| Piłka nożna / Niemcy

Z cienia na piedestał. Hans-Dieter Flick i praca jego marzeń

Robert Lewandowski i Hans-Dieter Flick (fot. Getty Images)
Robert Lewandowski i Hans-Dieter Flick (fot. Getty Images)

Piłki nożnej uczył się na uniwersytetach Giovanniego Trapattoniego i Joachima Loewa, a wolny czas spędzał na korepetycjach u Louisa van Gaala, którego Ajax namiętnie oglądał. Hans-Dieter Flick jeszcze w czerwcu był bezrobotny, w lipcu został asystentem trenera Bayernu Monachium, w listopadzie przejął jego obowiązki, a w grudniu może się okazać, że potrenuje zespół znacznie dłużej niż pierwotnie zakładano.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Bracia z innej matki. Genialny duet "Lewego" z Muellerem

Czytaj też

Thomas Mueller i Robert Lewandowski (fot. Getty Images)

Bracia z innej matki. Genialny duet "Lewego" z Muellerem

NIEDOSZŁY BANKIER

To pokolenie trenerów, które zgryźliwi nazywają "laptopowymi", a którego jednocześnie zazdroszczą Niemcom inne kraje. Charakteryzuje ich świeże spojrzenie na futbol, wiara w innowacje taktyczne, skłonność do szczegółowego analizowania gry przeciwnika i przeświadczenie, że najlepszą obroną jest atak. Piłkę u naszych zachodnich sąsiadów rewolucjonizują – pomagają zerwać z łatką narodu grającego w sposób surowy, siermiężny, opierającego się na bieganiu i wślizgach. Ten trend jeszcze pod koniec poprzedniego stulecia zaczął zwalczać Ralf Rangnick i choć nie od razu znalazł sprzymierzeńców, to z czasem doczekał się młodzieży chłonącej jego nauki. Julian Nagelsmann, Juergen Klopp czy Thomas Tuchel – to właśnie tacy szkoleniowcy wyparli zmanierowaną generację weteranów w stylu Feliksa Magatha.

Przykładem trenera myślącego w sposób nowoczesny jest właśnie Flick, który z piłką związany jest od początku lat 70. W 2003 roku przebrnął przez słynną Hennes-Weisweiler-Akademie w Kolonii, jedną z najsłynniejszych w Europie szkół trenerskich, która regularnie wypuszcza zdolnych wychowanków (między innymi ją ukończył przed kilkoma laty Nagelsmann). "Hansi" był wówczas najlepszym uczniem na roku, zebrał na świadectwie najlepsze oceny i miał prawo myśleć, że czeka go świetlana przyszłość w zawodzie. Nie brakowało mu wówczas niczego – prowadził grające w niższych ligach, a jednocześnie mające nieposkromione ambicje Hoffenheim, osławiony zapach skarpetek z szatni znał z czasów kariery piłkarskiej, a mentorzy cmokali nad jego pionierskimi pomysłami i nowatorskim spojrzeniem na piłkę.

Zwłaszcza, że piłkarzem był nie byle jakim. W kadrze seniorskiej co prawda nie zagrał, ale dwa razy wystąpił w młodzieżówce do lat 21. Przede wszystkim jednak przez lata był piłkarzem Bayernu, z którym zdobył aż pięć tytułów mistrza kraju. Potem grał jeszcze w Kolonii, ale tam do zakończenia kariery zmusiły go przewlekłe problemy zdrowotne. Piłkarsko dogorywał w rodzinnych stronach, lecz po kontuzjach nigdy się już nie podniósł. O przyszłość martwić się jednak nie musiał. Będąc jeszcze młodym chłopakiem uczył się bankowości, odbył staż w jednej z placówek, co zresztą o mały włos nie położyło jego kariery piłkarskiej. Jako 18-latek odebrał bowiem telefon od jednego z działaczy Stuttgartu, który chciał ściągnąć zdolnego Flicka. Chłopak jednak odmówił zasłaniając się właśnie praktykami w banku. – Zaoferowali mi grę w rezerwach, z amatorami, co mi się nie podobało. Uznałem, że dokończę karierę edukacyjną, by w razie gdybym nie zrobił kariery jako piłkarz, miał do czego wrócić. Chociaż tak szczerze mówiąc to zawsze chciałem grać dla Bayernu i gdyby to oni się po mnie wtedy zgłosili, pewnie nie byłbym tak asertywny – wspominał po latach w rozmowie z portalem rund-magazin.de.

