Choć ma dopiero 20 lat, Kamil Grabara jest już jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej piłki. Bramkarz Liverpoolu wypożyczony do Huddersfield w obszernym wywiadzie opowiedział nam o hejcie, z którym spotyka się w sieci, ścieżce kariery, która ma go zaprowadzić na szczyt, przyjaźni, autorytetach i... głodówce Krzysztofa Zimnocha.
Radosław Przybysz, TVPSPORT.PL: – Jaki powinien być kapitan?
Kamil Grabara: – Mam odpowiedzieć, że taki jak ja?
– Jak uważasz.
– Nie wiem, nigdy wcześniej nim nie byłem. Może był jakiś tego powód... Nie lubię kapitanów, których domeną jest wokalność. Ktoś krzyknie raz, potem drugi, trzeci, piąty, dziesiąty i w końcu ten jego krzyk już nic nie zmienia. Nie tędy droga. Dobry kapitan wyróżnia się nie tylko osobowością, ale przede wszystkim postawą na boisku. Przyjęło się, że najlepsi kapitanowie to bramkarze albo środkowi obrońcy, ale moim zdaniem dobrym liderem można być na każdej pozycji.
– Zaskoczyło cię, gdy Czesław Michniewicz przyznał ci opaskę po Dawidzie Kownackim?
– Nie spodziewałem się tego, ale też nie byłem w szoku. Spośród zawodników, którzy występowali w tej "starej" drużynie, chyba tylko ja byłem na wszystkich zgrupowaniach. Nie wypadało odmówić. I tak pewnie pełniłbym trochę inną rolę niż nowi, młodsi zawodnicy. Muszę sobie jakoś radzić w nowej rzeczywistości.
– I jak się w niej odnajdujesz?
– Nie mnie to oceniać. Nic to nie zmieniło w mojej osobowości, podejściu do chłopaków czy pozycji w drużynie. Trzeba zapytać kolegów, ale wydaje mi się, że jest ok. Nie jestem przewodniczącym klasy.
– Kapitanowi wypada publicznie zaczepiać kolegę?
– Nikogo personalnie nie zaczepiałem. Ludzie widzą to, co chcą widzieć.
– Przecież prowokujesz z pełną świadomością.
– Wszystko na Twitterze powinno być pisane świadomie i odpowiedzialnie. Dlatego też coraz mniej się tam udzielam. Mam wrażenie, że co najmniej 60 procent użytkowników to "Basia03" i "Paweł05". Nie wiadomo, kto się za nimi kryje. Często te profile są zabawne, ale z drugiej strony nie wiem, z kim koresponduję. To idzie w złą stronę. Gdyby właściciel Twittera chciał zapytać mnie o radę, to uważam, że wszystkie konta należy weryfikować. Każdy powinien być na tyle rozsądny, by podpisywać się własnym imieniem i nazwiskiem.
– Nie masz na tym portalu dobrego wizerunku. Gdy przed wywiadem zachęciłem internautów do zadawania ci pytań, większość miała negatywny wydźwięk. Na koniec dam ci okazję, żebyś się do nich odniósł.
– Kompletnie mnie to nie dziwi. Na Twitterze to normalne. Czasami zastanawiam się jak nudne ktoś musi mieć życie, żeby wypisywać takie rzeczy. Panuje taka tendencja, że fajnie jest być internetowym zwyrodnialcem. Wulgarność i patologia dobrze się sprzedaje. Ludzie "podają dalej" bez zastanowienia. Ale ja się kompletnie tym nie zrażam. Gdybym się zrażał, to musiałbym chyba popełnić samobójstwo.
– Albo po prostu przestać pisać?
– Czasami fascynuje mnie jak jedna napisana rzecz uruchamia domino patologii. Wiem, że moje wpisy bywają kontrowersyjne. Wiem, co wstawiam. Ale czasem piszę też normalne rzeczy. I pod nimi też czytam debilne komentarze. Z drugiej strony, nie chodzi o to, żeby się żalić. Twitter jest jaki jest. Mnie się on podoba, mam do tego dystans. Może to dziwnie zabrzmi, ale mam wręcz wrażenie, że pozytywnie na mnie wpływa. Ci biedni ludzie tak czekają... No to trzeba coś wstawić, żeby nie siedzieli smutni. Niech mają co robić.
– To jak z tym Majeckim?
