| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Mógł być bohaterem meczu Wisły Kraków z Piastem Gliwice. W drugiej połowie zdobył pierwszą bramkę dla Białej Gwiazdy, a chwilę później miał świetną okazję, ale zamiast dać Wiśle remis 2:2 wyleciał z boiska. Ten mecz David Niepsuj zapamięta do końca życia. W niedzielę Biała Gwiazda gra z Legią. Transmisja w niedzielę od godz. 17:10 w TVP 2, TVPSPORT.PL i aplikacji mobilnej TVP Sport.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Miałeś kiedyś taki szalony mecz?
David Niepsuj: – Mecz z Piastem był faktycznie szalony i bardzo żałuję mojej ostatniej decyzji. Miałem w głowie za dużo myśli i wybrałem najgorszą z nich. Wraz z moim zejściem przepadła nasza szansa na wygraną w tym spotkaniu. Szkoda, bo chwilę wcześniej zaczęliśmy mocno naciskać Piasta. Teraz przypomina mi się mecz sprzed lat, gdy w barwach drugiej drużyny Bochum grałem przeciwko Rot-Weiss Essen. To duży klub, na trybunach było z sześć, siedem tysięcy widzów. Dla mnie to był jeden z pierwszych takich meczów. Przegrywaliśmy 0:1, a ja strzeliłem gola na 1:1, potem wyszliśmy na prowadzenie 2:1. Graliśmy wtedy już jednak w dziesięciu, w końcówce straciliśmy dwa gole i skończyło się przegraną 2:3.
– Jest takie powiedzenie: ″od zera do bohatera″. W meczu z Piastem było na odwrót, bo przecież mogłeś być bohaterem. Wcześniej strzeliłeś gola na 1:2, a na koniec wyleciałeś z czerwoną kartką.
– Tak jest. Mógł to być bardzo fajny dzień dla mnie, dla drużyny. Mogliśmy wrócić do zbierania punktów, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Do dziś ciężko trudno mi wytłumaczyć moje zachowanie. Jednego dnia myślę tak, drugiego zupełnie inaczej. Ciągle jednak ta sytuacja siedzi mi w głowie.
– Pewnie można byłoby się z tego pośmiać w szatni, gdyby nie wynik.
– Oczywiście. W tej sytuacji nikomu nie jest do śmiechu. Uzbierała nam się już długa seria przegranych, ale musimy iść dalej. Wierzymy w siebie i spróbujemy przerwać tę passę w kolejnym spotkaniu.
– Jak to wyglądało w szatni po meczu? Czekałeś w szatni na kolegów. Przyszli źli na siebie i zapewne też na ciebie.
– Po każdym przegranym meczu atmosfera nie jest dobra, ale szanujemy się nawzajem. Oczywiście, że wszyscy byli źli, na wynik także. Ja też – tętno miałem pewnie ze 180 i byłem wkurzony na siebie, ale trzeba iść dalej i dawać z siebie wszystko.
– Przeprosiłeś zespół?
– Tak. Ale dla mnie ważniejsze było to, by wytłumaczyć się przed samym sobą. Nie można tak się zachować na boisku.
– To skąd się wzięła ta symulka?
– Pierwsza myśl była taka: ″strzelać z pierwszej piłki″. Skoro przed chwilą zdobyłem bramkę to może drugi gol też wpadnie? Potem pojawiła się jednak myśl, by najpierw przyjąć, a strzał oddać przy drugim kontakcie z piłką. W ostatniej sekundzie zobaczyłem jednak, że mój przeciwnik próbuje wybić piłkę i spodziewałem się kontaktu z nim, bo ja biegłem do tej piłki od tyłu. Ostatecznie nic się nie stało i sam upadłem.
– Czy to efekt szkolenia, by czasem upaść w polu karnym, gdy poczujesz kontakt?
– Są trenerzy, którzy mają czasem takie rady, ale ja chcę od razu powiedzieć, że nie jestem piłkarzem robiącym takie rzeczy. Było to chyba widać w tej sytuacji, bo to „aktorstwo” nie wyszło mi zbyt dobrze. Od razu powiedziałem sam do siebie, że to był wielki błąd. W mojej karierze już nic takiego się nie powtórzy. Nigdy nie miałem trenera, który podpowiadałby mi, że warto czasem symulować.
– W erze VAR takie akcje już nie przejdą.
– Oczywiście. Zaraz po wszystkim, nim sędzia podjął decyzję, powiedziałem chłopakom, że nie było kontaktu.
– A sędziemu?
– No właśnie do dziś nie rozumiem, dlaczego nie powiedziałem sędziemu tego samego? To był bardzo gorący moment meczu, cały czas myślałem, że musimy doprowadzić do remisu, że musi coś się zdarzyć, strzelę na 2:2… I wyleciałem z boiska. Nie zgadzam się natomiast z pierwszą żółtą kartką dla mnie, bo ja tam nie faulowałem przeciwnika. Szkoda, mogliśmy ten mecz zakończyć zupełnie inaczej.
