To będzie rok emocji olimpijskich i mistrzowskich. Będziemy patrzeć, jaką formę przygotowali piłkarze i siatkarze, jak w Planicy latają skoczkowie, jak z wielkimi rywalami na korcie radzi sobie Hubert Hurkacz i na którym miejscu na metę wpadają Aniołki Matusińskiego. Co przyniesie 2020 rok? I kto przyniesie nam najwięcej wrażeń?
Tegoroczny sportowy kalendarz jest napięty. W styczniu na parkiety wybiegną szczypiorniści, którzy zagrają w mistrzostwach Europy. W marcu na Letalnicy w Planicy o medale mistrzostw świata i rekordowe odległości powalczą skoczkowie. Wakacje to już przysłowiowy raj dla kibiców – niedzielnych i tych, którzy od telewizorów nie odchodzą ani na moment. Najpierw Euro 2020 z udziałem reprezentacji Polski, a na przełomie lipca i sierpnia letnie igrzyska olimpijskie w Tokio. W międzyczasie jeszcze turniej kwalifikacyjny do igrzysk naszych siatkarek, halowe mistrzostwa świata z udziałem lekkoatletów, renomowane wyścigi kolarskie i czego tylko dusza kibica zapragnie. Na kogo możemy liczyć? Kto sprawi niespodziankę? Czyjej karierze warto bacznie się przyglądać? A po kim po prostu spodziewać się znakomitych rezultatów?
Piotr Żyła (skoki narciarskie)
Zimy za oknem nie widać, ale kalendarzowa trwa w najlepsze. A jak zima, to nadzieje związane ze skokami. Kamil Stoch medali – w tym złotych – ma bez liku, Dawid Kubacki też już triumfował – rok temu w Seefeld. Czas na Piotra Żyłę? Mistrzostwa świata w lotach w Planicy to jedyne tej zimy zawody rangi mistrzowskiej. Do marca jeszcze daleko, ale loty narciarskie to jego żywioł. Rok temu stawał na Letalnicy na najniższym stopniu podium, a w drugim konkursie był czwarty. Drużynowo? Polacy najlepsi. 248 i 247,5 metra – to tylko dwa z ponad 240-metrowych lotów "Pietera" w tamten weekend.Tak daleko fruwali wtedy tylko Markus Eisenbichler i niezawodny Ryoyu Kobayashi. W indywidualnych konkursach mistrzostw świata w lotach Piotrowi dotychczas się nie wiodło. W 2008 roku w Oberstdorfie przepadł w kwalifikacjach, w 2012 w Vikersund odpadł w pierwszej serii. Najwyższe miejsce? 17. przed dwoma laty w Oberstdorfie. Zanim skoczkowie polatają na drugiej największej skoczni świata przed nimi jeszcze sporo weekendów Pucharu Świata i finisz Turnieju Czterech Skoczni. Już na Schattenbergschanze Żyła był blisko podium. Czemu miałby na nie nie wskoczyć już w kolejnych zawodach? A pokazał przecież trzy sezony temu, że na turniejowe podium go stać.
Hubert Hurkacz (tenis)
Styczeń to nie tylko skoki. To również miesiąc pierwszego turnieju wielkoszlemowego. I mamy komu kibicować, nie tylko w rywalizacji kobiet. Jest 37. w rankingu ATP, w poprzednim sezonie dwukrotnie pokonywał Keia Nishikoriego, a z Novakiem Djokoviciem trenował. Wcześniej wspólnej gierki nie odmówił mu sam Roger Federer. Hubert Hurkacz już pokazał, że nie boi się wielkich nazwisk światowego tenisa. I że grać na wysokim poziomie potrafi. Tytuł w turnieju w Winston-Salem, trzecia runda Wimbledonu, ćwierćfinał Indian Wells. To kilka z jego wyników osiągniętych w ubiegłym sezonie. Na komplementy Federera trzeba sobie zasłużyć i Hurkacz najwyraźniej zasłużył. – Trenowałem z nim w Szanghaju. Pamiętam, że po każdym popełnionym błędzie przepraszał mnie, zatem jest to naprawdę miły facet – charakteryzował Polaka Szwajcar przed pojedynkiem w ćwierćfinale Indian Wells. Oceniając wrocławianina wskazał po prostu na jego wyniki: – Dwukrotne zwycięstwo nad Nishikorim i wygrana z Shapovalovem pokazują, na co go stać – dodawał legendarny tenisista. Skoro tak uważa Federer, warto mu zaufać. Hurkacza stać na wiele i oby udowodnił to już w tym roku. Do Top 30 blisko, a jeśli ktoś wygrywa z Keim Nishikorim, Denisem Shapovalovem czy Lucasem Pouille śmiało może patrzeć w przyszłość.
