| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Był uzależniony od narkotyków. Któregoś ranka obudził się i powiedział sobie: "jeśli coś wezmę, nigdy nie będę grać w piłkę". Grał w Śląsku Wrocław, Legii Warszawa i Widzewie Łódź. Krzysztof Ostrowski – kiedyś piłkarz, dziś trener i psycholog. Z wykształcenia i doświadczenia.
Antoni Cichy, TVPSPORT.PL: – Już magister psychologii, czy to dopiero licencjat?
Krzysztof Ostrowski, Śląsk Wrocław: – Jeszcze nie. We wrześniu skończyłem licencjat. Tytuł psychologa już jest, z tego co się orientuję, mogę pracować w szkole. Natomiast, jeszcze nie mogę wykonywać zawodu psychologa. Jestem przed sesją zimową, zostało mi półtora roku. Ale na tym nie koniec.
– To był pomysł na pracę, czy na rozwój osobisty? Chcesz zaoferować więcej zawodnikom niż zwyczajny trener?
– Wychodzę z takiego założenia. Zawsze chciałem grać w piłkę, dzięki niej zarabiałem. Potrzebuję czerpać przyjemność ze swojej pracy. Wiedziałem, że kończąc z piłką muszę znaleźć coś, co będzie mi dawało taką radość jak piłka. I taka jest psychologia. Studia zacząłem już w wieku 30 lat, kiedy wróciłem do Śląska po Widzewie. Spróbowałem przez pół roku, absolutnie nie dało się połączyć trenowania i studiów, więc odłożyłem to na później.
– Czemu akurat psychologia?
– Dlaczego psychologia? Zawsze się nią interesowałem. Sam miałem problemy natury psychologicznej, byłem uzależniony od narkotyków. Dziś, z tą wiedzą, którą zdobyłem, wiem, że miałem duże epizody depresyjne. Borykałem się sam ze sobą, własnymi problemami. Mam duże doświadczenie, chciałem sam ze sobą zrobić porządek. Udało mi się i dzięki temu, że jestem osobą empatyczną, lubię pomagać ludziom, chciałbym pomagać ludziom i to sprawia mi frajdę. Chciałbym dalej działać w sporcie, z piłkarzami, którzy mają podobne lub inne problemy niż ja. I chciałbym też pracować z innymi ludźmi jako psychoterapeuta.
– Studia były autoterapią? Chciałeś spojrzeć na to, przez co przeszedłeś?
– Nie, absolutnie. Do szkoły poszedłem ukształtowany. Inaczej, już przerobiłem wszystkie swoje problemy. Nie szedłem, żeby dowiedzieć się czegoś o samym sobie, odpowiedzieć, dlaczego tak a nie inaczej. Przede wszystkim chciałem zrobić papier. Myślałem, że niewiele się tam nauczę. Bo naprawdę bardzo dużo już wiedziałem, ale okazało się, że podstawa teoretyczna, tematy, których sam nie zgłębiłem, są bardzo ważne. I nauczyłem się wiele.
– A kto tobie pomógł, kiedy miałeś problemy?
– Pracowałem z psychologiem sportowym. Bardzo pomógł mi Irek Trupkiewicz. Miałem również własną, prywatną psychoterapię.
– Byłeś wtedy bardzo młody...
– Byłem uzależniony w wieku szesnastu, siedemnastu lat. Kiedy skończyłem osiemnaście, nagle przestałem brać narkotyki.
– Skąd się wzięły w twoim życiu? Szesnastoletni piłkarze, gwiazdeczki, imprezy. Tak było?
– Nie. Wtedy były trochę inne czasy. Miasto nie było dla nas tak otwarte. Bardziej to, co działo się na dzielnicy. Mieliśmy dostęp do narkotyków, bardzo dużo chłopców je brało. Też miałem ułatwiony dostęp. Kiedy spróbowałem raz i zobaczyłem, że mój świat się zmienia, nie borykam się już z tym, z czym borykałem się na trzeźwo, pomyślałem, że to cudowne lekarstwo. Łatwo
wszedłem w uzależnienie. Trudniej było z niego wyjść, ale się udało.
– 25 maja... Tak nagle?