– Pierwsza połowa była w waszym wykonaniu bardzo słaba. Dopiero po przerwie udało wam się nieco przycisnąć rywala i strzelić kontaktowego gola.
– Tak, ale samej końcówki już nie widziałem, bo siedziałem w szatni. Wiem, że mieliśmy jeszcze okazje do zdobycia gola i było widać, że jest wiara w tym zespole. Będziemy chcieli to pokazać w kolejnych spotkaniach.
– Ledwie wróciłeś do gry po kontuzji, a teraz wypadasz za kartki.
– Wypadam w kiepskim momencie, bo ledwie wróciłem do gry i znów muszę pauzować. Na szczęście mamy innych zawodników, do zdrowia wrócił choćby Łukasz Burliga i na pewno sobie poradzi.
– Początek sezonu miałeś obiecujący. Imponowałeś przede wszystkim przygotowaniem biegowym. W młodości uprawiałeś biegi?
– Nie, ale jak zaczynałem grać w piłkę to zawsze byłem najszybszy w drużynie. Potem to się zmieniło. Koledzy szybciej urośli i zaczęli mnie wyprzedzać. Gdy wchodziłem do seniorskiej piłki, sporo ćwiczyłem na siłowni i to pomogło mi w powrocie do dawnej dynamiki. W Wiśle nie jestem najszybszy, ale na pewno jestem pod tym względem w górnej połówce.
– Skąd twoja rodzina wzięła się w Niemczech?
– Trzydzieści lat temu mój tata wyjechał z Polski do Niemiec, do pracy. Tam poznał mamę, która wyjechała w podobnym celu. Poznali się pewnej niedzieli po wyjściu z kościoła. Oboje są bardzo religijni.
– Ty chyba też, prawda? Dowodem mógłby być tatuaż anioła stróża na karku.
– Tak, rodzice wychowali mnie w religijnym duchu. Co niedzielę chodzę do kościoła. Nie wiem jak inni, ale ja tego potrzebuję. Wizyta w kościele dodaje mi sił.
– W domu mówiliście po polsku?
– Teraz mówię po polsku coraz lepiej, ale wcześniej były z tym problemy. Tata zawsze mówił do mnie po polsku, a ja odpowiadałem po niemiecku. Miałem polski głęboko w głowie, a częściej zacząłem go używać w Bochum, gdzie spotkałem się z Piotrkiem Ćwielongiem. Rozmawialiśmy po polsku i tak to poszło, ale ciągle się uczę.
– W juniorach też grałeś jako boczny obrońca?
– Dopóki należałem do najszybszych w drużynie, grałem jako skrzydłowy. Potem to się zmieniło i zacząłem grać jako boczny obrońca i tak jest do dziś.
– Rodzina została w Niemczech?
– Tak, ale w w Myślenicach, gdzie Wisła ma bazę treningową, mieszka rodzina od strony ojca. Tata miał sześcioro rodzeństwa i wszyscy mieszkają w tych okolicach. Kiedyś przyjeżdżałem tu na wakacje, pomagałem w gospodarstwie. To niezwykłe, że tak to się złożyło, że znów tu jestem. Zanim trafiłem do Wisły nie było mnie tutaj pięć, sześć lat. Teraz czasem wpadnę do wujka na kawę, ale nie widzimy się zbyt często, każdy ma swoje życie.
– Nie wpadłeś pojeździć znów na traktorze?
– Nie. Przyjechałem do Myślenic, żeby trenować, grać w piłkę i pomagać Wiśle.
– Na polską kadrę namówił cię właśnie Ćwielong?
– Tak. Piotrek powiedział, że to może się udać i odparłem, że pojadę od razu. Dzięki niemu złapałem kontakt z polską kadrą.
– Do kadry U20 zaczął powoływać cię Marcin Dorna, a w ramach Turnieju Czterech Narodów bezbramkowo zremisowaliście z Niemcami.
– Ten turniej to była bardzo fajna sprawa. Mecz z Niemcami był pełen walki i jest to przyjemne wspomnienie, do którego lubię wracać. W tym meczu zagrał też Lukas Klemenz, z którym teraz spotkałem się w Wiśle.
– W Bochum spotkałeś za to Arvydasa Novikovasa. W Legii nie idzie mu tak dobrze jak w Jagiellonii. W Bochum też goli nie strzelał.
– W Bochum złapaliśmy fajny kontakt i od tego czasu piszemy czasem do siebie. To mega w porządku gość. W Bochum goli nie strzelał, ale to bardzo dobry piłkarz, co pokazał w Jagiellonii. Do Legii nie trafił z przypadku i prędzej czy później znów zacznie grać na miarę oczekiwań.
