudny okres, bo wiem, że już z nikim ta relacja nie będzie wyglądała tak samo. Nawet bym tego nie chciała, bo tata jest jeden – przyznaje.

"Mieliśmy zaplanowaną drogę. I wyszarpię ten medal – dla trenera"

– Muszę pozbierać się ze wszystkimi myślami. Trener zaplanował już przecież wyjazd na igrzyska do Tokio… – dodaje łamiącym się głosem. To nie były jedyne plany Czapiewskiego. Dla swojej zawodniczki wytyczył całą drogę. – To miał być złoty medal mistrzostw świata juniorów, potem złoty medal w Gavle – byłam na to przygotowana, ale niestety – kolejny raz musiałam dać ciała – mówi Sułek.

Na chwilę zawiesza głos… – Później to miała być kwalifikacja olimpijska i próba walki o medal mistrzostw Europy w tym samym roku – dlatego, że wiele zawodniczek po igrzyskach mistrzostwa Europy odpuści i to mogłaby być dla mnie szansa. Potem miałam być już na światowym poziomie, startować na największych imprezach i walczyć o jak najlepsze wyniki. I medal igrzysk w Paryżu – wymienia w końcu.

– I spróbuję. Muszę dojrzeć do tego. Ochłonąć. Nie wiem, jak ten rok się potoczy. Być może nie zrobię rekordu życiowego i nie zakwalifikuję się na igrzyska. Ale ja spróbuję zrealizować tę drogę. Wyszarpię ten medal. Dla trenera.

Zobacz też
Groźny upadek Pawła Fajdka na zawodach!
Paweł Fajdek (fot. Getty Images)

Groźny upadek Pawła Fajdka na zawodach!

| Lekkoatletyka 
Zwycięstwo i minimum na MŚ! Świetny występ Polaka
Cyprian Mrzygłód (fot. Getty Images)

Zwycięstwo i minimum na MŚ! Świetny występ Polaka

| Lekkoatletyka 
Smutne wyznanie Ennaoui. "Wracałam z treningów i po prostu płakałam"
Sofia Ennaoui (fot. Getty Images)
tylko u nas

Smutne wyznanie Ennaoui. "Wracałam z treningów i po prostu płakałam"

| Lekkoatletyka 
Diamentowa Liga. Skrzyszowska ósma w Paryżu
Pia Skrzyszowska (fot. Getty Images)

Diamentowa Liga. Skrzyszowska ósma w Paryżu

| Lekkoatletyka 
Sensacyjny wybór! Mistrz olimpijski zmienia reprezentację
Roje Stona może niedługo reprezentować barwy Turcji (fot. Getty Images)

Sensacyjny wybór! Mistrz olimpijski zmienia reprezentację

| Lekkoatletyka 
Świetna Skrzyszowska! Najlepszy wynik w sezonie [WIDEO]
Pia Skrzyszowska (fot. Getty Images)

Świetna Skrzyszowska! Najlepszy wynik w sezonie [WIDEO]

| Lekkoatletyka 
Wszystko jasne. Znamy skład reprezentacji Polski na drużynowe ME
Na głównym planie: Ewa Swoboda (fot. Tomasz Kasjaniuk)

Wszystko jasne. Znamy skład reprezentacji Polski na drużynowe ME

| Lekkoatletyka 
Duża zmiana w polskiej imprezie. Rekordzistka świata wystąpi na rynku!
Joanna Mahuczich (fot. informacja prasowa)

Duża zmiana w polskiej imprezie. Rekordzistka świata wystąpi na rynku!

| Lekkoatletyka 
Wielkie lekkoatletyczne emocje w Sopocie
Cyprian Mrzygłód (fot. Getty)

Wielkie lekkoatletyczne emocje w Sopocie

| Lekkoatletyka 
On jest niemożliwy! Duplantis z kolejnym rekordem świata
Armand Duplantis (fot. Getty Images)

On jest niemożliwy! Duplantis z kolejnym rekordem świata

| Lekkoatletyka 
Polecane
Najnowsze
Powrót po dekadzie do Polski. "Najlepszy dzień w moim życiu"
tylko u nas
Powrót po dekadzie do Polski. "Najlepszy dzień w moim życiu"
Bartosz Wieczorek
Bartosz Wieczorek
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Roger Guerreiro (fot. PAP)
Asystent Probierza przemówił na temat rozstania z reprezentacją Polski
Michał Probierz i Sebastian Mila (fot. Getty Images)
tylko u nas
Asystent Probierza przemówił na temat rozstania z reprezentacją Polski
Bartosz Wieczorek
Bartosz Wieczorek
Zespół Skorży wyeliminowany z KMŚ. A mogła być sensacja!
Maciej Skorża odpadł z KMŚ (fot. Getty)
Zespół Skorży wyeliminowany z KMŚ. A mogła być sensacja!
| Piłka nożna 
Euro U21, ćwierćfinał: Hiszpania – Anglia [SKRÓT]
fot. Getty
Euro U21, ćwierćfinał: Hiszpania – Anglia [SKRÓT]
| Piłka nożna 
Sportowy wieczór (21.06.2025)
Sportowy wieczór (21.06.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (21.06.2025)
| Sportowy wieczór 
Euro U21, ćwierćfinał: Hiszpania – Anglia [MECZ]
Hiszpania – Anglia. Mistrzostwa Europy U21 mężczyzn, Trnawa – ćwierćfinał (#2). Transmisja online na żywo w TVP Sport (21.06.2025)
Euro U21, ćwierćfinał: Hiszpania – Anglia [MECZ]
| Piłka nożna 
Premierowa bramka "nowego" Bellinghama
Jobe Bellingham (fot. Getty Images)
Premierowa bramka "nowego" Bellinghama
| Piłka nożna 
Do góry