– 25 maja 2000 roku. Obudziłem się z myślą, że muszę załatwić pieniądze na moje pseudolekarstwo. Ale patrzę i pojawiła się myśl "nie chce mi się. Okej, łapię się tego". Byłem bardzo zdziwiony, że tak się stało. Ale też zadowolony. Powiedziałem sobie: do czterdziestego roku życia niczego nie biorę. Wtedy tak sobie założyłem: "jeśli coś wezmę, nigdy nie będę grać w piłkę". Pierwsze dni były łatwe, później zaczęło iść pod górkę. Pojawiły się myśli nawracające, sny, w których jednak coś wziąłem. Budziłem się najszczęśliwszy na świecie, że tak naprawdę nie wziąłem. Później to już zrobiła się norma. Nie chciało mi się brać żadnych narkotyków, spożywać alkoholu. Do dzisiaj czyściutko.
– Nawet bez alkoholu?
– Nie, alkohol nie jest problemem. Wychodzę z takiego założenia... i takie miałem też doświadczenie w klinice uzależnień, którą współprowadziłem. Osoba, która ma może nie zdrową, może nie wyleczoną, ale zabliźnioną psychikę, bo fajnie pamiętać o tym, co było, nie ma problemu, żeby napić się alkoholu. To głupie, ale nawet gdybym coś zapalił teraz... To już nie jest mi potrzebne. To, co dzieje się na trzeźwo, w zupełności mi wystarcza.
– Gdzie leżał problem, który cię trawił? Presja na boisku czy kłopoty w życiu prywatnym?
– Zazwyczaj wszystko bierze się z dzieciństwa, z doświadczeń, z tego, co nas spotyka. Moja psychika ukształtowała się tak, że byłem bardzo zlęknioną, niewierzącą w siebie osobą. Łatwo sobie wyobrazić, jak w okresie adolescencji (dojrzewania – przyp. red.), jako nastolatek, mamy wyobrażenie, że wszyscy widzą to, co my, zwracają uwagę na to, na co my, więc nawet nasze najmniejsze potknięcie jest dostrzeżone przez wszystkich. Takim osobom jak ja było zdecydowanie trudniej. Chodziłem zestresowany, zlękniony, ale to się wzięło... Nie chcę do końca o tym mówić. Miałem wspaniałych rodziców, ale jedno słowo w tę, w tamtą. Może brak pewnych rzeczy, które powinny być normalne w dzieciństwie, powoduje, że psychika skieruje się w tę, a nie inną stronę. Może ktoś inny postawiony na moim miejscu, z innym genotypem, innym układem nerwowym, funkcjonowałbym całkiem inaczej. A ja funkcjonowałem właśnie tak.
– Nie brzmi jak charakter piłkarza, który grał w Ekstraklasie, w Śląsku Wrocław, Legii Warszawa.
– Nie zdajemy sobie sprawy, ilu ludzi, którzy osiągają sukcesy, są na topie, codziennie rano budzi się z problemami. I ile ich mają. Zmuszają się, żeby iść naprzód. Zawsze się śmiałem, paradoksalnie może nie miałem silnej psychiki, ale za to wytrwałość i ambicję. Wiedziałem, że nawet mogę się czołgać, iść na kolanach, ale to zrobię. Szedłem dalej, chciałem osiągnąć to, co chciałem. Nie wyobrażałem sobie, że będzie inaczej. Nie brałem tego nigdy pod uwagę, nie wątpiłem w to.
– Dlaczego to paradoksalne?
– Bo czułem się przez to jeszcze gorzej. Było mi ciężko, ale mówiłem sobie "ja dam radę".
– I dałeś radę.
– Dałem radę w pewnym stopniu, ale wiem, że gdybym miał inną psychikę, grałbym zdecydowanie wyżej. Jestem o tym przekonany. Ale patrząc całościowo, psychika to jeden z elementów piłki, tak samo jak szybkość, wytrzymałość, technika. Część chłopców nie gra, bo brakuje im szybkości. Mnie brakowało psychiki i to nie pozwoliło pójść wyżej.
– Właśnie to dają studia? Zaczynasz rozumieć, że pójście do psychologa to żaden wstyd?
Tak jak wizyta u dietetyka czy fizjoterapeuty.
