Reprezentacja Polski najlepszy mecz w eliminacjach Euro 2020 zagrała z Izraelem. Wygrała pewnie (4:0), dając kibicom nadzieję na lepsze jutro. Grała efektownie i z polotem. Wydawało się, że w końcu znalazła swój styl. Wrześniowe starcia zmieniły jednak to wrażenie, pozostawiając pytanie – czy Polska była wtedy tak mocna, czy Izrael tak słaby? Czerwcową dyspozycję zweryfikuje sobotnie spotkanie w Jerozolimie.
Izrael w trakcie eliminacji Euro 2020 nie odstaje wyraźnie od rywali w grupie G. Między innymi wysoko wygrał z Austrią (4:2), a także zremisował z Macedonią Północną (1:1) i Słowenią (1:1). Po ośmiu spotkaniach zgromadził 11 punktów (tyle samo, co Macedonia Północna i Słowenia). Przed dwoma ostatnimi meczami – z Polską i Macedonią Północną – pozostaje (teoretycznie) w grze o Euro 2020. Traci pięć do drugiej w tabeli Austrii.
Jak grał w eliminacjach?
Skutecznie w ataku i nieporadnie w obronie. Izrael zdobył piętnaście bramek, tracąc tyle samo. Choć trafiał częściej niż Polska, zapominał o defensywie. Akcje zaczynał od własnej bramki, długo utrzymując się przy piłce. Posiadanie przekuwał w szanse pod bramką rywala. Stwarzał ich więcej niż kadra Jerzego Brzęczka. Częściej też uderzał.
Głównie dzięki Eranowi Zahawiemu, który wykreował się na głównego egzekutora. Napastnik Guangzhou najczęściej w Europie niepokoił swoimi strzałami bramkarzy przeciwników. Z jedenastoma golami jest też najskuteczniejszy w eliminacjach Euro 2020. Kopał piłkę z każdej możliwej pozycji.
Izrael zdobył dzięki niemu najwięcej bramek zza szesnastki na Starym Kontynencie. Dziewięć razy trafiał z pola karnego, sześciokrotnie spoza jego obrębu.
Choć atakował skrzydłami, najskuteczniejszy był dotychczas ze środkowych sektorów. Mecze zaczynał w ustawieniu 3-4-3, zmieniając je w trakcie gry w 3-5-2. Grał od własnej bramki, podając często i krótko. Komfortowo czuł się z piłką, długo się przy niej utrzymując.
Łącznikiem między trzema stoperami a resztą zespołu był kapitan, Bibras Natcho. Schodził nisko, wspomagając obrońców w rozegraniu piłki. Próbował podań przeszywających ustawienie przeciwnika. Zazwyczaj szukał jednak długich zagrań za linię obrony rywala, bądź wprost do kogoś z trójki atakujących.
Zahavi i Mounes Dabour grali jako napastnicy, a Dia Saba jako podwieszony ofensywny pomocnik. Często zmieniali swoje pozycje, pozostając w ciągłym ruchu. Dabour wbiegał bądź wycofywał się z pola karnego, wyciągając za sobą obrońcę. Jednym ruchem stwarzał miejsce Zahawiemu lub atakującemu z głębi pola Sabie. W meczu z Polską nie grał. Bawił się na własnym weselu.
Napastnicy grali wąsko, odstępując boczne sektory szarżującym wahadłowym. Eli Dasa i Omri Ben Harush w fazie ataku pełnili rolę skrzydłowych. Zespół zmieniał swoje ustawienie w 3-2-4-1, zostawiając z tyłu trzech środkowych obrońców wspartych dwójką środkowych pomocników. Ci ostatni również włączali się do akcji ofensywnych.
Pod bramką przeciwnika Izrael miał więc siedmiu graczy. Wąsko ustawieni napastnicy znakomicie odnajdywali się w grze kombinacyjnej. Swoją ruchliwością tworzyli miejsce partnerom. Gdy nie udawało się przedrzeć środkiem, piłka trafiała na jedno ze skrzydeł.
Głównie prawe, którym atakował Dasa. Choć cały zespół rzadko dośrodkowywał, on był wyjątkiem. Zagrał siódmą najwyższą liczbę wrzutek w całej Europie. Izrael strzelił cztery bramki z jego strony (sześć ze środka i jedną z lewej).