Bartosz Zmarzlik (żużel)
Od 16 maja do 3 października przez dziesięć weekendów kibice znów będą słuchać ryku silników. GP Polski na PGE Narodowym w Warszawie zainauguruje żużlowe Grand Prix 2020. Tytułu broni oczywiście Bartosz Zmarzlik. 24-latek w zeszłym sezonie triumfował w Kršku, Wrocławiu i Vojens. Rok wcześniej w klasyfikacji mistrzostw zajął drugie miejsce, a w 2016 roku trzecie. To już uznana marka na światowych torach. Oprócz ścigania na Narodowym, Polscy żużlowcy jeszcze dwukrotnie wystartują przed własną publicznością: 1 sierpnia we Wrocławiu i 3 października w ostatniej rundzie w Toruniu. Tegoroczne Grand Prix to nowy rozdział w historii żużla. Tym razem zawodnicy otrzymają punkty do klasyfikacji generalnej za miejsca zajęte w całych zawodach, a nie poszczególnych biegach. Ostatnie mistrzostwa świata ze starym systemem wygrał Polak. Pierwsze? Nie mamy nic przeciwko temu, żeby najlepszym żużlowcem globu znów był nasz reprezentant. A oprócz Zmarzlika pewien udziału w Grand Prix jest również Maciej Janowski, szósty w poprzednim sezonie.
Robert Lewandowski (piłka nożna)
Nie sposób rozmawiać o nadziejach i sukcesach polskich sportowców w nadchodzącym roku, bez wymieniania Roberta Lewandowskiego wraz z reprezentacją. Liga Mistrzów, Bundesliga i wreszcie Euro 2020. Nasz najlepszy piłkarz ma gdzie się wykazać w najbliższych miesiącach. Wierzą w niego nie tylko w Monachium. Ma być podporą reprezentacji w Dublinie i Bilbao. I oby w innych miastach, w których kadra prowadzona przez Jerzego Brzęczka zagra, w co wierzymy, po wyjściu z grupy. Powtórka z Francji? Byłoby cudownie, ale mecze eliminacyjne niekoniecznie napawały optymizmem. Niech powieje nim w najbliższych miesiącach. Sukcesy drużyny to i szansa na sukces indywidualny Lewandowskiego. Na jesieni strzelał jak na zawołanie. Jeśli utrzyma dyspozycję, Bayern zajdzie daleko w Lidze Mistrzów, a reprezentacja zaskoczy nas pozytywnie na przełomie czerwca i lipca – może wreszcie w indywidualnych plebiscytach RL9 wstrzeli się w podium.
Paweł Fajdek (lekka atletyka)
Wybitny w mistrzostwach świata, słaby w igrzyskach olimpijskich. W 2012 roku w Londynie spalił wszystkie trzy próby eliminacyjne. Cztery lata później również nie przeszedł eliminacji. Miał dwa mierzone rzuty, ale zbyt krótkie. W Tokio będzie startował po 30. urodzinach. I z czterema złotymi medalami mistrzostw świata w dorobku. Już przeszedł do historii lekkiej atletyki. Więcej razy z rzędu mistrzem świata zostawał tylko Siergiej Bubka – sześciokrotnie. W czterech kolejnych mistrzostwach obok Fajdka wygrywały już tylko same tuzy, nazwiska nieobce wszystkim pasjonatom sportu. Jak Michael Johnson, Haile Gebrselassie, Hicham El Guerrouj i Lars Ridel. Co ich odróżnia od Fajdka? Wszyscy stawali na olimpijskim podium. Jeśli nie w tym roku, to kiedy? – Mam nadzieję, że to będzie tak nudne do końca mojej kariery i będę te tytuły zdobywał co dwa lata. Nie ukrywajmy, teraz już muszę zdobyć medal olimpijski i mówię to otwarcie. Teraz wszystko podporządkuję temu – przyznał otwarcie 30-letni lekkoatleta tuż po zdobyciu czwartego mistrzostwa świata. Trzymamy za słowo. A skoro o rzucie młotem, nie wolno zapominać o Anicie Włodarczyk, Joannie Fiodorow i Wojciechu Nowickim.