Bracia z innej matki. Genialny duet "Lewego" z Muellerem

Czytaj też

Thomas Mueller i Robert Lewandowski (fot. Getty Images)

Bracia z innej matki. Genialny duet "Lewego" z Muellerem

Hans Flick świętujący niespodziewane wyeliminowanie Bayeru Leverkusen w Pucharze Niemiec. Rok 2003 (fot. Getty Images)
Hans Flick świętujący niespodziewane wyeliminowanie Bayeru Leverkusen w Pucharze Niemiec. Rok 2003 (fot. Getty Images)

NAUKI U TRAPATTONIEGO

Już pod koniec kariery sportowej nie próżnował i przygotowywał się do tego, by wkrótce rozpocząć pracę w innym zawodzie. Pod koniec poprzedniego stulecia prowadził Viktorię Bammental, ale prawdziwego rozgłosu dało mu dopiero zatrudnienie w Hoffenheim. Gdy przejmował klub z Sinsheim, ten tkwił w Oberlidze, czyli na czwartym poziomie rozgrywkowym. Już wtedy w drużynę prywatne środki ładował Dietmar Hopp, a skoro kurek z kasą odkręcił hojnie to wiadomo, że niosło to też ze sobą wielkie oczekiwania. Niezwykle bogaty przedsiębiorca marzył, by pewnego dnia zasiąść w loży VIP i ze znajomymi obejrzeć mecz ligowy TSG z Bayernem, Borussią czy Schalke i marzenie kilka lat później zrealizował, ale już bez Flicka. "Hansi" zdołał awansować poziom wyżej już w pierwszym sezonie, ale zaciął się za to w Regionallidze. Debiutancki sezon w tej klasie skończył na trzynastym miejscu, kolejny na szóstym, następny na siódmym i gdy w listopadzie 2005 roku jego drużyna traciła po 15 kolejkach osiem punktów do lidera, Hopp zdecydował, że to najwyższy czas by się rozstać. Rozczarowanie trudno było ukryć – Flick w międzyczasie ukończył przecież kolońską akademię i miał łatkę faceta, który może sporo namieszać w tym zawodzie.

Jak przystało jednak na człowieka inteligentnego i wyciągającego wnioski, Niemiec nie próbował bolesnych wspomnień z Sinsheim zdusić jak najprędzej przyjęciem kolejnej propozycji. Rezolutnie stwierdził, że widocznie nie jest jeszcze wystarczająco wyedukowany, by samodzielnie prowadzić zespół. Co prawda w młodości fascynował się Ajaksem van Gaala, namiętnie oglądał mecze Holendrów, wertował książki i gazety, w których była choćby wzmianka o drużynie z Amsterdamu, ale za mało miał praktyki, by przekuć te pomysły na zespół. To w młodości, śledząc losy LvG, zrozumiał że piłka to rozrywka, a jeśli kibice mają się dobrze bawić, to trzeba grać ofensywnie i widowiskowo. Bronić atakiem, rywala zadręczać pressingiem, szukać rozwiązań nieszablonowych i dynamicznych. Już w Hoffenheim zresztą próbował wprowadzić pomysły taktyczne van Gaala, ale piłkarze trzecioligowego TSG okazali się o dziwo mniej pojętni od Seedorfa, Overmarsa, Litmanena czy Kluiverta.

