| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Gieorgij Żukow wygląda na człowieka, który nie owija w bawełnę. Przyznaje wprost, że sześć lat temu wrócił z Belgii do Kazachstanu dla pieniędzy. A teraz wybrał Wisłę Kraków, choć u siebie w ojczyźnie mógłby spokojnie nadal liczyć ″diengi″. Zamiast tego, podjął się misji ratowania Białej Gwiazdy. – Kłopoty Wisły to tylko moment. Czas, by go zakończyć – mówi.
Podczas pierwszego treningu Wisły Żukow był jedyną nową twarzą, więc nic dziwnego, że spojrzenia skupiały się na nim. – Niski, z tatuażem na łydce – radzili sobie fotoreporterzy próbujący odnaleźć Kazacha w tłumie piłkarzy zakutych w czapki i ciepłe kominy. We wtorek w Myślenicach, gdzie Wisła ma swoją bazę treningową, chwycił tęgi – jak na tę zimę – mróz. W ciągu dnia słońce dodawało otuchy, ale po południu, gdy piłkarze wybiegli na boisko, było już ciemno i zimno.
Żukow pojawił się tu już w grudniu, by potrenować z nowymi kolegami z zespołu. Pod koniec listopada podpisał kontrakt. Prezes Piotr Obidziński poinformował, że nie trzeba było płacić za transfer, za podpis, ani nawet prowizji menedżerskiej. Prawdziwa promocja. Okazja. Żukow w Krakowie to wynik kontaktów biznesowych Jarosława Królewskiego.
– Negocjacje były bardzo szybkie. Nie stawiałem wysokich warunków i nie zastanawiałem się długo. Uznałem, że polska liga to dla mnie krok do przodu i tyle. Wiem, że Wisła nie gra w europejskich pucharach, ale dla mnie ważniejsze, by mecze na wysokim poziomie grać co tydzień, a polska liga to gwarantuje. Jest mocniejsza od tej w Kazachstanie – mówi.
Skoro tak twiedzi, to jego problem, my pamiętamy, co FK Astana zrobiła trzy lata temu Legii w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Jeśli coś może być siłą naszej ligi to tylko wyrównana stawka (a więc coś na co wszyscy narzekamy).
Żukow wychował się w Belgii, ale potem wrócił do Kazachstanu. – Będę szczery – skusiły mnie pieniądze. Miałem 19 lat, gdy Astana zaproponowała mi wypożyczenie, a ja wybrałem ten kierunek – wspomina. Pożegnał się z Europą, ale z Astaną wrócił do niej w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Niesłabo. Ale fakt faktem, że daleko od centrum piłkarskiego świata. – Nie czas, by oceniać tamte wybory. Tak zdecydowałem i tyle. Życie. A dzięki tamtym decyzjom dziś jestem w Wiśle – zaznacza.
Potem grał jeszcze w Holandii i Rosji. Takie wybory życiowe sprawiły, że rozwinął się językowo. – Znam angielski, flamandzki, rosyjski i francuski. A mam nadzieję, że wkrótce nauczę się i polskiego, bo jest bardzo podobny do rosyjskiego. Już teraz znam pewne słowa i nie mam problemów w porozumiewaniu się z kolegami z zespołu – zapewnia.
Po podpisaniu kontraktu przyjechał do Krakowa, by z trybun zobaczyć mecz Wisły z Lechią. – Ostrzegano mnie, że na meczu nie będzie wiele kibiców, ale frekwencja i tak zrobiła na mnie wrażenie. Podobał mi się sposób w jaki fani wspierają swoją drużynę, że w umówionej minucie wszyscy równocześnie wstają i zaczynają śpiewać hymn. Wcześniej na Youtube zobaczyłem angielski reportaż o derbach Krakowa. To prawdziwe szaleństwo – uśmiecha się.
Prawdopodobnie widział ten materiał:
– Znałem Wisłę, bo ta wygrała kilka tytułów mistrzowskich i grała w Europie. Wiem, że teraz mają kłopoty, ale to tylko moment. Drużyna ma w sobie sporo jakości. Gdyby było inaczej, nie wygrałaby dwóch ostatnich meczów w roku – mówi. I jednym tchem wymienia nazwiska nowych kolegów z zespołu. Nic dziwnego, że zaczyna od Jakuba Błaszczykowskiego.
Żukow jest środkowym pomocnikiem. Trener Artur Skowronek porównuje go do Vukana Savicevicia. – Jestem typem pomocnika box-to-box. Lubię pomagać w grze ofensywnej, ale najważniejsze jest dla mnie zabezpieczenie tyłów. Dopiero wtedy można skupić się na atakach – opisuje. Wisłą na razie faktycznie musi zabezpieczyć swoje tyły. Dopiero potem może pomyśleć o czymś więcej.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
KGHM Zagłębie Lubin