Nie wiem czym zaimponował mi bardziej Dawid Kubacki. Tym że dźwignął wielkie oczekiwania i w oskarowym stylu zamknął sagę Czterech Skoczni, czy tym że zaraz po wyczerpującym konkursie w Bischofschofen (dwie godziny) i trzeciej serii z dziennikarzami (dwie i pół godziny), powiedział swojemu tacie: "Nie, do domu to ja prowadzę. Ty możesz być zmęczony". Siadł za kółkiem i pojechał. 1000 km.
Zwykły człowiek, dzień jak każdy inny, kolejne zadanie do wykonania.
Przypomniał mi się wywiad Aleksandra Dzięciołowskiego z Tomaszem Majewskim z Pekinu 2008. Kulomiot zdobył złoty olimpijski medal i przyniósł go do studia Telewizji Polskiej. Gdy weszli na żywo do Sportowych Wiadomości Majewski wyglądał na przypadkowo spotkanego przechodnia, który niesie do domu bułki na kolację, a nie najcenniejsze trofeum w świecie sportu. Żadnej euforii, skakania po suficie, tylko spokój i satysfakcja. Po prostu świadomość, że mi się to nie udało, tylko zostało ciężką pracą zdobyte.
Tacy ludzie nie boją się dmuchanych potworów, zwanych potocznie balonikami.
Przez kilka dni Turnieju Czterech Skoczni nasłuchałem i naczytałem się co niemiara. Że pompujemy, że Dawid spać na pewno nie może, że po co z nim rozmawiamy. Ciii, niech w ogóle nie wie, że w tym turnieju prowadzi. Może wtedy wygra. Takie to nasze… Czy na jakiejkolwiek innej szerokości i długości geograficznej używa się tylu niezapeszaczy co u nas?
"Odpukaj w niemalowane drewno"
"Wolę się miło rozczarować"
"Nie zapeszaj, to przynosi pecha!"
Wszyscy składamy się z wątpliwości, to prawda. Mamy swój bezpieczny świat, ulgę odczuwamy po wypełnieniu planu minimum, gdy plan maksimum można przełożyć na inny miesiąc albo rok. Może wtedy się "uda". I nic w tym strasznego. Nie każdy musi wchodzić na ośmiotysięczniki. Jedna tylko prośba – zarażać tym sportowców nie wolno. Chowanie ich przed mediami też nie ma najmniejszego sensu. W dniu swojej największej próby i tak zobaczą dziesiątki kamer i setki mikrofonów. Chyba że nie planują do tego momentu nigdy dojść.
Dawid Kubacki swój balonik przekłuł symbolicznie w studiu TVP Sport, dzień przed decydującym konkursem. Z uśmiechem. Przekłuwa go codziennie dobrą PRACĄ na treningu. Możemy więc spokojnie pompować kolejne.