Budować warsztat trenerski wyjechał zatem do Salzburga, do niedawno utworzonego tam projektu Red Bulla, który nie szczędził pieniędzy i działał z rozmachem. Wizje prowadzącego wówczas zespół Trapattoniego i wspierającego go Lothar Matthaeusa nie były może do końca zbieżne z tym, jak chciał grać Flick, ale czerpanie z włoskiej skarbnicy wiedzy okazało się potem nieocenione. – Przywiązywał ogromną wagę do gry w obronie i chociaż nie chciałbym, by moje drużyny grały tak samo, to było to dla mnie fantastyczną lekcją. Byłem zaintrygowany tym, jak skrupulatnie pracował z piłkarzami, do każdego podchodził indywidualnie – opowiedział rund-magazin.de.

Hans-Dieter Flick jako dyrektor sportowy Hoffenheim (fot. Getty Images)
Hans-Dieter Flick jako dyrektor sportowy Hoffenheim (fot. Getty Images)

NIESPODZIEWANY TELEFON

Gdy latem 2006 roku zadzwonił do niego Joachim Loew, był nie mniej zszokowany niż wtedy, gdy Stuttgart oferował mu zaledwie miejsce w rezerwach klubu. Świeżo upieczony selekcjoner reprezentacji Niemiec konstruował sztab, który miał pomóc mu w uniknięciu wpadek podobnych do tych, których dopuścił się Juergen Klinsmann. O nich "Jogi" wiedział doskonale, bo przecież przez długi czas asystował właśnie "Klinsiemu" i mógł wyciągać wnioski z błędów popełnianych przez tego selekcjonera. Sam wiedział zatem, jak działa reprezentacja, komu mu potrzeba do pomocy i dlaczego to właśnie Flick najlepiej wypełni zadania prawej ręki.

Od momentu zatrudnienia działał z Loewem przez osiem lat. Niemcy zdobyli złoto na mundialu w 2014 roku, srebro na Euro w Austrii i Szwajcarii, brąz na mistrzostwach świata w RPA i dotarli do półfinału europejskiego czempionatu w Polsce i na Ukrainie. Wątpliwe, by wszystkie te sukcesy udało się osiągnąć, gdyby nie "Hansi", bo zresztą gdy odszedł, nasi zachodni sąsiedzi przegrali w półfinale ME 2016 i nie wyszli z grupy na MŚ w Rosji. To on w dużej mierze odpowiadał za taktykę drużyny narodowej, na jego głowie była analiza rywali. Cierpliwie pracował w cieniu, pomagał Loewowi, śmiano się że do tego stopnia nie chce się wyróżniać, że nawet ubiera się jak pierwszy trener. Ciemny golf, ciemna marynarka, ciemne spodnie i miejsc zawsze krok za selekcjonerem. Nie rzucał się w oczy, po cichu robił swoją robotę i nawet na fecie po powrocie z Brazylii unikał reflektorów. – Nie jestem ważny, ważni są piłkarze i pierwszy trener i chce, by tę równowagę zachowano w przyszłości – zapowiedział już w 2007 roku.

Co ciekawe – to nie była jego pierwsza styczność z rodziną Loewów w życiu. W połowie lat 90. był piłkarzem Sandhausen, a brat aktualnego selekcjonera, Markus, został ściągnięty do drużyny właśnie, by zastąpić szykującego się do odejścia "Hansiego". – Spotkaliśmy się wówczas kilka razy, ale nie nawiązaliśmy zażyłej relacji. Myślę, że mogłem też wtedy poznać Joachima, ale tylko przelotnie, potem nie widzieliśmy się przez długie lata, w ogóle nie mieliśmy kontaktu. Jeśli się nie mylę, to kolejne spotkanie zaliczyliśmy gdy byłem trenerem Hoffenheim, jakoś w 2004 roku. Pojawił się wówczas z Klinsmannem na zaproszenie prezydenta TSG. Znacznie więcej czasu zaczęliśmy spędzać ze sobą dwa lata później – śmiał się wspominając stare dzieje.