– Nie było mi wstyd. Jak skończyłem 25, 26 lat nie bałem się o tym mówić. Wcześniej oczywiście nie opowiadałem tego kolegom w szatni. Natomiast osobom dookoła, swoim znajomym – jak najbardziej. Nie bałem się o tym mówić. A szatnia... tam testosteron buzuje, nie można pokazywać słabości. Kiedy już stałem się postacią bardziej szanowaną, kimś bardziej doświadczonym, kimś, kto coś osiągnął, to już nie czułem strachu, żeby o tym powiedzieć. Natomiast rzeczywiście panuje taki stereotyp. Ludzie myślą "psycholog? Coś ze mną jest nie tak?". Nie o to chodzi. Nie zdają sobie sprawy, ile można osiągnąć pracując z psychologiem.
– Każdy może?
– Nawet osoby bez problemów. Patrzę tu przede wszystkim na sport, sprawy biznesowe. W sporcie można pracować nad lepszą koncentracją, jak się pobudzać lub obniżać pobudzenie. Skąd się biorą niespodzianki? Zazwyczaj z tego, że grając ze słabszym przeciwnikiem jesteśmy w mniejszym stopniu pobudzeni, a potrzebujemy większego. Kiedy gramy z dobrym przeciwnikiem, pobudzenie jest bardzo wysokie. Nie dla wszystkich to odpowiednie. Dobrze nauczyć się, jak je obniżyć. Można nad tym pracować. Można też pracować nad lepszym wykonaniem jakiegokolwiek elementu technicznego. Poprzez głowę – treningiem wyobrażeniowym. Jest wiele technik, które pozwalają poprawiać swoje umiejętności.
– Czyli wyobrazić sobie sukces, dobre zagranie?
– Sukces bez planu jest niczym. Wykonywano badania, nie wiem, czy nie przekręcę, ale mniej więcej o to chodzi. Jednym kobietom, które się odchudzały, mówiono, aby myślały, że są chude i szczupłe. Drugie miały normalnie trenować, myśleć o sobie tak, jak myślą. Te, które tylko myślały, że są chude, dobrze wyglądają, zeszczuplały zdecydowanie mniej niż te, które po prostu trenowały. Samo myślenie o sukcesie nie jest dobre.
– Postaw się teraz z drugiej strony. Zawodnikom łatwiej zaufać osobie, która grała i daje wskazówki psychologiczne? To nie jest tylko pan psycholog, który mecz widział wyłącznie w telewizji.
– To może być atutem, może być też wadą. To kwestia indywidualna. Mogą mi bardziej zaufać, ale mogą też mniej. Ktoś powie: "sam miał problemy, dawno temu grał, ja chcę iść do osoby, która nigdy nie grała". Ale to doświadczenie bardzo mi się przydaje. Czuję szatnię, gry zespołowe. Chociaż moje doświadczenie może też utrudnić pracę, jeśli na wszystko będę patrzył przez pryzmat siebie, tego co sam przeżyłem. Mogę stać się bardzo subiektywny, jeśli każdego zacznę przyrównywać do siebie. Każdy ma inną historię, troszeczkę inaczej myśli. Muszę uważać, żeby nie kierować się własnym doświadczeniem z boiska.
– Który moment jest najtrudniejszy dla młodego piłkarza? Wiek nastolatka?
– Jeśli chodzi o sprawy, tak jak mówiłem, wyniesione z domu, to zazwyczaj zaczyna się objawiać w wieku adolescencji. Piętnaście, szesnaście, siedemnaście lat. Może osiemnaście. Wtedy pojawiają się pewne problemy, ale przez całe życie spotykają nas sytuacje kryzysowe. Może być pięknie, ładnie, a jedna rzecz, która dla kogoś innego byłaby bzdurą, powoduje, że robi się fatalnie. Przychodzi czas, że chłopcy nie mogą sobie z tym poradzić. Nie mają na tyle zasobów. W każdej chwili może coś takiego nastąpić. Natomiast dla samego piłkarza? Myślę, że ten nastoletni wiek jest dzisiaj bardzo trudny. Kiedy w wieku szesnastu, siedemnastu lat grałem, nie miałem tylu informacji nabiegających z całego świata. Nie mieliśmy możliwości, skautów, turniejów, szkółek, akademii.
– Po prostu się grało.
