Przejdź do pełnej wersji artykułu

Prezes Azotów Puławy Jerzy Witaszek: gdybyśmy chcieli zmienić trenera Skórskiego, już dawno byśmy to zrobili [WYWIAD]

/ Jerzy Witaszek opowiedział TVPSPORT.PL m.in. o sytuacji trenera Michała Skórskiego i celach Azotów na drugą część sezonu (fot. 400mm.pl) Jerzy Witaszek opowiedział TVPSPORT.PL m.in. o sytuacji trenera Michała Skórskiego i celach Azotów na drugą część sezonu (fot. 400mm.pl)

Jeżeli zespół zajmie w Superlidze miejsce gorsze niż czwarte, dojdzie do dużych zmian – zapowiada prezes Azotów Puławy Jerzy Witaszek. W jego klubie w ostatnich dniach działo się sporo. Zapraszamy do lektury rozmowy dla TVPSPORT.PL.

Maciej Wojs, TVPSPORT.PL: – Zmiany w sztabie trenerskim, transfer rozgrywającego z Białorusi i odsunięcie od zespołu Jakuba Morynia – muszę przyznać, że 2020 rok zaczął się w Puławach dość intensywnie. Zacznijmy od ostatniego tematu. Dlaczego Azoty rezygnują ze sprowadzonego latem Morynia?
Jerzy Witaszek, prezes Azotów Puławy: – Jakub Moryń był ściągany do Puław jako reprezentant Polski. Tak też mi go przedstawiano – jako przyszłego pierwszego rozgrywającego reprezentacji. My szukaliśmy takiego zawodnika: młodego, rozwojowego, który będzie mógł "pociągnąć" Azoty na wyższy poziom. Jak się okazało, był to zawodnik jednego zgrupowania. Przy tym trzeba też powiedzieć, że ani on, ani Bartosz Kowalczyk, nie spełniają roli przywódców. Nie mają takich cech, by rządzić Łangowskim, Przybylskim, Szybą czy Podsiadłą. To są doświadczeni zawodnicy, w najlepszym okresie swoich karier, którzy potrzebują kogoś, kto będzie nimi dyrygował na boisku. Moryń, podpisując kontrakt z klubem, miał zapisane, że na trzy miesiące przed końcem każdego sezonu, klub może wypowiedzieć mu umowę. A ponieważ drużynę buduje się cały czas, a my jesteśmy w trakcie rozmów z wieloma zawodnikami, przekazałem mu, że nie przedłużymy z nim kontraktu na następny sezon sportowy i może już teraz nieodpłatnie odejść do innego klubu. Dostał więc tę informację dużo, dużo wcześniej, niż na trzy miesiące przed końcem sezonu.

Czytaj też:

Jakub Moryń wylądował w "Klubie Kokosa". Nowy klub chce znaleźć jak najszybciej (fot. PAP / Wojtek Jargiło)

Reprezentant Polski w "Klubie Kokosa". Jakub Moryń: usłyszałem od prezesa Witaszka, że nie jestem mu już potrzebny

– Nie obawia się pan, że możecie mieć problem w przypadku kontuzji któregoś ze środkowych?
– Proszę spojrzeć na tę sprawę z tej perspektywy: moglibyśmy przetrzymać Morynia w pierwszym zespole i na pół roku posadzić na ławce. Skoro jednak dostał wolną rękę i pójdzie do innego klubu Superligi, to będzie się dalej rozwijał. Mi zależy na tym, by młodzi zawodnicy się rozwijali, a nie żebyśmy ich "kisili" w zespole, bo "może mi się jeszcze przyda w tym roku". Uważam, że to byłoby nieeleganckie z mojej strony. Dlatego zaskoczyła mnie jego wypowiedź w rozmowie z panem [SZCZEGÓŁY TUTAJ]. My, jako klub, ustosunkujemy się do tego i podejmiemy w tej sprawie decyzje – również w stosunku do Morynia, który przekazał informacje nieprawdziwe, a co za tym idzie wprowadził niepotrzebne zamieszanie wokół klubu w mediach.

– Co w jego wypowiedzi jest nieprawdą?
– Nie było żadnego aneksu. To w kontrakcie Moryń miał zapisane, że trzy miesiące przed końcem każdego sezonu klub może z niego zrezygnować. Poszliśmy mu w całej tej sytuacji na rękę, bo może już teraz zmienić zespół. Wszystko dlatego, żeby nie siedział u nas na ławce i nie marnował talentu, tylko rozwijał się w innym klubie. Co więcej, dostał ode mnie "prezent", że jako klub nie będziemy żądali odszkodowania za jego wyszkolenie. Powinien być więc bardzo zadowolony.