Obserwujący z bliska jego starania, działacze niezwykle doceniali ich efekty. Po wygranym mundialu został w nagrodę dyrektorem reprezentacji podpisując aż pięcioletnią umowę. Uznano, że to fachowiec przez wielkie "F" i czas wykorzystać jego wiedzę i umiejętności w pełnej krasie. Posada dyrektora sportowego kadry miała mu pozwolić odcisnąć piętno na piłce młodzieżowej, nadzorować rozwój klubowych akademii, wyznaczać kierunek pracy. Niespodziewanie w styczniu 2017 roku zapukał jednak do gabinetu szefa i poprosił o przedterminowe rozwiązanie umowy. – Praca na takiej intensywności przez długi czas bardzo mnie zmęczyła, ucierpieli też moi bliscy. Chcę być bliżej żony, bliżej rodziny, poświęcić jej więcej czasu. Potrzebuję złapać oddech i odpocząć – mówił wówczas.

Joachim Loew i Hans-Dieter Flick. Początki współpracy, rok 2006 (fot. Getty Images)
Joachim Loew i Hans-Dieter Flick. Początki współpracy, rok 2006 (fot. Getty Images)

POMOCNIK KOVACA

Flick, z piłką związany nieprzerwanie od prawie 50 lat, długo bez emocji sportowych żyć nie mógł. Nie znosił weekendów, w trakcie których może i relaksował się w domowym zaciszu, ale co najwyżej na ekranie telewizora oglądał kolegów po fachu, których serca biły w szybszym tempie, a strzelane gole wystrzeliwału ich z ławek jak z katapulty. Gdy więc po kilku miesiącach telefon zawibrował, a na wyświetlaczu pojawił się znajomy ciąg cyfr, nie wahał się długo. Hopp dwa razy też go prosić nie musiał, a wiedząc że ma już do czynienia ze znacznie dojrzalszym fachowcem, bez wahania zaproponował mu posadę dyrektorską w Hoffenheim. – To jeden z najlepszych ekspertów w tej dziedzinie w kraju – mówił w maju 2017 roku w rozmowie ze "SportBildem". Trudno dziś powiedzieć, na ile wspaniałe lata zespołu z prowincjonalnego Sinsheim to zasługa jego, a na ile Aleksandra Rosena, z którym właściwie w duecie odpowiadali za kluczowe decyzje w klubie. Faktem jest jednak, że blisko rok jego pracy na Rhein-Neckar-Arena to złoty czas z Nagelsmannem za sterami trenerskimi i serią udanych ruchów na rynku transferowym.

Od lutego 2018 roku znów był bezrobotny, w lipcu tego roku trafił do Monachium. Uli Hoeness robił wszystko, by wspierać Niko Kovaca w działaniach, bo dobrze wiedział, że wybór Chorwata idzie na jego konto, a młody szkoleniowiec nie do końca radził sobie wówczas na stanowisku. – Nie zastanawiałem się długo nad tą propozycją, zawsze chciałem wrócić do Monachium. To zespół bliski mojemu sercu, cała moja dotychczasowa praca została wykonana po to, by kiedyś tu trafić – nie krył radości w trakcie rozmowy z klubową telewizją.

Nie spodziewał się pewnie wówczas, że Kovac tak szybko się pogubi, a on dostanie propozycję przejęcia jego obowiązków. Gdy okazało się, że Chorwat wywiesił białą flagę, w mediach ruszyła karuzela nazwisk. Arsene Wenger do końca sezonu, a potem Erik ten Hag? A może od razu Erik ten Hag? A co z Thomas Tuchelem, co z Mauricio Pochettino? Media licytowały się kolejnymi pomysłami i nawet nikt nie brał pod uwagę, że Flick, który miał początkowo podpisać protokół meczowy tylko w spotkaniach z Olympiakosem i Borussią Dortmund, może tak szybko wywalczyć zaufanie. Tak jak z Grekami Bayern zagrał jeszcze słabo, tak w "Der Klassiker" dał prawdziwy koncert. Wysokie zwycięstwo 4:0, efektowna, widowiskowa gra, rozrywka za którą tak bardzo tęsknili kibice z Allianz-Arena – mistrzowie Niemiec znów dominujący, przypierający rywala do lin, ganiający po ringu i spektakularnie nokautujący.