– Nie przypominam sobie, żeby ktoś za nami jeździł, mówił, że będziemy grać. Wszyscy chłopcy z akademii są bardzo utalentowani, ale wszyscy myślą, że będą grać w Ekstraklasie. I tego im życzę. Natomiast życie pokazuje, że gra ich niewielu. Ale wszyscy, przepraszam, duża część, czuje się już
piłkarzami. I ich czeka ciężki przeskok. Dziś odnoszą sukcesy, zdobywają medale mistrzostw Polski juniorów. A w pewnym momencie kończy się junior, zaczyna senior i to jest ogromny przeskok, ogromna różnica w grze. Większość nie trafia, tak jak chcą, do Ekstraklasy, ale do niższych lig i siedzą na ławce. A trenerzy im mówili, że będą grać, więc o co chodzi? Trochę pokutuje obraz piłkarza, który wchodzi i zarabia mnóstwo kasy...
– Można ich na to przygotować, że gwiazda z juniorskiego boiska niekoniecznie będzie gwiazdą Ekstraklasy?
– To jak z przygotowaniem do meczu. Czy można kogoś przygotować do spotkania? Można zrobić wszystko, żeby był jak najbardziej świadomy tego, co dzieje się na boisku, i miał jak największe umiejętności, żeby sobie poradzić. Ale sam mecz pokazuje, co wychodzi. Tak samo tutaj. Życie pokazuje. Możemy jedynie rozmawiać z chłopcami, którzy tego chcą. Rozmawiać z tymi, którzy chcą tego mniej. Można im mówić, ale to wiek buntu. Buntu dziecka w stosunku do rodziców. Dziecku zdaje się, że wszyscy myślą tak jak ono. Nie dosłownie, ale zwraca uwagę przede wszystkim na siebie, taki trochę egocentryzm. To, co mówimy, często do nich nie dociera. Jest takie "o czym on mówi? Co on wygaduje? To jakieś bzdury". Dlatego po latach mamy takie przemyślenia... Gdybym wtedy wiedział to, co wiem dzisiaj, byłoby inaczej.
– Tak zwane błędy lat młodzieńczych.
– Nam się wydaje, że wiemy wszystko, nie ma zagrożeń. To co złe zdarza się innym, a nie nam. Stąd ryzykowne zachowania, sięganie po różne używki, imprezowanie. Tak wygląda dzieciństwo. Sam pomyśl o tym, co robiłeś, kiedy byłeś nastolatkiem. Zawsze powtarzam, mówi się o tych, którzy mieli pecha. A o tych, którzy nie mieli pecha, już się nie mówi, ale to nie znaczy, że tego nie robili. Młodzi podejmują ryzyko w zdecydowanej większości. Niektórym się udaje.
– A ty miałeś pecha?
– Nie, absolutnie nie. Ale co to znaczy pech?
– No tak... Ekstraklasa, dziś trener Śląska, psycholog.
– Gdyby nie wydarzyło się to, co się zdarzyło, nie byłbym tą osobą, którą jestem teraz. A to mi jak najbardziej odpowiada. Gdybym grał wyżej, nie mam pojęcia, kim byłbym dzisiaj. Patrząc z tej perspektywy, jestem z tego zadowolony. Ale nie ukrywam, że marzyłem o czymś więcej i czuję ten niedosyt. Z drugiej strony uświadamiam sobie, że po prostu nie miałem tego czegoś w psychice, żeby sobie z tym poradzić. Jedno nad czym ubolewam, to że kiedyś regularna praca z psychologiem nie była normą.
– Pod tym względem młodym zawodnikom jest obecnie łatwiej?
– Mają psychologa do dyspozycji. Nie mówię, że wszyscy i wszędzie, ale u nas jest. W wielu innych klubach też. Mogą z tego korzystać. I naprawdę zachęcam.
– Korzystają? Czy dalej niektórzy patrzą na to, co powiedzą koledzy?
– Korzystają, oczywiście. Nie jest to jednak oszałamiająca liczba, ale coraz więcej osób ma świadomość. Wiem z własnego doświadczenia – oczekują, że usłyszą radę i nagle pstryk, coś się przełączy i zaczną inaczej funkcjonować. To tak nie działa. Jest jak w każdym innym elemencie treningu. Żeby szybko biegać, można mieć talent, ale trzeba trenować. Żeby być wytrzymałym, też trzeba trenować. Żeby mieć lepszą technikę, też. Tak samo tutaj. My jesteśmy po to, żeby kierować, pokazać co robić. Ale sam zawodnik musi to robić.