Jakub Moryń (fot. Grzegorz Trzpil) Jakub Moryń (fot. Grzegorz Trzpil)

– Czyli chodzi tylko i wyłącznie o kwestię zapisu w kontrakcie, a nie w aneksie?
– Oczywiście, on ma to zapisane w kontrakcie. Sport to dla zawodników praca. W każdej pracy jest możliwość zwolnienia pracownika. Nie wiem tylko dlaczego zawodnicy uważają, że jak mają podpisany kontrakt, to mogą już "siedzieć i odcinać kupony", jak to sami mówią. Każdego zawodnika, jak i każdego pracownika, można zwolnić.

– Jakub Moryń przekazał, że trener Michał Skórski dowiedział się o jego odsunięciu od zespołu po fakcie. Jak pan to skomentuje?
– Nie chcę się na ten temat wypowiadać. Jestem obecnie poza Puławami i gdy wrócę, wyjaśnię sobie to ze sztabem szkoleniowym.

– W tym momencie wygląda to na pana autonomiczną decyzję, podjętą bez konsultacji ze sztabem szkoleniowym.
– Nie podejmuję jednoosobowo decyzji na temat pozyskiwania czy odsuwania zawodników. W klubie jest sztab szkoleniowy, jest dyrektor sportowy, są też trenerzy i w tym gronie dyskutujemy. Jestem zaskoczony całą tą sytuacją. Nie chcę się więcej na ten temat wypowiadać, bo muszę najpierw przedyskutować tę sprawę z trenerami. Moje sumienie jest jednak spokojne, bo uważam, że Klub Sportowy Azoty-Puławy zachował się elegancko w stosunku do Morynia. Nie tylko powiadomił go dużo wcześniej, że nie przedłuży z nim kontraktu, ale też dał mu wolną rękę. Nikt go nie wyrzucił z klubu, nikt mu nie zabrał pieniędzy ani nie odebrał możliwości trenowania. W naszej drugiej drużynie występują zawodnicy do 23. roku życia i on tam trafił, bo wiekowo mieści się w tym przedziale. Chcemy żeby się odbudował. Może po miesiącu czy dwóch wróci do pierwszego zespołu? W innych dyscyplinach zawodnicy z większymi nazwiskami "schodzą" do drugiej drużyny na dwa czy trzy miesiące i potem wracają. Nikt panu Moryniowi nie zabrał pieniędzy, nie wyrzucił go na bruk czy nie rozwiązał jego kontraktu na warunkach niezgodnych z prawem. Konsekwencje jego działań mogą być jednak dla niego bardzo złe...

– W trakcie tego sezonu nie zastanawialiśmy się nad zmianą trenera. Gdybyśmy się nad nią zastanawiali, już dawno byśmy go zmienili

Jerzy Witaszek

Czytaj też:

Ruchy w Azotach Puławy. Michał Skórski zostaje na stanowisku, Marcin Kurowski w sztabie

– Przesunięcie Morynia do pierwszoligowych rezerw to niejedyna zmiana w zespole. Z Azotami nie będzie współpracował już trener przygotowania motorycznego Łukasz Wicha. Jaki był powód zakończenia współpracy?
– Drużyna, która ma w składzie pięciu zawodników pierwszej reprezentacji i pięciu zawodników drugiej reprezentacji, osiąga wyniki poniżej oczekiwań wszystkich – nie tylko klubu, ale i kibiców czy dziennikarzy. Przegraliśmy mecze z zespołami, z którymi nie powinniśmy przegrywać.

