| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Maciej Stolarczyk nie jest już trenerem Wisły Kraków. Tak kończy się historia ocierająca się o romantyzm. W klubie rozkradanym na wszystkie niemal strony zbudował zespół, którego Wiśle zazdrościła prawie cała Ekstraklasa. Końcówka była jednak bardzo przykra.
Stolarczyk nasłuchał się w Krakowie mnóstwo przeprosin. W sierpniu zeszłego roku Wisła grała piąty mecz pod jego wodzą. W Poznaniu przegrywała z Lechem 0:2, by w sensacyjnym stylu odwrócić wynik spotkania i wrócić do Krakowa z wygraną 5:2. To wtedy Stolarczyk zaczął słyszeć niemal z każdej strony podobne zdanie. ″Nie wierzyłem w pana, nie spodziewałem się, że tak pan to poukłada″.
Szkoda, że ta drużyna nigdy nie doczekała się swojej nazwy, ale chłopaki Stolarczyka grali jesienią zeszłego roku na przekór wszystkim. Nie dostajemy wypłat? Trudno, pyknijmy Lechię u siebie 5:2. W klubie brakuje na podstawowe rzeczy? Co tam, ograjmy w derbach Cracovię na jej stadionie, a dwa tygodnie później rzućmy w Warszawie Legię niemal na kolana (do wygranej zabrakło kilkadziesiąt sekund).
Nastał zimny grudzień, już głośno mówiło się o tym, że klub może upaść, już nikt zupełnie nie wiedział na czym stoi, ale oni raz jeszcze dali pokaz siły charakteru tej ekipy. Pojechali do Płocka, tam można odnieść wrażenie, że te mecze nikogo nie obchodzą, a jednak wygrali i tam. Na przekór zdrowemu rozsądkowi, na przekór bukmacherom i ludziom, którzy okradali klub, a dziś ponoszą za to zasłużoną karę.
Tamtej jesieni Stolarczyk wykonał mnóstwo świetnej roboty. Był dla Wisły kimś więcej niż trener. Ze swoich podstawowych obowiązków wywiązywał się wyśmienicie, ale ochoczo zakasał rękawy i wziął się do pracy na innych polach. Był psychologiem. Mimo braku wypłat przez kilka miesięcy, udało mu się utrzymać szatnię w świetnej dyspozycji mentalnej. Był rzecznikiem prasowym. Kłopoty klubu zasłaniał uśmiechem i zaskakującymi żartami podczas konferencji prasowych.
Na początku tego roku w Wiśle rozpoczął się nowy rozdział. W Krakowie pojawił się Jakub Błaszczykowski, a Stolarczyk od nowa zaczął układać swoje klocki. I znów poszło mu to bardzo dobrze. Do grupy mistrzowskiej nie udało się załapać, ale przecież wiosną Wisła znów notowała fantastyczne wyniki, znów wygrała derby Krakowa, a Legia wracała do stolicy z bagażem czterech goli.
Przez cały miniony sezon Stolarczyk wykazywał się ręką do piłkarzy. Z Pogoni Szczecin wyciągnął Dawida Korta i dał mu drugie życie. Stracił Carlitosa? Odkurzył Zdenka Ondraska i był to świetny wybór. Potem stracił i jego? Postawił na Marko Kolara, który w pół roku wygrał transfer do Holandii. Bezbłędnie wkomponował w zespół Sławomira Peszkę. To za kadencji Stolarczyka rozkwitły talenty Zorana Arsenicia czy Tibora Halilovicia, a Jesus Imaz wyrósł na gwiazdę Ekstraklasy. A w tym sezonie udało się przywrócić do świata żywych Pawła Brożka.
Wisła w tamtym sezonie grała z niezwykłym rozmachem. Stolarczyk dość gładko wybaczał swoim piłkarzom błędy w defensywie, o ile na boisku było na co popatrzeć. – Futbol to rozrywka. Kibice przychodzą na stadion, by odpocząć od problemów życia codziennego. Chcemy dawać im jak najwięcej radości – tłumaczył swoją dewizę Stolarczyk.
To były piękny sen, ale tego lata coś się zepsuło. Początek sezonu był jeszcze przyzwoity, potem jednak drużyna Stolarczyka przestała działać. Stało się coś dziwnego. Wisła zaczęła przegrywać wszystkie mecze. Nie dlatego, że miała pecha, napastnikom brakowało skuteczności, a jakiemuś obrońcy zawsze przydarzył się głupi błąd. Nie, drużyna Wisły przestała działać, przestała być drużyną. Coś pękło. Stała się zlepkiem osób, które wyglądają jakby wyszły na boisko w tym składzie po raz pierwszy w życiu. I tak to trwało tygodniami, a Biała Gwiazda przegrywała mecz za meczem, aż wylądowała na dnie tabeli Ekstraklasy.
Maciej Stolarczyk zwolniony z obowiązków trenera Wisły Kraków. Dziękujemy i życzymy powodzenia! 👏▶️https://t.co/xlZxrPJ83Z pic.twitter.com/zhA8eoTKSb
— Wisła Kraków SA (@WislaKrakowSA) November 14, 2019
Latem doszły mu nowe obowiązki. Po odejściu Arkadiusza Głowackiego ze stanowiska dyrektora sportowego, Stolarczyk musiał więcej czasu poświęcić pracy menedżerskiej. Tym razem nie miał jednak takiego nosa do zawodników, jak w poprzednim sezonie. To już nie działo się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wisła latem brała zawodników po przejściach, nic dziwnego, że sama zaczęła tak wyglądać.
Po meczu z Legią (0:7) Stolarczyk otrzymał oficjalne wsparcie od ludzi rządzących klubem, ale po starciu z Rakowem (0:1) klamka już praktycznie zapadła i rozpoczęły się rozmowy z Arturem Skowronkiem. Być może to mogło jeszcze pójść w innym kierunku, ale przebieg spotkania z Arką (0:1) utwierdził w przekonaniu, że to czas na zmianę szkoleniowca i rozmowy ze Skowronkiem zostały zdynamizowane. Stolarczyk o zwolnieniu oficjalnie dowiedział się w czwartek rano. Nie chciał komentować decyzji klubu, ale można było odnieść wrażenie, że informacja o zwolnieniu była dla niego zaskoczeniem.
Wisła za jego kadencji rozegrała 52 spotkania, w których zdobyła 60 punktów. To bardzo przeciętny wynik. Spośród drużyn, które oba ostatnie sezony spędziły w Ekstraklasie, mniej punktów zgromadziły tylko Korona i Arka. Matematyka czasem przegrywa jednak z emocjami. Przez kibiców Białej Gwiazdy Stolarczyk zostanie zapewne zapamiętany przede wszystkim przez pryzmat poprzedniego sezonu. A jeśli tak, na zawsze pozostanie w klubowych księgach zapisany grubą czcionką.