12 gru 2019 | Koszykówka

Liga Mistrzów FIBA. Słodycz w ataku, gorzki smak Cukru w obronie. Dwa oblicza wicemistrzów Polski

Sebastian Machowski Keith Hornsby (fot. PAP/Tytus Żmijewski)

Polski Cukier Toruń jest najlepiej punktującą drużyną Ligi Mistrzów FIBA, ale żeby nie było tak kolorowo – wicemistrzowie Polski tracą też zdecydowanie najwięcej punktów w rozgrywkach. Szalona ofensywa nie przekłada się na wyniki – bilans zespołu Sebastiana Machowskiego to zwycięstwo i siedem porażek.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Dla Twardych Pierników to pierwszy w historii sezon w europejskich pucharach. Od początku władze klubu podkreślały, że dla nich to poligon doświadczalny – ważniejsze od wyników będzie przetarcie się z europejskimi ekipami.

Trener Machowski i jego zawodnicy mocno wzięli sobie te słowa do serca, bo zespół nie kalkuluje – prezentuje szalony styl, ich mecze ogląda się fajnie, ale fani taktycznych zawiłości mogą jedynie zgrzytać zębami, bowiem defensywa – delikatnie rzecz ujmując – nie jest najmocniejszą stroną srebrnych medalistów mistrzostw Polski.

Po ośmiu kolejkach Polski Cukier zdobywa średnio 92,4 punktu w meczu, ale traci aż 102,5. Najmniej zdobyli z Turk Telekom (73), a najwięcej z UNET Holon (105). Trzykrotnie przekroczyli sto punktów i każde z tych spotkań przegrali! To pokazuje jakie są luki w defensywie.

Alade Aminu (L) i David Kravish (fot. PAP/Tytus Żmijewski)

Ciekawostka przyrodnicza

Aż w połowie z dotychczasowych spotkań torunianie tracili ponad sto punktów i każdy z tych meczów przegrali. W jedynym wygranym starciu ze Strasbourgiem i tak dali sobie rzucić 81 punktów.

W Energa Basket Lidze ofensywna gra przynosi efekty – zespół ma bilans 10-1 i po 11. kolejkach był liderem. Jednak w jedynym przegranym spotkaniu – z Kingiem Szczecin – grzechy z Ligi Mistrzów dały o sobie znać – stracili 104 punkty.

Polskiego Cukru nie można w Europie traktować jako drużynę poważna. Ciekawostka przyrodnicza, która nie broni. #plkpl
— Hubert Błaszczyk (@hubertblaszczyk) December 11, 2019

Okno wystawowe

Styl preferowany przez trenera Machowskiego z pewnością pasuje zawodnikom, bo mogą "napompować" statystyki indywidualne i wypromować się w rozgrywkach kontynentalnych. Chris Wright (średnio 21 pkt w meczu), Keith Hornsby (śr. 19,6 pkt), Alade Aminu (śr. 13,1 pkt) i Aaron Cel (śr. 11 pkt) mają ponad 50 procent skuteczności.

Damian Kulig (fot. PAP/Tytus Żmijewski)

Wąska rotacja

Można zaryzykować tezę, że bilans Twardych Pierników byłby lepszy, gdyby nie kontuzje. Urazy wykluczyły Karola Gruszeckiego (od początku sezonu) i Damiana Kuliga (nie grał przez półtora miesiąca, wrócił w ostatnim spotkaniu z Baxi Manresa). Szkoda urazu reprezentacyjnego środkowego, bo miał znakomity początek sezonu.

Klub nie zdecydował się na zatrudnienie dodatkowych graczy (długo wolny na rynku był Michał Michalak, a torunianie prowadzili z nim rozmowy) i został z wąskim składem, grając na dwa fronty.

Do tego trener Machowski rzadko korzysta z Jakub Schenka (średnio 12 minut w meczu) i Bartosza Diduszki (śr. 14 min), którzy wydawało się, że będą ważnymi postaciami drużyny. Tylko pięciu zawodników ma średnią powyżej 20 minut w LM.

Nauka ma zaprocentować

Trudno powiedzieć, że ten sezon w Europie jest dla Polskiego Cukru stracony, skoro od początku mówiono, że w Toruniu nie nastawiają się na wynik w Lidze Mistrzów. Poza tym zespół prezentuje się dobrze w rodzimych rozgrywkach i ma dużą szansę na występ w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Wtedy cele będą na pewno inne.