Aniołki Matusińskiego (lekka atletyka)
Nie trzeba ich przedstawiać. W zależności od decyzji trenera w różnym zestawieniu i różnej kolejności: Iga Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz, Anna Kiełbasińska Małgorzata Hołub-Kowalik i nieodzowna Justyna Święty-Ersetic. Wiele radości przysporzyły nam w ostatnich latach. Od 2017 roku regularnie w mistrzostwach Europy, czy to na hali, czy na otwartym stadionie, wpadają jako pierwsze na metę. Z czterech ostatnich mistrzostw świata (hala i stadion) przywiozły trzy srebrne i jeden brązowy medal. W Doha przybiegły jako drugie, za plecami Amerykanek. Powtórka w Tokio? – Mam w głowie plany, które chciałabym zrealizować, ale też nie za wszelką cenę. Głównym celem są igrzyska olimpijskie i chciałabym, żeby to tam przyszła moja życiowa forma. Mam nadzieję, że sama sobie i z dziewczynami sprawimy miłe niespodzianki – mówiła kilka miesięcy temu Święty-Ersetic. Też liczymy na miłą niespodziankę.
Natalia Kaczmarek (lekka atletyka)
Nie tak znana jak koleżanki, które w Europie rozstawiają po kątach rywalki w rywalizacji sztafet 4x400 metrów, ale nie mniej zdolna. Też biega na 400 metrów, też pomaga sztafecie. Konkurencja na igrzyskach w zawodach indywidualnych będzie szalenie trudna, szanse medalowe, delikatnie mówiąc, nikłe. Ale warto obserwować, jak rozwija się jej kariera. W zeszłym sezonie rozwijała się bowiem wspaniale. 20-latka została młodzieżową mistrzynią Europy po pamiętnym finiszu, a w sztafecie dołożyła drugie złoto. Należy do teamu100, do grona młodych i zdolnych sportowców, którzy w przyszłości mają nam przywozić medale z najważniejszych zawodów. Już sprawdziła się w rywalizacji seniorek. Kiedy Polki sięgały po srebro halowych mistrzostw świata i złoto mistrzostw Europy na otwartym stadionie, ona biegła w eliminacjach. Kiedyś grała w siatkówkę, ale na parkiecie nie czuła się tak dobrze jak na bieżni. Klubowy trener Marek Rożej powiedział o niej: – Natalka to bez wątpienia najlepiej rokująca zawodniczka z tych młodych. Począwszy od szesnastego roku życia sięgała regularnie po tytuły mistrzyni kraju. Najpierw dwukrotnie wśród juniorek młodszych, a później dwukrotnie w kategorii juniorek – wymieniał wyniki młodej lekkoatletki. Kolejny złoty Aniołek Matusińskiego?
Reprezentacja Polski siatkarzy
Z żadną drużyną nie wiążemy takich nadziei przed igrzyskami w Tokio. Mistrzowie świata z 2014 i 2018 roku, medaliści mistrzostw Europy, medaliści Pucharu Świata i Ligi Narodów. Vital Heynen, jeśli ma kłopot, to bogactwa. Selekcjoner już myśli o turnieju olimpijskim, monitoruje sytuację i patrzy, kogo może powołać. – Zrobiłem zakład sam ze sobą. Co miesiąc spisuję listę dwunastu graczy, których widziałbym w składzie na turniej w Tokio, gdyby ten miał się rozpocząć "tu i teraz". Następnie, w kolejnym miesiącu, tworzę nową, nie przypominając sobie starej – przyznawał niedawno w rozmowie z TVPSPORT.PL. Polscy siatkarze nie ukrywają deklaracji, że polecą do Japonii z klarownym celem. Chcą wreszcie zdobyć złoto. Nadzieje na medal były już w Pekinie, Londynie i Rio. Za każdym razem kończyło się na ćwierćfinale i bądź co bądź rozczarowaniu. Kadrę wzmocnił teraz Wilfredo Leon. I mówi jednym głosem z pozostałymi siatkarzami. Choć unika słowa "faworyci", wraz z kompanami zamierza walczyć o olimpijskie złoto. – (…) to zupełnie co innego, gdy mówisz "jestem jednym z faworytów", a że będę walczył z wszystkich sił o złoto. W tej kwestii mam takie samo nastawienie jak oni – przyznaje. Warto wpisać do kalendarza: 9 sierpnia 2020 roku. To dzień zamknięcia igrzysk w Tokio i finału turnieju siatkarzy. Wierzymy, że z udziałem Polaków. Czekamy na to od 1976 roku.
