Pewnie, że po takim konkursie jak ten w Niżnym Tagile, chciałoby się wrócić do zawodów z początku "Małyszomanii" – zdecydowanie bardziej logicznych i łatwiejszych w odbiorze. Czas jednak nie cofa i nie ma co się łudzić, że przeliczniki znikną ze świata skoków. Obecny system potrzebuje gruntownych zmian, bo dyscyplina zmierza w niebezpiecznie złym kierunku.