– Jesteś zwolennikiem niemieckiego ordnungu czy polskiego ″jakoś to będzie″?
– W Niemczech mieszkałem kilkanaście lat i to był mój kraj, mój dom. W Polsce znalazłem się w nieco innej rzeczywistości. Od przeprowadzki minęło parę lat i… Jak pojadę na kilka dni do Niemiec, a potem wracam to czuję, jakbym wracał do domu. Wydaje mi się, że u mnie jest to bardziej kwestia przyzwyczajenia, ale wychodzi na to, że jestem bardziej Polakiem niż Niemcem.
– Do Szczecina z Niemiec ściągnął cię Maciej Stolarczyk, który był wówczas dyrektorem sportowym Pogoni.
– Poinformował mnie, że Pogoń jest mną zainteresowana, ale miałem też ofertę z Ruchu Chorzów. Do powrotu do Polski namawiał mnie Ćwielong i okazuje się, że był to bardzo dobry krok. W Bochum chcieli mnie zatrzymać, ale nie byli w stanie określić, czy będę miał miejsce w zespole. Byłem właśnie po sezonie w trakcie którego nie zagrałem ani jednego spotkania i nie chciałem spędzić w ten sposób kolejnego roku.
– Grałeś w rezerwach?
– W pierwszym roku tak, ale potem drużyna rezerw została rozwiązana. W klubie zostałem ja i jeszcze jeden zawodnik z rezerw. Przesunęli nas do pierwszego zespołu i choć nie rozegrałem ani jednego ligowego spotkania to wiele się nauczyłem. Co weekend były organizowane mecze sparingowe dla zawodników, którzy nie grali w lidze. Graliśmy sparingi z zespołami z trzeciej, czwartej ligi. Było to fajnie rozwiązane, ale chciałem już zacząć grać o punkty.
– To ważny moment, gdy piłkarz powinien grać jak najwięcej.
– Otrzymywałem powołania do reprezentacji młodzieżowej i nie chciałem tego stracić. Wiedziałem, że jak kolejny sezon spędzę na ławce to kolejnych powołań może nie być. Wtedy zapadła decyzja o powrocie do kraju.
– W Pogoni meczów byłoby dużo więcej, gdyby nie…
– Kontuzje. Nie życzę tego nikomu. Kontuzja to trudny okres, siedzisz na trybunach, potem próbujesz złapać odpowiednią formę i tak w kółko. Pracuję nad tym, by teraz tych urazów było mniej i myślę, że jest postęp.
– W Wiśle dość udanie rozpocząłeś ten sezon, a potem w dniu twoich urodzin przyszedł mecz z ŁKS. Wygraliście 4:0, strzeliłeś pierwszego gola dla Wisły. Czy ten dzień mógł się ułożyć lepiej?
– To na pewno był wyjątkowy dzień, ale mamy na koncie za mało takich udanych meczów. Każdy piłkarz chce, by jego drużyna była w czubie tabeli, by co weekend wygrywała mecze. Jesteśmy zbyt nisko w tabeli bym mógł być z siebie zadowolony.
– Twoim pierwszym trenerem w Polsce był Kazimierz Moskal. Ma podobne spojrzenie na piłkę co Maciej Stolarczyk. Lubisz taką grę czy wolisz bardziej bezpośrednie środki?
– Lubię takie metody. Trzeba próbować, bo jak nie spróbujesz to się nie dowiesz. Chcemy grać piłką, a nie tylko kopnij – biegnij. Mimo to, czasem warto zagrać długą piłkę – celem są przecież punkty i kolejne wygrane.
– Patrzysz w tabelę i widzisz Wisłę tuż nad strefą spadkową. Nie wpadasz w panikę?
– Nie, ale wiem, w jakiej sytuacji jesteśmy. Muszę przyznać, że wolę nie patrzeć w tabelę. Już dawno jej nie widziałem.
– Jak się odnalazłeś w Krakowie?
– Bardzo dobrze. Przeprowadziłem się tu z dziewczyną, mieszkamy w ciekawej dzielnicy. Nie mam jakichś specjalnych zainteresowań, co oczywiste – lubię popatrzeć na piłkę w telewizji. Oglądam Ekstraklasę, ligę angielską i niemiecką, ale tu częściej drugą Bundesligę z tego względu, że znam zawodników.
– Niedzielny mecz z Legią obejrzysz przed telewizorem. Denerwujesz się w takiej sytuacji?
– Oczywiście, bo chciałbym być częścią drużyny. Ale mecze oglądam spokojnie. Nie komentuję, nic nie mówię. Siedzę cicho i patrzę.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (960 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.