Aleksandra Mirosław (wspinaczka sportowa)
Pani wuefistka, która w zeszłym roku obroniła tytuł mistrzyni świata we wspinaczce na czas. Aleksandra Mirosław, z domu Rudzińska, triumfowała sezon po sezonie: najpierw w Innsbrucku, potem w Hachioji. Ma też brązowy medal z mistrzostw świata z 2014 roku i srebrny z Europy z 2013. W tym roku wspinaczka sportowa zadebiutuje w igrzyskach olimpijskich, a wraz z nią 26-letnia Mirosław. Dwa tytuły mistrzyni świata nie czynią jednak z Polki głównej faworytki. W Tokio zawodniczki będą rywalizować w zawodach złożonych z trzech konkurencji: w czasówce (2 biegi), boulderingu (4 problemy) i prowadzeniu (1 droga). Za każdą otrzymają punkty. Zawodniczka, która zdobędzie ich najmniej, zostanie mistrzynią olimpijską. W Hachioji w kombinacji (wynik punktowy dawały pomnożone przez siebie miejsca z poszczególnych kategorii) Mirosław była czwarta. Kiedy zszokowana dowiedziała się, że pojedzie na igrzyska, ukryła twarz w dłoniach. Pozostaje życzyć, by podobnego szoku doznała za kilka miesięcy w Tokio. A my wraz z nią. Nawet jeśli nie będzie faworytką.
Czwórka podwójna wioślarstwo
Od trzech lat nie schodzą z podium mistrzostw świata. W 2018 roku przypłynęły jako pierwsze na metę w bułgarskim Płodiwie. Rok wcześniej i rok później zdobyły srebro w amerykańskiej Sarasocie i austriackim Linzu. O kim mowa? Wioślarska czwórka podwójna bez sternika. Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Springwald i Katarzyna Zillmann. W Linzu do ostatnich centymetrów walczyły o wicemistrzostwo świata i o 0,03 sekundy wyprzedziły Holenderki. Przegrały tylko z Chinkami. Dobry prognostyk przed igrzyskami w Tokio? Kobus-Zawojska nie ma wątpliwości. Ze Springwald były już w czwórce podwójnej, która stawała na olimpijskim podium w Rio. – Cztery lata temu w kwalifikacjach z Marią byłyśmy czwarte, później w igrzyskach trzecie. Teraz jesteśmy drugie i mam nadzieję, że staniemy na rzęsach i pokażemy w Tokio, że Chinki to taki wypadek przy pracy – szczerze zapowiedziała Kobus-Zawojska. Nadziei medalowych we wioślarstwie mamy więcej. Medale w Linzu zdobywała też męskie czwórka bez sternika i czwórka podwójna oraz dwójka podwójna. – Prognostyk na igrzyska olimpijskie w Tokio jest bardzo dobry – przyznał Adam Korol. A on na wioślarstwie zjadł zęby. Wszak sam został mistrzem olimpijskim.
Sport jak to sport. Przewidywalności w nim nie ma. Przekonaliśmy się o tym nie raz. Siatkarze jechali na mistrzostwa Europy jako faworyci, wrócili z brązem. Dawid Kubacki po pierwszej serii w Seefeld był 27., ledwie awansował do drugiej. I został mistrzem świata. Takiej nieprzewidywalności życzmy sobie w 2020 roku. Ze złotymi finiszami Polaków, niespodziankami pamiętanymi przez dekady i słowami komentatorów, które utrwala się na lata wraz z obrazami szczęścia.