– To był żart. I tak nie liczyłem, że zostanę powołany. Swoją drogą, zaciekawiło mnie zachowanie Rafała Gikiewicza, który też skomentował to powołanie i polubił krytykujące je wypowiedzi. A później, po meczu z Łotwą pisze "Brawo drużyna". Odbiór oczywiście pozytywny, bo jak nie kibicować reprezentacji. Pytanie, czy lepiej po dwóch tygodniach zmieniać zdanie, czy trwać przy swoim. Nie mnie to oceniać, zauważyłem jedynie ciekawe zjawisko. A wracając do tego, że "jedni się śmieją, drudzy jeżdżą na kadrę", to mogę odpowiedzieć, że jedni grają w kadrze, a drudzy tylko jeżdżą.
– Wytniesz mi to przy autoryzacji?
– Nie. Umówmy się – jest w Polsce paru lepszych bramkarzy ode mnie i od Radka Majeckiego. Żaden z nas by nie pojechał, gdyby Łukasz Fabiański był zdrowy. Nie rozumiem tylko tej odpowiedzi. Można było zareagować z żartem, a on do mnie poważnie: "Ja jeżdżę na pierwszą kadrę, a ty na młodzieżówkę". Radek, jeździliśmy razem na U16, U17, U18... I zawsze ja grałem, a ty zawsze siedziałeś. To nie jest mój jakiś bardzo dobry kolega, ale szanuję go za grę w Legii, w europejskich pucharach. Nie zdobył mistrzostwa Polski, ale przynajmniej się o nie otarł. Życzę mu jak najlepiej.
– A jednocześnie znów prowokujesz...
– Jak napiszę, że ktoś należy do "kwiatu polskiego bramkarstwa", to też prowokuję, ale nikogo nie krzywdzę. Wystarczy odrobina poczucia humoru, żeby się z tego zaśmiać. Ludziom brakuje dystansu do siebie. Najbardziej mnie bawi jak ktoś popełni błąd i nagle znika z social media na trzy tygodnie. Co to zmienia, że popełniłeś błąd? To się zdarza. Mnie również. Sam wstawiam swoje bramki jak coś "zawalę". I ktoś mi pisze: "Zajmij się graniem w piłkę, a nie siedzeniem na Twitterze". Jeśli jesteś perfekcyjnym hydraulikiem i nigdy nie popełniłeś błędów, to możesz mi tak pisać. Ale jeśli jak człowiek popełniasz w życiu błędy, to nie rozumiem tego...
Radek, jeździliśmy razem na U16, U17, U18... I zawsze ja grałem, a ty zawsze siedziałeś.
– Nie za dużo u ciebie ostatnio tych błędów?
– To wymieniaj.
– Październikowy mecz z Rosją (2:2).
– Zgadzam się, zawaliłem.
– Debiut z Derby County (1:2).
– Widziałeś tę bramkę?
– Tak.
– I co powinienem twoim zdaniem zrobić? Obrońca podał do mnie barkiem, piłka odbiła się na 16. metrze i spadała pod nogi napastnika. Co miałem zrobić?
– Zostać na linii.
– I tak stracilibyśmy bramkę. Nie byłem nawet w jej świetle, bo liczyłem, że obrońca poda głową. Podał barkiem, podjąłem automatyczną decyzję. Gdybym nie wyszedł, napastnik miałby sytuację sam na sam i prawdopodobnie też by strzelił. Dałem szansę sobie i drużynie. Gdyby po moim wybiciu głową rywal nie trafił w bramkę, byłoby pianie z zachwytu, że fantastyczna decyzja w trudnej sytuacji. Jestem w stanie wymienić pięć innych bramek, przy których bardziej winiłbym siebie niż przy tej. Głównie polskie media uznały, że to był błąd. W Anglii nie przeczytałem pół zdania, które winiłoby mnie za błędną decyzję.
– W porządku, przyjmuję tę argumentację.