– Pana zdaniem była to kwestia przygotowania motorycznego?
– Myślę, że to była przyczyna. Zmiany musiały nastąpić, dlatego do sztabu dołączył pan dyrektor Kurowski, który jest bardzo doświadczonym trenerem i byłym bardzo dobrym zawodnikiem. Żebyśmy mogli ocenić prawidłowo co dzieje się w drużynie, w sztabie musi być osoba, która jest na wszystkich treningach, uczestniczy w tych treningach jako trener, jest w szatni, bierze udział w odprawach. Dzięki temu będziemy mogli podejmować jakiekolwiek decyzje, mając wiedzę na temat tego, co dzieje się w drużynie, a nie tylko na podstawie oglądania jej z trybun. Myślę, że to słuszna decyzja, która pomoże drużynie i zmobilizuje ją do większej pracy, a nam pozwoli prawidłowo ją oceniać. Natomiast jeśli chodzi o tę firmę, która odpowiadała za przygotowanie motoryczne – ta firma dostała wypowiedzenie i z dniem 2 stycznia rozwiązaliśmy umowę. Szukamy innych rozwiązań.

– Trudno nie odczytać decyzji o włączeniu trenera Kurowskiego do sztabu jako braku zaufania dla trenera Skórskiego i jego metod pracy...
– Nie odbierałbym tego w ten sposób. Pan Skórski chciał mieć w sztabie drugiego trenera – młodego i niedoświadczonego. Taką osobą jest pracujący jako drugi trener Piotr Pezda, który w krótkim czasie powinien zaistnieć – już wprowadził zresztą drugi zespół do I ligi i prowadzi fajne grupy młodzieżowe. Chcieliśmy też, żeby podszkolił się przy pierwszej drużynie. Prowadzenie zespołu na tak wysokim poziomie ma jednak to do siebie, że muszą w nim być osoby, mające inne spojrzenie na całość. To wsparcie dla pana Skórskiego, a nie próba dyskryminowania go lub obniżenia jego poczucia wartości. Każdy rozsądny człowiek korzysta z doradców. Jeżeli pan Skórski skorzysta z możliwości nieco innego spojrzenia na drużynę, to tylko odbije się z korzyścią. Nie wierzę, by pan dyrektor Kurowski wykorzystywał swoje stanowisko, by narzucić swoją wolę panu Skórskiemu. Wyraźnie przekazałem to zresztą na spotkaniu z nimi: pierwszym trenerem jest pan Skórski, natomiast do sztabu dołącza pan Kurowski.

Marcin Kurowski (fot. PAP / Tomasz Koryszko)

– Czy pozycja Michała Skórskiego jest stabilna? Wobec niezadowalających wyników, już jesienią spekulowano o możliwej zmianie trenera, tym bardziej, że Puławy od lat są "gorącym" terenem dla szkoleniowców...
– Ale dlaczego niby Puławy są "gorącym" terenem dla szkoleniowców?

– Michał Skórski jest ósmym trenerem Azotów w ciągu niecałych siedmiu sezonów.
– Przeanalizował pan dlaczego zmienialiśmy tych trenerów?

– Różne były tego powody.
– To ja panu wytłumaczę. Weźmy np. trenera X, który osiąga sukces w pierwszym i drugim sezonie, po czym dochodzi do ściany. I wiemy o tym, że jeżeli nie zmienimy czegokolwiek, to będziemy mieli stagnację. Taki trener się wypala. Jeśli pan popatrzy na trenerów wysokiej klasy, to nie pracują oni w klubach dłużej niż dwa lata.

– Tałant Dujszebajew rozpoczął właśnie siódmy rok pracy w VIVE.
– To trochę inny przykład, odejście od pewnych zasad. Nie rozpatrywałbym tego przykładu w ten sposób.

– Wróćmy do meritum: jaka jest pozycja Michała Skórskiego w Puławach?
– Pan Skórski ma zielone światło do tego, by zbudować w Puławach dobrą drużynę. Na tę chwilę nie widzę zagrożenia dla jego pracy, chyba że nie zostaną zrealizowane cele, które zostały przed nim postawione – wtedy będziemy zmuszeni do zmian.

– Czy prawdą jest, że rozważał pan zmianę trenera już w trakcie tego sezonu?
– Jeżeli miałaby to być zmiana na takiego trenera, który podniesie jakość drużyny, tej którą mamy, to będziemy brali ją pod uwagę.

– Chodzi mi o minione miesiące trwającego sezonu. Czy brał pan pod uwagę zwolnienie trenera Skórskiego?
– W trakcie tego sezonu nie zastanawialiśmy się nad zmianą trenera. Gdybyśmy się nad nią zastanawiali, już dawno byśmy go zmienili.