– Wprowadziliście teraz treningi spersonalizowane. Na czym polegają?
– Treningi pozycyjne polegają na tym, żeby szkolić, udoskonalać umiejętności potrzebne dla danej pozycji. Co odróżnia bocznego pomocnika od napastnika? Napastnik nie będzie trenował dośrodkowań, zejścia z boku, wcięcia, tylko szybkie przejęcie piłki, odwrócenie, uderzenie, wejście
na prostopadłą piłkę. Te zadania są trochę inne, choć dziś piłka dąży do tego, że każdy będzie w stanie grać na praktycznie każdej pozycji. Natomiast zachowania taktyczne w ataku i w obronie są trochę inne.
– Staracie się najpierw nauczyć, potem odtworzyć sytuację meczową?
– Na tym to wszystko polega. Od małego każdy element techniczny trenuje się tak, że najpierw trzeba nauczyć mózg wykonywania pewnych czynności wolno, trochę szybciej, potem bardzo szybko. Od prostych, przez bardziej skomplikowane po najbardziej. To musi odbywać się etapami.
– Dla trenera to też wyzwanie. Nie stworzyć swojej boiskowej kopii, drugiego siebie.
– Każdy patrzy trochę przez pryzmat swego podejścia do piłki. Jako były zawodnik łapię się na tym, że mówię: "słuchajcie, przyjmując tak piłkę szybciej ją opanujecie, szybciej jest na ziemi i szybciej możecie ją podać czy dośrodkować". Ale jeśli ktoś w wieku szesnastu czy siedemnastu lat ma już wypracowane swoje przyjęcie, które jest efektywne, a może w książkach nie piszą, żeby tak przyjmować, to, jeśli mu wychodzi, czemu mam to zmieniać? Ja przyjmowałbym całkiem inaczej, dla mnie to nienaturalne, ale skoro dla niego jest naturalne, niech tak robi. Natomiast, jeśli pokażę mu inne przyjęcie i będzie trenować, ma większy wachlarz. Potrafi przyjąć każdą piłkę.
– To jest dla młodych chłopaków czy dla zawodników z Ekstraklasy też?
– Wiem, choć nie uczestniczę w nich, że są treningi pozycyjne dla zawodników z drugiej drużyny, wyróżniających się juniorów i chłopców z Ekstraklasy, którzy chcą. Ja uczestniczę w treningach 16-, 17–latków.
– Jak powinien wyglądać kontakt trenera z rodzicami? Zwłaszcza przed pełnoletniością.
– Im więcej wiedzy na temat dziecka, tym lepiej. Tylko że jeden trener nie ma takich możliwości przerobowych, żeby zająć się całą drużyną. Najlepszy kontakt dla trenera to po prostu raz na jakiś czas spotkać się z rodzicami. Porozmawiać, też po to, żeby rodzic wiedział, że, jeśli chce, zawsze może porozmawiać z trenerem. Jeżeli my, trenerzy, widzimy, że coś się dzieje z dzieckiem, też powinniśmy zapytać rodziców, czy coś się zmieniło. Może umarł dziadek, babcia. Wtedy inaczej możemy podejść do dzieci. Ale rodzice nie powinni się wtrącać w to, co dzieje się na treningu. Kontakt musi być z poszanowaniem autonomii rodzica i trenera. Uwagi – jesteśmy na nie otwarci, ale nie w trakcie treningu.
– Skoro o rodzicach. Twoi wiedzieli o problemach, które miałeś?