– Łatwo jest kopać leżącego. Po kilku pierwszych kolejkach byliśmy na dnie. Owszem, traciliśmy więcej goli niż inne drużyny. Nie wiem, ile dokładnie mieliśmy straconych bramek po pierwszych sześciu kolejkach (11 – przyp. RP). Wiem tylko, że miałem drugi najwyższy procent obronionych strzałów w lidze. Czy w Danii, czy tu zawsze kręcę się w okolicy 75-80 procent skutecznych interwencji. Uważam, że w Championship jest to może nie idealny, ale całkiem niezły rezultat. A umówmy się, że im więcej strzałów się broni, tym trudniej utrzymać wysoki współczynnik. Coś o tym wie Łukasz Fabiański, który w zeszłym sezonie w West Hamie musiał bronić mnóstwo strzałów. Miał najwięcej interwencji w lidze. Łatwo jest oceniać z perspektywy czołowego zespołu w Bundeslidze...
– Albo Ekstraklasie.
– Wiadomo, Ekstraklasa jest najlepsza na świecie. Ale zachowajmy chłodny rozum. Polskiej lidze niestety bardzo daleko do Championship. Jeśli ktoś wie trochę więcej o piłce, to inaczej kategoryzuje pewne sytuacje. Wiem, ile goli puściłem w tym sezonie i każdy może to oceniać. Nie ma problemu.
– Dziwny ten wasz sezon. Najpierw osiem kolejek bez zwycięstwa i tylko jeden remis, a potem siedem meczów bez porażki.
– Nigdy nie jest łatwo, jeśli w półtora miesiąca jest trzech trenerów. Jeśli przegrywaliśmy, to zasłużenie. Przeciwnicy po prostu oddawali więcej celnych strzałów. Ale teraz mamy duet trenerski, który radzi sobie całkiem nieźle. Jeśli tak będziemy grać do końca sezonu, to uciułamy trochę punktów.
– Nie zagrałeś tylko w jednym meczu (0:0 z Middlesbrough). Dlaczego?
– Byłem chory. Zatrułem się jakimś jedzeniem. Nie, nie zostałem wyrzucony z zespołu za głupi wpis na Twitterze, ani za głupi wyraz twarzy.
– Rozumiem, że Ryan Schofield nie stanowi dla ciebie żadnej konkurencji?
– Konkurencja jest zawsze. To bardzo dobry bramkarz, może lepszy ode mnie, nie wiem. Zachowując odpowiednie proporcje: kiedyś Alisson siedział na ławce w Romie, a bronił Wojtek Szczęsny. Czasem tak jest w życiu piłkarza. W każdym razie gram ja, całkiem nieźle to teraz wygląda i tego się trzymajmy. A skoro ktoś na mnie stawia, to widocznie daje ku temu argumenty.
– Jakie plany po tym sezonie?
– Nie wiem, za nami dopiero jedna trzecia meczów. Nie zastanawiam się nad tym, bo nic nie wywróżę. Widziałem tylko, że zwiększyli mi na Transfermarkcie wartość ze stu tysięcy euro do pięciu milionów euro. Może jakiś klub to dostrzegł... A na poważnie: dopiero przedłużyłem kontrakt z Liverpoolem. Nie zastanawiam się nad tym, czy wrócę. Nie jestem też przesadnie zakochany w Anglii. Choć spędziłem tu dużą część życia, to nie jestem synem Albionu.
– Powrót do piłki młodzieżowej nie wchodzi w grę?
– Nie. Krystian Bielik mówił o tym po młodzieżowym Euro. Jaki jest sens wracać do piłki juniorskiej mając rozegranych 60 czy 70 spotkań w futbolu seniorskim? Też bym tak to ujął. Wydaje mi się, że jestem najmłodszym bramkarzem w Championship. To o czymś świadczy. Jeśli zagram dobry sezon, to nie zniknę z radarów, tylko będę na nich jeszcze bardziej widoczny.
– A rola zmiennika Alissona wchodzi w grę? Mógłbyś grać w krajowych pucharach.
– Nie no, umówmy się. Carabao Cup to "Puchar Myszki Miki", w którym grają same młode chłopaki. Sezon w Championship ma 46 meczów. Jeśli zagram w 45 z nich, to jaki jest sens dla 21-latka wracać na ławkę i grać pięć spotkań w sezonie? To się kompletnie mija z celem. W Liverpoolu natrenowałem się już za wszystkie czasy. Teraz jest czas, żeby nie tylko trenować, ale też grać. Czy w Liverpoolu, czy w klubie X z danego kraju, bez różnicy. Każdy ma swoją ścieżkę kariery. Byle była optymalna i prowadziła na szczyt.
– W Liverpoolu jest jeszcze jeden polski bramkarz, młodszy od ciebie o cztery lata Jakub Ojrzyński. Miałeś przyjemność?
