PŚ: wygrani i przegrani weekendu w Klingenthal

Wygrani

Ryoyu Kobayashi
Po trzech weekendach był jedynym zawodnikiem, który nie wypadł z czołowej "szóstki". Nie pokazywał jednak błysku z zeszłego sezonu, a w Niżnym Tagile roztrwonił wielką przewagę po pierwszej serii. W Klingenthal zobaczyliśmy już jednak Ryoyu w wersji z sezonu 2018/19. Najlepszy: w piątkowych treningach, w indywidualnych zestawieniu sobotniej "drużynówki" oraz w niedzielnych zawodach. Wydaje się, że Kobayashi po prostu dopiero w pełni przestawił się na tory lodowe (zaczął na nich skoki najpóźniej z całej czołówki). Najbliższa przyszłość może należeć do dominatora zeszłej zimy o ile tylko... wystąpi w Engelbergu (nie wiadomo czy nie pojadą tam wyłącznie Japończycy z Pucharu Kontynentalnego).

Michal Doleżal
Co bardziej raptowni kibice zaczęli już stawiać krzyżyk na następcy Stefana Horngachera po Pucharze Świata w Niżnym Tagile. Sobota zmieniła jednak optykę. To był zdecydowanie najlepszy konkurs Polaków z trenerem Michalem Doleżalem. Niewielu spodziewało się wygranej, a już na pewno nie takiej z przewagą 25 punktów. Czech dokonał właściwej selekcji stawiając na Jakuba Wolnego zamiast na wyżej klasyfikowanego Macieja Kota. Młodszy z tej dwójki skacze nierówno, ale jego potencjał wydaje się większy. W "drużynówce" odpalił.

Marius Lindvik
Pierwsze w karierze podium wywalczył już w Ruce, ale radość trwała jedynie chwilę. Odebrał gratulacje od Seppa Gratzera, który niebawem... zdyskwalifikował go za kombinezon. Piętnaście dni później obyło się już bez takich niespodzianek. Norweg przeprowadził skuteczny atak z szóstej lokaty na półmetku, a czwartego Philippa Aschenwalda wyprzedził o 0,3 punktu. Choć kadrę Alexandra Stoeckla trapią kolejne kontuzje, to w niemal każdej serii ktoś z tej ekipy plasuje się w czołówce.

Yes @MariusLindvik @clabban @lonorge - but mixed feelings for us today pic.twitter.com/HAO1to43o3

— Hopplandslaget 🚀� (@Norskijump) December 15, 2019

Przegrani

Stefan Horngacher
Wszystkie drużynowe konkursy w Klingenthal do 2019 roku łączyło jedno. Zawsze na podium stawali Niemcy. Aż do soboty. Jeszcze piątkowe kwalifikacje wskazywały, że skoczkowie gospodarzy mogą śmiało celować w czołową "trójkę". Sam zawody zdeptały jednak marzenia kadrowiczów Stefana Horngachera. Szóste miejsce to spory zawód, tym bardziej jeśli spojrzymy na straty punktowe. Prawie 100 "oczek" do podium i 150 (!) do zwycięzców. Polacy nawet oddając siedem skoków wygraliby z reprezentacją z kraju aktualnych mistrzów świata.

Thomas Aasen Markeng
W trakcie pierwszej serii Vogtland Arenę spoiła cisza. Norweg skoczył 131 metrów, a następnie upadł po lądowaniu. Zeskok opuścił na noszach z podejrzeniem ciężkiej kontuzji kolana. Po kilku minutach realizator wyłapał jak mistrz świata juniorów stoi koło karetki, co można było przyjąć kojąco. Markenga czeka wizyta na badaniach. Dopiero po nich poznamy diagnozę.

Daniel Andre Tande
Prawdopodobnie najbardziej pechowy skoczek w stawce wpadł w tarapaty... w piątek trzynastego. Po pierwszym treningowym skoku zaczął narzekać na uraz stopy. Ledwo przebrnął kwalifikacje, a następnie niemożliwy stał się jego start w "drużynówce", bo nikt w sztabie nie chciał ryzykować pogłębienia kontuzji. Tande wrócił na skocznię w niedzielę, ale 18. pozycja sprawiła, że w klasyfikacji generalnej spadł na trzecie miejsce. Przed nim są mocni Ryoyu Kobayashi i Stefan Kraft.

Kolejne zawody Pucharu Świata odbędą się w Engelbergu (21-22 grudnia). To będzie ostatni sprawdzian przed Turniejem Czterech Skoczni. Transmisje w TVP1, TVP Sport, TVPSPORT.PL i w naszej aplikacji.