– Nie, nie mieli pojęcia. Nikt nigdy z boku nie zobaczyłby, że coś jest ze mną nie tak. I to może jest informacja dla innych. To, co my widzimy z zewnątrz, często nie jest spójne z tym, co ludzie trzymają wewnątrz, jak się czują. Często osoby, które borykają się z depresją, nie mówię już o takiej naprawdę ciężkiej, wychodzą. Mogą wydawać się trochę stojące na uboczu, ale od tego też mają narzędzia, to zależy od charakteru. Będą funkcjonować bardzo dobrze. Tak jak ja funkcjonowałem bardzo dobrze. Nikt z moich kolegów, których byś zapytał, nie powiedziałby, że mam jakieś problemy. Potrafiłem to doskonale ukryć. Tyle tylko, że ja tego tak naprawdę nie ukrywałem. Po prostu w szatni i na dzielnicy właściwie funkcjonowałem. Dopiero kiedy zostawałem sam, działy się różne rzeczy. W czasie rzeczywistym cały czas analizowałem, analizowałem, analizowałem. Ale nie pokazywałem tego po sobie.
– Kiedy człowiek jest sam, za dużo myśli? Potrzebuje ludzi, żeby oderwać się od tych myśli?
– Ogólnikowo można powiedzieć, że oczywiście, jak jest się wśród ludzi, nachodzi nas mniej myśli na swój temat. Poznawczo ogarniamy kolegę, koleżankę, trzeba gdzieś pójść, wyjść, zachować się.
Nie ma czasu na negatywne myśli. Natomiast w ciężkiej depresji ludzie już nie wychodzą z domu, zamykają się, leżą.
– Kiedy rodzice się dowiedzieli? Przyszedłeś, powiedziałeś "miałem problem"?
– Nigdy. Tak naprawdę dowiedzieli się z gazety. Znaczy mama, bo tata nie żyje. Zmarł, kiedy miałem dwadzieścia lat, więc nigdy się o tym nie dowiedział. A mama zareagowała... Tak jak mówię, ja nigdy nie sprawiałem problemów, zawsze potrafiłem sobie poradzić. Zdawałem z klasy do klasy, nie miałem zatargów z wymiarem sprawiedliwości. Nie było żadnych symptomów. Mama to przyjęła. Było, po prostu. Porozmawialiśmy na ten temat, wyjaśniliśmy sobie dlaczego, jak. Na spokojnie.
– Nie czuła, że może to ich wina? Nie obwiniała się?
– Tłumaczyłem mamie dlaczego, na czym to polega. Pamiętajmy jedno, bardzo ważne. Nasi rodzice również mieli swoich rodziców. Tamci rodzice mieli swoich i tak dalej. Czasy psychologii, czasy wglądu w siebie, świadomości w społeczeństwie to ostatnie lata. Hasła, żeby myśleć o sobie, spełniać się, dbać o siebie. W czasach naszych rodziców tego nie było. Należało radzić sobie i oni sobie radzili, na tyle, na ile umieli. Tak jak ja będę robić błędy, bo wszyscy je popełniamy, tak oni je popełniali. To nie jest ich wina. Chcieli bardzo dobrze dla mnie, wiele dobrego mnie nauczyli. Ale pewne rzeczy, które się wydarzyły w naszym życiu, sytuacje kryzysowe, spowodowały, że wyszło tak jak wyszło. Ale nie wiem, czy w sytuacji, w której oni się znaleźli, ja poradziłbym sobie równie dobrze. Wydaje mi się, że nie.
– Taty już nie ma, mama jest. Za oknem mało świątecznie, ale Święta tuż, tuż. Z rodziną?
– Mało świątecznie, chyba musimy się do takiej aury przyzwyczaić. Nawet do Zieleńca nie można pojechać. A Święta oczywiście tutaj, siostra z mężem przyjechała z Anglii. Rodzinnie, we Wrocławiu. Cała rodzina. Wigilia pewnie u mamy albo u Asi rodziców. I tego samego dnia przejazd do drugiej rodziny. Pierwszy i drugi dzień u jednych i drugich. Dużo jeżdżenia, jak co roku.
– Rodzinny Wrocław zawsze przyciągał na Święta?
– Zawsze, oczywiście. Każdy zawodnik tak ma. Mój najbliższy przyjaciel Mariusz Pawelec jedzie pod Lublin do Łęcznej, bo tam ma rodzinę.
– Ta dobra strona piłki. Wolne w Święta.
– Wydaje mi się, że wszyscy czekają na to. Nie mogą się doczekać, kiedy będzie po meczu. To najtrudniejsze. Wiedząc, że pojedzie się na Święta, jeszcze skoncentrować się na spotkaniu.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
KGHM Zagłębie Lubin
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.