– Gdy podpisywał kontrakt na stałe, mnie już chyba w Liverpoolu nie było. Ale widziałem go w akcji na testach. Ja w jego wieku raczej nie byłem na takim poziomie. Ma fantastyczne warunki, jest chyba jeszcze trochę wyższy niż ja, co w tym wieku jest ewenementem. Wygląda bardzo dobrze, a ja rzadko to mówię. Częściej mówię, że ktoś wygląda bardzo słabo. Zaskoczył mnie pozytywnie i mam nadzieję, że droga przez zespoły młodzieżowej przejdzie mu tak płynnie jak mnie.
– Masz też kilku młodszych kolegów w obecnej reprezentacji U21. Jak porównasz ją do tej poprzedniej?
– To dla mnie trudne pytanie, bo bardzo sentymentalnie podchodzę do tej starej. Zawiązałem w niej przyjaźnie na całe życie. Ekipa, jaką mieliśmy, zdarza się raz w życiu. Dlatego ciężko mi podejść do tego neutralnie. Byłem tam najmłodszy. Na pierwszym zgrupowaniu miałem bodaj 18 lat, a niektórzy z chłopaków po 21 i multum meczów w seniorskiej piłce. Tak naprawdę dobrze zaczęliśmy grać pod koniec eliminacji, chociaż do bezpośredniego awansu zabrakło nam punktu. Ale może dobrze wyszło, że tego bezpośredniego awansu nie było, bo dwumecz z Portugalią utwierdził nas w przekonaniu, że jesteśmy całkiem niezłą drużyną i że możemy latem przysporzyć kibicom trochę radości. A to się często nie zdarza, bo zwykle latem jest tzw. eurowp***.
– A jaka jest ta obecna reprezentacja U21?
– Patrząc na tabelę bardzo dobra. Mamy dziesięć punktów po czterech meczach, chociaż powinno być dwanaście. Otwarcie było dobre, ale nie jesteśmy jeszcze nawet na półmetku. Czasami jest fajnie, a nagle płyta się zacina. Oby tak nie było w naszym przypadku i oby był bezpośredni awans. A wracając do porównania – nie da się, bo za krótko się znamy. Z tamtą drużyną spędziłem dwa lata. Łatwiej oceniać będzie po eliminacjach i – mam nadzieję – po Euro. Ale nie chcę wybierać, bo serce i tak wybierze poprzednią reprezentację.
– Z kim zatem nawiązałeś najgłębszą przyjaźń?
– Nie mogę wymieniać pojedynczych osób, bo z wszystkimi mam tak dobry kontakt, że zabrakłoby czasu. Łapię się na tym, że w szatni przed meczem włączam Flashscore i sprawdzam wyniki ich drużyn, czy ktoś właśnie gra, czy strzela gole. Sprawia mi to frajdę.
– Kto z nich, oprócz Grabary, zrobi największą karierę?
– Kiedyś powiedziałbym, że Bartek Kapustka, ale kolejna kontuzja przyszła w najgorszym momencie. Uważam, że jeśli zagrałby z nami na Euro, to osiągnęlibyśmy lepszy wynik, a i on byłby w lepszym miejscu niż jest. Ciężko powiedzieć. Na ten moment w pierwszej reprezentacji są tylko Krystian Bielik, Sebek Szymański i Dawid Kownacki.
– A ty nadal jesteś pewien, że karierę zrobisz światową?
– Uważam, że zmierzam w tym kierunku i tylko sam siebie mogę przed tym powstrzymać.
– Michniewicz to przyszły selekcjoner pierwszej reprezentacji?
– Mam taką nadzieję, bo wtedy będę grać. A na poważnie: trenowanie kadry U21 to nie jest prosta sprawa, bo co chwilę zmienia się skład personalny i wymagania z nim związane. Trener Michniewicz po pierwsze awansował na mistrzostwa Europy po tak długim okresie przerwy – poza tymi, które graliśmy u siebie, ale to trochę inna bajka. Po drugie, osiągnął tam całkiem niezły wynik. Po trzecie, pewnie zmierza na kolejne Euro. Ma też duże doświadczenie ligowe. Umówmy się, że polscy trenerzy za granicą to nie jest często występujące zjawisko. A nazwisko trenera wymieniało się w kontekście Dynama Moskwa. Może to była plotka, ale pokazuje to, że ktoś go widzi. Myślę, że prezes Boniek też i jeśli tylko trener będzie dalej realizował swoje cele, to zostanie selekcjonerem pierwszej kadry. Ciężko mi wskazać innego kandydata. Tego mu życzę, bo kiedyś dał mi szansę, dzięki czemu szybciej się rozwinąłem i długo już razem pracujemy.
