{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Jakub Błaszczykowski pomagał mu ratować Raków, teraz on pomoże Wiśle
Mateusz Miga /
Jakub Błaszczykowski sprowadził do Wisły zaufanego człowieka. W klubie pojawił się Krzysztof Kołaczyk, który od pewnego czasu przygląda się pracy akademii piłkarskiej Białej Gwiazdy.
ZAWSZE NAJMŁODSZY. KRĘTA DROGA SKOWRONKA DO WISŁY
Kołaczyk to człowiek z Częstochowy. Jako piłkarz w Rakowie stawiał pierwsze kroki u boku Jerzego Brzęczka, wujka Jakuba Błaszczykowskiego. Miał papiery na granie, w wieku 16 lat z Rakowa trafił do Górnika Zabrze, w debiucie strzelił gola. Mówiono o nim nowy Lubański, ale potem karierę zahamowały poważne problemy zdrowotne. Gdyby nie to, pewnie pojechałby na igrzyska olimpijskie do Barcelony, jednak obejrzał je w telewizji, już jako piłkarz Hetmana Zamość.
– W wieku 18 lat położyłem się do łóżka i tak spędziłem prawie dwa lata. Przez osiem miesięcy nie wstawałem z łóżka. Dopadła mnie choroba 80-latków, przeciążenie. Kręgi L4 i L5 zgniotły tarczkę, połamały się łuki kręgu. Kręgi zaczęły się ocierać, od tego szła rwa kulszowa, nie mogłem ruszyć jedną nogą. Musiałem leżeć w łóżku, by kręgosłup się wzmocnił – wspominał w zeszłym rok.
– Pamiętam, że poleciałem jeszcze na zgrupowanie reprezentacji olimpijskiej do Izraela. Drużynę jeszcze prowadził Mieczysław Broniszewski, ale już szykował się Janusz Wójcik. Nie chciałem jechać, bo źle się czułem. Kazali pojechać. Po pierwszej połowie Broniszewski pytał, czy dam radę zagrać po przerwie. Powiedziałem, że tak, ale nie mogę zejść do szatni, musiałem zostać na boisku i ciągle się ruszać. Bo jakbym usiadł to bym już nie wstał. Z boiska sprowadzali mnie Darek Gęsior i Aleksander Kłak, nie byłbym w stanie sam dojść do autokaru – dodawał.
Potem jednak jego drogi raz jeszcze zbiegły się z Brzęczkiem, gdy obaj zaangażowali się w ratowanie Rakowa Częstochowa. Brzęczek był trenerem, ale też człowiekiem od logistyki. – Oprócz roli trenera, był też człowiekiem od logistyki. Woził piłkarzy po lekarzach, załatwiał najprzeróżniejsze sprawy – opisywał Kołaczyk. W najtrudniejszym momencie tej dwójce pomógł też Jakub Błaszczykowski i po prostu podarował klubowi kilkadziesiąt tysięcy złotych, dzięki czemu piłkarze otrzymali małe premie na święta. Misja ratunkowa trwała kilka lat, aż wreszcie udało się dobrą pracą przekonać do siebie Michała Świerczewskiego, który kupił klub i całkowicie postawił na nogi.
Na początku września Kołaczyk odszedł z Rakowa, co w Częstochowie przyjęto z dużym zaskoczeniem. W klubie pełnił już wszystkie role i wydawało się, że zostanie tam do końca. – Odchodzę, bo moja wizja dalszego rozwoju klubu jest trochę inna od wizji rozwoju proponowanej przez jego właściciela. Każdy ma do tego prawo i ja to szanuję. Niemniej różnica między nami na tej płaszczyźnie jest spora – tłumaczył swoją decyzję na łamach ″Sportu″.
Od pewnego czasu Kołaczyk jest asystentem Dariusza Gęsiora w reprezentacji Polski U-16, a teraz pojawił się w Krakowie. Co robi w Wiśle? – Zatrudniamy go do różnych projektów. Pierwszym z nich jest opracowanie koncepcji, w jaki sposób spółka akcyjna powinna prowadzić szkolenie młodzieży. Kołaczyk nie tylko sprawdził się w tym względzie w Rakowie, ale jest też asystentem w reprezentacji Polski do lat 16, więc bardzo dobrze zna najlepszych chłopaków w młodszych rocznikach. Są też inne pomysły, zobaczymy, jak to się poukłada – mówi w rozmowie z Interią przewodniczący rady nadzorczej Wisły, Tomasz Jażdżyński.
– W stu procentach zgadzam się z panem Jażdżyńskim. Na razie moja rola jest bliżej nieokreślona i czas pokaże, w jaki sposób będę zaangażowany w projekt ″Wisła Kraków″. Jeśli dostanę szansę, zrobię wszystko, by pomóc w odbudowie klubu – mówi TVPSPORT.PL Kołaczyk
Od trzech tygodni przygląda się pracy akademii piłkarskiej Wisły, która wciąż pozostaje pod skrzydłami Towarzystwo Sportowego. Nie objął formalnej funkcji w klubie, ale ma zaproponować rozwiązania, które usprawnią pracę z wiślacką młodzieżą.
Można to traktować jako wstęp do większego zaangażowania spółki piłkarskiej w kwestie szkolenia. Ten temat jest ostatnio przedmiotem negocjacji między spółką a Towarzystwem Sportowym. Spółka chce zająć się szkoleniem w całkowicie autonomiczny sposób.
Jak to zostanie rozwiązane? Czy drużyny i trenerzy trafią wprost z TS do SA, to pozostaje jeszcze obiektem negocjacji. Zapewne wiele zależy też od tego, jakie wnioski ze swoich obserwacji wyciągnie Kołaczyk.