Oprócz tego czterokrotnie trafiał też po stałych fragmentach gry. Świetnie bił rzuty rożne, dwukrotnie kończąc je golami. Dwa razy trafiał także po rzutach wolnych – raz po dośrodkowaniu, a raz po pięknym strzale Zahawiego.
Następne
Kto był kluczowy?
To właśnie napastnik Guangzhou jest na razie najważniejszym graczem reprezentacji Izraela. Strzelił jedenaście goli, dwukrotnie asystując. Brał udział w trzynastu akcjach bramkowych (87 procent wszystkich trafień), ustępując tylko jednemu piłkarzowi na kontynencie. Robertowi Lewandowskiemu, uczestniczącemu w dwunastu polskich trafieniach (92 proc.).
Kluczową rolę odgrywa też Natcho, stanowiący trzon zespołu. Podawał najczęściej w drużynie, wypracowując najwięcej szans. Podobnie jak Zahawi potrafił również kopnąć z dystansu. Pracował także w defensywie, skutecznie odbierając piłkę.
Z czym miał problemy?
Izrael nie jest jednak bezbłędny. Stracił tyle, ile strzelał. Rywale trzynastokrotnie pokonywali jego bramkarza z gry, dokładając do tego dwa trafienia po stałych fragmentach (rzut wolny i rzut karny). Choć atakowali głównie skrzydłami, najskuteczniejsi byli ze środka pola (sześć trafień, cztery z lewej strony, trzy z prawej).
To tam zawodnicy Andreasa Herzoga mieli największe problemy. Mecze zaczynali w ustawieniu 3-4-3, ale w fazie ataku zmieniali je w 3-2-4-1. Po zagraniu do przodu do akcji ofensywnej włączali się również środkowi pomocnicy, zostawiając z tyłu trzech osamotnionych i szeroko rozstawionych stoperów. Narażali się takim ustawieniem na kontrataki rywali.
Ci wykorzystywali wolne przestrzenie między wahadłowymi i środkowymi obrońcami, jak i te między samymi stoperami. Podawali piłki przeszywające linię defensywną, bez problemu dochodząc do sytuacji strzeleckich.
Brak odpowiedniego zabezpieczenia środkowych sektorów tuż przed linią obrony zmuszał któregoś z defensorów do wyjścia przed szereg. Zespół dobrze czujący się w grze kombinacyjnej mijał tak zestawioną formację Izraela jednym zagraniem na klepkę. Tak jak Polska przy golu Krzysztofa Piątka na 1:0.
Izrael bronił zazwyczaj w średnim pressingu, ustawiając się w formacji 5-2-3. O odebranie piłki na połowie rywala walczyła trójka atakujących. Przy niekorzystnym wyniku mogła podejść nawet pod pole karne. Reszta drużyny ustawiała się na własnej części.
W głębszej fazie obrony przechodziła w 5-4-1, zostawiając na szpicy wysuniętego napastnika. Choć była ustawiona poprawnie, formacje były zbyt oddalone od siebie. Rywale z łatwością zagrywali piłki między nimi, wykorzystując swobodnie poruszających się kreatywnych piłkarzy.
Ofensywne wahadła dawały rywalom szanse na ataki także bocznymi sektorami boiska. Izraelczycy byli podatni na długie zagrania za linię obrony bądź w wolne strefy. Idealnym przykładem tak straconej bramki jest gol Kamila Grosickiego na 3:0 po genialnej asyście Piotra Zielińskiego.
W czerwcowym meczu Polska wykorzystała wszystkie mankamenty izraelskiej obrony. Jeśli Izrael nie wyciągnął odpowiednich wniosków, licząc na magię własnego boiska, wynik może być podobny.
Pierwszy skład:
Eliminacje zaczął Ariel Harush, ale po meczu z Polską i błędzie przy golu na 0:4 oddał miejsce w bramce Ofirowi Marciano.
Ofir Marciano (Hibernian FC) – Loai Taha (Hapoel Beer Szewa), Nir Biton (Celtic FC), Hatem Abd Elhamed (Celtic FC) – Eli Dasa (Vitesse), Beram Kayal (Charlton Athletic), Bibras Natcho (FK Partizan), Omri Ben Harush (KSC Lokeren) – Dia Saba (Guangzhou), Moanes Dabour (Sevilla FC), Eran Zahavi (Guangzhou)
Następne