– Widać, że masz do niego duży szacunek.
– Trudno go nie lubić. Chciałbym, żeby każdy mógł zobaczyć od środka jego zgrupowanie, jaka tam panuje atmosfera i jak to można połączyć z ciężką pracą. Szanuję go też za to, że nawet kiedy nie grałem, to nigdy nie dał mi do zrozumienia, że nie jestem tu potrzebny. Czułem, że jeśli będę dobrze wyglądać, to może w końcu zagram. Tak się stało, z korzyścią dla trenera i dla mnie.
– Masz kogoś, kogo mógłbyś nazwać autorytetem?
– Rodziców. Nikogo ze świata piłki.
– Mówi to facet, który pracował z Juergenem Kloppem.
– Tak, ale nie postrzegam piłki w ten sposób, że musisz mieć w niej autorytety. W gruncie rzeczy to i tak jest sport indywidualny. Jest się w jakiejś drużynie, a potem się w niej nie jest. Na koniec dnia zostajesz sam ze sobą. Dla mnie autorytetem są rodzice. Zawsze nim byli i będą. To oni wszystkiego mnie nauczyli, doprowadzili do tego, że gram w piłkę, poświęcali się dla mnie. To, że oni są moim autorytetem, a nie Juergen Klopp, jest dla mnie normalne. To tylko trener drużyny, w której w danym momencie jestem. Mam do niego duży szacunek. Ale szanować a brać za wzór to dwie różne sprawy.
– Jak przebiegła decyzja o wypożyczeniu do Huddersfield?
– Nikt inny mnie nie chciał. A na serio – już przed Euro zapadła decyzja, że temat Danii jest zakończony. Bardzo się cieszę, że tam byłem, ładnie się pożegnałem i myślę, że będą mnie miło wspominać. Po półrocznym epizodzie doczekałem się nawet baneru ze swoim imieniem i apelem, żebym nie odchodził. To był dla mnie cenny, potrzebny czas. Potem zagrałem całkiem niezłe Euro, podpiąłem się pod drużynę, pojawiały się różne opcje, ale wybrałem Huddersfield. Raz, że mogę tu zagrać multum spotkań. Dwa, że ta liga dobrze przygotowuje do innych, większych wyzwań. Możesz tu doświadczyć wszystkiego – i drużyn, które grają ładnie, i tych, które grają brzydko, i zawodników fantastycznych indywidualnie, i silnego wiatru, i silnego deszczu. Można wszystkiego liznąć. Wiadomo, że gdy człowiek przegrywa pierwsze siedem spotkań, to zastanawia się, czy mógł wybrać inaczej, ale bardzo łatwo jest się poddać, a ciężej jest walczyć. Trzeba było zacisnąć zęby. Teraz jest lepiej, a ja się cieszę, że mam do rozegrania dużą liczbę spotkań. Mam wrażenie, że z każdego wyciągam coś nowego. Cieszę się, że padło na Huddersfield.
– Obiecali ci, że będziesz zawodnikiem pierwszego składu?
– Obiecanki w futbolu nie istnieją. Wszystko się dzieje z dnia na dzień.
– Ale istnieją zapisy w kontraktach.
– No właśnie. Kto się interesuje, ten wie, że gdy klub z Premier League wypożycza piłkarza do niższej ligi, to traktuje to jako lokatę, z której chce coś wyciągnąć. Dlatego jakieś zapisy na ten temat istnieją. Ale gdybym grał słabo, to żaden zapis nie uchroniłby mnie przed tym, że usiadłbym na dupie i siedział na niej do końca sezonu. Uważam, że nie daję jednak ku temu żadnych powodów, a wręcz odwrotnie. Więc tak, zapis w kontrakcie mnie chroni, ale to nie jest komfort psychiczny.
– W wywiadzie z Tomaszem Ćwiąkałą mówiłeś, że "życie w Liverpoolu jest nudne jak na Ranczu Wilkowyje". To jak musi być w Huddersfield?
