Bayern Monachium jest liderem grupy w LM, traci punkt do pierwszego miejsca w Bundeslidze, wciąż gra w Pucharze Niemiec, a w 12 meczach strzelił aż 38 goli. Powodów do zmartwień jest jednak aż nadto: w tej chwili w zespole jest dwóch zdrowych stoperów, a defensywa doprowadziła do utraty aż 15 bramek.
Nie ulega wątpliwości, że mistrzowie Niemiec potrafią atakować z rozmachem i szarżować w polu karnym rywala. Strzelają gola za golem, w fenomenalnej formie jest Robert Lewandowski, a na tym etapie sezonu mogą się pochwalić średnią ponad trzech zdobytych bramek w każdym spotkaniu. Ten wynik mógłby być jeszcze okazalszy, bo Bawarczycy kreują sobie multum okazji, ale nawet w obecnej sytuacji trudno narzekać na ich osiągnięcia.
Mimo to kibice i działacze Bayernu kręcą nosami. I mają do tego pełne prawo, bo tylko w ostatnich tygodniach ich zespół przegrał sensacyjnie z Hoffenheim, zremisował z Augsburgiem i wymęczył zwycięstwa z Paderborn i Olympiakosem. W normalnych okolicznościach monachijczycy powinni takich rywali odprawiać kilkoma golami i nie dawać powodów do zmartwień – teraz jednak Niko Kovac ma o czym myśleć, bo w pozornie niegroźnych starciach namnożyło mu się wiele problemów.
Jeśli chcieć podsumować występy obrońców z Allianz-Arena w tym sezonie, wystarczyłoby podliczyć ich dotychczasowe pomyłki. Jak dotychczas to:
– dwa stracone gole z Herthą, Paderborn, Tottenhamem, Hoffenheim, Augsburgiem, Olympiakosem
– stracony gol z Mainz, Lipskiem, Cottbus
Przy czym nie ulega wątpliwości, że jeśli któryś z tych rywali był klasowy to Tottenham i Lipsk, z czego w formie – tylko ten drugi.
Liczne pomyłki, dezorganizacja, błędy indywidualne i drużynowe to w tym sezonie znak charakterystyczny obrony Bawarczyków. Bayern co prawda latem stracił Matsa Hummelsa, ale pozyskał za to Benjamina Pavarda oraz Lucasa Hernandeza. Kovac nie zdołał jednak odpowiednio poukładać tych klocków i aktualnie nie lada sztuką jest... gola mistrzom Niemiec nie strzelić.
Tym gorzej dla Chorwata, że perspektyw na poprawę sytuacji nie ma. Od kilku dni trwa bowiem czarna seria w jego zespole – w sobotnim meczu z Augsburgiem więzadła zerwał Niklas Suele, a w spotkaniu z Olympiakosem kontuzji eliminującej z gry do końca sezonu doznał Hernandez. Tym samym zdrowych środkowych obrońców jest dwóch – to Jerome Boateng i wspomniany Pavard. Ewentualnie Chorwat będzie mógł skorzystać z usług 19-letniego Lukasa Maia, który jednak, choć zdolny i powszechnie chwalony, wciąż jednak bardzo niedoświadczony.
Przed Kovacem zatem prawdziwy egzamin dojrzałości. Jako trener musi bowiem wyciągnąć wnioski z dotychczasowych pomyłek i zdyscyplinować defensywę – a ponadto musi tego dokonać bez jej kluczowych elementów.