"Hansi" jako pierwszy trener Bayernu Monachium (fot. Getty Images)
"Hansi" jako pierwszy trener Bayernu Monachium (fot. Getty Images)

PRZYTULANKI I POKLEPYWANIA

Cztery zwycięstwa, 16 strzelonych goli, żadnego straconego, tylko dwa celne strzały oddane przez rywala na bramkę Manuela Neuera. A przy tym znakomita atmosfera w zespole, co jeszcze miesiąc temu mogło być co najwyżej marzeniem Kovaca. Chorwat stworzył toksyczne warunki, nie rozumiał się z wieloma piłkarzami, powietrze przy Saebener Strasse było gęste i śmierdzące. Flick już w niemieckiej kadrze słynął z tego, że budował kapitalne relacje interpersonalne, a teraz pokazuje to w Monachium. Nosem nie kręci nikt, uśmiechy goszczą na twarzach, a Bawarczycy rozkładają na łopatki kolejnych rywali. – Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Nie tylko dlatego, że wygrywamy. Jakość futbolu prezentowanego przez zespół jest znakomita, oglądamy ofensywną piłkę, dokładnie tego oczekujemy. Ma poza tym bardzo pozytywne nastawienie, wie jak dotrzeć do zawodników. Gracze dokładnie wiedzą, co mają robić. Ma styl, który nam odpowiada – nie szczędził ciepłych słów Karl-Heinz Rummenigge, nowy prezydent klubu.

Bezkonfliktowy człowiek, który nie szuka zwady – powiedział o nim kiedyś dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Jupp Heynckesa. I właśnie do Heynckesa wielu go porównuje. Preferuje ten sam styl gry, chce atakować i robić to z rozmachem, a przy tym robi wszystko, by każdy w szatni czuł się doceniony. To małe gesty, pozornie nieistotne, ale budujące "teamspirit". "Bild" zwrócił uwagę nawet na tak błahą rzecz, jak przytulanie piłkarzy schodzących z boiska, szeptanie im miłych słówek. Uśmiechy, puszczane oczka, poklepywania – tego nie było w schyłkowej fazie Kovaca, który przy linii marszczył czoło, nie potrafił ukryć złości i nie miał już siły myśleć o tym, jak udobruchać gwiazdy.

Flick, najmłodszy w historii honorowy obywatel rodzinnej gminy Bammental, uczył się wyjątkowo długo. Czerpał od Trapattoniego, Loewa, van Gaala, w rozmowie z rund-magazin.de wspominał nawet o tym, jak zapisywał w zeszycie wrażenia z treningów u Mortena Olsena w Koeln. Przez lata pracował w cieniu, nie wychylał się, skrupulatnie realizował obowiązki i podpatrywał największych w tej dziedzinie. Teraz, nieco niespodziewanie, los dał mu szansę prowadzenia jednego z największych klubów na świecie. Początkowo wydawało się, że będzie to przygoda – trwająca do świąt, do końca roku, może do końca sezonu. Teraz wiadomo, że wcale nie musi się ona skończyć tak prędko. Bayern Flicka gra na razie koncertowo, a piłkarze cmokają z zachwytu nad współpracą z nowym szkoleniowcem. Kto zatem wie – może wcale nie ten Hag, nie Pochettino, a właśnie "Hansi" otrzyma realizację kluczowej w najbliższych latach misji w stolicy Bawarii, czyli zbudowania drużyny gotowej wygrać planowany na 2022 rok finał Ligi Mistrzów? Dlaczego akurat ten? Bo rozgrywany w sercu Bawarii.