– Chodziło mi bardziej o to, że nie miałem czego robić. Trenowałem, okazjonalnie zagrałem w zespole U23 i to była cała przygoda. A sam trening w Liverpoolu to nie jest dla mnie żadne wielkie halo, bo i tak codziennie trenuję. Jadłem, spałem, ale w moim piłkarskim życiu się za dużo nie działo. Miałem wrażenie, że jestem cały czas praktykantem. Nadszedł czas, żeby się ruszyć. Może trochę się zasiedziałem, ale najważniejsze, że już mnie tam nie ma i pracuję na swoje nazwisko, a nie na to, że jestem "tym Grabarą z Liverpoolu".
Zasiedziałem się w Liverpoolu, ale najważniejsze, że już mnie tam nie ma.
– Na koniec wróćmy do Twittera. Poproszę o Top 3 użytkowników Kamila Grabary.
– Na pewno Ajtuj Szminka. Lubię oglądać boks i bardzo mi się podoba jak Ajtuj Szminka wrzuca oldskulowe walki i inne smaczki. Na pewno Maciej Kąska, który jest pozytywnym wariatem i nigdy się nie znudzi. Kto trzeci? Powiedziałbym, że ja... Dużo jest ciekawych profili. Bardzo podoba mi się Football Talent Scout. Z tego co wiem, prowadzi go Polak, który teraz dostał pracę w rewelacji ligi portugalskiej, Famalicao. Bardzo fajnie mi się sprawdza jego wpisy. Kiedyś nawet ocenił mój potencjał na 9,5, więc bardzo go lubię. Na Twitterze ogólnie lubię głupoty. Ale pozytywne, a nie patologię. Pozdrawiam Ajtuja Szminkę.
– Szpilka vs Diablo Włodarczyk. Oglądałbyś?
– Zdecydowanie. Kiedyś liczyłem, że Krzysztof Zimnoch wyjdzie do ringu ze Szpilką, ale głodówka chyba niestety odebrała mu trochę... animuszu. Był ograniczonym, ale na pewno nie słabym bokserem. Szkoda, że się zagubił i jego kariera poszła w złą stronę. Lubię też Mariusza Wacha, podoba mi się jego nowy wizerunek. Taki Wiking. Byłem w Danii, to trochę o tym wiem. Bardzo lubię polski boks, kibicuję też Adamowi Kownackiemu. Andy Ruiz Jr udowodnił, że można wygrywać będąc trochę grubszym. Co do walki Szpilka – Włodarczyk, to bardzo bym chciał ją zobaczyć. Liczę, że będę wtedy w Polsce i będę mógł pojawić się na gali.
– Zapraszam w imieniu TVP Sport.
– Super, mogę nawet komentować, nie ma problemu.
– Czas na obiecane pytania od internautów.
– Jedziemy.
– Nie mieliśmy kontaktu od pamiętnego spotkania na lotnisku w Porto, kiedy powiedziałem do pana Tomasza per pan. Koniec historii.
– Niestety nie odebrał ode mnie telefonu.
– Pewnie kiedy skończy się sezon.
– Bardzo mi się nie podobał ten profil. Jakoś tak za mocno wjechali na tego Twittera, wszędzie się pchali. Przez pierwszy tydzień użytkowania dali chyba z tysiąc tweetów gdzie się tylko dało, więc na razie wystarczy.
– Zdarza się dać ciała i teraz każdy może się ze mnie pośmiać. Nie mam nic przeciwko temu, bo mi się należy. Aczkolwiek jeszcze parę strzałów w tym meczu obroniłem, więc tragedii nie było.
– Kiedyś podciągałem getry, żeby nie zastanawiać się tyle nad przebiegiem meczu. Ale w tym sezonie mamy stroje, w których są najbardziej ciasne getry, jakie w życiu miałem. Muszę je rozciągać dzień albo i dwa przed meczem. Tak się zaciskają na łydkach, że czasem aż po prostu nie jestem w stanie skupić się na grze. Nawet ich cięcie nic nie daje. Cały czas o tym myślę i psuję sobie przez to rękawice.
– Nie no, przecież z pierwszej reprezentacji się już nie schodzi z powrotem do U21.
– Nie, widziałem, że Seweryn Kiełpin sobie całkiem nieźle radzi w Stali Mielec i mu kibicuję.
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.