Michał Skórski (fot. PAP / Piotr Augustyniak)

Czytaj też:

Oficjalnie: Aleksandr Baczko zawodnikiem Azotów Puławy

– Do zespołu dołączył białoruski środkowy rozgrywający Aleksandr Baczko. Jak go pan scharakteryzuje?
– To zawodnik, który różni się od naszych środkowych tym, że umie podać piłkę na faulu. Nawet jeśli jest faulowany, to "puszcza" piłką dalej, ale tego nam było potrzeba. Ma silny rzut, jest dynamiczny, dużo widzi. Został też pozytywnie odebrany przez zawodników. Grał w dobrym klubie, bo trafił do nas z Mieszkowa Brześć, wcześniej występował też w klubach zagranicznych. Jego zaletą jest też to, że jego babcia jest Polką. Myślę, że w ciągu trzech miesięcy uda się nam załatwić mu odpowiednie dokumenty, dzięki czemu nie będziemy blokować sobie miejsca dla gracza spoza Unii Europejskiej.

– Biorąc pod uwagę dotychczasową grę i zmiany, do jakich doszło w ostatnich dniach, pana zdaniem drużynę stać teraz na zrealizowanie celu w Superlidze?
– Przed sezonem zmieniliśmy prawie całą drużynę. Ona musi się zgrać, a przy tym trzeba jeszcze uzupełnić jej słabe ogniwa. Cały czas powtarzam, że musimy mieć trochę czasu. My dajemy go drużynie, a stawiając w jej środku dyrektora sportowego, chcemy zobaczyć czy idziemy w dobrym lub złym kierunku. Myślę, że duet Skórski – Kurowski wypali. Pan Kurowski przeszedł jako zawodnik długą drogę: od awansu do I ligi w Puławach, przez lata gry w Szwecji, aż po powrót do Puław. Był drugim trenerem u wielu trenerów w naszym klubie, sam również prowadził drużynę. Ma swoje przemyślenia, doświadczenia i otwarcie mówi o błędach, jakie popełnił jako młody trener w prowadzeniu drużyny. Chcemy, by pan Skórski nie dochodził do tych błędów sam, by nie musiał się uczyć na swoich błędach, tylko by skorzystał z wiedzy innych i odrzucił to, co zbędne. Nie robimy żadnych gwałtownych ruchów. Robimy ruchy, które dadzą nam stabilizację. Życzyłbym sobie, żeby pan Skórski został w Puławach nie tylko na czas kontraktu, ale i dłużej. Puławy potrzebują młodych, ambitnych i rozwijających się trenerów. Robimy w tej kwestii wiele. W tym roku uruchomiliśmy zamiejscowy oddział wychowania fizycznego przy UMCS w Lublinie. Obecnie siedmiu zawodników naszego klubu uczy się na nauczycieli wychowania fizycznego. To przyszli trenerzy. Tego nam właśnie brakuje w Puławach – kadry szkoleniowej, która pozwoli rozwinąć piłkę ręczną. Mamy 11 drużyn, które szkolimy. Osiem z nich bierze udział w rozgrywkach. To ponad 300 osób! Poza tym mam nadzieję, że w tym roku zostanie oddana do użytku nowa hala sportowa, bo zbiegnie się to z obchodami 45-lecia puławskiej piłki ręcznej.

– Jest na to szansa?
– W tym sezonie na pewno nie. Pierwszy plan zakładał oddanie obiektu w lipcu lub sierpniu, ale z tego, co mi wiadomo, jest około dwumiesięczny poślizg. Chcielibyśmy otworzyć ten rozdział z przytupem – z dobrymi zawodnikami i z dobrymi trenerami.

– Pierwsza część sezonu przyniosła osiem porażek. Jak w drugiej części poradzą sobie Azoty?
– Przeżyłem porażki z VIVE i z Wisłą, bo były one przez mnie wkalkulowane. Spodziewałem się też, że w Zabrzu nie wytrzymamy psychicznie, bo była wtedy dość duża presja. Natomiast pozostałe mecze przegraliśmy chyba na życzenie naszej drużyny.

– Pana życzenie na drugą część sezonu?
– Zrealizowanie zadań, które postawiliśmy zawodnikom i trenerom.

– Tym zadaniem jest miejsce w półfinale PGNiG Superligi.
– Zadaniem jest walka o medal.

– Walczyć o medal można cały sezon, a potem skończyć nawet i na szóstym miejscu – jak Azoty przed rokiem...
– Jeżeli zespół zajmie miejsce gorsze niż czwarte, dojdzie do dużych zmian.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także