Zobacz też
Bayern poinformował o śmierci piłkarza. Miał 18 lat
Jiaxuan Guo (fot. Bayern Monachium) / znicz (fot. PAP)

Bayern poinformował o śmierci piłkarza. Miał 18 lat

| Piłka nożna / Niemcy 
Kroos wrócił do futbolu! Będzie współpracować z Polakami
Toni Kroos (fot. Getty Images)

Kroos wrócił do futbolu! Będzie współpracować z Polakami

| Piłka nożna / Niemcy 
Olbrzymia niespodzianka w Bundeslidze. Bayern znów bez wygranej!
Harry Kane (fot. Getty Images)

Olbrzymia niespodzianka w Bundeslidze. Bayern znów bez wygranej!

| Piłka nożna / Niemcy 
Gwiazda Bayernu przedłużyła kontrakt z klubem
Z lewej Joshua Kimmich (fot. Getty)

Gwiazda Bayernu przedłużyła kontrakt z klubem

| Piłka nożna / Niemcy 
Ważne informacje dla Probierza! Kadrowicz wraca do zdrowia
Kamil Grabara (fot. Getty)

Ważne informacje dla Probierza! Kadrowicz wraca do zdrowia

| Piłka nożna / Niemcy 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
16 marca 2025
15 marca 2025
14 marca 2025
Piłka nożna
Terminarz
28 marca 2025
Piłka nożna
29 marca 2025
30 marca 2025
Tabela
Bundesliga
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
1
26
51
62
2
26
26
56
3
26
16
45
5
26
8
42
6
26
-2
42
8
26
9
38
9
26
-6
38
10
26
4
37
12
26
-13
33
13
26
-16
27
14
26
-16
26
15
26
-10
25
16
26
-25
20
17
26
-21
19
18
26
-26
17
Rozwiń
Najnowsze
Moder bez ogródek po meczu z Litwą. "Jest dużo do poprawy" [WIDEO]
nowe
Moder bez ogródek po meczu z Litwą. "Jest dużo do poprawy" [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Po lewej: Jakub Moder (fot. 400mm.pl/Anna Klepaczko)
Probierz zabrał głos w sprawie Lewandowskiego. "Lekki uraz..."
Reprezentacja Polski ograła 1:0 Litwę na starcie eliminacji mistrzostw świata. W poniedziałek biało-czerwoni zmierzą się z Maltą (fot: PAP)
Probierz zabrał głos w sprawie Lewandowskiego. "Lekki uraz..."
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Zobacz terminarz Polaków w el. MŚ 2026. Kiedy kolejne mecze?
El. MŚ 2026: kiedy mecze reprezentacji Polski? [TERMINARZ]
nowe
Zobacz terminarz Polaków w el. MŚ 2026. Kiedy kolejne mecze?
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Kamiński szczerze po meczu. "Litwini nas zaskoczyli" [WIDEO]
Jakub Kamiński: (fot. TVP Sport)
nowe
Kamiński szczerze po meczu. "Litwini nas zaskoczyli" [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Wyjątkowe zwycięstwo Polaków. Czekaliśmy na to ponad 20 lat!
Od lewej: Przemysław Frankowski, Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek (fot. PAP/Leszek Szymański)
nowe
Wyjątkowe zwycięstwo Polaków. Czekaliśmy na to ponad 20 lat!
FOTO
Wojciech Papuga
Probierz: widać było niepewność u niektórych zawodników [WIDEO]
Michał Probierz (fot. TVP)
nowe
Probierz: widać było niepewność u niektórych zawodników [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Kadra o włos od kompromitacji. Zmęczyli kibiców, ale wygrali [KOMENTARZ]
Robert Lewandowski nie pierwszy raz musiał ratować reprezentację Polski (fot. Getty)
Kadra o włos od kompromitacji. Zmęczyli kibiców, ale wygrali [KOMENTARZ]
Robert Błoński
Robert Błoński
Do góry